A dzisiaj będzie inny hummus. Mam z nim związane pewne wspomnienie.
Wraz z grupą przyjaciół wybieraliśmy się w czasach studenckich na wakacje, nad Bałtyk. Muszka zwana tak (chyba tylko przeze mnie i vice versa) przez głupią literówkę w smsie, chrzani plażę, więc nie dołączyła do moich i Staszka wysiłków i prób spalenia nadmiaru tłuszczu przed wyjazdem. Elunia miała dołączyć do nas nad morzem prosto z Wrocka, więc tylko we dwójkę podjęliśmy się przygotowań do wyjazdu i potraktowaliśmy je bardzo poważnie. Rowery, dużo wody, dużo kilometrów, jeszcze więcej spalonych kalorii. I po jednej z takich wycieczek moje: może masz ochotę coś zjeść? Staszek lekko zdezorientowany: jak to? Spaliłem tyle kalorii i teraz mam jeść? Chciałam go uspokoić: nic się nie martw - mam w domu razowy żytni chleb i domowy hummus. Hummus robię od dobrych dziesięciu lat i do głowy mi nie przyszło wtedy, że ktoś może go nie znać. Staszek nie znał. I miał minę jakbym go chciała otruć. Na pytanie co to jest, odparłam, że to pasta z ciecierzycy zwanej cieciorką. Staszek przywitał cieciorkę gromkim śmiechem.
Nie wiem, czy do dziś śmieszy go cieciorka, tak jak mnie lepik i papa, ale wiem, że mu smakowało. Albo zjadł z grzeczności? W każdym razie wtedy rozprawiczyłam hummusowego prawiczka, a kiedy parę tygodni temu zobaczyłam hummus z czerwonej soczewicy u Trufli, wiedziałam, że szybko zagości na moim stole. Przyprawiłam go po swojemu, zastosowałam jednak pomysł na użycie czerwonej soczewicy.
Hummus z czerwonej soczewicy
200g czerwonej soczewicy
sok z dwóch limonek
łyżeczka mielonego kuminu
1/2 łyżeczki mielonej chilli
1/4 łyżeczki kurkumy
łyżka pasty sezamowej tahini (użyłam ciemnej, z prażonych ziaren)
3 łyżki oleju z orzeszków ziemnych
sól
Soczewicę ugotowałam, odcedziłam i pozostawiłam do ostygnięcia.
Następnie umieściłam ją w robocie kuchennym z resztą składników i zmiksowałam na gładką pastę.
Przechowuję w lodówce, w szczelnym pojemniku. Idealnie jest ją schłodzić przed podaniem, po zmiksowaniu może być nieco luźna, ale po schłodzeniu nabiera ciekawszej konsystencji.
Przesliczny masz ten kamionkowy rondelek ! i pasta tez cudowna!
OdpowiedzUsuńWczoraj Polka o pastach tez pisala i od razu namoczylam sobie cieciorki. Musze sprawdzic czy mam czerwona soczewice w szafce ;))
Akurat mam czerwoną soczewicę. Tylko jedno pytanie:
OdpowiedzUsuńCzym można zastąpić tahini? Ostatnio tego szukałem w moim mieście i nie mogę dostać... :(
Lubię wszelakie smarowidła, a szczególnie z dodatkiem tahini. Niedawno znalazłam przepis na hummus z buraków, więc czekam z niecierpliwością na młode buraczki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A widzisz... chodziłam wokół czerwonej ciecierzycy ostatnio, i na nic nie wpadłam...
OdpowiedzUsuńA "kamionek" fantastyczny... uwielbiam takie naczynia.
ciągle ostatnio eksperymentuję ze strączkowymi, Ty też widzę :)
OdpowiedzUsuńRondelek/garnuszek boski! A co do takich niejadków, nie należy im mówić, co z czego, dopóki nie zjedzą. Albo powiedzieć ogólnikowo: "Taka pasta do chleba". Albo lepiej: "Taki pasztet" :)
OdpowiedzUsuńMerytorycznie to robiłam kiedyś b. podobne z czerwonej fasoli, bdb dobre było - ale czy coś z dodatkiem kuminu i tahiny może być złe?
Ale klimatyczne zdjęcie. I smakowite jak zwykle :))
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten pomysł, lubię czerwona soczewicę zdecydowanie bardziej niż cieciorkę:)
OdpowiedzUsuńDopiero niedawno przekonałam sie do hummusu, wcześniej uważałam, że to mamałyga bez przypraw. :) Teraz nie mogę się bez niego obyć.
OdpowiedzUsuńniedawno robilam..ale klasyczną..ja także czasem eksperymentuję dodając olej z pestek dyni..Genialny smak..
OdpowiedzUsuńoj..jak uwielbiam hummus..:D:D:D
mniam! uwielbiam hummus! Muszę koniecznie wypróbować z soczewicą!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja pierwszy swój hummus zjadłam w październiku zeszłego roku. Ach, zakochałam się w nim od pierwszego zanurzenia pity. Teraz dość często przygotowuję go w domu, a ta soczewicowa wersja czeka na swoją kolej; to już wkrótce, zapewne w tym tygodniu. ;) Tyle tylko, że w mojej paście musi być czosnek. Koniecznie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A co się stało, że wszyscy nagle piszą o hummusie? Jakaś akcja ogólnoblogowa czy co?
OdpowiedzUsuńAha! Ktoś teraz w bliskowschodnie klimaciochy się wybiera kulinarnie?
OdpowiedzUsuńDobry hummus nie jest zły. Ale z ciecierzycy. Bo hummus znaczy ciecierzyca po arabsku.
"rozprawiczyłam humusowego prawiczka"- jesteś boska! :-D
OdpowiedzUsuńPapka i lepik są zdecydowanie bardziej śmieszne niż cieciorka ;)))
OdpowiedzUsuńHummus fajowy. Ja sobie ostatnio domową tahinę na kolejny hummus zrobiłam i pewnie niebawem sobie zahummusuję. Czerwoną soczewicę też mam, ale jeszcze nie wiem, czy jej jako danie główne nie wykorzystać ;)
@Ojciec Dyrektor: Niestety, tahini zastąpić się niczym nie da. Można ją najwyżej próbować zrobić: http://www.youtube.com/watch?v=zwQjk0cjRpo Dużo sezamu (można podprażyć) i oliwa (nie żadne tam "vegetable oil ;) ).
OdpowiedzUsuń@Karolina: Hummus: po stokroć tak, ale jestem konserwatystą. Hummus to hummus. Cieciorka i tyle. Jasne, można zrobić super smakującą pastę z czerwonej soczewicy, z fasoli, z bobu nawet. Ale hummus to hummus, nazwa zastrzeżona, appelation i tyle :)
Dziekuje za odwiedziny i komentarze. Widze, ze naczynko spotkalo sie z cieplym przyjeciem. Jest mi tym bardziej milo, bo kupilam je w second handzie dobroczynnym (charity shop) i zaplacilam o ile dobrze pamietam, 50 pensow. :) Zakochalam sie w nim od pierwszego wejrzenia. Wraz z nim kupilam drugie, ktore mozecie zobaczyc w poscie z klasycznym hummusem.
OdpowiedzUsuńMiss_Coco, tez mi sie dzis ciecierzyca moczy, bede gotowac wieczorem. :)
Ojcze Dyrektorze, nie mozna zamienic, pominac - tahini ma duzy wplyw na efekt koncowy. W internecie jest masa przepisow - genealnie to zmielone nasiona sezamu z delikatna oliwa. Jestem pewna, ze znajdziesz przepis w google. :)
Zeniu, ja ostatnio podrasowalam zupe pieczarkowa odrobina tahini i usykalam nowy, inny wymiar smakowy. ;)
Pinos, czerwonej soczewicy? :) Mnie sie chwilowo dhale znudzily, wiec miele. :)
Nino, mam niesamowota ochote na straczkowe od kilku tygodni. Przerobilam tez fasole na paste, ale cos mi brakowalo i kolor byl szarobury, wiec poki co nie pokazuje, ale tez nie zamykam sobie drogi do dalszych eksperymentow z fasola. :)
Ptasiu, on nie jest niejadkiem. Nawet jest bardzo jadkiem, tylko wychowany w rodzinie kultywujacej tradycyjne polskie jedzenie. A to lata temu bylo, w czasach kiedy musialam sobie sama tahini krecic. :) Zgadzam sie - nic z dodatkiem tahini i kuminu nie moze byc zle. :)
Turlaczku, sobota, czasu wiecej, swiatlo dzienne - i od razu inaczej robi sie zdjecia. :)
Lidko, a ja sama nie wiem, ktora wole. To chyba zalezy od dania. :)
AgPe, w zyciu jadlam niesmaczne hummusy - wszystko zalezy od przypraw, ilosci soku z cytryny, oliwy. Tak wiec wierze, ze moglas uznac go za mamalyge. ;)
SmacznyDom, nie probowalam jeszcze oleju z pestek dyni. Na tapecie mam lniany, ale na razie nie wymyslilam do czego uzyc. Moze powinnam sprobowac z hummusem? :)
Jedynko, pewnie w Egipcie sie nim objadasz? :)
Zaytoon, w tej nie ma czosnku, ale robilam tez z czosnkiem - obie smaczne, aczkolwiek z powodu, ze paste te jadlam tonami i w ciagu dnia, z szacunku do wspolpracownikow pominelam w tej porcji czosnek. :)
Baryg, nie mam pojecia. Nie mialam czasu zajrzec ostatnio na blogi. A to zle, ze pisza? :) Czy komentarz mam traktowac jako spam? ;>
Szalony, jakos ostatnio mi wyjatkowo pasty smakuja, no i polecialam w te klimaty. :) Uwaga o nazwie sluszna, ale jako, ze oprocz ciecierzycy wszystkie skladniki sa typowe dla hummusu, to sobie pozyczylam. W spisie potraw to poprawie. :)
Aurora, he, he! :) A wiesz, ze zazyczyl sobie lekcje robienia hummusu, jak bede w Polsce? :) Rozkrecil sie chlopak. ;)
Aniu, prawda? :) Mnie cieciorka nie smieszy w zasadzie. Co innego lepik i papa. ;) Czekam na Twoje danie z soczewicy.
Michale, dziekuje za uwagi dotyczace tahini i hummusu. Napisalam juz wyzej, czemu akurat hummus. Rzecz jasna, jest to pasta a la hummus. :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i mam nadzieje do weekendu uporac sie z ostatnia czescia tego tryptyku, choc tak naprawde to nie do konca pasta... Przynajmniej w moim wydaniu. Ale nie znaczy to, ze pasta nie moze byc! ;)
Do nastepnego razu! :)
no to już coś bardziej dla mnie ;-)
OdpowiedzUsuń