Czaiłam się na to danie i czaiłam, odkąd zobaczyłam je w marcowym wydaniu Good Food. Kwietniowy numer zdążył wpaść przez dziurę pocztową w drzwiach, a ja uświadomiłam sobie, że ciągle mam zaległości z poprzedniego miesiąca. Ale także to, że w domu poza mięsem mam w zasadzie większość składników, albo na tyle podobne, że można trochę zamieszać w oryginalnym przepisie (różni się on kaszą, niektórymi przyprawami, proporcjami poszczególnych składników). I tak oto na naszych talerzach wylądował obiad doskonały. Eksplozja smaków.
Czuję, że gdybym w tytule napisała, że to jagnięcina, że kasza quinoa, a dressing z tahini, to część z Was by tu nie zajrzała. I wiem, że dla niektórych te składniki brzmią egzotycznie, albo są ciężko dostępne, ale wierzcie mi - warto na nie zapolować, albo przełamać się, jeśli jeszcze ich nie znacie. Są tu aromatyczne kumin i kolendra, jest ostra chilli i orzechowo - kwaśny dressing, który gasi nieco ostrość tego dania. Są pachnące, świeże zioła, czosnek, jest nieco pomidorów, choć te jak wiadomo pod koniec zimy pozostawiają wiele do życzenia. Podsumowując - jest bardzo smacznie i niezwykle pachnąco.
Kasza quinoa z jagnięciną i dressingiem z tahini
2-3 porcje
400g mielonej jagnięciny
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka ziaren kuminu
3 łyżki oliwy
2 duże cebule (użyłam jedną białą, drugą czerwoną)
4 ząbki czosnku
1 świeża chilli (użyłam zielonej)
ok. 160-180g kaszy quinoa
2 duże garści pomidorków koktajlowych
1 duża garść świeżej natki pietruszki
2-3 gałązki świeżej mięty
2 dymki
1 cytryna
2 kopiaste łyżki gęstego jogurtu naturalnego (najlepiej greckiego, użyłam tradycyjnie Total)
1 kopiasta łyżka pasty tahini (użyłam ciemnej - z prażonego sezamu)
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
Jagnięcinę wymieszać w misce z kolendrą, kuminem, pieprzem i odrobiną soli. Odstawić na bok.
Cebule obrać, przekroić na pół, a potem pokroić na cienkie plasterki. Patelnię rozgrzać, a następnie wlać do niej 2 łyżki oliwy i wrzucić cebulę. Smażyć na małym ogniu przez ok. 15 minut, co jakiś czas mieszając. W czasie, gdy cebula się smaży obrać czosnek i posiekać chilli, a także przygotować dressing.
W kubeczku wymieszać jeden przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, sok z połowy cytryny, jogurt naturalny, tahini (jeśli trzymacie ją w lodówce, to koniecznie wyjmijcie na godzinę przez robieniem dressingu, aby odtajała - prosto z lodówki będzie się ciężko łączyć z innymi składnikami), nieco soli i pieprzu. Rozcieńczyć 1 łyżką wody i dobrze wymieszać.
Gdy cebula będzie już dość miękka i przeźroczysta, dorzucić do niej 2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę, posiekaną chilli i podkręcić ogień na większy. Smażyć przez ok. 3 minuty, a potem przełożyć z patelni do jakiegoś naczynia.
Na tej samą patelnię wlać 1 łyżkę oliwy i wrzucić mięso. Smażyć na dość dużym ogniu, rozgniatając grudki, aż mięso będzie zarumienione. Następnie dodać usmażoną cebulę i wymieszać. Smażyć jeszcze przez minutę i wyłączyć ogień.
Quinoę ugotować wg instrukcji na opakowaniu.
Pomidorki przekroić na pół, pietruszkę, miętę i dymki posiekać, następnie wymieszać to wszystko ze świeżo ugotowaną kaszą, dodać sok z połowy cytryny, nieco soli i pieprzu.
Po obwodzie talerza ułożyć kaszę z pomidorkami i ziołami, do środka nałożyć usmażoną jagnięcinę z cebulą, a całość polać dressingiem. Można udekorować listkami mięty, czy pietruszki.
Masz racje Karolino - czasami tytul niestety odstrasza czytelnikow (co zauwazylam na swoim blogu szczegolnie przez ostatni rok, od czasu nasilonej alergii i uzywania przymiotnika 'weganski' ;)). I mnie ten przepis spodobal sie w ostatnim numerze, choc tez niestety nie doczekal sie jeszcze wyprobowania... Twoja wersja brzmi jeszcze lepiej :)
OdpowiedzUsuńhm, właściwie mam wszystkie składniki, oprócz mięty i świeżej chilli...
OdpowiedzUsuńfajne danie :)
Miałam jakiś czas temu jazdę na takie smaki (zakochałam się w takim aromatycznym jedzeniu jak mieszkałam na Bałkanach) i gotowałam tak kilka razy w tygodniu, co prawda z jagnięciną mega-rzadko bo była jeszcze słabo dostępna, ale wołowina też zdaje egzamin w tego typu daniach, choć smak oczywiście inny.. Te smaki się nie nudzą :-)
OdpowiedzUsuńmnie by przyciągnął, chociaż wiadomo, że jak dajesz tytuł 'kasza z mięsem mielonym' to tak naprawdę coś knujesz ;) pycha, pycha, pycha
OdpowiedzUsuńbardzo, ale to bardzo fajny prawie jednogarnkowiec.
OdpowiedzUsuńChciałam zrobić pakorę kalafiorową, ale przeraziło mnie smażenie na głębokim tłuszczu, więc zdecydowałam się na bhaji wg Twojego przepisu - wyszły mi tak pikantne, że na szybko ukręciłam sos z koncentratu pomidorowego z mlekiem kokosowym i miętą (nic innego w lodówce nie było), ale PYSZNE.
OdpowiedzUsuńNo bywa tak, że takie tytuły odstraszają. Ale akurat nie mnie :) (U mnie zwykle odstraszają azjatyckie składniki lub dziwne nazwy makaronów.) Ja uwielbiam "dziwne" składniki. A z tego dania prawie wszystko mam w domu. No poza tą jagnięciną. Najwyżej zamienię na wołowinę jak się nie trafi jagnięcina. Ale zdecydowanie chciałabym tego spróbować.
OdpowiedzUsuńBardzo syte, wspaniałe danie!
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis, uwielbiam takie jedzenie - bardzo chętnie wypróbuję. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń