czwartek, 30 kwietnia 2020

Poduszka zamiast kocyka



Z szydełka spadła poduszka, a nie kocyk. Przeliczyłam się z ilością zużywanych nici. Na szczęście w porę się zorientowałam, że na jakikolwiek kocyk to na pewno mi nie wystarczy włóczki. Szczęście w nieszczęściu, okazało się, że po złożeniu na pół zrobionego dotąd kawałka, pasuje on idealnie na poszewkę na jaśka.



Na szybko ułożyłam poduszki i zrobiłam zdjęcia, choć takie poranne słońce nie jest szczególnie przyjazne sesjom, szczególnie tym robionym telefonem.


Z tych cukierkowych kolorów nie zostało mi już nic, z czego jestem absolutnie zadowolona.




poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Chwila odpoczynku



...którą małżonek dostał z pracy zaowocowała tym, że w końcu wyciągneliśmy nasz zapas puzzli.

Rozłożyliśmy się na stole kuchennym i zaczęliśmy zabawę. W kilka godzin, raz z większym, raz z  mniejszym zapałem i udziałem dzieci, złożyliśmy całość.


To tylko 1000 części, ale pociętych tak sprytnie, że większość nie zawierała kluczowych wskazówek co przedstawia.

Udało się. Teraz, przy kolejnym wolnym czasie, czeka następny tysiąc - jednorożce.

Chwilę potem zalało nam sufit na korytarzu i pokoju dziennym, bo wyzionął ducha zbiornik z gorącą wodą na piętrze. Plama jest "fantastycznie" duża.


Na korytarzu podobnie to wygląda... Czekamy teraz aż wyschnie i trzeba będzie malować.


Ponieważ pogoda dopisuje, w czasie kiedy mąż jeździł do pracy, ja odnawiałam płot i taras. Mycie, a w zasadzie szorowanie tarasu i malowanie środkiem zabezpieczającym, to moje coroczne zajęcie. Płot odnawiam okazyjnie, co kilka lat.
Wyszorowałam wszystko szczotką ryżową, jeden dzień schło, a potem, przez kolejne 2 dni pokrywałam to warstwami farby.


Na poniższym zdjęciu płot już pomalowany - kolor jest jasnoszary, ale w cieniu wygląda to trochę inaczej - natomiast taras jeszcze czeka...



I całość:




Choć praca nie jest lekka, to za każdym razem, rok w rok, cieszy mnie efekt.


Izabelka miała urodziny w kwietniu. Na zdjęciu jej tort z różami, które robiłam dzień wcześniej. Bałam się, jak masa cukrowa utrzyma się przez noc na bitej śmietanie, ale niepotrzebnie. Róże wytrzymały w super kondycji:




Zdjęcia słabiutkie, ale przynajmniej jakieś są:)


Izabela dostała prezent od swojej przyjaciółki. Wisiał na płocie :)


Jeśli idzie o mnie... zabrałam się za wykańczanie robótek.

Na pierwszy plan poszła poduszka:


Robiona jest ze specjalnym przeznaczeniem. Brakuje jej koronki dookoła, ale to już wkrótce.

Do tego koc, który leżał i czekał, w końcu jest gotowy.



Połączyłam w nim mnóstwo wlóczek, które dostałam, a które do niczego nie chciały pasować.



Tak się zapędziłam, że w którymś momencie zauważyłam, że zabraknie mi kolorów, a koc będzie ni to mały, ni to duży...
Wstawiłam więc ażur na brzegach. Trafiłam na niego na stronie Lion Brand Pattern, w sekcji Lion Brand Notebook: 80 blankets. Wzór to Adyson Afgan



Wzór fal jest prosty i szybko się go robi.



Ja zabawiałam się kolorami:






Wzór do tego stopnia wpadł mi w oko, że robię kolejny, tym razem mały - może dla dziecka? w kolorach, które mi zostały i w miarę pasują do siebie.



Na szydełku mam jeszcze inne rzeczy, ale to innym razem...

czwartek, 16 kwietnia 2020

Odezwała się znowu...





...moja tęsknota za ziemią, za możliwością sadzenia, przesadzania... mój malutki ogródek nie daje takiego pola do popisu, ale robię co mogę.

Jakiś czas temu wysiałam kilka rodzajów nasion i póki co przepikowałam aksamitki i liatrię, a maki wciąż czekają.

Siewki pikowałam do wytłaczanek po jajkach. Dolna część jest osadzona w górnej, która tworzy podstawkę. Dzięki temu mogłam podziurkować i zrobić "moduły" z odpływem.  Na poniższym zdjęciu zaraz po przepikowaniu...



Ponieważ w nocy zdarzają sie minusy, a poza tym ślimaki kochaja aksamitki, wędruję z tymi roślinkami w tę i z powrotem... dom, taras, dom, taras...



Aksamitki wybitnie się poprawiają, bo po 5 dniach zaczynają niemalże rosnąć w oczach.:



Przyjęła mi się sadzonka barwinku. Kiedy ją wkładałam do ziemi miała dwa listki:



Cieszę się też ogromnie, że ukorzeniła się Miodunka plamista(Pulmonaria officinalis). Myśłałam że nie prztrwa zimy:



...a ona nawet delikatniutko zakwita:



W donicach, przezimowały niczym nie osłonięte fuksje. Teraz przycięłam je prawie do korzenia:



Zaskoczeniem było też przezimowanie nagietka, całej rośliny. Nawet zakwitł mi na przełomie grudnia i stycznia. Teraz już silnie się rozkrzewił i będzie czarował kwiatami... już niedługo.:



Pierwszy pąk się nieśmiało rozchyla.






Piwonie - kilka dni temu wyglądały jak potargane miotły:



...a dziś... pąki jak należy:



Podobnie margerytki:



Zawciąg nadmorski biały(Armeria maritima 'Alba') w końcu się zadomowił:





I na koniec szafirek, któremu kwiaty zaczynąją się wypełniać:) Żartuję. Mam dwie takie roślinki. Czyżbym kupiła i zapomniała? Możliwe.




poniedziałek, 13 kwietnia 2020

Wielki Poniedziałek...




...okazał się dla mnie "szyciowym poniedziałkiem", a to za sprawą tego, że w pracy mojego A. popełniono pomyłkę.
Małżonek pracował na "czystym" oddziale, a dziś skierowali go na zakaźny. Po czym okazało się, że facet, który w zastępstwie mojego  męża poszedł na "czysty",  wcześniej pracował na zakaźnym. Pomylili się, nie dali sobie wytłumaczyć, ze tak być nie powinno, a po stwierdzeniu pomyłki podjęli decyzję, że tamten niech już zostanie na czystym(nieważne, że trochę chory i z zakaźnego), a mój mąż już się zainfekował, bo wszedł na zakaźny, więc niech siedzi tam przez 12 godzin... Najwyżej jutro lub pojutrze wróci na oddział "czysty" :)
Logiczne prawda?

Przy czym należy wyjaśnić, że oddział zakaźny, to taki z częścią chorych na koronawirusa, a częścią zdrowych pacjentów. Wszyscy po 70-ce, razem sobie chodzą: zdrowi z chorymi; spędzają czas w jadalni, w telewizyjnym...

Tak się tutaj to robi! Nic, tylko wszyscy powinni brać przykład, może to nowy sposób na walkę :) Zobaczymy jak skuteczny, bo na 100 osób 12 już zmarło.

W każdym razie mąż zadzwonił i powiedział, że dziś zużyje tygodniowy zapas maseczek, bo musi je zmieniać często.(powinien co 20 minut, ale nie ma aż tylu) .

Siadłam zatem do maszyny i uszyłam. Na jutro ma 22 maseczki.

Przy okazji opracowałam szybką metodę szycia - szybką dla mnie. Skroiłam jedną maseczkę, sprawdziłam, czy metoda działa i potem robiłam taśmowo.

Wstawiam zdjęcia i opis. Może komuś jeszcze się przyda.

Z bawelnianych materiałów wykroiłam prostokąt o wymiarach 66cm x 15cm(taki rozmiar odpowiada mojemu mężowi, ale każdy musi sobie opracować swój). Po zszyciu maseczka ma wymiary 21x 14cm

Żeby było szybciej wykraiwać użyłam szablonu z tektury:





Wycięte pasy 66 x 15



Teraz zaprasowałam żelazkiem długie boki i jeden krótki, żeby obszyć na maszynie brzegi. Można obszyć wszystkie 4 boki, ja szłam na skróty, zeby było szybciej. Przy okazji wycinania wykorzystywałam od razu obszyte brzegi, aby mieć jeszcze mniej pracy. Widać to na powyższym zdjęciu.



Zaprasowałam sobie też miejsca, w których będę składać materiał, żeby potem już nie bawić się w odmierzanie:



 Teraz ruszyła maszyna i szybko przeszyłam zaprasowane brzegi:



Nałożyłam gumki recepturki - odległość po 22cm od brzegów - w miejscu zaprasowania:



...i złożyłam maseczkę do zszycia: najpierw jeden bok do środka, ten z nieobszytym brzegiem, potem drugi, ten z obszytym...



Przeszyłam na maszynie:



I to samo zrobiłam z dolnym: na zakładkę - nieobszyty najpierw i obszyty na wierzch:


Dzięki obszyciu na krótszym boku ta wierzchnia część jest o jakiś centymetr krótsza i tworzy kieszonkę.



Można tam włożyć prowizoryczny filtr z chusteczki, papierowego reczniczka, itp.

 

Kiedy uszyłam już ze 3 maseczki, zaczęłam za jednym podejściem spinać i dół i górę. Wszystko zależy co kto lubi i jak komu wygodniej.



Sprawdziłam czas szycia. Zabrało mi to około 7-10minut na maseczkę. Tyle trwało samo składanie, upinanie i szycie. Nie liczyłam czasu przygotowania materiałów.




Może komuś się to przyda?

Wiem, że w podobny sposób można poskładać materiał, założyć gumki i używać bez szycia. Nie wiem tylko czy będzie się dobrze trzymać.

piątek, 10 kwietnia 2020

I mamy Wielkanoc!




Szczególną, inną, niż zwykle...

Mój mąż w końcu odetchnie chwilę. Brakuje ludzi w szpitalu, więc od 3 tygodni robi jakieś szalone ilości godzin. Na szczęście jutro i w niedzielę będzie w końcu miał wolne. Chyba, że to się nagle zmieni. Póki co cieszymy się tym, co mamy mieć :)


W tym roku nie wysłałam ani jednej kartki, składam więc tutaj życzenia wszystkim odwiedzającym mój blog, znajomym blliższym i dalszym... i tym, co tylko cicho zaglądają.

Cieszcie się czasem, który został nam dany, spowolnieniem życia, zatrzymajmy się i zróbmy to, na co nigdy nie było czasu. W tym roku mamy go sporo :)

Pozdrawiam




I kilka ozdób z ostatniej chwili: