DOM Z PAPIERU



Pokazywanie postów oznaczonych etykietą T.Płużański. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą T.Płużański. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 czerwca 2014

Spotkanie z "łowcą ubeków"

Czas upamiętnić czerwcowe spotkania. Wyczekanym było to z Tadeuszem M. Płużańskim, który walczy o historyczną prawdę i dobrą pamięć o Żołnierzach Niezłomnych. Najczęściej zainteresowanie tematem wynika z rodzinnych przejść. Tak było i tym razem, gdy los Ojca zadecydował o działalności publicystyczno-historycznej syna. Choć od Ojca wiele się nie dowiedział. Byli więźniowie jeszcze mogli mówić o piekle niemieckim, ale o sowieckim już nie. Uciekali od tematu. Jednak ziarno zostało zasiane, a teraz każda książka Płużańskiego staje się gwoździem do trumny komuny (red.Zychowicz).
Ponieważ spotkanie odbyło się tuż po pogrzebie Jaruzelskiego, temat wracał. To hańba dla państwa i policzek dla patriotów. Okazało się raz jeszcze, jak przestrzeń publiczna pełna jest ducha komunistycznego. Złamano historię Polski i dano nam kolejnego świeckiego świętego ze sfałszowanym życiorysem. Oprócz szeregu faktów przytoczę ten o wykreśleniu z dokumentów informacji, że Krzyż Walecznych w 1946 roku został nadany za walkę z bandytyzmem.
To już wiedziałam, jak powinien wyglądać wpis w moim egzemplarzu.
Warto zapamiętać, że Jaruzelski był prezydentem układu, a nie Polaków. Tłamsił wolnościowe pragnienia narodu, a państwo (i wojsko polskie) go uhonorowało. Człowiek, który zwalczał niepodległościowe podziemie, patronował uwłaszczeniu nomenklatury, realizował interes sowiecki, został pochowany z honorami (mszy nikt mu nie odmawia). Niech go sobie czczą komuniści...
Może teraz jest właściwy moment, by wspomnieć o losach dwóch generalskich córek? Monika Jaruzelska, która robi literacką karierę i Maria Fieldorf - żyjąca na marginesie. Pani Maria - gdy chciała ukarać winnych śmierci Ojca - została namaszczona jako antysemitka (reż.Bugajski). Drugim celem jej życia było odnalezienie szczątków Taty. Chodziła po prośbie do W.Jaruzelskiego, błagała o wskazanie miejsca... To punkt styczny córek generałów.
Zamykając ten temat wspomnę jedynie, że niech każdy przebacza w swoim imieniu. To akt indywidualny. I jeszcze trzeba wiedzieć komu i za co.
Dalej już było tylko o bohaterach dzisiejszych czasów, a towarzystwo czuje się bezkarnie. Stefan Michnik mówi o przeszłości, że to jego prywatna sprawa i wiedzie błogie życie mordercy sądowego. Mońko - brał udział w egzekucji Pileckiego - tłumaczy, że zajmował się pracą kancelaryjną. Domino robi literacką karierę, a przed nim jeszcze napisanie książki o egzekucjach, w których brał udział.  Bauman - celebryta w mediach, naukowiec światowej klasy, wykłada młodym własną historię, a ściga się "faszystów", którzy wykład zakłócili... Prokurator powinien być zapraszany na przesłuchania przez prokuratora, a nie na wykład na uczelni! Suproniuk... - dużo ich...
Żyjemy w przestrzeni postkomunistycznej, gdzie ubeckie pokolenia są u steru - osadzeni w polityce, w gospodarce, w mediach. Najważniejsze punkty to pieniądz i propaganda. Mają je. Rządzą resortowe dzieci, a Polska patriotyczna zepchnięta jest na margines. Brak elementarnej sprawiedliwości. A nad grobami Żołnierzy Niezłomnych trwa upiorny taniec radości. Jako prezes Fundacji "Łączka" Płużański wspominał o próbach kolejnych ekshumacji. Wstrzymane, bo teraz rodziny "bohaterów" dzisiejszych czasów powinny się zgodzić na przeniesienie grobów, by wydobyć szczątki ofiar stalinowskich. "Łączka" - kwintesencja dzisiejszej Polski - pokazuje, kto tu rządzi. Czekamy...
 Moja kolekcja książek Płużańskiego wzbogaciła się o Bestie 2. Wspaniała historia tego, jak komuniści najpierw mordowali podziemie niepodległościowe, a następnie mordują pamięć o nim. Wyklęci to brakujące ogniwo naszej historii, a ofiara ich życia to kręgosłup narodu.
Niemcy i Rosja starannie pielęgnują swoją politykę historyczną, tymczasem u nas   mordercy i zdrajcy należą do towarzystwa, a bezkarność zapewniła im gruba kreska. Stalinowcy po 56 nie rozpłynęli się, a czerwony terror zarzynał tych, których nie zdążył zlikwidować terror brunatny.  Dziś buduje się panteon narodowej hańby.  Książki Płużańskiego wywołują nazwiska i publikują zdjęcia. Nazywają ich tak, jak na to zasłużyli. Najnowszą publikacją jest Lista oprawców. Jeszcze jej nie mam, ale ze względu na obecność biogramów wielu postaci z Podkarpacia, planuję.  A o czym są kolejne Bestie? Np. o oświęcimskich kłamstwach - sprawa napisu na bramie, którego źródłem są łagry stalinowskie, o zagładzie Polaków starannie pomijanej, o wykorzystaniu  obozu przez nową władzę. Można przeczytać też o "gumowej" stodole w Jedwabnem (i o głowie Lenina - skąd tam wziął się pomnik!!!), a zaraz potem o mordach w Nalibokach i Koniuchach, o których Polacy nie powinni pamiętać. Sporo też o Syberiadzie z Domino w roli głównej... Trzeba to przeczytać.
Co możemy zrobić dziś?
Liczyć na IPN, w którym po śmierci Kurtyki zablokowano śledztwa w sprawie komunistów, a nowe wytyczne to zbrodnie niemieckie i holocaust?
Trzeba bić się o lokalne upamiętnienia. Przed zamkiem lubelskim jest informacja o tym, że była tu katownia gestapo, ale - o ubeckiej już cisza.
Zadbać o miejscowe "Łączki"! W każdym mieście, gdzie stanęło NKWD, jest zarośnięta i zapomniana "Łączka"! Trzeba je przekopać i wydobyć naszych żołnierzy! UPAMIĘTNIĆ!

Te książki są warte spotkania.



niedziela, 30 marca 2014

Ktoś tu musi trwać...

Długo czekałam, by obok książek Tadeusza M. Płużańskiego wynurzyła się Z otchłani powieść autobiograficzna Tadeusza Płużańskiego (ojca). Ocalony z piekła przez czterdzieści lat bronił się przed koszmarem wspomnień, by w końcu podnieść kurtynę milczenia. Nie zdecydował się na pamiętnik, bo zdawał sobie sprawę z braku precyzji pamięci ludzi i zdarzeń. Swoją biografię "oddał" Jurkowi Radwanowi, ale pozostali uczestnicy wydarzeń często noszą prawdziwe nazwiska. Kolejne odnośniki są swoistym apelem poległych - rozstrzelany przez Niemców w Palmirach, zamęczony w Auschwitz, zakatowany przez UB...

Mamy akuratny czas na czytanie tych wspomnień. Skojarzenie nieodparcie jedno - Droga Krzyżowa. Pasmo cierpień i byt na granicy życia i śmierci. Kruche życie mogło skończyć się już we wrześniu 1939 roku, gdy ciężko rannego Jerzego uratowała - wbrew decyzji lekarza - pielęgniarka. Potem okupacja i ciąg dalszy walki z wrogiem. Czasem się udało, ktoś ostrzegł przed "kotłem". Znów wymknął się śmierci, gdy strzały w Palmirach odebrały życie kolegom z konspiracji. Jednak i on dostał się w łapy gestapo. Szucha i Pawiak. Pierwsze razy i wyzwiska to dopiero początek. Jeszcze przekona się, do czego są zdolni "nosiciele kultury". Zasnąć i umrzeć. Ale śmierć nie przychodzi wtedy, gdy jest potrzebna. Wystawiony na ciężką próbę, waha się. Wprowadzają matkę i padają znamienne słowa: zrobimy z niego kupę cuchnącego gnoju. Nie udało im się. Nie tym razem. Trafia do obozu w Grudziądzu, a później do kacetu w Stutthofie.
- Alles raus! Aussteigen! - znów znienawidzony język i znienawidzeni ludzie. Śmierć rozciąga się w czasie. Czasem zdarzają się małe cuda, jak pies, który zdradził Trzecią Rzeszę, dzieląc się jedzeniem z więźniem. Głód, choroby, karne komando, baty na "koźle", topienie w korycie... - można to przeżyć? Ludzką miarą nie, bo nawet Rosjanie wyzwalający obóz uznali, że skoro jeszcze żyje, to znaczy, że współpracował z Niemcami. Zatem więzienie. Pomaga przyjaciel.

I marzenie o wolnej Polsce, której wciąż nie ma. Zostaje walka z kolejnym totalitaryzmem. Misternie pleciona siatka konspiracyjna znów rwie się, bo ktoś doniósł, zdradził. Razy w śledztwie tym bardziej okrutne, że zadawane przez mówiących po polsku. I czekanie na "cios łaski", po którym na chwilę trafia się w niebyt. Pomysłowość oprawców niewyczerpana. Śledczy przekonuje - przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb... i to będzie taka zwykła ludzka śmierć. Czekanie w celi na wyrok śmierci, zamieniony na dożywocie. Czas staje się rozrzedzony, zimny, obojętny, zabójczy. Lata mijają w otępieniu...

Gdy wreszcie  otworzy się więzienna brama, Jerzy  próbuje odciąć się od przeszłości, pozbyć się syndromu obozowo-więziennego i zdobyć się na odwagę myślenia. Dopiero po rozprawie rewizyjnej w 1990 roku Płużański/Radwan poddaje prawnej, politycznej i moralnej ocenie ten czas. Daje nam wyrazisty obraz totalitaryzmów, ale też  akcentuje fakt, że w ramach tego potwornego systemu zniewolenia zawsze istniała możliwość wyboru! Wartością książki jest jej ranga dokumentalna, wspomnieniowa, jak również debata na temat wartości, takich jak wolność, godność, miłość, przyjaźń. I wiara, od której bohater odszedł. To filozofia dała autorowi wyzwolenie od przeszłości i w niej szukał prawdy o człowieku.
Książka niebywała, porównywalna jedynie z tetralogią Janusza Krasińskiego. Dwa pierwsze tomy dotyczą śledztwa w ubeckiej katowni i wieloletniego więzienia. Dwa pozostałe są próbą zmierzenia się z czasami, w których autorowi  przyszło żyć. Pisałam o tych książkach i będę to robić nadal, gdyż są wyjątkową przeciwwagą dla ukazujących się i gorąco dyskutowanych źródeł "prawdy" o Żołnierzach Wyklętych, jak chociażby najnowsze nagłośnione Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków Anny K.Kłys. Kto zafałszował? Bo ja nie. Znowu ktoś zabiera głos w moim imieniu. Nie wierzę, że "resortowe dziecko" napisało prawdziwą historię. Co  najwyżej autorka będzie próbowała nas przekonać, że kaci wcale nie byli tacy źli, a ich ofiary takie ideowe, pomnikowe.

Jeszcze jedno odniesienie do aktualności. Trybunał Konstytucyjny unieważnił decyzję o zmniejszeniu świadczeń dla byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. W związku z tym emerytura Czesława Kiszczaka zostanie podwojona! Jak czują się ofiary, które z ust tego człowieka usłyszały znamienne: Na kafelki! Bo kafelki łatwo oddają kałuże krwi. Ale pamięć o kafelkach trwa... Przechowuję pieczołowicie.