Powody? Narodowe poglądy i głęboka wiara katolicka.
Dziś zapraszam na spacer prawą stroną polskiej literatury. Za przewodnika wzięłam profesora Macieja Urbanowskiego, a kamieniami milowymi przy drodze będą powieści z tomu Od Brzozowskiego do Herberta. Dokładniej - rozdział Obraz Polski niepodległej w literaturze nurtu prawicowego 1918-1939.
Gdy kupowałam tę książkę, jeszcze nie miałam pojęcia, że czeka mnie taka niespodzianka. Wydawało mi się, że mam blade pojęcie o literaturze polskiej, a tymczasem żadnej z przytoczonych powieści nie czytałam, a o wielu nawet nie słyszałam! Jednak czy to wyłącznie moja wina? Jak czytać książki, których nie ma?! Bo wydane w okresie międzywojennym nie miały wznowień w PRL aż do dziś (z jednym wyjątkiem). Czy są tak kiepskie, że żaden wydawca nie będzie ryzykował ich wydania, bo się nie sprzedadzą? Z pewnością nie. Świadczą o tym chociażby ceny w antykwariatach. Są pewnie wśród nich słabsze i te lepiej napisane, ale taki Weyssenhoff - niech uczą się od niego dzisiejsi autorzy klepiący w klawiaturę w podróży. Albo wiedza historyczna Grabskiego! Zatem dlaczego trzeba się o nich upominać? Bo te utwory nie straciły nic a nic na aktualności. A spróbujcie poszukać streszczeń lub recenzji... Wymazane z pamięci!
Czekaliśmy, aż Polska powstanie, teraz czekamy, kiedy stanie się lepsza. Jak nie my, to nasi synowie się doczekają. Że nieraz przy tym człowieka mdli - to trudno. Płyn się wyklarować musi, teraz pływają po wierzchu męty, które się zbierały przez dwieście lat - mówi jeden z bohaterów Doboszyńskiego w Słowie ciężarnym.
Wikary w Ruinach Strzembosza powie, że trzeba iść i Polski szukać, bo nam gdzieś zginęła.
A gdzie jej szukać? W ziemiańskim dworze, kościelnej parafii i sprzymierzonej wiejskiej chacie - to są ostoje niepodległości w literaturze nurtu prawicowego.
Nie trzymam już w niepewności potencjalnych czytelników i podaję listę autorów i tytułów zasługujących na ponowne wydania.
Stanisław Piasecki - mylony z Bolesławem Piaseckim, który kolaborował z komunistami w PRL, a Stanisław był postacią niezłomną, za co zapłacił cenę najwyższą. W dylogii Związek Białej Tarczy komunistyczni terroryści chcą wysadzić w powietrze siedzibę prezydenta Polski i walczy z nimi tajny związek narodowy. Ta antykomunistyczna powieść sensacyjno-przygodowa została wydana przez LTW (to właśnie ten wyjątek!) jako Na tropie knowań. W potrzasku.
Hanna Chrzanowska pod pseudonimem Agnieszka Osiecka wydała nowelę Niebieski klucz i powieść Krzyż na piaskach. Autorka to córka Ignacego Chrzanowskiego - historyka literatury, profesora UJ. Znana ze swej działalności charytatywnej uznawana jest też za współtwórczynię polskiego pielęgniarstwa. W czasie choroby odwiedził ją Karol Wojtyła, co nie jest bez znaczenia, bo upominał się on o pamięć wielu twórców.
Karol Hubert Rostworowski - mistrz dramatu. To o nim Jan Paweł II powiedział, że został tendencyjnie zapomniany! Znalazłam na forum pytanie: "Może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego o tym pisarzu jest cisza? Bo chyba nie dlatego, że napisał Antychrysta..."
A trzeba wiedzieć, że tytułowy bohater to mniejszość żydowska w Polsce.
Janusz Krzemień w 1938 roku wydał W matni. Nic nie da się wyguglować. Był człowiek czy go nie było?
Adam Grzymała - Siedlecki - miał tyle szczęścia, że napisał też chociażby Niepospolici ludzie w dniu swoim powszechnym, co dało mu kącik na portalach czytelniczych. Pamiętają o nim też bydgoszczanie. Ale kto pamięta powieść Samosęki z 1924 roku?
Adam Doboszyński - polityk i pisarz, członek Stronnictwa Narodowego. Wybitna postać o barwnym, choć tragicznym życiorysie. Swój patriotyzm szlifował w wojnach, a finałem było więzienie mokotowskie ze słynnym Różańskim. W 1931 roku wydał Słowo ciężarne (o roli radia w kształtowaniu poglądów), jednak ważniejsza była Gospodarka narodowa przedstawiająca syntezę polskiego nacjonalizmu i nauki społecznej Kościoła. Autor za tę pozycję także po śmierci był atakowany przez laicką lewicę. Zawsze po stronie Narodu! - za te słowa kochają go dzisiejsi narodowcy i skandują je podczas Marszu na Myślenice (słynny w Dwudziestoleciu proces).
Władysław Jan Grabski - syn "tego" Grabskiego (premiera RP); pisarz, którego twórczość osadzona była w nurcie katolickim. Związany z ruchem narodowym, co stało się skutkiem cenzury nałożonej w PRL w 1950 roku. Mawia się o nim - pisarz Ziem Odzyskanych. Wspomina go J.Siedlecka w Obławie. To autor wznowionej niedawno historycznej Sagi o Jarlu Broniszu, ale trzytomowy cykl został niesłusznie zapomniany: Bracia (1934), Kłamstwo (1935) i Na krawędzi (1936). Szkoda, bo zawiera aktualny komentarz do najważniejszych wydarzeń międzywojnia, jak zabójstwo Narutowicza czy zamach majowy. Już współcześni autorowi cenzorzy wypuścili egzemplarze pełne białych plam... Terror sanacyjny?
Józef Weyssenhoff - kuzyn słynnego malarza, piewca tradycji starego ziemiaństwa kresowego i łowów. Właśnie książka Soból i panna jest wznawiana, dzięki czemu nazwisko autora nie odeszło w zapomnienie, czego nie powiem o innych powieściach, jak np. Jan bez Ziemi (1929), rewelacyjna Cudno i ziemia cudeńska, sztandarowy Noc i świt.
Jan Strzembosz - tyle wiem, co od internautów, że jego rodzina to elita elit, że nienawidzili go lewacy... A wydał przed wojną cykl Dzieje dziesięciolecia, na który składają się: Pożyczka zagraniczna, Radosna twórczość, Ruiny.
Jędrzej Giertych na deser, bo pod pseudonimem J.Mariański wydał książkę Zamach, dla przeciętnego czytelnika nie do zdobycia (ceny od 250 do 1000 zł).
Dziesięć nazwisk wystarczy? Ich książki trudno dostępne, więc polecam na początek lekturę dwóch pozycji Macieja Urbanowskiego, kipiących cytatami.
DOM Z PAPIERU
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą M.Urbanowski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą M.Urbanowski. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 25 listopada 2013
niedziela, 27 października 2013
Kto czyta - nie pyta!
Pozdrawiam wszystkich miłośników Targów Książki w Krakowie! Tych, którzy byli i tych, którzy być nie mogli. Tych, którzy mnie widzieli i tych, dla których - zapatrzonych w książki - byłam przezroczysta. Pozdrawiam trzy miłe panie, które zatrzymały się z pytaniem i ja już, w napięciu, że o blogu, albo przynajmniej o książkach porozmawiamy, a panie o... moje buty spytały;)
Tłumy na targach wciąż każą mieć nadzieję, że nie słabnie żywotność literatury i książki triumfalnie przejdą przez kolejny wiek. Tylko jakie? I tu mój smutek niezmierny... Bo tłumy przy "gwiazdorzących" ludzikach, a tam, gdzie dobre prawe książki - spokój. Zrobić sobie zdjęcie z medialnym osobnikiem - to jest to! Bardzo niegrzecznie zachowały się przechodzące dziewczyny wobec mojej cichutkiej uwagi skierowanej do męża, że "to ta pani, która dzieci nie lubi". Kogo mijałam, nieważne. I tak wyraziłam się kulturalnie, bez skandalizujących szczegółów.
Z celebrytów zrobiłam wyjątek dla Ewy Wachowicz. Piękna kobieta! Prezentuje się zdecydowanie korzystniej niż w telewizji. Jak można wspaniale gotować i tak wyglądać? Zagadka pozostaje nierozwiązana.
A dalej już tylko książki i autorzy.
Gabriel Maciejewski, czyli Coryllus we własnej osobie! Cieszę się z poszerzenia kolekcji o kolejną "Baśń toczącą się jak niedźwiedź". Dla niektórych to tylko baśń, no bo tytuł taki, więc dalej nie szukają. I szydzą, a wystarczyłoby do poezji Nowaka sięgnąć. Chwila przemiłej rozmowy, bo tuż - dwa metry dalej - fani Cejrowskiego. Obaj panowie wspaniali, więc niech się dzieje. Czego nie wysłuchałam, doczytam. Poszukam w trzecim tomie zatrutych korzeni współczesności.
Spełniło się moje marzenie! Stanęłam oko w oko z Maciejem Urbanowskim! Ile ja się naklikałam na allegro, żeby kupić Dezerterów i żołnierzy, Oczyszczenie, Człowieka z głębszego podziemia czy Prawą stroną literatury polskiej! Tłumów nie było, więc dopytałam o Skiwskiego, Bobkowskiego, Brzozowskiego, Rembeka... A teraz mam z autografem Od Brzozowskiego do Herberta - zbiór studiów o pisarzach wyznaczających nurt antynowoczesny w polskiej literaturze. Prawda, że brzmi wspaniale?
Kira Gałczyńska siedziała zadumana, chyba smutna. Wrócę do jej twórczości na temat znanego Ojca. Bo niektórzy jeszcze lubią poezję... I srebrną Natalię, i zielonego Konstantego.
Joanna i Jarosław Szarkowie pojawili się z synami - wspaniała rodzina. Oboje to historycy i chwała im za to, że zdecydowali się tworzyć książki popularnonaukowe. Do Wołynia we krwi dołączyły z pięknymi dedykacjami opowieści o Żołnierzach niepodległości 1914-1918 i Czarna księga Kresów. Brakuje mi jeszcze tylko Żołnierzy wyklętych, ale dotrą kiedyś. Przywołane w czasie spotkania życiorysy każą pamiętać i szukać dalej. Wrócę do tego wywiadu. Książki pani Joanny z pewnością zasługują na to, by znaleźć się w kanonie patriotycznym Polaka, a seria Kocham Polskę - wśród obowiązkowych lektur najmłodszych.
W czasie każdych targów tradycyjnie zostawiam sobie margines na odkrycia i przypadki. W tym roku miejsce to zajął Ireneusz T. Lisiak. Po krótkiej rozmowie nabyłam książkę Nie musimy płacić Żydom! W domu doceniłam, co mam. Tytuł przyciąga i wyjaśnia to, czego się boi spora grupa Polaków, ale środek! Widać, że historia jest dla autora polem bitwy, bo goszczą tam artykuły o lumpenelitach, o terrorze polit-poprawności i historia o tym, jaki Niemcy ludziom zgotowali los. Dziękuję panom ze stoiska Wydawnictwa Capital, bo zalałam ich falą żalu z powodu nieobecności Leszka Żebrowskiego, a cichutko na krzesełku siedział zacny Autor, którego dzięki mojemu gadulstwu mogłam poznać.
Tak prezentują się moje targowe trofea. Miałam ochotę wykupić całe LTW Łomianki. Planowałam też najnowszą książkę Cenckiewicza o Wałęsie (ale i tak wiem, kim jest ten człowieczyna, bo słyszałam "na własne uszy", jak przyznawał się do podpisania papierów; poza tym wierzę historykowi), ale poczekam na przypływ gotówki. U góry siedzi Lexio - najlepszy przyjaciel prawnika - też targowy. Nie zrobiłam zdjęć licznym zakładkom, kalendarzykom, super koszulkom z Merlina, miarkom...
To dzień w roku, w którym oddalam się od wszystkich przyziemnych trosk, a krążę po lepszym świecie. Nie wierzcie, że tylko gorąco i duszno. Są kąciki - azyle, gdzie można pozbierać myśli. Przeżyj to sam(a)!
Tłumy na targach wciąż każą mieć nadzieję, że nie słabnie żywotność literatury i książki triumfalnie przejdą przez kolejny wiek. Tylko jakie? I tu mój smutek niezmierny... Bo tłumy przy "gwiazdorzących" ludzikach, a tam, gdzie dobre prawe książki - spokój. Zrobić sobie zdjęcie z medialnym osobnikiem - to jest to! Bardzo niegrzecznie zachowały się przechodzące dziewczyny wobec mojej cichutkiej uwagi skierowanej do męża, że "to ta pani, która dzieci nie lubi". Kogo mijałam, nieważne. I tak wyraziłam się kulturalnie, bez skandalizujących szczegółów.
Z celebrytów zrobiłam wyjątek dla Ewy Wachowicz. Piękna kobieta! Prezentuje się zdecydowanie korzystniej niż w telewizji. Jak można wspaniale gotować i tak wyglądać? Zagadka pozostaje nierozwiązana.
A dalej już tylko książki i autorzy.
Gabriel Maciejewski, czyli Coryllus we własnej osobie! Cieszę się z poszerzenia kolekcji o kolejną "Baśń toczącą się jak niedźwiedź". Dla niektórych to tylko baśń, no bo tytuł taki, więc dalej nie szukają. I szydzą, a wystarczyłoby do poezji Nowaka sięgnąć. Chwila przemiłej rozmowy, bo tuż - dwa metry dalej - fani Cejrowskiego. Obaj panowie wspaniali, więc niech się dzieje. Czego nie wysłuchałam, doczytam. Poszukam w trzecim tomie zatrutych korzeni współczesności.
Spełniło się moje marzenie! Stanęłam oko w oko z Maciejem Urbanowskim! Ile ja się naklikałam na allegro, żeby kupić Dezerterów i żołnierzy, Oczyszczenie, Człowieka z głębszego podziemia czy Prawą stroną literatury polskiej! Tłumów nie było, więc dopytałam o Skiwskiego, Bobkowskiego, Brzozowskiego, Rembeka... A teraz mam z autografem Od Brzozowskiego do Herberta - zbiór studiów o pisarzach wyznaczających nurt antynowoczesny w polskiej literaturze. Prawda, że brzmi wspaniale?
Kira Gałczyńska siedziała zadumana, chyba smutna. Wrócę do jej twórczości na temat znanego Ojca. Bo niektórzy jeszcze lubią poezję... I srebrną Natalię, i zielonego Konstantego.
Joanna i Jarosław Szarkowie pojawili się z synami - wspaniała rodzina. Oboje to historycy i chwała im za to, że zdecydowali się tworzyć książki popularnonaukowe. Do Wołynia we krwi dołączyły z pięknymi dedykacjami opowieści o Żołnierzach niepodległości 1914-1918 i Czarna księga Kresów. Brakuje mi jeszcze tylko Żołnierzy wyklętych, ale dotrą kiedyś. Przywołane w czasie spotkania życiorysy każą pamiętać i szukać dalej. Wrócę do tego wywiadu. Książki pani Joanny z pewnością zasługują na to, by znaleźć się w kanonie patriotycznym Polaka, a seria Kocham Polskę - wśród obowiązkowych lektur najmłodszych.
W czasie każdych targów tradycyjnie zostawiam sobie margines na odkrycia i przypadki. W tym roku miejsce to zajął Ireneusz T. Lisiak. Po krótkiej rozmowie nabyłam książkę Nie musimy płacić Żydom! W domu doceniłam, co mam. Tytuł przyciąga i wyjaśnia to, czego się boi spora grupa Polaków, ale środek! Widać, że historia jest dla autora polem bitwy, bo goszczą tam artykuły o lumpenelitach, o terrorze polit-poprawności i historia o tym, jaki Niemcy ludziom zgotowali los. Dziękuję panom ze stoiska Wydawnictwa Capital, bo zalałam ich falą żalu z powodu nieobecności Leszka Żebrowskiego, a cichutko na krzesełku siedział zacny Autor, którego dzięki mojemu gadulstwu mogłam poznać.
Tak prezentują się moje targowe trofea. Miałam ochotę wykupić całe LTW Łomianki. Planowałam też najnowszą książkę Cenckiewicza o Wałęsie (ale i tak wiem, kim jest ten człowieczyna, bo słyszałam "na własne uszy", jak przyznawał się do podpisania papierów; poza tym wierzę historykowi), ale poczekam na przypływ gotówki. U góry siedzi Lexio - najlepszy przyjaciel prawnika - też targowy. Nie zrobiłam zdjęć licznym zakładkom, kalendarzykom, super koszulkom z Merlina, miarkom...
To dzień w roku, w którym oddalam się od wszystkich przyziemnych trosk, a krążę po lepszym świecie. Nie wierzcie, że tylko gorąco i duszno. Są kąciki - azyle, gdzie można pozbierać myśli. Przeżyj to sam(a)!
niedziela, 17 marca 2013
Europejczyk obrażony na Europę
Podążam trop w trop za ulubionym Maciejem Urbanowskim. Zawsze mam nadzieję, że dokona ciekawego odkrycia. Tym razem dotarłam do Gwatemali, gdzie pod wulkanem szczęścia szukał Andrzej Bobkowski.
W tym roku minie setna rocznica urodzin pisarza, a ja tak niewiele o nim wiem! Zachwycali się jego twórczością Wierzyński, Wittlin, Czapski, a gdy odwołał się doń Ziemkiewicz, musiałam doczytać. Tak na marginesie - gdy trwał spór, czy to Ziemkiewicz zapożyczył termin "polactwo" od Michnika, to okazało się, że pierwszy był Bobkowski.
Kim był? Dla wielu autorem arcydzieła Szkice piórkiem. Jednak warto uchylić rąbka biografii, bo bez tego twórczość zawiśnie w próżni.
Zaliczany do pokolenia 1910 miał szczęście dorastać w ciekawych czasach. W domu rodzinnym - ciągle w innym miejscu, bo ojciec wojskowym był - można było spotkać tuzów dwudziestolecia. Bywało, że siedział na kolanach Piłsudskiego, z którym rozmawiał po niemiecku. Wtedy też nietrudno zrozumieć, dlaczego później pisał dosadnie o "endeckich kretynach" i był mu daleki nacjonalizm, endecki szczególnie. Trzeba lojalnie dodać, że ojciec jednak sprzeciwił się puczowi marszałka i został z tego powodu zdymisjonowany. Ten czas to również pierwsze literackie próby. Wiosną 1939 roku postanawiają z żoną Barbarą opuścić kraj i udają się do Francji z zamiarem wyjazdu do Ameryki Południowej. Francja zatrzymała ich na kilka lat. To tutaj w trudnym wojennym czasie prowadził dziennik, który stworzył pisarza.
Szkice piórkiem sam autor nazywa "orchideami w sosie pomidorowym". Bo mamy tu pomieszanie materii literackiej. To nie tylko relacja o życiu w okupowanym kraju, ale też powieść o dojrzewaniu intelektualnym i o miłości do Francji. Sam autor traktował swój dziennik jako swoistą powieść. Ważne to w momencie, gdy pojawią się zarzuty o autentyczność zapisków, szczególnie tych dotyczących proroctw i zaskakująco trafnych ocen nadchodzącej nawałnicy. Pesymistyczne wieszczenie pokazywało, jak przenikliwie i jasno widział Bobkowski przyszłe klęski. Więc co? Więc Europa Wschodnia ma popaść pod panowanie zmechanizowanego barbarzyńcy, chama, tej ideologii, która zabija w człowieku wszystko, co w nim jest człowieczego?[...] Kolektyw - ideał przyszłego świata. Cholera. To świadectwo antytotalitarnej postawy pisarza, który nie uległ fascynacji faszyzmem ani komunizmem. A historii doświadczał intensywnie. Skąd wspomniane zarzuty? Bo dzienniki ukazały się 13 lat po wojnie, więc mogły być uzupełnione o doświadczenia powojenne. Tu i ówdzie drukowane fragmenty różniły się nieco od pełnej wersji. Nie ujrzałyby one światła dziennego, gdyby nie Giedroyc. Po wyjeździe w 1948 roku do Gwatemali Bobkowski walczył o przetrwanie i pochłonięty pracą, nie myślał o byciu literatem. Wtedy właśnie z Maisons-Laffitte rzucane było "intelektualne koło ratunkowe", pozwalające utrzymać się na powierzchni. Wszak Bobkowski nie ufał swojemu pisarstwu. Dał temu wyraz w lawinie listów, bo "listopisarzem" był znakomitym. Zachowana korespondencja z Giedroyciem, Turowiczem i z matką (która została w kraju) daje temu świadectwo. Czego my tu nie znajdziemy! Bije w listach niechęć wobec polskich intelektualistów, którzy stali się kolaborantami stalinowskiego reżimu. To leczenie dżumy syfilisem - mówi i za chwilę tę działalność nazywa wprost kurwieniem się. Na dnie jest strach, zwykły strach bydlęcia i zwyczajnie marksistowski materializm. Nieco dalej czytam: Gdybym ja był w kraju, to WIEM, że miałbym dwa wyjścia: albo nie pisać i iść do fabryki, albo otworzyć kurek z gazem. Próbowałbym pierwszego i gdyby to nie dało rezultatu, posłużyłbym się drugim. Trudno. Dosłownie czuję wstyd za moje pokolenie - jedno z najbardziej zbaraniałych pokoleń.
Tu zbliżam się do tego, co niepokoi najbardziej. Jaki był patriotyzm Bobkowskiego? Wszak uciekł od "skowronkowo-pszenicznej" ojczyzny, sarkał na romantyczną bohaterszczyznę Polaków. Uważał, że emigracja to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. I ukuł termin Kosmopolaka, który stał się umysłem uniwersalnym, który solidaryzuje się ze sprawami większymi niż narodowe, dla którego polskość jest ciężarem. Takie to dzisiejsze! I w głowę zachodzę, co sądzić o Bobkowskim. Chyba bez lektury Szkiców... się nie obejdzie. Jakże to uciec z frontu, by pisać o wolności, szukać szczęścia pod wulkanem. Panie Bob?
Wszystkie cytaty pochodzą z książki:
Maciej Urbanowski, Szczęście pod wulkanem. O Andrzeju Bobkowskim, LTW Łomianki 2013
W tym roku minie setna rocznica urodzin pisarza, a ja tak niewiele o nim wiem! Zachwycali się jego twórczością Wierzyński, Wittlin, Czapski, a gdy odwołał się doń Ziemkiewicz, musiałam doczytać. Tak na marginesie - gdy trwał spór, czy to Ziemkiewicz zapożyczył termin "polactwo" od Michnika, to okazało się, że pierwszy był Bobkowski.
Kim był? Dla wielu autorem arcydzieła Szkice piórkiem. Jednak warto uchylić rąbka biografii, bo bez tego twórczość zawiśnie w próżni.
Zaliczany do pokolenia 1910 miał szczęście dorastać w ciekawych czasach. W domu rodzinnym - ciągle w innym miejscu, bo ojciec wojskowym był - można było spotkać tuzów dwudziestolecia. Bywało, że siedział na kolanach Piłsudskiego, z którym rozmawiał po niemiecku. Wtedy też nietrudno zrozumieć, dlaczego później pisał dosadnie o "endeckich kretynach" i był mu daleki nacjonalizm, endecki szczególnie. Trzeba lojalnie dodać, że ojciec jednak sprzeciwił się puczowi marszałka i został z tego powodu zdymisjonowany. Ten czas to również pierwsze literackie próby. Wiosną 1939 roku postanawiają z żoną Barbarą opuścić kraj i udają się do Francji z zamiarem wyjazdu do Ameryki Południowej. Francja zatrzymała ich na kilka lat. To tutaj w trudnym wojennym czasie prowadził dziennik, który stworzył pisarza.
Szkice piórkiem sam autor nazywa "orchideami w sosie pomidorowym". Bo mamy tu pomieszanie materii literackiej. To nie tylko relacja o życiu w okupowanym kraju, ale też powieść o dojrzewaniu intelektualnym i o miłości do Francji. Sam autor traktował swój dziennik jako swoistą powieść. Ważne to w momencie, gdy pojawią się zarzuty o autentyczność zapisków, szczególnie tych dotyczących proroctw i zaskakująco trafnych ocen nadchodzącej nawałnicy. Pesymistyczne wieszczenie pokazywało, jak przenikliwie i jasno widział Bobkowski przyszłe klęski. Więc co? Więc Europa Wschodnia ma popaść pod panowanie zmechanizowanego barbarzyńcy, chama, tej ideologii, która zabija w człowieku wszystko, co w nim jest człowieczego?[...] Kolektyw - ideał przyszłego świata. Cholera. To świadectwo antytotalitarnej postawy pisarza, który nie uległ fascynacji faszyzmem ani komunizmem. A historii doświadczał intensywnie. Skąd wspomniane zarzuty? Bo dzienniki ukazały się 13 lat po wojnie, więc mogły być uzupełnione o doświadczenia powojenne. Tu i ówdzie drukowane fragmenty różniły się nieco od pełnej wersji. Nie ujrzałyby one światła dziennego, gdyby nie Giedroyc. Po wyjeździe w 1948 roku do Gwatemali Bobkowski walczył o przetrwanie i pochłonięty pracą, nie myślał o byciu literatem. Wtedy właśnie z Maisons-Laffitte rzucane było "intelektualne koło ratunkowe", pozwalające utrzymać się na powierzchni. Wszak Bobkowski nie ufał swojemu pisarstwu. Dał temu wyraz w lawinie listów, bo "listopisarzem" był znakomitym. Zachowana korespondencja z Giedroyciem, Turowiczem i z matką (która została w kraju) daje temu świadectwo. Czego my tu nie znajdziemy! Bije w listach niechęć wobec polskich intelektualistów, którzy stali się kolaborantami stalinowskiego reżimu. To leczenie dżumy syfilisem - mówi i za chwilę tę działalność nazywa wprost kurwieniem się. Na dnie jest strach, zwykły strach bydlęcia i zwyczajnie marksistowski materializm. Nieco dalej czytam: Gdybym ja był w kraju, to WIEM, że miałbym dwa wyjścia: albo nie pisać i iść do fabryki, albo otworzyć kurek z gazem. Próbowałbym pierwszego i gdyby to nie dało rezultatu, posłużyłbym się drugim. Trudno. Dosłownie czuję wstyd za moje pokolenie - jedno z najbardziej zbaraniałych pokoleń.
Tu zbliżam się do tego, co niepokoi najbardziej. Jaki był patriotyzm Bobkowskiego? Wszak uciekł od "skowronkowo-pszenicznej" ojczyzny, sarkał na romantyczną bohaterszczyznę Polaków. Uważał, że emigracja to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. I ukuł termin Kosmopolaka, który stał się umysłem uniwersalnym, który solidaryzuje się ze sprawami większymi niż narodowe, dla którego polskość jest ciężarem. Takie to dzisiejsze! I w głowę zachodzę, co sądzić o Bobkowskim. Chyba bez lektury Szkiców... się nie obejdzie. Jakże to uciec z frontu, by pisać o wolności, szukać szczęścia pod wulkanem. Panie Bob?
Wszystkie cytaty pochodzą z książki:
Maciej Urbanowski, Szczęście pod wulkanem. O Andrzeju Bobkowskim, LTW Łomianki 2013
czwartek, 31 maja 2012
Zbyt piękna biografia
Zgadnij - kto to?
Mówili o nim: wielki zamilczany; strażnik polskości i ładu moralnego; dobosz wielkiego ruchu; książę niezłomny; twórca niepokorny...
Kim jest dzisiejszy bohater? To zagadki ciąg dalszy. Łysiak obdarzył go mianem największego myśliciela polskiego, Skórzyński - partyzantem Prawdy, a Woroszylski zarzucił mu nadmierny patriotyzm.
To może jako podpowiedź fragment wiersza:
[...] a jeśli ktoś nasz polski dom zapali
to każdy z nas gotowy musi być
bo lepiej byśmy stojąc umierali
niż mamy klęcząc na kolanach żyć [...]
Ilu poetów stać na takie słowa? Herbert? Owszem. Ale był też Jerzy Narbutt. Piszę w czasie przeszłym, bo wczoraj minęła pierwsza rocznica jego śmierci. Przytoczone wersy to fragment utworu Solidarni. W każdej zdawkowej notce znajdziemy tę informację, jednak twórca hymnu "Solidarności" zasługuje na więcej.
Źródło zdjęcia
Pierwszy ślad, który kierował moją uwagą, to głos Macieja Urbanowskiego w książce Dezerterzy i żołnierze. Szkice o literaturze polskiej 1991-2006. Zaintrygowały mnie słowa: nie dość, że antykomunista, to jeszcze katolik. Takie wartości dzisiaj?
Po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak mało wiem. Jego piękna biografia umykała mojej pamięci. Zaczęłam szukać i czytać.
Zadanie wcale niełatwe, bo na półkach książek Narbutta nie uświadczysz. Czym sobie zasłużył na literacki niebyt? Jego wadą był czysty życiorys. Świadomie uczestniczył we froncie odmowy, a o cenie zapomnienia i przemilczenia pisze w autobiograficznej książce Wyrzucony na brzeg życia. Zarówno w życiu, jak i w twórczości nie wstydził się odwołania do takich wartości jak ojczyzna, religia, naród, wierność, miłość i dobroć. Z tych słów jak z kamieni wybudował barykadę, która zastąpiła mu drogę na literackie salony, gdzie do dzisiaj jest skrupulatnie przemilczany.
Krytyka jawnie okazała pogardę dla literatury zaangażowanej w problematykę narodową, która jest osią twórczości pisarza. Oprócz odwołań do historii, znajdziemy tu lirykę osobistą i religijną. Za arcydzieło polskiej prozy najnowszej uważa się Ostatnią twarz portretu. Gdy skończyłam wczoraj czytać, siedziałam pełna łez i milczenia. Czy Prawda zawsze musi być smutna i bolesna? Czy nie ma Prawdy uśmiechniętej, łagodnej? Cóż to za powieść? Niby powieść, bo ma wszystkie elementy tego gatunku, jednak niczym w noweli pnie się po linii do punktu kulminacyjnego, jakim jest spalenie munduru polskiego żołnierza. Wołyń, dwór dziadków, polscy żołnierze, miłość, potem Warszawa 1939 roku, wspomnienie Katynia, dalej Powstanie Warszawskie, Armia Krajowa - wszystko to pojawia się na ułamek sekundy, niczym w błysku flesza, by zniknąć, a wypełnić obraz musimy sobie sami. Świat realny miesza się z metafizycznym. Zostaje niedopowiedziane. Zawsze uwodzą mnie słowa. Tak było i tym razem od pierwszych zdań:
No widzisz.. - powtarzał dziadek wysuwając do przodu usta, a wtedy wąsy także wysuwały się naprzód i jeszcze bardziej sterczały, wcale nie groźne, lecz śmieszne, ale ja nie widziałem dziś wąsów, które mnie zawsze bawiły, tylko te oczy przedziwnie niebieskie, widziałem je coraz wyraźniej, bo łzy dziadek palcem szerokim, pachnącym od tytoniu ścierał z rzęs, z policzków i z ust, a robił to bardzo powoli i tak łagodnie, tak miękko, że płacz w tej miękkości cichł szybko, jak płomień schowany pod klosz. Nic go nie rozumiałem. Nie wiem, co chciał powiedzieć tymi paroma słowami, które co raz powtarzał. Wiedziałem, że mnie rozumie. Jak nikt w tym domu. Jak nikt. [...] Serce mnie jeszcze bolało, bo było ciągle skurczone, ale z wolna, powoli wracałem w ciepłe gniazdo, z którego ktoś mnie wyrzucił jak ptaka ślepego na wiatr.
Zatem dodajemy kolejny tytuł: książę słowa...
Książki piękne, dziwne, inne, osobne. Mieszana proza z poezją. Nasycone barwami i nastrojami, spojone tajemnicą. Upominające się o prawdy podstawowe. Nie mogę przestać o nich myśleć.
Mam zamiar zgromadzić całą biblioteczkę. Tyle mogę zrobić dla moich dzieci.
Przeczytałam, skorzystałam i polecam:
1) Jerzego Narbutta portret własny - "Debata" nr 5/2012
2) Pisarz dyskretnie niezłomny - Tygodnik "Solidarność" nr 24/2011
3) Rozmowa z Jerzym Narbuttem o Herbercie - "Nasz Dziennik" 28 lipca 2008
4) Jerzy Narbutt - 1925-2011 - "Nasza Polska" 7 czerwca 2011
5) Wielki zamilczany - Dodatek Kulturalny "Gazety" październik 2006; nr 46.
Mówili o nim: wielki zamilczany; strażnik polskości i ładu moralnego; dobosz wielkiego ruchu; książę niezłomny; twórca niepokorny...
Kim jest dzisiejszy bohater? To zagadki ciąg dalszy. Łysiak obdarzył go mianem największego myśliciela polskiego, Skórzyński - partyzantem Prawdy, a Woroszylski zarzucił mu nadmierny patriotyzm.
To może jako podpowiedź fragment wiersza:
[...] a jeśli ktoś nasz polski dom zapali
to każdy z nas gotowy musi być
bo lepiej byśmy stojąc umierali
niż mamy klęcząc na kolanach żyć [...]
Ilu poetów stać na takie słowa? Herbert? Owszem. Ale był też Jerzy Narbutt. Piszę w czasie przeszłym, bo wczoraj minęła pierwsza rocznica jego śmierci. Przytoczone wersy to fragment utworu Solidarni. W każdej zdawkowej notce znajdziemy tę informację, jednak twórca hymnu "Solidarności" zasługuje na więcej.
Źródło zdjęcia
Pierwszy ślad, który kierował moją uwagą, to głos Macieja Urbanowskiego w książce Dezerterzy i żołnierze. Szkice o literaturze polskiej 1991-2006. Zaintrygowały mnie słowa: nie dość, że antykomunista, to jeszcze katolik. Takie wartości dzisiaj?
Po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak mało wiem. Jego piękna biografia umykała mojej pamięci. Zaczęłam szukać i czytać.
Zadanie wcale niełatwe, bo na półkach książek Narbutta nie uświadczysz. Czym sobie zasłużył na literacki niebyt? Jego wadą był czysty życiorys. Świadomie uczestniczył we froncie odmowy, a o cenie zapomnienia i przemilczenia pisze w autobiograficznej książce Wyrzucony na brzeg życia. Zarówno w życiu, jak i w twórczości nie wstydził się odwołania do takich wartości jak ojczyzna, religia, naród, wierność, miłość i dobroć. Z tych słów jak z kamieni wybudował barykadę, która zastąpiła mu drogę na literackie salony, gdzie do dzisiaj jest skrupulatnie przemilczany.
Krytyka jawnie okazała pogardę dla literatury zaangażowanej w problematykę narodową, która jest osią twórczości pisarza. Oprócz odwołań do historii, znajdziemy tu lirykę osobistą i religijną. Za arcydzieło polskiej prozy najnowszej uważa się Ostatnią twarz portretu. Gdy skończyłam wczoraj czytać, siedziałam pełna łez i milczenia. Czy Prawda zawsze musi być smutna i bolesna? Czy nie ma Prawdy uśmiechniętej, łagodnej? Cóż to za powieść? Niby powieść, bo ma wszystkie elementy tego gatunku, jednak niczym w noweli pnie się po linii do punktu kulminacyjnego, jakim jest spalenie munduru polskiego żołnierza. Wołyń, dwór dziadków, polscy żołnierze, miłość, potem Warszawa 1939 roku, wspomnienie Katynia, dalej Powstanie Warszawskie, Armia Krajowa - wszystko to pojawia się na ułamek sekundy, niczym w błysku flesza, by zniknąć, a wypełnić obraz musimy sobie sami. Świat realny miesza się z metafizycznym. Zostaje niedopowiedziane. Zawsze uwodzą mnie słowa. Tak było i tym razem od pierwszych zdań:
No widzisz.. - powtarzał dziadek wysuwając do przodu usta, a wtedy wąsy także wysuwały się naprzód i jeszcze bardziej sterczały, wcale nie groźne, lecz śmieszne, ale ja nie widziałem dziś wąsów, które mnie zawsze bawiły, tylko te oczy przedziwnie niebieskie, widziałem je coraz wyraźniej, bo łzy dziadek palcem szerokim, pachnącym od tytoniu ścierał z rzęs, z policzków i z ust, a robił to bardzo powoli i tak łagodnie, tak miękko, że płacz w tej miękkości cichł szybko, jak płomień schowany pod klosz. Nic go nie rozumiałem. Nie wiem, co chciał powiedzieć tymi paroma słowami, które co raz powtarzał. Wiedziałem, że mnie rozumie. Jak nikt w tym domu. Jak nikt. [...] Serce mnie jeszcze bolało, bo było ciągle skurczone, ale z wolna, powoli wracałem w ciepłe gniazdo, z którego ktoś mnie wyrzucił jak ptaka ślepego na wiatr.
Zatem dodajemy kolejny tytuł: książę słowa...
Książki piękne, dziwne, inne, osobne. Mieszana proza z poezją. Nasycone barwami i nastrojami, spojone tajemnicą. Upominające się o prawdy podstawowe. Nie mogę przestać o nich myśleć.
Mam zamiar zgromadzić całą biblioteczkę. Tyle mogę zrobić dla moich dzieci.
Przeczytałam, skorzystałam i polecam:
1) Jerzego Narbutta portret własny - "Debata" nr 5/2012
2) Pisarz dyskretnie niezłomny - Tygodnik "Solidarność" nr 24/2011
3) Rozmowa z Jerzym Narbuttem o Herbercie - "Nasz Dziennik" 28 lipca 2008
4) Jerzy Narbutt - 1925-2011 - "Nasza Polska" 7 czerwca 2011
5) Wielki zamilczany - Dodatek Kulturalny "Gazety" październik 2006; nr 46.
Etykiety:
Biografie,
J.Narbutt,
M.Urbanowski,
Ocenione wysoko,
Patria
Subskrybuj:
Posty (Atom)