Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ćma. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ćma. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 8 stycznia 2023

W dobrym gatunku

 Moja powieść "Złota ćma" jest określana jako kryminał. Ten wątek nie całkiem można uznać jako dominujący. Oczywiście, zgodnie z prawidłami gatunku już w pierwszym akapicie oficer śledczy patrzy na człowieka, który wisi na łańcuchach, a palce jego stóp nie sięgają do bruku. Akcja toczy się w Muzeum Bursztynu, mieszczącego się wtedy w Katowni. 

Jednakże już w tej scenie pani kustosz wykorzystuje niezręczny czas czekania na otwarcie gabloty z okazami bursztynu, by je wręczyć ważnym gościom z zagranicy. 
"Gdańsk był zawsze najbogatszym miastem Rzeczpospolitej - mówiła z zachwytem, wpatrując się w gości, by skupić ich uwagę. - Całe siedemset lat należał do królów Polski. Słynęli z wielkiej tolerancji. Nie pytali o wyznanie religijne. Nie interesowało ich pochodzenie etniczne. Wystarczyła im deklaracja: Chcę być obywatelem Rzeczpospolitej. Te słowa wypowiedział piwowar Hewelke, który zasłynął jako astronom Heweliusz. W podzięce polskiemu królowi nazwał jego imieniem odkryty gwiazdozbiór. I odtąd aż do końca świata będzie świecić na niebie Tarcza Sobieskiego". 
Akcja zaraz powraca do wątku kryminalnego: w bramie pojawia się elegancki pan z czarną walizeczką. Czyżby miał w niej okazy bursztynu i przybył, aby ratować honor miasta? "Nagle ponad bramą pojawiła się głowa. Człowiek ten musiał mieć nieomal trzy metry wzrostu." Atmosferę rozładowało pojawienie
się szczudlarza. 
Wywiadowca zauważył kogoś przemykającego po dachach z ogromną zręcznością. To Józio Dachowiec, ucieka, boi się, czyżby coś niepokojącego widział na placu?
I tak wątki przeplatają się cały czas. Musicie przyznać, że to dobry gatunek, nic dziwnego, że sięgnął po niego znany Umberto Eco. A kto zna imię tego dzieła? To zagadka, choć tylko intelektualna i trochę podpowiedziałam. 

 


niedziela, 6 lutego 2022

Tajemnica zaklęta w bursztynie

 "Tha Golden Moth" - to angielski tytuł mojej powieści "Złota ćma ". Zamierza ją wydać Royal Hawaiian Press. Podpisałam już umowę i dostałam projekt okładki. Jest naprawdę oryginalna i niezwykła, a co więcej, stwarza aluzje co do treści utworu. U góry wydatne usta pozwalają się domyślać, że wątek miłosny i erotyczny jest silny. Ustawiony w poprzek tytuł skupia uwagę patrzącego, który od razu posuwa wzrok w dół i właśnie tam natrafia na dziwne skrzydełko. To właśnie ta ćma, a na niej moje nazwisko. 

W Muzeum Bursztynu zdeponowano piękny naszyjnik z bursztynów, w jego centralnej części umieszczono duży kawałek bursztynu, pięknie oszlifowany. Kiedy spojrzeć na niego pod pewnym kątem, dostrzegamy coś niezwykłego: to jakby skrzydełka owada sprzed milionów lat. Kiedyś siedział na potężnym pniu drzewa, a z góry pełzła powoli kropla żywicy. Kiedy dotarła do owada, oblała go, nie mógł  już poruszyć skrzydełkiem, zastygł w bezruchu, żywica zastygała powoli, ale już na zawsze.


Tę bryłkę bursztynu przywiózł z geologicznej wyprawy pewien młody doktorant i podarował znalezisko swojej dziewczynie, która umiała szlifować bursztyn i robić z niego piękną biżuterię. Powstał oryginalny i piękny naszyjnik. Dzieło miało tak niezwykły wygląd, że nie mogli się zdecydować na sprzedaż, mimo że osiągnąłby z pewnością wysoką cenę, czuli się emocjonalnie związani. Mężczyzna miał również swoje głęboko ukryte motywy: przywiózł ten kawałek bursztynu z naukowej wyprawy badawczej, mającej na celu zupełnie coś innego niż bursztyn, a mianowicie poszukiwanie złóż ropy naftowej.  Kiedy on przyglądał się  tej złotej bryłce, widział na skrzydełku ćmy coś jakby kropelkę. Z pewnością nikomu nie zamierzał zdradzić tej tajemnicy. 

Naszyjnik, leżący w gablotce w Muzeum Bursztynu, przyciągał wzrok wszystkich zwiedzających. Zachwycali się robotą artystki, która doskonale dobrała bryłki bursztynu pod względem koloru i tonacji do tej umieszczonej w centralnym miejscu naszyjnika. Nikt jednak nie odgadł tajemnicy, nawet ważni goście  z zagranicy, znawcy bursztynu. Jeden z nich, profesor, chciał za wszelką cenę zacisnąć swą rękę na tym naszyjniku. Domagał się, by dyrektor Muzeum otworzył gablotę. Nastąpiła chwila naładowana napięciem.  Dyrektor i jego asystentka, a nawet zebrani goście podejrzewali, że profesor może zacisnąć rękę na naszyjniku, schowa go do swojej teczki i zatrzaśnie zamek. A jeżeli nie zechce oddać naszyjnika? Czy dyrektor będzie chciał wyjąć go siłą? Czy może wezwać policję? Ci goście przybyli z zagranicy na zaproszenie władz miasta. Przedłuża się straszna chwila, wreszcie dyrektor podnosi pokrywę gabloty, lecz ona ani drgnęła. Kto ją zablokował, był tylko jeden sposób: zniszczyć tablicę z bezpiecznikami. Kto się na to odważył i czyje to ciało tuż przed chwilą wywiozła ekipa policyjna, odczepiwszy je wpierw z łańcuchów, na których wisiało z rozkrzyżowanymi ramionami, budząc silne emocje i skojarzenia.