Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kartki świateczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kartki świateczne. Pokaż wszystkie posty

piątek, 6 kwietnia 2012

Last minute

Miałam w tym roku szczere postanowienie lenistwa i poprzestania na wysyłaniu gotowych kartek, nawet jeśli niekoniecznie będzie można je zaliczyć do najpiękniejszych.
Po obchodzeniu całego miasta okazało się, że:
a) kartki, owszem, istnieją, ale głównie w postaci z wydrukowanym gotowym badziewiem życzeniowym, czego nie toleruję absolutnie
b) kartki bez wydruku życzeniowego znalazłam dokładnie w jednym miejscu. Nawet w miarę sensowne graficznie, cóż z tego, kiedy cenę miały zaporową i przy potrzebnej mi ilości nie do przeskoczenia.
Nie pozostało nic innego, tylko zakupić odpowiednie surowce i przystąpić do rękodzieła last mnute:
Pozostawiam Was z tym widoczkiem i przesyłam najlepsze życzenia świąteczne, a sama znikam lukrować mazurek :)

niedziela, 17 kwietnia 2011

Żeby nie było, że się lenię...

No dobra, uczciwie rzecz przedstawiając, owszem, lenię się. I nie mam tu na myśli utraty owłosienia, tylko nicnierobienie permanentne. W przerwach między lenistwem mimochodem powstała góra jajec wielkanocnych, których przedstawiciele wyglądają tak:

Dziś natomiast- lepiej późno, niż wcale- zabrałam się w końcu za kartki wielkanocne:
We wzajemnym towarzystwie, skojarzonym wysyłkowo, prezentuje się to następująco:
Produkcją jajec zajmowałam się dorywczo, w różnych dziwnych miejscach, jak to mam w zwyczaju. Wzbudzając oczywiście odpowiednie zainteresowanie, objawiające się pytaniem:
- Co robisz?
- Jajco!- informowałam uprzejmie.
Mina pytających po takiej odpowiedzi - bezcenna :)

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Nie ma takiego miasta!

Tytułem wstępu będzie przypomnienie jednej z moich ulubionych scen z filmu "Miś", kiedy to główny bohater chce nadać depeszę do Londynu, a pani w okienku pocztowym wyjaśnia, że nie ma takiego miasta- jest Lądek, Lądek-Zdrój, ale Londynu- co to, to nie! (Kto nie zna albo kto sobie chce przypomnieć, może zajrzeć tutaj)

A teraz z życia wzięte. Otóż spędziłam uroczy dzień, produkując kartki świąteczne dla moich przyjaciół, albowiem należę do ginącego gatunku osób wysyłających pozdrowienia i życzenia w formie tradycyjnej. Kartki skromniutkie, ale za to z dołączoną ozdobą w postaci gwiazdki. Wypisałam od serca i udałam się na pocztę w celu wysłania. Pomijam czas, jaki odstałam przed okienkiem (a kolejki nie było, o, nie myślcie sobie- marne dwie osoby), w każdym razie wielokrotnie dłuższy niż znana z lektur szkolnych miara "trzech zdrowasiek". W koncu nadeszla upragniona chwila, podalam panience w okienku plik i nadal cierpliwie czekalam na zważenie, ostemplowanie i co tam jeszcze. Dodam, że panienka w okienku wyglądała na taką najwyżej w moim wieku, a może i młodszą, co ma niebagatelne znaczenie dla rozwoju wydarzeń, jako że sugeruje przynależność do pokolenia liźniętego w latach szkolnych przynajmniej podstawową nauką języka angielskiego. Otóż panienka sięgnęła po plik listów "zagramanicznych", ważyła, stemplowała i w pewnym momencie, wpatrując się w duże, czarne, drukowane litery "GREAT BRITAIN" zapytała rozbrajająco:
-A ten list to dokąd? Bo nienapisane...

No cóż, mam nadzieję, że adresat jednakowoż doczeka się przesyłki :)