Czy wy także z nadejściem wiosny macie w sobie niesamowicie dużo energii? Ja tak, od razu mam ochotę na długie spacery, jazdę na rowerze, ale przejawia się to także w inny sposób - coraz chętniej noszę kolorowe paznokcie, chętniej robię kolorowe makijaże. I właśnie o makijażu dziś będzie, a konkretnie o cieniach, których używałam przez ostatnie tygodnie i nadszedł czas, aby podzielić się z Wami moimi przemyśleniami. Osiem paletek różnych firm, w różnej cenie, o różnej jakości. Każdą paletkę oceniłam w pięciu kategoriach, a łącznie punktów przyznawałam maksymalnie dziesięć, po dwa w każdym podpunkcie. Jeśli jesteście ciekawe, która paletka wypadła najlepiej, a która najgorzej - zapraszam do moich dalszych przemyśleń.
Opakowanie, czyli forma w jakiej prezentowana jest paletka. Jeśli opakowanie było ładne, kreatywne i porządne, przyznawałam dwa punkty. Aplikacja, tutaj najważniejsze było dla mnie, aby cień się nie osypywał na powiece i nie wymagał użycia bazy. Przy blendowaniu dawałam dwa punkty, jeśli cienie się ładnie rozcierały, a kolory przy tym nie zanikały. Trwałość, tutaj jeden punkt jeśli cień wytrzymywał te średnio 6-8godzin, natomiast dwa, jeśli elegancko wyglądał do samego wieczora. Samodzielność to kategoria w której oceniałam dobór kolorów w paletce, jeśli mi się podobało i kolory wystarczały do makijażu (tzn. nie potrzebowałam dodatkowych kolorów z innych paletek), przyznawałam dwa punkty. Pigmentacja - wiadomo, średnia: jeden punkt, dobra: dwa punkty. Kolejność nie jest przypadkowa - paletki ułożone są od najsłabszej(najmniej punktów) do najlepszej(najwięcej punktów).