Nieważne ile lat mamy Ruderię (albo ona nas), nieważne ile trwa wieczny remont naszego starego domostwa. Ale wystarczy dobra motywacja i młotek, aby przekonać się, w jaki sposób został np. zbudowany piec w sieni. Taki z opcją do wędzenia mięsa na przykład. Okazuje się, że wystarczy mocniejsze pyknięcie młotkiem i po piecu może być. Powojenna robota - wskazuje na to nie tylko lichota konstrukcji (bo Niemcy wszak myśleli o pokoleniach), ale i pewne cechy konstrukcyjne, zwłaszcza na styku z sufitem. Jak wygląda zimowe zbijanie tynków w sieni - ku przestrodze dla mniej odważnych (przyszłych lub nie) posiadaczy starych chałup lub dla niepoprawnych zapaleńców - zobrazuje kilka fotek poniżej:
Chytry nasz plan przewiduje, że w miejscu pieca kiedyś powstanie kominek, ale zapewne czas zweryfikuje ten pomysł. Z jednej strony fajnie, że wieczny remont trwa- przychodzą do głowy nowe pomysły, ale z drugiej chciałoby się mieć już remont z głowy.
Uczestnik zbił już większość tynku w sieni - poniżej widok na ścianę, która całkiem fajnie wygląda bez tynku - kiedyś na niej zawiśnie lub stanie wielkie stare lustro:
A tu zdjęcie rozpierduchy przy schodach w sieni - a ja marzę o serpenitowym baśniowym parapecie do okienka:
Uczestnik zbijaniem tynków w sieni zajmował się ostatnimi dniami i w tzw. międzyczasie wyczarował praktyczne schodki w murku. Praktyczne, bo do ogniska nie trzeba biec kawał wzdłuż murku, tylko niemal na wprost drzwi są już schodki :)
klasycznie: PRZED (już nastąpiła rozpierducha muru) |
i PO (finał zastał Uczestnikach w opadzie atmosferycznym) |
wyżej widok na rezydencję w Lasku (legendarna wojenna porodówka), a tu zielony domek Pod Orzechem :))) |