Czekamy wciąż na odpowiedź w sprawie przyznania funduszy na remont kamienicy przy ulicy Biskupiej 35. Mieszkańców wspiera Przemysław Majewski, Radny Miasta Gdańska, który zwrócił się z interpelacją do Pani Prezydent Miasta Gdańska, a całą sprawą kieruje pani Krystyna Ejsmont, osoba o wielkich zasługach dla dzielnicy. A ja przytaczam sytuacje, gdyż napisałam powieść o tej dzielnicy "Królowa Salwatora", jak pewnie pamiętacie. A może ktoś sięgnął już po tę książkę i zaczął czytać, by się przekonać, że dzielnica jest naprawdę piękna i zabytkowa. Warto walczyć o zachowanie jej uroku. Oby nie rozsypywał się jeden budynek po drugim, oby nasze dzieci, kiedy dorosną, nie robiły nam wyrzutów: "Jak mogliście do tego dopuścić?!" Staramy się więc zawrócić tę rzekę.
Z czasów, o których mówię, wspomina autor pamiętnika, pozostało tylko sedno: łączyli się w grupy, ustalali hierarchię, wybierali przywódców i grupa napadała na inną grupę. Toczyli bitwy. Wspominający opisuje uliczną bitwę z Dolnym Miastem, gdzie mieszkała liczna grupa chłopaków z ul. Toruńskiej i z przyległych. Bitwa toczyła się przy torowisku PKP. "Próbowali wedrzeć się na nasz. teren". Doszło do poważniejszego starcia. Biskupia Górka wystawiła armię złożoną z pięciu chłopaków, opierającą się trzydziestu. Już zdobyli tory, przeszli przez nie i wspinali się na skarpę, na tę skarpę. Trzeba było wezwać posiłki. Wysłali młodszego: przebiegał przez podwórka i zakamarki, zwołując chłopaków. Byli solidarni, stawili się na pole bitwy w liczbie pięćdziesięciu.
Ale teraz zbliża się wiosna. Dzieci z tej dzielnicy musiały walczyć nie tylko o prestiż i pozycję wśród rówieśników i poważanie starszych chłopców. Oto fragment powieści:
Pomiędzy ludźmi
przeciskał się chłopiec w sweterku. Ramionami ochraniał olbrzymi bukiet dzikich
tulipanów. Były żółte z czerwonymi brzegami kielichów. Biegł w dół ulicy,
potrącali go pędzący w górę rozwścieczeni mężczyźni. Nagle ktoś mocno go
potrącił. Chłopiec upadł na plecy, nie wypuścił jednakże kwiatów. Mężczyzna
zaklął i ominął leżącego. Chłopiec zerwał się z bruku ze łzami w oczach. Kwiaty
się nie pogniotły. Skręcił pod ścianę budynku i przeczekał ostatnią grupę
biegnących, potem zszedł schodami, przekroczył ulicę i przed Teatrem
Szekspirowskim, wchodzący goście usłyszeli głośne wołanie: "Kupi pan
kwiaty"!
Niech ta dzielnica ocaleje, bo dla wielu osób była ich skarbem, zaklętym we wspomnienia dzieciństwa. Pozostały na zawsze, bo takie obrazy nie blakną. Chyba wiecie, przypomnijcie sobie swoje własne. Mam rację, prawda?