Czas upamiętnić czerwcowe spotkania. Wyczekanym było to z Tadeuszem M. Płużańskim, który walczy o historyczną prawdę i dobrą pamięć o Żołnierzach Niezłomnych. Najczęściej zainteresowanie tematem wynika z rodzinnych przejść. Tak było i tym razem, gdy los Ojca zadecydował o działalności publicystyczno-historycznej syna. Choć od Ojca wiele się nie dowiedział. Byli więźniowie jeszcze mogli mówić o piekle niemieckim, ale o sowieckim już nie. Uciekali od tematu. Jednak ziarno zostało zasiane, a teraz każda książka Płużańskiego staje się gwoździem do trumny komuny (red.Zychowicz).
Ponieważ spotkanie odbyło się tuż po pogrzebie Jaruzelskiego, temat wracał. To hańba dla państwa i policzek dla patriotów. Okazało się raz jeszcze, jak przestrzeń publiczna pełna jest ducha komunistycznego. Złamano historię Polski i dano nam kolejnego świeckiego świętego ze sfałszowanym życiorysem. Oprócz szeregu faktów przytoczę ten o wykreśleniu z dokumentów informacji, że Krzyż Walecznych w 1946 roku został nadany za walkę z bandytyzmem.
To już wiedziałam, jak powinien wyglądać wpis w moim egzemplarzu.
Warto zapamiętać, że Jaruzelski był prezydentem układu, a nie Polaków. Tłamsił wolnościowe pragnienia narodu, a państwo (i wojsko polskie) go uhonorowało. Człowiek, który zwalczał niepodległościowe podziemie, patronował uwłaszczeniu nomenklatury, realizował interes sowiecki, został pochowany z honorami (mszy nikt mu nie odmawia). Niech go sobie czczą komuniści...
Może teraz jest właściwy moment, by wspomnieć o losach dwóch generalskich córek? Monika Jaruzelska, która robi literacką karierę i Maria Fieldorf - żyjąca na marginesie. Pani Maria - gdy chciała ukarać winnych śmierci Ojca - została namaszczona jako antysemitka (reż.Bugajski). Drugim celem jej życia było odnalezienie szczątków Taty. Chodziła po prośbie do W.Jaruzelskiego, błagała o wskazanie miejsca... To punkt styczny córek generałów.
Zamykając ten temat wspomnę jedynie, że niech każdy przebacza w swoim imieniu. To akt indywidualny. I jeszcze trzeba wiedzieć komu i za co.
Dalej już było tylko o bohaterach dzisiejszych czasów, a towarzystwo czuje się bezkarnie. Stefan Michnik mówi o przeszłości, że to jego prywatna sprawa i wiedzie błogie życie mordercy sądowego. Mońko - brał udział w egzekucji Pileckiego - tłumaczy, że zajmował się pracą kancelaryjną. Domino robi literacką karierę, a przed nim jeszcze napisanie książki o egzekucjach, w których brał udział. Bauman - celebryta w mediach, naukowiec światowej klasy, wykłada młodym własną historię, a ściga się "faszystów", którzy wykład zakłócili... Prokurator powinien być zapraszany na przesłuchania przez prokuratora, a nie na wykład na uczelni! Suproniuk... - dużo ich...
Żyjemy w przestrzeni postkomunistycznej, gdzie ubeckie pokolenia są u steru - osadzeni w polityce, w gospodarce, w mediach. Najważniejsze punkty to pieniądz i propaganda. Mają je. Rządzą resortowe dzieci, a Polska patriotyczna zepchnięta jest na margines. Brak elementarnej sprawiedliwości. A nad grobami Żołnierzy Niezłomnych trwa upiorny taniec radości. Jako prezes Fundacji "Łączka" Płużański wspominał o próbach kolejnych ekshumacji. Wstrzymane, bo teraz rodziny "bohaterów" dzisiejszych czasów powinny się zgodzić na przeniesienie grobów, by wydobyć szczątki ofiar stalinowskich. "Łączka" - kwintesencja dzisiejszej Polski - pokazuje, kto tu rządzi. Czekamy...
Moja kolekcja książek Płużańskiego wzbogaciła się o Bestie 2. Wspaniała historia tego, jak komuniści najpierw mordowali podziemie niepodległościowe, a następnie mordują pamięć o nim. Wyklęci to brakujące ogniwo naszej historii, a ofiara ich życia to kręgosłup narodu.
Niemcy i Rosja starannie pielęgnują swoją politykę historyczną, tymczasem u nas mordercy i zdrajcy należą do towarzystwa, a bezkarność zapewniła im gruba kreska. Stalinowcy po 56 nie rozpłynęli się, a czerwony terror zarzynał tych, których nie zdążył zlikwidować terror brunatny. Dziś buduje się panteon narodowej hańby. Książki Płużańskiego wywołują nazwiska i publikują zdjęcia. Nazywają ich tak, jak na to zasłużyli. Najnowszą publikacją jest Lista oprawców. Jeszcze jej nie mam, ale ze względu na obecność biogramów wielu postaci z Podkarpacia, planuję. A o czym są kolejne Bestie? Np. o oświęcimskich kłamstwach - sprawa napisu na bramie, którego źródłem są łagry stalinowskie, o zagładzie Polaków starannie pomijanej, o wykorzystaniu obozu przez nową władzę. Można przeczytać też o "gumowej" stodole w Jedwabnem (i o głowie Lenina - skąd tam wziął się pomnik!!!), a zaraz potem o mordach w Nalibokach i Koniuchach, o których Polacy nie powinni pamiętać. Sporo też o Syberiadzie z Domino w roli głównej... Trzeba to przeczytać.
Co możemy zrobić dziś?
Liczyć na IPN, w którym po śmierci Kurtyki zablokowano śledztwa w sprawie komunistów, a nowe wytyczne to zbrodnie niemieckie i holocaust?
Trzeba bić się o lokalne upamiętnienia. Przed zamkiem lubelskim jest informacja o tym, że była tu katownia gestapo, ale - o ubeckiej już cisza.
Zadbać o miejscowe "Łączki"! W każdym mieście, gdzie stanęło NKWD, jest zarośnięta i zapomniana "Łączka"! Trzeba je przekopać i wydobyć naszych żołnierzy! UPAMIĘTNIĆ!
Te książki są warte spotkania.
DOM Z PAPIERU
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą T.Płużański. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą T.Płużański. Pokaż wszystkie posty
sobota, 28 czerwca 2014
niedziela, 30 marca 2014
Ktoś tu musi trwać...
Długo czekałam, by obok książek Tadeusza M. Płużańskiego wynurzyła się Z otchłani - powieść autobiograficzna Tadeusza Płużańskiego (ojca). Ocalony z piekła przez czterdzieści lat bronił się przed koszmarem wspomnień, by w końcu podnieść kurtynę milczenia. Nie zdecydował się na pamiętnik, bo zdawał sobie sprawę z braku precyzji pamięci ludzi i zdarzeń. Swoją biografię "oddał" Jurkowi Radwanowi, ale pozostali uczestnicy wydarzeń często noszą prawdziwe nazwiska. Kolejne odnośniki są swoistym apelem poległych - rozstrzelany przez Niemców w Palmirach, zamęczony w Auschwitz, zakatowany przez UB...
Mamy akuratny czas na czytanie tych wspomnień. Skojarzenie nieodparcie jedno - Droga Krzyżowa. Pasmo cierpień i byt na granicy życia i śmierci. Kruche życie mogło skończyć się już we wrześniu 1939 roku, gdy ciężko rannego Jerzego uratowała - wbrew decyzji lekarza - pielęgniarka. Potem okupacja i ciąg dalszy walki z wrogiem. Czasem się udało, ktoś ostrzegł przed "kotłem". Znów wymknął się śmierci, gdy strzały w Palmirach odebrały życie kolegom z konspiracji. Jednak i on dostał się w łapy gestapo. Szucha i Pawiak. Pierwsze razy i wyzwiska to dopiero początek. Jeszcze przekona się, do czego są zdolni "nosiciele kultury". Zasnąć i umrzeć. Ale śmierć nie przychodzi wtedy, gdy jest potrzebna. Wystawiony na ciężką próbę, waha się. Wprowadzają matkę i padają znamienne słowa: zrobimy z niego kupę cuchnącego gnoju. Nie udało im się. Nie tym razem. Trafia do obozu w Grudziądzu, a później do kacetu w Stutthofie.
- Alles raus! Aussteigen! - znów znienawidzony język i znienawidzeni ludzie. Śmierć rozciąga się w czasie. Czasem zdarzają się małe cuda, jak pies, który zdradził Trzecią Rzeszę, dzieląc się jedzeniem z więźniem. Głód, choroby, karne komando, baty na "koźle", topienie w korycie... - można to przeżyć? Ludzką miarą nie, bo nawet Rosjanie wyzwalający obóz uznali, że skoro jeszcze żyje, to znaczy, że współpracował z Niemcami. Zatem więzienie. Pomaga przyjaciel.
I marzenie o wolnej Polsce, której wciąż nie ma. Zostaje walka z kolejnym totalitaryzmem. Misternie pleciona siatka konspiracyjna znów rwie się, bo ktoś doniósł, zdradził. Razy w śledztwie tym bardziej okrutne, że zadawane przez mówiących po polsku. I czekanie na "cios łaski", po którym na chwilę trafia się w niebyt. Pomysłowość oprawców niewyczerpana. Śledczy przekonuje - przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb... i to będzie taka zwykła ludzka śmierć. Czekanie w celi na wyrok śmierci, zamieniony na dożywocie. Czas staje się rozrzedzony, zimny, obojętny, zabójczy. Lata mijają w otępieniu...
Gdy wreszcie otworzy się więzienna brama, Jerzy próbuje odciąć się od przeszłości, pozbyć się syndromu obozowo-więziennego i zdobyć się na odwagę myślenia. Dopiero po rozprawie rewizyjnej w 1990 roku Płużański/Radwan poddaje prawnej, politycznej i moralnej ocenie ten czas. Daje nam wyrazisty obraz totalitaryzmów, ale też akcentuje fakt, że w ramach tego potwornego systemu zniewolenia zawsze istniała możliwość wyboru! Wartością książki jest jej ranga dokumentalna, wspomnieniowa, jak również debata na temat wartości, takich jak wolność, godność, miłość, przyjaźń. I wiara, od której bohater odszedł. To filozofia dała autorowi wyzwolenie od przeszłości i w niej szukał prawdy o człowieku.
Książka niebywała, porównywalna jedynie z tetralogią Janusza Krasińskiego. Dwa pierwsze tomy dotyczą śledztwa w ubeckiej katowni i wieloletniego więzienia. Dwa pozostałe są próbą zmierzenia się z czasami, w których autorowi przyszło żyć. Pisałam o tych książkach i będę to robić nadal, gdyż są wyjątkową przeciwwagą dla ukazujących się i gorąco dyskutowanych źródeł "prawdy" o Żołnierzach Wyklętych, jak chociażby najnowsze nagłośnione Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków Anny K.Kłys. Kto zafałszował? Bo ja nie. Znowu ktoś zabiera głos w moim imieniu. Nie wierzę, że "resortowe dziecko" napisało prawdziwą historię. Co najwyżej autorka będzie próbowała nas przekonać, że kaci wcale nie byli tacy źli, a ich ofiary takie ideowe, pomnikowe.
Jeszcze jedno odniesienie do aktualności. Trybunał Konstytucyjny unieważnił decyzję o zmniejszeniu świadczeń dla byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. W związku z tym emerytura Czesława Kiszczaka zostanie podwojona! Jak czują się ofiary, które z ust tego człowieka usłyszały znamienne: Na kafelki! Bo kafelki łatwo oddają kałuże krwi. Ale pamięć o kafelkach trwa... Przechowuję pieczołowicie.
Mamy akuratny czas na czytanie tych wspomnień. Skojarzenie nieodparcie jedno - Droga Krzyżowa. Pasmo cierpień i byt na granicy życia i śmierci. Kruche życie mogło skończyć się już we wrześniu 1939 roku, gdy ciężko rannego Jerzego uratowała - wbrew decyzji lekarza - pielęgniarka. Potem okupacja i ciąg dalszy walki z wrogiem. Czasem się udało, ktoś ostrzegł przed "kotłem". Znów wymknął się śmierci, gdy strzały w Palmirach odebrały życie kolegom z konspiracji. Jednak i on dostał się w łapy gestapo. Szucha i Pawiak. Pierwsze razy i wyzwiska to dopiero początek. Jeszcze przekona się, do czego są zdolni "nosiciele kultury". Zasnąć i umrzeć. Ale śmierć nie przychodzi wtedy, gdy jest potrzebna. Wystawiony na ciężką próbę, waha się. Wprowadzają matkę i padają znamienne słowa: zrobimy z niego kupę cuchnącego gnoju. Nie udało im się. Nie tym razem. Trafia do obozu w Grudziądzu, a później do kacetu w Stutthofie.
- Alles raus! Aussteigen! - znów znienawidzony język i znienawidzeni ludzie. Śmierć rozciąga się w czasie. Czasem zdarzają się małe cuda, jak pies, który zdradził Trzecią Rzeszę, dzieląc się jedzeniem z więźniem. Głód, choroby, karne komando, baty na "koźle", topienie w korycie... - można to przeżyć? Ludzką miarą nie, bo nawet Rosjanie wyzwalający obóz uznali, że skoro jeszcze żyje, to znaczy, że współpracował z Niemcami. Zatem więzienie. Pomaga przyjaciel.
I marzenie o wolnej Polsce, której wciąż nie ma. Zostaje walka z kolejnym totalitaryzmem. Misternie pleciona siatka konspiracyjna znów rwie się, bo ktoś doniósł, zdradził. Razy w śledztwie tym bardziej okrutne, że zadawane przez mówiących po polsku. I czekanie na "cios łaski", po którym na chwilę trafia się w niebyt. Pomysłowość oprawców niewyczerpana. Śledczy przekonuje - przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb... i to będzie taka zwykła ludzka śmierć. Czekanie w celi na wyrok śmierci, zamieniony na dożywocie. Czas staje się rozrzedzony, zimny, obojętny, zabójczy. Lata mijają w otępieniu...
Gdy wreszcie otworzy się więzienna brama, Jerzy próbuje odciąć się od przeszłości, pozbyć się syndromu obozowo-więziennego i zdobyć się na odwagę myślenia. Dopiero po rozprawie rewizyjnej w 1990 roku Płużański/Radwan poddaje prawnej, politycznej i moralnej ocenie ten czas. Daje nam wyrazisty obraz totalitaryzmów, ale też akcentuje fakt, że w ramach tego potwornego systemu zniewolenia zawsze istniała możliwość wyboru! Wartością książki jest jej ranga dokumentalna, wspomnieniowa, jak również debata na temat wartości, takich jak wolność, godność, miłość, przyjaźń. I wiara, od której bohater odszedł. To filozofia dała autorowi wyzwolenie od przeszłości i w niej szukał prawdy o człowieku.
Książka niebywała, porównywalna jedynie z tetralogią Janusza Krasińskiego. Dwa pierwsze tomy dotyczą śledztwa w ubeckiej katowni i wieloletniego więzienia. Dwa pozostałe są próbą zmierzenia się z czasami, w których autorowi przyszło żyć. Pisałam o tych książkach i będę to robić nadal, gdyż są wyjątkową przeciwwagą dla ukazujących się i gorąco dyskutowanych źródeł "prawdy" o Żołnierzach Wyklętych, jak chociażby najnowsze nagłośnione Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków Anny K.Kłys. Kto zafałszował? Bo ja nie. Znowu ktoś zabiera głos w moim imieniu. Nie wierzę, że "resortowe dziecko" napisało prawdziwą historię. Co najwyżej autorka będzie próbowała nas przekonać, że kaci wcale nie byli tacy źli, a ich ofiary takie ideowe, pomnikowe.
Jeszcze jedno odniesienie do aktualności. Trybunał Konstytucyjny unieważnił decyzję o zmniejszeniu świadczeń dla byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. W związku z tym emerytura Czesława Kiszczaka zostanie podwojona! Jak czują się ofiary, które z ust tego człowieka usłyszały znamienne: Na kafelki! Bo kafelki łatwo oddają kałuże krwi. Ale pamięć o kafelkach trwa... Przechowuję pieczołowicie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)