Za nami kolejny tydzień pobytu w Przecznicy (teraz trwa kolejny antrakt), w trakcie którego poznałam lepiej okolicę. Poniżej wybór zdjęć niekoniecznie w porządku chronologicznym. Najpierw błogie popołudnie w Ruderii:
|
to zdjęcie niesamowicie mi się podoba, brakuje tylko kota ocierającego się o nogi lub zwiniętego w kłębek obok... |
W niedzielę, w idy lipcowe przyjechała do nas moja przyjaciółka Magda wraz z synem Frankiem. W poniedziałek męska połowa naszego stadła (Uczestnik i młody) wyjechała nad jezioro. Zostałyśmy we dwie wraz z Jagodą i Franiem. A z nami, z racji zmiennej pogody, duża ochota na wycieczki po okolicy...Zaczęłyśmy od spaceru po Radoszkowie przy powoli zapadającym zmierzchu...
|
odkąd pamiętam lubię patrzeć na zachodnią stronę świata |
Na drugi dzień dziarsko ruszyłyśmy drogą równoległą do Ciemnego Wąwozu w górę, potem skręciłyśmy w prawo (droga początkowo leśna, niepostrzeżenie zamieniła się w asfaltówkę) wraz z młodą i Franczeskiem. Na górze złapał nas (nie raz i nie dwa) deszcz. Młoda cały spacer spędziła w niezniszczalnym wózku (po raz n-ty wznoszę pochwalne peany na cześć kilkunastoletniego wózka - czołga firmy Deltim, model Krzyś, który wywoził kilkoro dzieci,w tym młodego i młodą). Oto on wraz z Jagodowo - bananowym wsadem:
Posiłkując się jagodami i malinami, których obfite ilości rosły wzdłuż drogi, dotarliśmy do Kotliny. A tam rzuciłyśmy okiem na ruiny zespołu budynków, które przed wojną stanowiły popularne schronisko Kesselschlossbaude, po wojnie znajdował się w nim duży ośrodek wypoczynkowy ZHP. Potem, jak wieść gminna niesie, trafił w prywatne ręce, po czym spłonął i stanowi obecnie kompleks ruin, robiących nadal dość spore wrażenie (a H.Waniek pisał o nim w finale "Wyprzedaży duchów", o ile pamięć mnie nie myli). Poniżej szybki rzut okiem:
|
to wejście do najbardziej okazałego budynku na końcu, nadal robi wrażenie... |
Stamtąd poszliśmy zielonym szlakiem w stronę Gierczyna, mając za sobą burzę...
|
tu widok na pogórze, gdzieś na horyzoncie majaczy szczyt Ostrzycy |
|
po lewej widać ścianę deszczu i burzę, gdzieś w okolicach Gryfowa |
Zeszliśmy do Gierczyna, który jest piękną wsią, znajduje się tu dużo zadbanych starych domów (chociaż po pałacu Schaffgotschów chyba śladu nie ma - tylko na hydralu widziałam kiedyś zdjęcia, więc pewności nie mam, czy aby na pewno znajdował się tu taki obiekt - a stary cmentarz straszy gąszczem wybujałych samosiejek...), a także można natknąć się na takie oto perełki architektury niemal przy głównej drodze:
|
robią na mnie wrażenie piaskowcowe parapety i to kunsztowne przykrycie szachulca, obramowana okien - piękne! |
Szosą wróciliśmy do Przecznicy (Franko już na plecach mamy), cała wycieczka, niespieszna, trwała niemal 6 godzin.
Na koniec dzisiejszego wpisu zdjęcie zrobione z okolic Jelenich Skał z widokiem na zamek nam najbliższy, czyli Gryf (nie licząc na wpół legendarnego zamku Kesselschloss):
|
na szczycie wyniesienia znajdują się ruiny zamku (chyba nadal na sprzedaż),a u jego stóp, z częściowej rozbiórki zamku został onegdaj zbudowany folwark - to te dobrze widoczne i odnowione budynki |
|
p.s. zdjęcia, oprócz pierwszego i ostatniego (Uczestnik), zrobiłam ja, zepsutym Canonem PowerShot A460.