Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drobne przyjemności. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą drobne przyjemności. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 sierpnia 2021

Wyjazd nad morze

 


Ponieważ od tygodnia mamy znów lato i wysokie temperatury, wybrałam się w poniedziałek nad morze. Był to ostatni moment dla Izy, która już w środę zaczęła szkołę. 

I tu taki mały wtręt... jak co roku o tej samej mniej więcej porze, wraca do nas piękna pogoda. Dzieci idą do szkoły, a my mamy lato. Nie mogło być inaczej i teraz:)





Wyjazd był planowany przez dziewczyny od ponad dwóch dni, więc w poniedziałek rano już o 8 byłyśmy w drodze. Monika była moim nawigatorem i spisała się w tej roli świetnie.

Na miejscu byliśmy już przed 10, bo autostrady były puste. Plaża też była praktycznie pusta o tej porze.



Ogromne przestrzenie tylko dla nas :)



Woda była bardzo zimna, ale nikomu to nie przeszkadzało. 



Odpływ był w trakcie, więc co jakiś czas wiekszy i większy kawałek plaży pozostawał odsłonięty.






Pogoda była idealna, gorąco, ale niezbyt. Do tego przyjemna bryza.... 






Miałyśmy nawet szansę wykorzystać swoje kapelusze w tym roku. 


Natomiast w ogrodzie... 

Zbiory pomidorów i to dość obfite.








W kwiatowym ogródku pojawiły się astry. 



Wsadziłam je do donic z piwoniami, które w tym roku właśnie wykopałam i umieściłam w pojemnikach.



Żeby nie stały takie puste donice, dołożyłam astry i teraz piwonie spokojnie się ukorzeniają i aklimatyzują, a astry rozwijają pąki.



Floksy dalej kwitną i to dość obficie: 



I wilec wspina się coraz wyżej:



Rankiem wygląda przepięknie, nie na darmo nazywają go tutaj 'morning glory' czyli w wolnym tłumaczeniu ' chwała poranku'.



I jeszcze busz utworzony przez kosmosy:



sobota, 10 października 2020

Przeleciało, jak z bicza strzelił!



 Nawet nie wiem  kiedy te wszystkie dni, a nawet tygodnie upłynęły.  


Na początku byłam zajeta nowym rokiem szkolnym, bo w każdej z trzech szkół co chwila wymyślali coś nowego. Trzeba było ogarniać jakieś aplikacje do komunikacji ze szkołą, to z kolei inne do opłat, a to jakaś umowa do podpisania, a to oświadczenie, a to zobowiązanie...


W tym wszystkim dobre jest to, że każda z dziewczyn weszła w nowy rok zadowolona. 


Najstarsza ,w Polsce zalicza kolejne sprawdziany. Skupiła się na biologii i chemii i to studiuje intensywnie. Poza tym prowadzi jakieś życie towarzyskie - może trochę ograniczone, ale zawsze jakieś.


Średnia w szkole ponadpodstawowej dobrze wystartowała i idzie do przodu. Zadowolona nie tyle ze szkoły - bo to należy nienawidzieć, tak jest cool - co ze znajomych i życia towarzyskiego, jakie tam się rozgrywa. Coronawirus czy nie, młodzież w szkole bawi się dobrze. Niby mają maseczki, niby są ograniczenia, ale wszystko to, w mojej opinii, to pic na wodę. 

Dzieci pożyczają sobie przybory, na przerwach dzielą się jedzeniem, w autobusie siedzą jedno koło drugiego, ale oficjalnie wszystko jest rygorystycznie traktowane i tak, jak należy. Mniejsza o większość. Już dalej nawet nie będę pisać, bo ze względu na pracę mojego męża w szpitalu, za przeproszeniem, rzygać mi się chce tematem wirusa. 

Niedługo w średniej szkole będą pierwsze testy, tuż przed przerwą na halloween. Zobaczymy, jak Młodej to pójdzie. Wtedy się okaże czy więcej się bawi, czy uczy.

Póki co musimy zrobić - w zasadzie ona musi, ale wszyscy wiemy, jak to wygląda - projekt na geografię. Projekt z zakresu budowy kuli ziemskiej i zjawisk na niej zachodzących, powiązanych z ruchem płyt tektonicznych. Projekt 3D, żeby było jasne.


Nasz zaczątek wygląda tak:



Robi się kula ziemska z wycinkiem, gdzie będzie możliwość zajrzenia do jej wnętrza. 


Wrzesień upłynał nam na odnawianiu domu, jeszcze pokój Izabeli został do przemalowania i kilka mebli. 

W tej chwili zrobiony pokój dzienny, kuchnia z jadalnią, korytarz i łazienka. Do tego dwie szafki Izy zostały pomalowane od nowa.


                    

Tak wygladało malowanie szafek                                    ...i efekt końcowy

          

Iza wybierała sobie uchwyty i tapetę do wnętrza szuflad

       




Przy okazji zakupu farb kredowych do szafek Izy, wykorzystałam ten moment i pomalowałam pudełka.



Każde wychodzi inne, ale w tym jest ich urok



Farba jest zabezpieczona lakierem matowym.



Koleżanka obdarowała mnie donicami glinianymi, które już jej się znudziły. Były pomalowane na straszny czerwony kolor... Wyczyściłam je i zmieniłam na szary.

              

Teraz będą idealne na fuksje, które na zimę muszą znaleźć się w domu.


O kwiatach napiszę w kolejnym poście. Teraz tylko zaznaczę, że zrobiłam ostatnie cięcie bukszpanów i z tych odpadów będą nowe sadzonki.





Wrzesień i październik upłynął też pod znakiem książek...


                        

Jeden z moich ulubionych brytyjskich ogrodników i autorów. Czekam na jeszcze jedną jego książkę, która już do mnie leci.


                           

Książki, które wypożyczone z biblioteki i przeczytane, zapadły mi w pamięć i teraz w końcu znalazłam je na stronie Bookdepository, którą polecam, ale i ostrzegam! wydać można fortunę. Moja Izabela za jednym podejściem wydała ponad 100 euro ze swoich zaoszczędzonych pieniędzy.


                                  

Pierwsza - wiadomo, druga - opowiadania Irlandczyków z czasów ich dzieciństwa. 


                                       

"Kobieta..." dostałam ją chyba z 5 lat temu. Dopiero teraz przeczytałam, ale łyknęłam ją w jedna chwilę. 
"Pod słońcem" jest książką, którą przeczytam jeszcze raz, na pewno. 



                                  

"Wigilia pełna duchów" to typ opowiadań, które bardzo lubię. troche tajemnicy, trochę sił nadprzyrodzonych...

"The Poe shadow" (link do polskiego opisu)opowiada o tajemniczej śmierci Poe, autora książek grozy. Co się wydarzyło na kilka dni przed jego odejściem... tego do tej pory nie wiadomo na pewno. 

I tak dobrnęłam do końca tego wpisu:)

Następny pewnie bedzie o kwiatach.

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Chwila odpoczynku



...którą małżonek dostał z pracy zaowocowała tym, że w końcu wyciągneliśmy nasz zapas puzzli.

Rozłożyliśmy się na stole kuchennym i zaczęliśmy zabawę. W kilka godzin, raz z większym, raz z  mniejszym zapałem i udziałem dzieci, złożyliśmy całość.


To tylko 1000 części, ale pociętych tak sprytnie, że większość nie zawierała kluczowych wskazówek co przedstawia.

Udało się. Teraz, przy kolejnym wolnym czasie, czeka następny tysiąc - jednorożce.

Chwilę potem zalało nam sufit na korytarzu i pokoju dziennym, bo wyzionął ducha zbiornik z gorącą wodą na piętrze. Plama jest "fantastycznie" duża.


Na korytarzu podobnie to wygląda... Czekamy teraz aż wyschnie i trzeba będzie malować.


Ponieważ pogoda dopisuje, w czasie kiedy mąż jeździł do pracy, ja odnawiałam płot i taras. Mycie, a w zasadzie szorowanie tarasu i malowanie środkiem zabezpieczającym, to moje coroczne zajęcie. Płot odnawiam okazyjnie, co kilka lat.
Wyszorowałam wszystko szczotką ryżową, jeden dzień schło, a potem, przez kolejne 2 dni pokrywałam to warstwami farby.


Na poniższym zdjęciu płot już pomalowany - kolor jest jasnoszary, ale w cieniu wygląda to trochę inaczej - natomiast taras jeszcze czeka...



I całość:




Choć praca nie jest lekka, to za każdym razem, rok w rok, cieszy mnie efekt.


Izabelka miała urodziny w kwietniu. Na zdjęciu jej tort z różami, które robiłam dzień wcześniej. Bałam się, jak masa cukrowa utrzyma się przez noc na bitej śmietanie, ale niepotrzebnie. Róże wytrzymały w super kondycji:




Zdjęcia słabiutkie, ale przynajmniej jakieś są:)


Izabela dostała prezent od swojej przyjaciółki. Wisiał na płocie :)


Jeśli idzie o mnie... zabrałam się za wykańczanie robótek.

Na pierwszy plan poszła poduszka:


Robiona jest ze specjalnym przeznaczeniem. Brakuje jej koronki dookoła, ale to już wkrótce.

Do tego koc, który leżał i czekał, w końcu jest gotowy.



Połączyłam w nim mnóstwo wlóczek, które dostałam, a które do niczego nie chciały pasować.



Tak się zapędziłam, że w którymś momencie zauważyłam, że zabraknie mi kolorów, a koc będzie ni to mały, ni to duży...
Wstawiłam więc ażur na brzegach. Trafiłam na niego na stronie Lion Brand Pattern, w sekcji Lion Brand Notebook: 80 blankets. Wzór to Adyson Afgan



Wzór fal jest prosty i szybko się go robi.



Ja zabawiałam się kolorami:






Wzór do tego stopnia wpadł mi w oko, że robię kolejny, tym razem mały - może dla dziecka? w kolorach, które mi zostały i w miarę pasują do siebie.



Na szydełku mam jeszcze inne rzeczy, ale to innym razem...