sobota, 29 czerwca 2013

Ogród powoli "rozwija skrzydła"



Późno w tym roku, ale już nic tego nie zmieni.


Pojemniki przed domem tworzą kwietna alejkę, mogłabym tak to określić, gdyby była większa:) no ale alejuńkę to już tworzą. W tym roku kupiłam mieszankę werben i oto jakie kolory mi wyszły:






















Oczywiście czerwony, jak zwykle na zdjęciach beznadziejny.




Do werben dodałam kwiaty troszkę wzniesione, jak szałwie czy żeniszki, żeby zapełniły środek donic, kiedy pędy werbeny zaczną zwisać.


Pięknie zakwitł mi tytoń oskrzydlony(ozdobny) Nicotiana alata 






I ogólny widok na wejście do domu:



W tej chwili najobficiej  kwitnie diascia - ta różowa. Z jednej roślinki powstało w tym roku 6. Wczesną wiosną podzieliłam rozrośniętą karpę, która jak widać, z powodzeniem się zregenerowała. Powojnik po prawej stronie dopiero zaczyna kwitnienie, a po zielonej kracie już wspina się kolejny - z grupy montana, odmiana 'Broughton Star'. Z bliska wygląda tak:




Kwiaty różowe, pełne. Rośnie intensywnie, jak to te powojniki mają w zwyczaju. Posadziłam go na miejsce mojej niebieskiej piękności - również odmiany pełnej, ale wielkokwiatowej(kto czyta, ten wie). Schorowaną piękność przycięłam prawie do ziemi i przesadziłam do tylnego ogrodu. Albo go uratuję, albo nie. Montany są zdecydowanie odporniejsze na uwiąd, jak i na warunki glebowe. Mam nadzieję, że "nowy" zaaklimatyzuje się u nas szybko. Już widzę, że zaczął intensywny wzrost, więc tylko pozostaje życzyć, aby tak dalej...

Przekwita mi natomiast Alium siculum, czyli czosnek sztyletowaty lub bułgarski. W trakcie kwitnienia wyglądał tak:



Nie porażał może barwą, ale kwiatostan zwieńcza ponad metrowy pęd i osiąga średnicę ok. 13 cm. Nie mam pojęcia skąd się u mnie wziął, bo na pewno sama, z własnej woli, nie skusiłam się na jego zakup. Prawdopodobnie był wmieszany w cebule irysów lub innych kwiatów, które nabyłam. 





I ostatnie ujęcie mojego mini ogródka. Ostróżki już na przekwitnięciu, to ostatni krzak, wymęczony wiatrami i deszczami. Tylko kijki utrzymały go w pozycji pionowo-przykurczonej. Kwitną goździki chińskie, a oprócz tego, że kwitną, to pachną FANTASTYCZNIE! Lwie paszcze dopiero rozwijaja skrzydła, mam nadzieję, że po kilkakrotnym przycięciu będa tak piękne, jak ta posadzona 3 lata temu. Wciąż rośnie i utworzyła już mały krzaczek.

Dziś posadziłam - to już ostatnie zdjęcie, obiecuję! - odmianę bordową goździków. Na razie mam maleńki krzaczek, ale z czasem...



...te kilka kwiatów będzie też tworzyć piękną, karminową plamę w moim ogródku.


piątek, 28 czerwca 2013

Uchwyt na opaski




Zanim zacznę pisać o robótkach, wspomnę o roku szkolnym, a w zasadzie o jego zakończeniu.


Dziś, tzn. w piątek, był ostatni dzień szkoły. Dziewczyny poszły jak zwykle z plecakami, ale mogły zapakować do woreczków śniadaniowych słodycze i inne zakazane przekąski. W klasach były małe przyjęcia z okazji końca roku. Raporty(bo nie mamy tu świadectw) przysłane zostały do nas pocztą. Co tu mogę powiedzieć?

Małgosia jest jedną z najlepszych uczennic w klasie. Za testy końcowe z angielskiego i matematyki dostała najwyższe noty. Z angielskiego jako jedyna w klasie!!! dostała pełne 100% punktów, czego nie omieszkała mi jej nauczycielka podkreślić.

Monika jest bardzo dobra w nauce, natomiast jej zachowanie troszkę odbiega od tego wzorowego. Pani określiła to tak: przez większość czasu skupia się na nauce, a po zwróceniu uwagi, że zbyt dużo rozmawia z koleżankami, wraca do pracy. Opanowała w stopniu bardzo dobrym wszystko, co było do opanowania w tym roku szkolnym.

Oprócz tego, w środę, Małgosia zakończyła polską szkołę. Dostała promocję do klasy trzeciej. Pani podkreśliła, że oprócz bardzo dobrych wyników w nauce, na pochwałę, a w zasadzie na wyróżnienie, zasługuje zachowanie i kultura osobista Małgosi.

Za dwa miesiące zaczynamy klasę trzecią, zarówno w irlandzkiej, jak i w polskiej szkole. A póki co....



WAKACJE!!!!!!!!!!



Teraz robótki.

Nie mam pojęcia, czy uchwyt na opaski to najlepsze określenie, ale takie mi przyszło do głowy. Widziałam kilka projektów w necie i na ich podstawie stworzyłam swój własny:




Stoi sobie w łazience, na półce i w końcu, to przyznaję z największą przyjemnością, opaski nie spadają i nie walają się na półkach.

Skoro już jesteśmy w łazience...

Udało mi się kupić kiedyś koszyk, który tutaj znalazł swoje miejsce:


Wstawiłam tam pasty i szczoteczki. Jedyne, co musiałam zrobić, to pomalować na biało.

Jak zawsze u mnie: farba do drewna i metalu Dulux; kolor: ivory. W obu przypadkach.


sobota, 22 czerwca 2013

Lato nie sprzyja blogowaniu




..., podobnie jak czytanie.

Zajęłam się książką "Storm of swords", a dokładnie drugą jej czescią "Blood and gold". Wszystko za sprawą obejrzenia trzeciej serii "A game of thrones". Musiałam przeczytać książkę, żeby porównać do niej serial i... nawet nie jestem rozczarowana. Owszem, sa odstępstwa, jest sporo pominięte, ale chyba nie sposób dokładnie odtworzyć tak dużej objętościowo książki w serialu. Dziś zaczynam "A feast for crows"....



Dziewczny powoli kończą rok szkolny. Został nam już jeden tydzień. Wczoraj została zamknięta na wakacje szkoła chłopięca i protestancka. W środę mamy ostatnie spotkanie w szkole polskiej i... WAKACJE!


Gosia zapisała się jakiś czas temu do biblioteki i pochłania książki; Monika troszkę jej zazdrości i też przebąkuje coś o bibliotece. Zobaczmy. Wiem, że w wakacje czeka nas ćwiczenie czytania po polsku, bo to idzie nieco gorzej.


A póki co, zdjęcia z naszej(Izabelki i mojej) wycieczki na torfowiska.



Najpierw wybrałyśmy się w stronę lasu i jeziora.




Świerki mienią się szmaragdową zielenią, połyskują młodymi przyrostami:



Droga nad jezioro prowadzi w naprawdę malowniczej scenerii, której uroku dodają trele niezliczonej ilości ptaków:



Nisko, wśród mchów, kwitną poziomki:




...a niektóre juz zaczerwieniły się lekko od słońca. Myślę, że w tym tygodniu przejedziemy się tam raz jeszcze, ale z pojemniczkami:




Kwitną jeżyny:



Nie doszłyśm do jeziora, bo bałąm się troche o pozostawiony samotnie samochód; w jego "bezpośredniej bliskości" kręcili się tutejsi zanani złodzieje. Nawet jeśli nie mieliby planów ukraść go(wszak to tylko renault) to nie chciałabym zastać auta uszkodzonego w jakikolwiek sposób. Wróciłyśm zatem po 20 może minutach i ruszyłyśmy na torfowiska(stąd już miałam oko na auto)


Torfowiska czernieją z oddali:



Ziemia jest ciemna...



...spękana...



Torfowisko z bliska:



...i już z bardzo bliska. To te kostki torfu służą potem za paliwo, w zimowe, zimne wieczory:



I jeszcze kilka fotek:

















Oczywiście Izabela MUSIAŁA mieć te roślinki w swoim domu. Upierdzieliła pół samochodu(nie zapomnijmy wspomnieć, że samochodu z czarnym wnętrzem) bawełnianymi kłaczkami. Dobrze, że tym razem to tata czyścił auto:)



Na pożegnanie trawy zaszumiały, zakołysały się w delikatnych podmuchach, naprawdę letniego wiatru:




Miałam namiastkę swoich dawnych spacerów wśród łąk w Polsce...

piątek, 14 czerwca 2013

Kosaćce(Irysy) - ogród botaniczny w Dublinie



Kolejna porcja zdjęć to kosaćce kłączowe, których kwitnienie przypadało właśnie teraz.





Zdjęcie objęło tylko część rabaty, za plecami miałam zbyt dużo ludzi, którzy podziwiali feerię barw; zdecydowałam się na zdjęcie mniejsze, ale tylko kwiatowe.


A teraz pojedyncze egzemplarze:









Każda odmiana miała swoją tabliczkę i widziałam, że pewne osoby spisywały niektóre nazwy; były tak zainteresowane(i miały czas w przeciwieństwie do mnie) lub poszukiwału odmian, które będą kupować.







Irysy różniły sie nie tylko kolorami, odcieniami danej barwy, ale także kształtem kwiatów.














































Tak zwany czarny irys. Nie ma w przyrodzie czysto czarnych kwiatów, ale hodowcy osiągnęli efekt zbliżony, nawet bardzo zbliżony do czarnego.









I moje ulubione, w odcieniach niebieskości...



...dlatego aż w trzech odsłonach








I chyba tyle na dzisiaj. Kolejny wpis już nie będzie taki czysto zdjęciowy. Przygotowuje trochę informacji.