Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dom. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 27 maja 2021

Meblowo

 


W tym tygodniu zakończyłam kolejny projekt "odnowa mebla", a w zasadzie "dopasowanie starego do nowego". 


Na korytarzu stał sobie stolik, który Artur dostał od znajomego. Stał i dobrze spełniał swoja funkcję, ale nijak nie mógł się wpasować kolorystycznie w przedpokój. Tego mebla malować nie chciałam, bo w przyszłości pasował będzie do naszej sypialni.  I pewnie tak by dalej stał, gdyby nie nasza sąsiadka, która zobaczyła moje odnowione meble i oddała mi swój stolik.



W podobnym stylu, troche mniej ozdobny. I ten, już po dokładnym wymierzeniu wszelkich wolnych przestrzeni, jakie zostały jeszcze w naszym domu, poszedł do malowania.



Teraz prezentuje się tak:



Gałeczki miałam pod ręką, bo czekały na przemalowanie jeszcze jednej szafki z trzema szufladami właśnie. Za nią się niedługo zabiorę, bo też straszy w pokoju swoim obliczem, porysowanym w dodatku. 



Popracowałam podczas malowania nad uzyskaniem tej struktury, a potem nałożyłam lakier o bardzo dużej wytrzymałości, bo myślę, że wosk by sie tutaj nie sprawdził. 



Teraz stolik pasuje do szafek na buty, które stoja w takim miejscu, że drzwi do pralni otwierajc się, mijają róg o 2- tak dwa - milimetry.



W tle można zauważyć drewniane kołki - projekt mojego męża, realizowany od jakiegoś czasu. :)


Stolik to kolejny mebel, który trafił do mojej serii:

kredens

komoda

szafka nocna i skrzynki

Wszystko to ruszyło po tym, jak wypróbowałam mozliwości farb kredowych, a i sytuacja meblowa na s przycisnęła. 



wtorek, 2 marca 2021

Kredens w nowej odsłonie


Z kredensem było tak...

Parę lat temu zakupiliśmy go w takiej formie:



Wtedy wpasował się w drewniany wystrój jadalni i pokoju dziennego.

Teraz zaczęłam odnawiać meble i w ten sposób tworzyć komplet z tego, co mam już w domu, a co niekoniecznie pasuje do siebie, gdyby to zestawić.

Po tygodniu pracy - i to z farbą kredową, która szybciutko schnie - w końcu mam prawie ukończony produkt. Prawie, bo wciąż myślę nad szkłem w drzwiach, co z nim zrobić? Póki co jest jak jest, więc  prezentuję produkt rąk moich:



Nie mam pokoju na specjalną sesję zdjęciowa dla mebla, więc jest taki domowy bałaganik łącznie z zamieszaniem na lodówce:)

Uchwyty zakupiłam takie same, jak do komody.


Widać też wyraźne pociągnięcia pędzla - efekt, który ogromnie mi się podoba!


Dolna część jest tylko pamalowana i pozostawiona z oryginalnymi, drewnianymi uchwytami. Jeszcze się nad nimi zastanawiam, bo właśnie znalazłam rozwiązanie dla nich... ale póki co są takie:




Jeszcze takie byle jakie zdjęcie środka, robione w nocy, w trakcie malowania. Teraz już Wam nie pokażę, jak to wygląda(w sumie praktycznie tak samo) bo kredens w swoim wnętrzu mieści cały nasz bałagan kuchenny, którego w dwóch małych szafkach pomieścić nie sposób. 


W ten sposób mam już mały komplet: komoda(opisywana gdzieś w styczniu) i kredens:)

       


Półka herbaciana - ta między kredensem, a lodówką, też dostała w końcu uchwyt.



Trudno jest uchwycić urok tej klamki, bo szlifowania powodują rozmycie obrazu. Ostre czy nie, pogląd jest, jak to działa:)



Jestem ogromnie zadowolona z efektu ale na razie mam dość farb i wosku. Nie będę nawet mówić, jak upierdliwe było malowanie listewek w drzwiach; potem trzeba to wszystko było zawoskować 2 razy.
W niedalekiej przyszłości czeka mnie malowanie jeszcze jednej szafki i oczywiście łóżka Izabeli! 


Z innej beczki... Ponieważ marzec już się zaczął, wystartowałam z pierwszymi nasionami:



To mój domowy kącik z tackami, gdzie wysiałam nasiona kwiatów i ziół. Ależ się cieszę, że to już ta pora roku!!!!!!!!

Jeszcze kilka zdjęć kwiatów, króre już znikają:


Krokusy już na wylocie - ich pięć minut minęło.



Szafirki już się wychylają:




  



 




piątek, 6 listopada 2020

Stara komoda

 



Wiele lat temu kupiliśmy komodę do pokoju dziecięcego. W zasadzie kupiliśmy dwie identyczne, co później, kiedy popsuły się szuflady i prowadnice, zaowocowało powstaniem jednego, dobrego mebla. Komoda służyła już nam, stojąc na dole, w pokoju dziennym. Z biegiem czasu, jak można się domyśleć, nie stawała się piękniejsza. 

W tym tygodniu nadszedł moment, kiedy zdecydowałam, że ją odnowię. Wprawy już złapałam na meblach pośledniejszego gatunku, które przedstawiłam w innych wpisach. 

Żeby było mi łatwiejmalować, postanowiłam wymontować szuflady - odkręcamy dwie śrubki, zdejmujemy z prowadnic i gotowe. Dwie pierwsze szuflady poszły gładko. Niespodzianka czekała na mnie nieco później.

Odkręciłam śrubki w trzeciej, pociągnęłam lekko i usłyszałam radosne dzwonienie metalowych kulek, które posypały mi się pod nogi. Nie miałam pojęcia skąd się wzięły, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że prowadnice w naszej komodzie są kulkowe i jak sama nazwa wskazuje - maja w sobie, w swoim wnętrzu, kulki. To właśnie one, każda wielkości 2-3mm, posypały się naokoło. 

Pozbierałam wszystkie, które zobaczyłam. zaczęłam oglądać metalowe części prowadnicy, udało mi się nawet zlokalizować miejsce, gdzie te kulki powinny siedzieć. Jak już wszystko wykombinowałam, tak na zdrowy chłopski rozum, przystąpiłam do składania. I tu niespodzianka. Włożenie kulek na miejsce nie jest jeszcze trudne, ale wsunięcie metalowych części między kulki... Minęło ponad pół godziny - wiem, bo w międzyczasie gotowałam obiad - zaczęłam szukać wsparcia w interncie. Po kolejnych 30 minutach miałam ochotę rzucić tym wszystkim w ścianę, albo wypieprzyć do kosza. Chciałam już nawet zostawić rozwaloną komodę mężowi, żeby pokombinował, ale spróbowałam jeszcze raz i w końcu się udało. Jak już miałam prawie wszystko na miejscu, delikatnie przyśrubowałam prowadnicę do ścianki komody, wsunełam szufladę i przymocowałam. 

Po tym doświadczeniu nie odręcałam już pozostałych dwóch szuflad. Postanowiłam, że pomaluję mebel bez rozkładania. 


Komoda przed malowaniem:



I po odnowieniu:









Ciężko było znaleźć potrzebną ilość uchwytów w sklepie stacjonarnym, więc w końcu zamówiłam. Trochę bałam się, jak będą wyglądać w realu, jakie będą w dotyku, ale wszystko wyszło tak, jak należy.


Żeby nie przedobrzyć, bogatsze okucia dałam tylko do dwóch górnych szuflad. Reszta dostała pojedyncze, kryształowe kulki.

Bardzo podoba mi się efekt widocznych pociągnięć pędzlem. Tego właśnie szukałam.




Po wyschnięciu, komoda została zawoskowana i teraz trzeba poczekać co najmniej miesiąc na stwardnienie wosku. Góra została przykryta serwetą, aby w ciągu tego miesiąca nie została porysowana. 

Powiem nieskromnie, że jestem bardzo zadowolona z wyniku renowacji!


sobota, 10 października 2020

Przeleciało, jak z bicza strzelił!



 Nawet nie wiem  kiedy te wszystkie dni, a nawet tygodnie upłynęły.  


Na początku byłam zajeta nowym rokiem szkolnym, bo w każdej z trzech szkół co chwila wymyślali coś nowego. Trzeba było ogarniać jakieś aplikacje do komunikacji ze szkołą, to z kolei inne do opłat, a to jakaś umowa do podpisania, a to oświadczenie, a to zobowiązanie...


W tym wszystkim dobre jest to, że każda z dziewczyn weszła w nowy rok zadowolona. 


Najstarsza ,w Polsce zalicza kolejne sprawdziany. Skupiła się na biologii i chemii i to studiuje intensywnie. Poza tym prowadzi jakieś życie towarzyskie - może trochę ograniczone, ale zawsze jakieś.


Średnia w szkole ponadpodstawowej dobrze wystartowała i idzie do przodu. Zadowolona nie tyle ze szkoły - bo to należy nienawidzieć, tak jest cool - co ze znajomych i życia towarzyskiego, jakie tam się rozgrywa. Coronawirus czy nie, młodzież w szkole bawi się dobrze. Niby mają maseczki, niby są ograniczenia, ale wszystko to, w mojej opinii, to pic na wodę. 

Dzieci pożyczają sobie przybory, na przerwach dzielą się jedzeniem, w autobusie siedzą jedno koło drugiego, ale oficjalnie wszystko jest rygorystycznie traktowane i tak, jak należy. Mniejsza o większość. Już dalej nawet nie będę pisać, bo ze względu na pracę mojego męża w szpitalu, za przeproszeniem, rzygać mi się chce tematem wirusa. 

Niedługo w średniej szkole będą pierwsze testy, tuż przed przerwą na halloween. Zobaczymy, jak Młodej to pójdzie. Wtedy się okaże czy więcej się bawi, czy uczy.

Póki co musimy zrobić - w zasadzie ona musi, ale wszyscy wiemy, jak to wygląda - projekt na geografię. Projekt z zakresu budowy kuli ziemskiej i zjawisk na niej zachodzących, powiązanych z ruchem płyt tektonicznych. Projekt 3D, żeby było jasne.


Nasz zaczątek wygląda tak:



Robi się kula ziemska z wycinkiem, gdzie będzie możliwość zajrzenia do jej wnętrza. 


Wrzesień upłynał nam na odnawianiu domu, jeszcze pokój Izabeli został do przemalowania i kilka mebli. 

W tej chwili zrobiony pokój dzienny, kuchnia z jadalnią, korytarz i łazienka. Do tego dwie szafki Izy zostały pomalowane od nowa.


                    

Tak wygladało malowanie szafek                                    ...i efekt końcowy

          

Iza wybierała sobie uchwyty i tapetę do wnętrza szuflad

       




Przy okazji zakupu farb kredowych do szafek Izy, wykorzystałam ten moment i pomalowałam pudełka.



Każde wychodzi inne, ale w tym jest ich urok



Farba jest zabezpieczona lakierem matowym.



Koleżanka obdarowała mnie donicami glinianymi, które już jej się znudziły. Były pomalowane na straszny czerwony kolor... Wyczyściłam je i zmieniłam na szary.

              

Teraz będą idealne na fuksje, które na zimę muszą znaleźć się w domu.


O kwiatach napiszę w kolejnym poście. Teraz tylko zaznaczę, że zrobiłam ostatnie cięcie bukszpanów i z tych odpadów będą nowe sadzonki.





Wrzesień i październik upłynął też pod znakiem książek...


                        

Jeden z moich ulubionych brytyjskich ogrodników i autorów. Czekam na jeszcze jedną jego książkę, która już do mnie leci.


                           

Książki, które wypożyczone z biblioteki i przeczytane, zapadły mi w pamięć i teraz w końcu znalazłam je na stronie Bookdepository, którą polecam, ale i ostrzegam! wydać można fortunę. Moja Izabela za jednym podejściem wydała ponad 100 euro ze swoich zaoszczędzonych pieniędzy.


                                  

Pierwsza - wiadomo, druga - opowiadania Irlandczyków z czasów ich dzieciństwa. 


                                       

"Kobieta..." dostałam ją chyba z 5 lat temu. Dopiero teraz przeczytałam, ale łyknęłam ją w jedna chwilę. 
"Pod słońcem" jest książką, którą przeczytam jeszcze raz, na pewno. 



                                  

"Wigilia pełna duchów" to typ opowiadań, które bardzo lubię. troche tajemnicy, trochę sił nadprzyrodzonych...

"The Poe shadow" (link do polskiego opisu)opowiada o tajemniczej śmierci Poe, autora książek grozy. Co się wydarzyło na kilka dni przed jego odejściem... tego do tej pory nie wiadomo na pewno. 

I tak dobrnęłam do końca tego wpisu:)

Następny pewnie bedzie o kwiatach.