Charlotte i Rogerowi bardzo zasmakowały cebularze i zostałam poproszona o przetłumaczenie przepisu, aby mogli zacząć piec je u siebie w domu. Ich gospodarstwo położone jest wysoko na zboczu, rozpościera się z niego widok na całą dolinę. Charlotte uwielbia domowe pieczywo, sama dużo piecze, w przydomowym ogródku warzywnym ma dóbr pod dostatkiem, szczęśliwe kury niosą jej jajka. Hoduje też owce rasy szetlandzkiej, która w naszej okolicy nie jest szeroko rozpowszechniona. W ramach rewanżu Charlotte i Roger obdarowali nas prawie 2kg łopatką jagnięcą pochodzącą z ich hodowli.
Pieczona łopatka jagnięca
4-6 porcji
2kg łopatki jagnięcej
cała główka czosnku (ząbki nieobrane)
kilka gałązek świeżego rozmarynu
kilka gałązek świeżego tymianku
3 łyżki oliwy
kieliszek czerwonego wytrawnego wina
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
Łopatkę natarłam oliwą, posoliłam, zmieliłam nieco pieprzu i obsmażyłam na patelni na dużym ogniu. Następnie przełożyłam do żaroodpornej brytfanki, czubkiem noża nacięłam mięso w kilku miejscach i włożyłam do nacięć igły rozmarynu. Dorzuciłam całe ząbki czosnku, gałązki tymianku i resztę rozmarynu, wlałam wino, przykryłam i w 150 stopniach C piekłam 3.5 godziny.
Mięso było delikatne, aromatyczne i tak pięknie upieczone, że elegancko odchodziło od kości. Łopatka jest tłusta, tak więc nie trzeba specjalnie jej podlewać, ponieważ nie wysycha podczas pieczenia. W zestawie mieliśmy gotowaną brukselkę, pieczone pomidorki i pieczone ziemniaki.
Inspirowałam się przepisem Jamiego Olivera z "Jamie at Home".
te dodatki obok jagnięciny podobają mi się najbardziej..kolorowo
OdpowiedzUsuńWyprowadzam się do Irlandi! Zawsze kochałam ten kraj ;)
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadlam lopatki jagnieciej i juz chyba na forum kuchennym ci o tym wspominalam...nie wiem nawet, czy jest dostepna u "naszego" rzeznika, u ktorego kupujemy jagniecine...kusi mnie ta lopatka jagnieca, gdyz do tej pory jadlam "tylko" udzce albo kotelicki, ewentualnie mielone jagniece - nie wiem z jakiej czesci. zapytam sie jutro. zdjecie bardzo apetyczne, i cala reszta tez. pozdrawiam, magda
OdpowiedzUsuńJak kupie, to zrobie w ten weekend i sie pochwale :D
OdpowiedzUsuńCudna jesteś ;P
OdpowiedzUsuńBędę zaglądał, choć raczej nie pisał :)
Co do jagnięciny to może się kiedyś skuszę, bo nigdy nie jadłem :(
No i trzeba będzie łopatkę jagnięcą nabyć drogą zakupu. Jak zapoluję wpierw na pieniążki. A propos polowań i zwierzyny łownej: coś z kłólika się pojawi?
OdpowiedzUsuńSerwus Serwusowa! :)))
OdpowiedzUsuńWiedzialam ze w koncy pekniesz i zalozysz blog :))))
Jejku jak milo Cie widziec!
Ale świetnie to zaprezentowałaś :) Łopatka wygląda bosko, miękko i delikatnie...
OdpowiedzUsuńDziękuje, Asiejko. Ja też z mięsa najbardziej lubię... brukselkę. ;)
OdpowiedzUsuńMafilko, pewnie w Irlandii jagnięcina też jest bardzo popularna, ale dla ścisłości - mieszkam w Anglii. :D
Magdo, to był mój pierwszy raz z łopatką. W porównaniu do nogi, czy kotletów, wydaje mi się ciekawsza. Może przez tę ilość tłuszczu mięso jest takie soczyste i ładnie pachnie? W każdym razie spróbuj, jak będziesz miała okazję.
Btd, jagnięcina w Tychach, albo okolicach? Daj znać jeśli dostaniesz. I nie nowozelandzką za kupę kasy, a także nie capiącego barana (sorry, nie cierpię baraniny) sprzedanego jako jagnię.
Geo, skuś się, jak będziesz mieć okazję.
Szalony, królik był w GP, może i tu się pojawi, jak uda mi się zdybać Collina, który do nich strzela. Choć po tegorocznej zimie populacja podobno jest mocno przetrzebiona. :(
Serwus, Polka! Namawiano mnie i namawiano, wiec w końcu ruszyłam. Póki co - frajda. :)
Aniu, dziękuję. :) Przyznaję, że obrane strzępki mięsa to nie jest wdzięczny obiekt do fotografowania.
:)))) Niedługo przejdzie w uzależnienie, ale ja już nic więcej nie mówię...
OdpowiedzUsuńSłodkich i miłego wtorku!