Inaugurując po raz trzeci akcję "W kuchni panny Marple" chciałabym podzielić się z Wami przepisem, który na mojej liście "kryminalnych kuchennych skojarzeń" zajmuje pierwsze miejsce.
Tak się jakoś zdarzyło, że tematem mojej pracy magisterskiej było "Tworzenie portretów psychologicznych nieznanych sprawców seryjnych zabójstw". W owych zamierzchłych czasach uprawnienia do wykonywania takich miał jedynie Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dra J. Sehna w Krakowie. W ramach urlopu wypoczynkowego zatem zamieszkałam na jakiś czas w podkrakowskich Zielonkach i co rano zjeżdżałam do Krakowa, by zbierać materiały do pracy i praktykować.
To był lipiec (kto mówi, że praca musi być napisana w terminie), lato było upalne, Kraków okazał się przyjemnym miejscem. Wracając do domu, do papugi (żako o niezwykle rozwiniętym słownictwie) i dwóch psów, na Nowym Kleparzu kupowałam coś do garnka, a następnie gotowałam w gigantycznej kuchni z widokiem na zielone pola.
Któregoś dnia naszło mnie na pieczarkową. Kupiłam więc produkty, dotarłam, w garnku wstawiłam rosół, po dłuższym czasie na patelnię wylałam trochę oleju znalezionego w szafkach... Przed tym ostatnim chwilę się wahałam, gdyż był to zupełnie mi nieznany olej z pestek dyni. Ale cóż - w całym domu nie było niczego innego - nawet masła czy margaryny (idea podsmażania pieczarek na teflonie, bez dodatku tłuszczu, nie była mi wtedy jeszcze znana).
Reasumując: pieczarki (lekko osolone) się smażą, zupa gotuje. A ja czytam "Profiling Violent Crimes" ("Criminal Profiling" miało kilka zdjęć, które nawet w mojej ocenie nie do końca pasowały do obiadu, "Profiling Violent Crimes" było bardziej teoretyczne), od niechcenia i na ślepo co jakiś czas mieszając grzybki. W końcu uznałam, że czas je wrzucić do wywaru. Odłożyłam książkę, i zastygłam... apetycznie przyrumieniona zawartość patelni pokryta była zielonym, tłuściutkim filmem... Intensywnie zielonym.
Kontynuowałam mimo wszystko. Trochę obawiałam się efektu, ale był zachwycający...
Po latach robię zupę ciut inaczej, ale nadal łączę pieczarki z olejem z dyni (przy czym nie wszystkie są tak intensywne w barwie, jak ten pierwszy). I nadal mnie to połączenie zachwyca...
Składniki:
- 250 g - 300 g pieczarek, pokrojonych w niewielkie kawałki,
- garść suszonych grzybów,
- około litra wywaru - warzywnego lub drobiowego, należy zachować gotowaną pietruszkę i seler (marchewki przydadzą się do sałatki ziemniaczanej),
- olej z dyni do podania.
Gotujemy wywar z dodatkiem włoszczyzny. Gdy warzywa są miękkie, wyciągamy je, a w zamian dodajemy suszone grzyby i gotujemy jeszcze jakieś 20 minut. Na patelni podsmażamy pieczarki - na zwykłym oleju - na złocistobrązowo. Przekładamy do garnka, dodajemy pietruszkę (pietruszki) i selera. Delikatnie rozjaśnią zupę i dodadzą jej słodyczy. Wlewamy trochę wywaru i zaczynamy miksować. Kolejne partie płynu dodajemy stopniowo, aż do uzyskania gładkiej konsystencji... Podgrzewamy jeszcze, aż zawrze, i podajemy - skropioną olejem dyniowym.
Witam trzeciej odsłonie "W kuchni panny Marple"...