Wstaję ostatnio wraz z kogutem. Tym kogutem od trzech miesięcy jest nasza córeczka. Pięknie przesypia noce (śpi od dwudziestej do szóstej). Jednak jej poranne wstawanie "skoro świt" bywa powodem moich utyskiwań. Nie wiem jak wam, ale mi śpi się najlepiej nad ranem! I te godziny między szóstą a dziewiątą rano są najsmaczniejsze! Niestety nasz kogucik pieje i chcąc nie chcąc żegnam się z Morfeuszem, stawiam powieki na zapałki (bo tak pomimo około ośmiu godzin snu jestem niewyspana ) i rozpoczynam dzień.
Na szczęście z dnia na dzień owe poranne wstawanie mniej mnie i męczy i denerwuje. Wręcz przeciwnie, odkrywam jego uroki. Dzięki temu mogę z mężem świadomie się pożegnać (a nie, jak do tej pory, w pół śnie majacząc "Pa") i pomachać mu na drogę. Mogę usłyszeć kukuryku u sąsiadów, oraz mam czas na powolną, poranną kawę, gdy córcia na macie wierzga nóżkami.
Dziś na przykład zachwyciło mnie poranne słońce i to jak pięknie wygląda w nim nasz dom. Zaczęło się od igraszek promieni na schodach, przeniosło do sypialni... i stąd właśnie idea dzisiejszego posta - kącik niemowlęcy.
Nasza sypialnia, obok kuchni, to moje ulubione miejsce w domu, czuję się tu wyjątkowo przytulnie i komfortowo. Dodatkowo jest to jedno z niewielu pomieszczeń, o którym mogę powiedzieć, że jest skończone w 100%. Kiedy w czasie ciąży zastanawiałam się gdzie i jak ulokować nasza kruszynkę, wiedziałam jedno - będzie to sypialnia (nie wyobrażam sobie noworodka w osobnym pomieszczeniu). Jednak nie chciałam tego naszego azylu zagracić dziecięcą zbieraniną różności, tracąc tym samym jego sielski klimat. Dlatego dokładnie zaplanowałam co, gdzie i jak. Wybrałam meble i dodatki oraz określiłam kolorystykę i tak oto powstała nasza wspólna sypialnia, w której zarówno Maja jak i my mamy kąt dla siebie. Zapraszam do zwiedzania...
Starałam się, aby to czym otaczamy naszą córkę podobało się nam, oraz kształtowało jej gust już od pierwszych chwil. Postawiłam na naturalne materiały: drewno, bawełna, wiklina. Barwy ciepłe i stonowane: delikatny róż, szarości, beż. Nie ma tutaj również typowo"dziewczyńskich" akcentów. Zamiast na Hello Kitty zaprosiliśmy misie i króliki
Jeżeli chodzi o meble, ograniczyliśmy się do minimum. Łóżeczko z przewijakiem w stylistyce całej sypialni, biała komoda, własnoręcznie przerobiona oraz fotel do karmienia. Tyle na razie nam wystarczy. Mamy miłe poduchy, kocyki i mobilek zrobiony przez Magdę z Simply Home Abaut. Królika dostałyśmy od Dusi ze Skrawka Nieba. Lubuję się również w koszach wiklinowych, pięknie wyglądają a do tego są praktyczne - mieszczą nasze pieluszki oraz zabawki.
Miało być miło, przytulnie, dziecięco, delikatnie. Nasza córka wydaje się być zadowolona :)
Na szczęście z dnia na dzień owe poranne wstawanie mniej mnie i męczy i denerwuje. Wręcz przeciwnie, odkrywam jego uroki. Dzięki temu mogę z mężem świadomie się pożegnać (a nie, jak do tej pory, w pół śnie majacząc "Pa") i pomachać mu na drogę. Mogę usłyszeć kukuryku u sąsiadów, oraz mam czas na powolną, poranną kawę, gdy córcia na macie wierzga nóżkami.
Dziś na przykład zachwyciło mnie poranne słońce i to jak pięknie wygląda w nim nasz dom. Zaczęło się od igraszek promieni na schodach, przeniosło do sypialni... i stąd właśnie idea dzisiejszego posta - kącik niemowlęcy.
Nasza sypialnia, obok kuchni, to moje ulubione miejsce w domu, czuję się tu wyjątkowo przytulnie i komfortowo. Dodatkowo jest to jedno z niewielu pomieszczeń, o którym mogę powiedzieć, że jest skończone w 100%. Kiedy w czasie ciąży zastanawiałam się gdzie i jak ulokować nasza kruszynkę, wiedziałam jedno - będzie to sypialnia (nie wyobrażam sobie noworodka w osobnym pomieszczeniu). Jednak nie chciałam tego naszego azylu zagracić dziecięcą zbieraniną różności, tracąc tym samym jego sielski klimat. Dlatego dokładnie zaplanowałam co, gdzie i jak. Wybrałam meble i dodatki oraz określiłam kolorystykę i tak oto powstała nasza wspólna sypialnia, w której zarówno Maja jak i my mamy kąt dla siebie. Zapraszam do zwiedzania...
Starałam się, aby to czym otaczamy naszą córkę podobało się nam, oraz kształtowało jej gust już od pierwszych chwil. Postawiłam na naturalne materiały: drewno, bawełna, wiklina. Barwy ciepłe i stonowane: delikatny róż, szarości, beż. Nie ma tutaj również typowo"dziewczyńskich" akcentów. Zamiast na Hello Kitty zaprosiliśmy misie i króliki
Jeżeli chodzi o meble, ograniczyliśmy się do minimum. Łóżeczko z przewijakiem w stylistyce całej sypialni, biała komoda, własnoręcznie przerobiona oraz fotel do karmienia. Tyle na razie nam wystarczy. Mamy miłe poduchy, kocyki i mobilek zrobiony przez Magdę z Simply Home Abaut. Królika dostałyśmy od Dusi ze Skrawka Nieba. Lubuję się również w koszach wiklinowych, pięknie wyglądają a do tego są praktyczne - mieszczą nasze pieluszki oraz zabawki.
Miało być miło, przytulnie, dziecięco, delikatnie. Nasza córka wydaje się być zadowolona :)