- Dobrze, że dziś piątek, kupię jakieś danie na wynos i zalegnę na sofie. A Ty co robisz?
- Otworzymy zimne piwo, zjemy obiad, zrelaksujemy się. Też się cieszę, że dziś piątek.
- A co na obiad?
- Kotlety rybne z frytkami i sałatą.
- Kupujesz w lokalnym sklepie z rybą i frytkami na wynos?
- Nie. Robię swoje.
- ???
- Dziś piątek, na markecie były świeże ryby, kupiłam łososia i zrobię z niego kotleciki. I prawdziwe domowe frytki. Dawno nie jedliśmy...
- Że też Ci się chce w piątkowy wieczór...
- No, chce mi się...
Kotlety z łososia
2-3 porcje
500-600g filetów łososia ze skórą
liść laurowy
pół cytryny
kilka kulek pieprzu
ziele angielskie
200g ziemniaków, najlepiej z dużą zawartością skrobi (użyłam Maris Piper - są także idealne na frytki)
3 dymki, posiekane
kawałek imbiru, ok. 2.5cm, posiekany
czerwona chilli, wypestkowana i posiekana
sól
pieprz
Do panierowania:
bułka tarta (najlepiej domowa, a idealna byłaby panierka japońska panko)
mąka pszenna
2 jajka
sól
pieprz
olej słonecznikowy do smażenia
Łososia włożyłam do rondelka, dodałam cytrynę podzieloną na ćwiartki, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy, zalałam wodą i zagotowałam. Zmniejszyłam ogień i gotowałam 5 minut. Ściągnęłam z gazu i zostawiłam w wodzie, aby przestygło.
Ziemniaki ugotowałam i ciepłe przepuściłam przez praskę.
Odcedziłam łososia, oskórowałam i podziabałam widelcem, aby oddzieliły się z całości płatki. Wymieszałam rybę z ziemniakami, dymką, chilli, imbirem i doprawiłam masę solą i pieprzem.
Za pomocą pierścienia kuchennego formowałam kotleciki, jak nie jesteście tacy zboczeni, to po prostu uformujecie kotleciki rękoma.
Panierowałam w mące, jajku wymieszanym z solą i pieprzem, a potem w bułce, otrzepując jej nadmiar.
Smażyłam w oleju tak, aby z każdej strony przykrywał kotlety do połowy wysokości. Idealnie byłyby smażyć na głębokim oleju.
Podałam z:
Domowymi frytkami - sekretem ich smaku jest użycie odpowiedniego gatunku ziemniaków, te bardziej skrobiowe są lepsze. Najpierw smażę na mniejszym ogniu (temperatura ok. 190C), do momentu, kiedy mogę bez problemu wetknąć czubek noża we frytkę. Odcedzam (dobrze jest użyć specjalnego sitka do smażenia frytek, czy blanszowania warzyw) i podkręcam temperaturę (200-210C). Następnie smażę do utrzymania ulubionego stopnia zarumienienia.
Sałatą (konkretnie użyłam rukwi) - uznałam, że skoro w kotletach są niektóre tajskie składniki, to zrobię do niej dressing z oleju z prażonych sezamów, soku z limonki i miodu.
Do całości dodałam ćwiartki limonki i słodki sos chilli. Do tego zimne piwo i obiad gotowy!