Follow my blog with Bloglovin
Tak jak obiecałam, dziś pokażę to co udało nam się zrobić przez ostatnie tygodnie. Na kolory naszych wnętrz komunikacyjnych i kuchni wybraliśmy dwa odcienie szaro - ziemiste oraz jasną wanilię. Kolory są w tej samej tonacji i podobnie ciepłe. Nie są to gołębie, zimne szarości, a ziemisto, brązowe ciepłe odcienie. Dzięki nim zapanowała harmonia i ład. Zależało nam na tym żeby ujednolicić kolorystycznie te pomieszczenia ponieważ stanowią otwarte przestrzenie, przenikają się i odcinanie ich kolorami wprowadziło by niepotrzebne zamieszanie.


Kolejną pracochłonną i dosyć uciążliwą kwestią było kafelkowanie. Na fachowca czekaliśmy prawie cztery miesiące, bo zawsze miał jakąś robotę, a dla dwóch metrów kwadratowych nie opłacało mu się jej przerwać. Nic to.... najważniejsze, że się w końcu doczekaliśmy, a Pan Kafelkarz okazał się całkiem dobry w swojej dziedzinie.


Na koniec, długo wyczekiwany zlew. Chcieliśmy zlew biały, pasujący do koncepcji kolorystycznej kuchni. Jest biała płyta, biały piekarnik, to i zlew musiał być taki. Niestety nie tak łatwo znaleźć to co się chce, w cenie którą się akceptuje. Na początku myśleliśmy nad konglomeratem granitowym, jednak tu z odcieniami też jest problem, a ceny dosyć wysokie (jasne odcienie, w tym biały od ponad 700 zł). Po zgłębieniu tematu, okazało się że konglomeraty wcale nie takie fajne, bo np. odcedzać makaronu czy kartofli w nich nie można ( za wysoka temperatura), rozgrzanego garnka włożyć do zlewu tez nie można, wiec kiepska sprawa... Ponoć najlepsze zlewy ceramiczne, no to super! Ceramiczny, biały, w rozmiarze 50... i tu zonk.... oczywiście są, ale kosztują 2000 zł! sic! Znaleźliśmy jeden, bardzo, bardzo fajny z firmy na I... niestety niby na szafkę 60, pojechaliśmy zmierzyliśmy, uwzględniliśmy 4 cm naszego blatu i wyszło nam że wejdzie. Kupiliśmy z myślą o ewentualnym zwrocie gdyby na miejscu okazało się, że jednak nie. Przyjechał Tata, zabrali się z T. do pracy, wyliczyli że wejdzie, dziurę w blacie wycieli, szafkę pod zlew wkładają i zonk nr 2... nie wejdzie... ale od czego są złote rączki. Ostatecznie się udało i tak oto cieszy nas on bardzo, zwłaszcza że wszelkie prace kuchenne zamykają się już w kuchni i nie wędrują siłą rzeczy do łazienki.


Dziś oczekuję również kuriera z przesyłką w postaci okapu, który mam nadzieję zamontujemy w sobotę wraz z pozostałą częścią listew przypodłogowych i tym sposobem etap pod kryptonimem KUCHNIA zostanie zakończony. Swoją drogą ciekawi Ci kurierzy... zawsze maja problem żeby do nas dojechać i ze skwaszoną miną przyjmują do wiadomości, że nie! nie mogę podjechać 10 km w jedną stronę do najbliższego miasta, żeby sobie od nich tą przesyłkę odebrać!

I jeszcze pokażę Wam, nasz kącik jadalniany w kuchni, który czeka na pomalowanie stołu, oczywiście na kolor mebli kuchennych :)




Przyroda sprzyja rozmyślaniom, kontemplacji i snuciu planów. Oglądam stare zdjęcia i nadziwić się nie mogę jak wszystko się zmienia, jak dużo pracy za nami i ile czasu oraz wysiłku włożone zostało w to miejsce.





Powyżej elewacja, co prawda jeszcze nie skończona, staraliśmy się zachować poprzedni wygląd domu.

Poniżej nasza kuchnia (zdjęcie pionowe), przedpokój (poziome górne) i łazienka.


Jak wygląda to dzisiaj pisałam np. tutaj [KLIK]

A oto główni sprawcy zmieszania