Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zima. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zima. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 17 listopada 2011

Wygrałam Candy u Agni i relacja z remontu - styczeń 2011


Na początek chciałabym się podzielić radością, jaką wywołała u mnie wygrana w Candy u Agni  :) Radość była tym większa, że to taka pierwsza moja wygrana.
W zeszłym tygodniu odebrałam paczkę, która przyszła do mnie aż z Grecji. Oj dawno nie dostałam paczki, zapomniałam już jakie przyjemne uczucia i ekscytacja temu towarzyszą. Poniżej prezentuję skarby, jakie dostałam:

cudny grecki tygielek
tygielek z herbatą zbieraną wysoko w górach
komboloi
czekoladki z Kozani

grecka kawa i czekoladki
piękny obrazek
kawa po grecku
Kawa z tradycyjnego tygielka jest wyśmienita, muszę tylko popracować nad pianką! Jeśli ktoś chciałby się napić kawy po grecku, zapraszam do Agni, która podaje przepis tu, a informację co to jest komboloi tu. Agni jeszcze raz bardzo Ci dziękuję i przy okazji serdecznie pozdrawiam!

Skoro już piszę :) to przedstawię relację remontową ze stycznia 2011, nie będzie zbyt długa, choć prace trwały nieprzerwanie cały miesiąc, nie licząc Świąt oczywiście.

Prace w styczniu polegały głównie na układaniu i ocieplaniu podłóg na górze:

tu belki dostaną wypełnienie ze starej cegły



ta belka zostanie wyeksponowana, szkoda nam jej zatynkować

Podłogę na górze kładziemy jednolitą, na zdjęciach może tego tak nie widać, ale deski są różnej szerokości, mają od 13cm  do 34cm, będziemy je jeszcze szczotkować i olejować.

I tak na koniec - któregoś, bliżej jeszcze nie określonego dnia grudnia, opuścimy wynajmowane mieszkanie w mieście i zamieszkamy w naszym Domu na wsi. Oczywiście remont będzie trwał nadal, będziemy go tylko przeprowadzać mieszkając, na razie na parterze - góra niestety jeszcze się nie nadaje. Nie oznacza to także, że dół się nadaje całkowicie, po prostu nadaje się bardziej od góry. Idą zmiany, idzie nowe... Mam tylko nadzieję, że ta zima, nie okaże się zimą stulecia - Riannon- pozdrawiam!



środa, 28 września 2011

Remont, czyli co się działo w grudniu 2010



Uff, udało mi się zacząć pisać posta. Mam nadzieję, że uda mi się go także opublikować. Jeszcze nie mieszkamy. Robimy wszystko, aby udomowić "parter". Wydawałoby się, że tak niewiele już brakuje, a jednak... M. jeździ na wieś dzień w dzień o 6.00, co może robi sam, ale o tym szczegółowo przy kolejnych relacjach. Wiem, że nie czyta tych moich "wypocin", ale czuję potrzebę uzewnętrznić się i mu w tym miejscu podziękować za wszystko co robi, za to, że jest i trwa ze mną w tym całym szaleństwie.

Grudzień. Co tu dużo mówić, był piękny. Taką zimę uwielbiam, oby w tym roku była równie urokliwa, a jak nie będzie - to też będzie dobrze :) Na aurę na zewnątrz wpływu nie mamy, ale na tą wewnątrz - jak najbardziej. I ja w tym miejscu wypowiadam wojnę wszędobylskiej, panującej wśród moich znajomych "depresji" jesiennej...

Ale pora przejść do rzeczy, czyli do prac, jakie miały miejsce w grudniu. Przede wszystkim pan Zbyszek tworzył dzieło - piec kuchenny, może z tych zdjęć, które zamieszczę  na takie nie wygląda, ale na ostateczny szlif  trzeba poczekać, aż kuchnia całkowicie wyschnie.


Kuchnia jest zrobiona tak, że jednocześnie można palić pod płytą i w chlebowym. Chlebowy jest zrobiony tak, aby po rozgarnięciu/wygaszeniu żaru piec bochenki na kamieniu. No i duchówka, pełniąca także funkcję piekarnika. A, zapomniałam o czymś bardzo ważnym, jak dla nas genialny wynalazek - podkowa, do grzania ciepłej wody, będzie zintegrowana z bojlerem, kiedy będziemy palić pod płytą bojler będzie wyłączony, a kiedy kuchnia zgaśnie lub nie będziemy w niej palić, bojler będzie się włączał automatycznie. Proste i ekonomiczne. 

W końcu rozpoczęliśmy prace w środku, po kominku i kuchni przyszła kolej na zamykanie stropów i  pomału Pan Zbyszek zaczął układać legary pod deski podłogowe:

 
Lukarny w zimowej scenerii:


Kot dachowy:


I okolica, pogoda mimo, że mroźna sprzyjała wycieczkom po okolicy:

Jedyny zachowany drewniany kościółek w Sudetach Zachodnich nie licząc świątyni Wang

Tego domu nie zdążył nikt uratować
Samotna wyspa

Do miłego...

sobota, 27 listopada 2010

Remont, czyli co się działo w lutym 2010, a także trzeci miot i Miś


Zima 2009/2010 była długa, a nawet bardzo długa i obfita w śniegi. Zdarzyło się, że musieliśmy jechać do naszej chaty okrężną drogą - dotychczasowa była zupełnie nieprzejezdna, ale takie są uroki wsi :)


Po odśnieżeniu prezentowała się już znacznie lepiej, a przede wszystkim można nią było jeździć:


Główne prace w lutym to: obsadzenie wszystkich stropów, wymurowanie szczytu od strony łąk, uzupełnienie szczytu i małego okrągłego okna od strony drogi:


Udało się wystawić kominy ponad dach:


i osadzić nadproża ze starych krokwi:


Okna zaczęły nabierać pożądanych kształtów:


Zakupiliśmy także porządną siekierę i od razu widać efekty, M. twierdzi, że to świetne zajęcie :)


Podwórko zimową porą:


Tymi torami pewnie doszlibyśmy do Sąsiadów zza miedzy:


Zimowo-widokowo:


Poza remontem i z teraźniejszości: 
Kotki z drugiego miotu Wiecznej Kociej Mamki mają już swoje domy, dwie osoby wzięły po dwa kotki (nie będzie im się nudzić, zresztą z rodzeństwem raźniej), a jeden jest naszym sąsiadem, więc będzie miał blisko do Mamki :)


Ps. Po oddaniu kotków zawieźliśmy Mamkę na sterylizację i co się okazało... znów jest w ciąży, tak więc oczekujemy trzeciego miotu :) Teraz będziemy bardziej drastyczni: miesiąc po porodzie zawieziemy ją na sterylizację i kotki będziemy dokarmiać sztucznie - inaczej chyba nigdy nie wstrzelimy się w odpowiedni moment - odkąd u nas zamieszkała jest cały czas w ciąży!


Zachęcona przez  Księżniczkę przedstawiam mojego sentymentalnego Misia z dzieciństwa, na małym  zdjęciu widać mnie, a w kącie na telewizorze - On, ma tyle lat co ja, ale jest w niezłej formie :)