niedziela, 4 marca 2018
Jeszcze trochę zimy
...którą zapamiętamy na trochę, tak, jak tamtą z 2010.
Uderzenie zimy w tym roku dało nam trochę popalić. I to nie ze względu na niskie temperatury, których nie da się znieść, czy zawieje śnieżne... Porównując to wszystko do Polski, to naprawdę byłoby nic, gdyby tutejsze służby drogowe były do tego przygotowane. Nie są, bo nie mamy takiej pogody regularnie, co roku.
W naszym miasteczku, drogi były tylko rozjeżdżone przez auta; dopiero 3 dnia zaczęli coś z tym robić, bo powstałe na środku koleiny "obsługiwały" jeden samochód. Gdy spotykały się dwa, trzeba było uciekać na bok, gdzie auto zaczynało lekki taniec.
Jak zaczęło padać we wtorek - w naszej okolicy - to z przerwami padało do piątku. Artur, którego głupia babka z biura firmy ściągnęła w czwartek do Dublina, do pracy, wrócił do domu w sobotę po 14-tej. Pracował, z małą przerwą - 48 godzin, bo nikt nie dojechał do pracy, albo po prostu nie chciało mu się jechać, choć mieszkał na miejscu. Pogoda była dobrą wymówką:)
My, będą w domu (od środy dzieci nie poszły już do szkoły)mieliśmy i prąd i wodę. W wielu domach padła elektryczność, a co za tym idzie - wszystko, w tym, najważniejsze - ogrzewanie, które często gęsto, sterowane jest elektrycznie.
Sklepy nie działały u nas od czwartku. Na szczęście my przeżywamy na wodzie, mleku, herbatach, owocach, warzywach i płatkach śniadaniowych:); do tego napiekłam się w tym czasie bułeczek drożdżowych co niemiara!!!
Na koszach śnieg po dwóch dniach. Trzeciego dnia już nawet zdjęć nie robiłam :) W niektórych miejscach spadło go podobno około 1 metra.
Wczoraj - sobota - kiedy firma ostatecznie znalazła kogoś na miejsce Artura, okazało się, że koleje dalej nie jeżdżą, co było dla mnie zagadką. Dlaczego pociągi nie jeżdżą, kiedy śnieg pada?
Firmowy samochód dowiózł A. jakieś 70km, a tam ja już odebrałam mojego przepracowanego męża:) i do wtorku ma wolne.
Podsumowując: przeszliśmy przez to wszystko lekką ręką. Dzieciaki miały co jeść i pić, mieliśmy prawie ciepło w domu, nie rozbiłam samochodu i zakopałam się tylko raz w śniegu(pomogli mi wyjechać), kwiatki w ogrodzie przeżyły i dzięki podpórkom nie połamały się całkowicie:)
Szczerze powiedziawszy jednak.... wolałabym na jakiś czas pożegnać się z zimą w Irlandii
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ciekawe to nie było, jedynie na obrazku ładnie to ładnie wygląda,poradziłaś sobie super,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie było tak źle, tyle, że zostałyśmy same w domu
UsuńOj napadalo Wam tego sniegu, napadalo; a teraz snieg bedzie topnial ... tez moze byc nieciekawie. No tak, bez elektrycznosci to kleska - dobrze, ze Was to ominelo. Ta zima dala sia ludziom w kosci, a Ty swietnie sobie radzilas. Wiosna juz tuz, tuz.
OdpowiedzUsuńmoże tak być, bo zagrażają powodzie w niektórych regionach. wiosna już blisko, ale kwiaty też dostały w kość
UsuńOj, rzeczywiście Zima pełną gębą się Wam trafiła! Najważniejsze, że nikomu z Was nic się nie stało. Życzę, żeby zima już Was w tym roku nie nawiedzała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Motylek
miejmy nadzieję, że już do nas nie przyjdzie :) a przynajmniej w takiej postaci
UsuńDobrze, że przeszliście przez ten "kataklizm" prawie bezboleśnie:-). Rodzinie mojego brata też się udało, choć ich śnieg w domu uwięził, za to chwalił sobie spacery po pustych drogach i świeże powietrze;-)
OdpowiedzUsuńto prawda, ludzi było mało na zewnątrz; moje dzieciaki wyszalały się za cały miniony czas zimowy :)
UsuńWspółczuję Arturowi! My w porównaniu z nim byliśmy prawdziwymi szczęściarzami, bo mieliśmy wolne od środowego poranka. Nawet nie wiesz, jak udało mi się wypocząć przez ten długi pięciodniowy weekend. A jakby tego było mało, codziennie rano budziłam się z wielkim uśmiechem na twarzy, bo ten biały pejzaż za oknem tak na mnie działał. Nie powiem, tęskniłam za zimą w Irlandii.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy Twoja najmłodsza panna widziała już TYYYYLE śniegu w swoim krótkim życiu? Bo zimy z 2010 roku na pewno nie pamięta.
Ja też cieszyłam się tą zimą, a szczególnie spokojem, który panował. Dodatkowo śnieg padający w takiej ilości wyciszył wszystko, jak w studiu nagrań prawie :)uwielbiam takie chwile. Dzieciaki sa już duże, więc też nie nudziłyśmy się i nie zamęczałyśmy nawzajem. Tylko Artur.... ale w szpitalu zadbali o niego-tam też ludzie utknęli na 48 godzinne dyżury. Firma też się trochę skręcała, żeby tylko był zadowolony.
UsuńNajmłodsza aż tyle śneigu nie widziała; masz rację, tamtej zimy nei pamięta, miała trochę ponad pół roku, a w PL nie byliśmy już nigdy w zimie po tym, jak Izka się urodziła.
Dzieciaki się wyszalały za wszystkie czasy!