Ostatni post popełniłam ponad miesiąc temu - zdecydowanie lepiej mi idzie czytanie postów innych niż pisanie własnych, ale co tam, powiedziałam "a", trzeba powiedzieć "b" ;) :) ;)
Tak więc: listopad 2010 r. Trwa wykańczanie lukarn, jak już pisałam wszystkie okna są zrobione z drzewa, pochodzącego z rozbiórki ponad 100-letniej stodoły, natomiast opaski z drzewa "nowego". Pierwotny zamysł był taki, że okna i opaski będą w tym samym kolorze. Po pomalowaniu okazało się, że kolory różnią się znacznie. Wyglądało to tak:
Zaczęliśmy główkować i M. wpadł na pomysł, że opaski pomalujemy na taki oto zielony:
zdjęcie z lipca 2011r. |
W kolorze tej samej zieleni będą okiennice. Na początku nie byłam do końca przekonana, ale teraz uważam, że ten kolor fajnie pasuje do wiejskiego charakteru domu. Jest dobrze.
Następne zdjęcie ukazuje, co też kryje się w naszym dachu, a ściślej mówiąc między dachem a ścianą:
Wełna mineralna -30 cm. Tu już po deskowaniu, skrupulatnie ukryta:
Słupki ogrodzeniowe dostały daszki z łupka:
Zamontowane zostały kamienne parapety:
Zaczęliśmy także etap, na który bardzo, bardzo czekałam, mianowicie stawianie pieca w kuchni. To niesamowite uczucie, gdy udaje się realizować marzenia i te całkiem małe i te większe, które wydawałoby się są poza naszym zasięgiem. Emocje, jakie temu towarzyszą są bezcenne i chciałabym żeby były wiecznie żywe, żebym po latach pamiętała, jak ważna jest dla mnie każda cegła i każdy kamień, który posłużył nam do ratowania naszego Domu.
Z kuchnią z kolei wiążą się niesamowicie przyjemne wspomnienia z dzieciństwa. W domu rodzinnym mojej mamy (notabene domu tyrolskim, wybudowanym przez osadników z Tyrolu, którzy osiedlili się w Kotlinie Jeleniogórskiej w 1837 r.) - stał piec kuchenny, pamiętam, że Babcia ciągle coś na nim gotowała, jak nie posiłki dla domowników, to jedzenie dla zwierząt. W duchówce często były pierogi, długo ciepłe, przepyszne. W naszym domu nie mogło zabraknąć takiego pieca. Charakterystyczne odgłosy strzelającego drzewa dają mi poczucie bezpieczeństwa. Ogień w domu jest ważny. Babcia byłaby zadowolona :)
Zostając przy temacie ognia, kolejny ważny atrybut w domu - kominek, w listopadzie zainstalowaliśmy go, aby choć trochę dogrzać mury, spotkał mnie zaszczyt, rozpaliłam go jako pierwsza:
W temacie niebudowlanym: w listopadzie zakwitły bazie:
Tym optymistycznym akcentem życzę Wam udanego tygodnia ... i słońca :)