Jak wymierzyć sprawiedliwość
W jednej ze scen powieści Nagła cisza" koleżanka opowiada Lili o przeszłości swojej rodziny. Warto poznać takie wydarzenia, by porównać z innymi czasami. A może to nie była prawda, przecież powieść jest fikcją literacką.
"Dziadek miał pod Gdańskiem fabrykę dachówek. W tamtych
czasach, tuż po wojnie, robił je w czterech kolorach. Niby to nieważne – wykonała
gest rękoma – ale wtedy po tej strasznej wojnie ludzie również chcieli mieć
ładne domy. Sprzedawał ogromne ilości, wkrótce do produkcji dołączył ładne
płaskie cegiełki na wykończenie ścian. Konto rosło. I nagle ciach: fabrykę
upaństwowili. Willę zabrali, bo przecież nowy pan dyrektor musi gdzieś
mieszkać.
- Tak z dnia na dzień wyrzucili was z domu?
- Byli łaskawi – Augusta wykrzywiła wargi w ironicznym
uśmiechu – pozwolili zabrać meble. Cenne antyki schowaliśmy na strychu u
zaprzyjaźnionych ludzi, resztę położyliśmy na podwórku, przykrywając plandeką.
Te ze strychu znikły.
- Ukradli – rzekła Lili kiwając głową.
- Ci ludzie tłumaczyli, że nic nie wiedzą, ktoś w nocy je
wyniósł, nie słyszeli.
- Po cichu wynieśli olbrzymie kredensy i ciężkie bufety –
zadrwiła Lili. – Jasne, że byli w zmowie ze złodziejami.
- Ale cóż było robić – Augusta podniosła brwi – przecież nie
mogliśmy pozwać ich do sądu. Któż przyznałby rację nam, kapitalistom,
wyzyskiwaczom?
- Oczywiście - uśmiechnęła się krzywo Lili – sprawiedliwość
dziejowa. – Jej palce machinalnie
wertowały książkę z zakładką „bogowie i sprawiedliwość”.
- Długo była wymierzana. Najstarszy syn dziadka nie dostał
się na studia, gdyż był synem kułaka, obszarnika. Babcia miała ładny kawał
ziemi, z tego powodu tak chłopaka zaklasyfikowali społecznie.
- Ziemię oczywiście zabrali.
- Został tylko kawałek piaszczystej ziemi porośniętej
drzewami. I za te resztki staramy się
uzyskać odszkodowanie.
Jak sądzicie, czy to jest sprawiedliwość?
Książkę wydało wydawnictwo Saga Egmont
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz