Długo mnie tu nie było. Wyjątkowo i pierwszy raz. Dziś kolejny kiermasz rozmaitości. Najpierw o tym, skąd ta cisza.
Musiałam pożegnać godnie moje aniołki. Nie ujawniałam się tu jako nauczyciel, ale to dzieci wyjątkowe, więc płaczę.
- Bądźcie pogodni. Starajcie się być szczęśliwi.
Przyjechała też kochana Bawareczka, żeby zaopiekować się psem, kiedy wyjadę hen. Jednak w sercu kiełkuje ziarno wątpliwości, czy psina da sobie radę?
No a potem czytałam.
Najpierw "Czytając Lolitę w Teheranie". Z trudem wchodzę w problemy z innych kontynentów. Nie potrafię współczuć studentce, która zapłakana spóźnia się na zajęcia, bo strażniczki znalazły w jej torebce róż. Nie potrafię wykrzesać nienawiści do muzułmanów za to, że bronią swojej cywilizacji przed zachodnim światem. Gdy czytam o "terrorze" w Iranie, to paradoksalnie myślę o sytuacji polskich kobiet i o dźwiganych przez nie brzemionach. Ale to temat na osobny wpis i o lekturze Nafisi szerzej po powrocie z wycieczki.
Mało romantyczna ostatnio jestem, bo kolejna książka też wywołała odmienną reakcję niż oczekiwana. Zdziwiłam się, że pojawiła się w księgarniach Pasja według św.Hanki Anny Janko, a tu żadnych zachwytów, i z recenzjami mizernie... Teraz już rozumiem. Przyznaję, że byłam wielbicielką autorki po Dziewczynie z zapałkami. Wprawdzie uwierał mnie relatywizm, ale równocześnie urzekał język. Tu już sam poetycki styl nie wystarczył. Jestem łakoma na piękne słowa. Po codziennym obcowaniu z pospolitością, a często i dookolną ordynarnością, tęsknię za spacerem wśród metafor. I były, ale opowiedziana historia wysuwała się na plan pierwszy. Kim są bohaterowie?
Ona - Hania; ma trzydzieści siedem lat. To dużo dla tych po dwudziestce. To mało dla tych po czterdziestce. Nie umie być niekochana i te jej poszukiwania miłości zatrzęsą życiem kilku rodzin.
On - Paweł, zwany Pawiem. Zdradzany mąż. Żeby jednak na świecie było sprawiedliwie, ma też gdzieś tam swoją Marlenę.
Dzieci - były jakieś dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Szczęśliwie już podchowane, zżyte już z życiem.
Mat - poetyczny bardzo. To nic, że mąż i ojciec. Nikomu to nie przeszkadza.
I toczy się gra. Każdy w kimś jest zakochany. Hanka w obu mężach - swoim i cudzym. Więc (nie zaczyna się zdania od więc) studiujemy anatomię zdrady. Mamy słodkie pożądania miłosne, emocje, rozterki, dumania, panikę, rozpacz, zatracenie, rozstania, łzy, niepewność...
- Kocham cię - mówi do męża, myśląc o kochanku.
- Tęsknię bardzo, ale Mat jest daleko. Więc obejmuję Pawia...
I uprawia Hanna turystykę sercową. Kocha się raz z jednym, raz z drugim. W pewnym momencie nawet dochodzi do "sprawiedliwego" podziału rodziny: syn zostaje z tatusiem i dziadkami, a mama z córką lądują u kochanka, który rozstał się z rodziną. I tak kilkakrotnie.
Czytam, czytam, patrzę, a tu dopiero 86. strona. Przede mną jeszcze prawie 300! Nudzi trzystronicowy opis pierwszego pocałunku. Mam dość tańców warg i języków. Wprawiają w zdumienie wtrącenia o dziecięcym bujaniu się na koniku [nie używam wszystkich słów, by uniknąć niepożądanych wejść], o podpatrzonym nagim ojcu, o zabawach pięciolatki z podwórkowym kolegą... Po co to? Jak się mają te wspominki do fabuły? Zamieszczone li tylko po to, by wprowadzić tanią sensację?! Czuję, że ocieram się o tani erotyk. Gdy szukam sensu, czytam:
Czuję się jak Barbara Niechcicowa, co sobie tylko papieroska zapala i w oknach staje, by oglądać swój jednostajny krajobraz wewnętrzny. Za oknem pory roku się zmieniają, raz słońce, raz deszcz, ludzie to w jedną, to w drugą stronę chodzą, a ona stoi i wciąż delibruje nad tym, że jest nie tu, gdzie by chciała, nie z tymi, co sobie wymarzyła, i robi nie to, co powinna... No to zróbże coś ze sobą, kobieto! Odważ się, spakuj się, napisz list, wyjedź, zaryzykuj! [s.182]
Czyli o to chodzi! Żeby kobiety porzuciły rodziny, szły za głosem miłości, zrzuciły kajdanki (jest analogia między kajdankami i małżeństwem w j.hiszpańskim), bo rola Matki Polki to inwalidztwo. [s.81] Trzeba ubogacać ten nudny wewnętrzny pejzaż.
Cała książka - według mnie - to niemoralność opakowana w piękne słowa. Nie dla mnie oswajanie zdrady. Nie dla mnie schizofrenia podwójnego życia. Z trudem doczytałam. Zamknęłam z ulgą. Oddalam się od świata Anny Janko.
Wyjeżdżam z mężem, zawsze tym samym. Nie będzie mnie do połowy lipca. Za to potem - czytelniczy raj.