Jak chyba każdy rękodzielnik nałogowo zbieram różnego rodzaju materiały do wyrobu biżuterii. W tym kamienie półszlachetne. Jednym z moich ulubionych puzderek jest to z fasetowanymi kaboszonami. Rzadko coś z niego wyciągam (w końcu takie ładne kamienie, szkoda coś z nimi robić :D ), ale ostatnio nie mogłam się powstrzymać i wyjęłam dwa kaboszony lapis lazuli - okrągły i łezkę, ze stanowczym przekonaniem, że nadszedł ich czas.
Jak to u mnie zwykle bywa nie miałam gotowego projektu - ot, ustaliłam że łezka ma być nad okrągłym, skierowana ku niemu ostrym końcem. I tyle, resztę wymyśli się w międzyczasie ;)
I powstał Meadhan, trochę chyba w egipskim klimacie (a może to po prostu kwestia użycia lapisów).