Choć obiecałam sobie w tym roku bardziej skupić się na moich UFO kach, nie byłam w stanie oprzeć się gotowemu zastawowi do haftowania zakupionemu w Coricamo.
Zadanie z tych cięższych-czarna kanwa, wzór jak dla mnie cudowny- tygrysy.
Jakoś tak się składa, że ze zwierzaczków w hafcie kocham tygrysy i ....kury/koguty;-)
Mocno rozjechane tematy prawda? ;-)
Czarna kanwa.
Nie jest to łatwa podstawa do pracy dla mnie, raz, że wzrok już słabszy, dwa nie potrafię na czarnej kanwie wyrysować sobie kratek, a ponieważ jest to drobna kanwa, nie przeciągałam też niteczek w celu ułatwienia sobie pracy. Chciał nie chciał trzeba stawiać krzyżyki bliziutkie sobie i liczyć, liczyć, liczyć...
Nie chciało mi się też wyliczyć marginesów na tym gotowym kawałku kanwy, poszłam na łatwiznę i pozaginałam tkaninę po długości ,po szerokości, wyznaczyłam środek tegoż kawałka i zaczęłam krzyżyki od samego środeczka. W ten sposób marginesy wyjdą mi symetrycznie ;-)
O ile na białej kanwie haftuję tępymi igłami, to czarną kanwę haftuję igłami ostrymi.
Łatwiej mi trafić w maleńkie dziureczki.
Czas na fotki.
Pracę zaczęłam zaraz po świętach, a ponieważ miałam urlop, to spokojnie zarywałam wieczory i haftowałam do późnych godzin nocnych. Uważam ,że dość szybko mi idzie.
Czas na fotki.
Tak pracy przybywa...
Malec już patrzy ;-)