Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Meekhan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Meekhan. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 maja 2019

"Każde martwe marzenie" Robert M. Wegner

"Każde martwe marzenie" Roberta M. Wegnera to kolejna część cyklu o Meekhanie. To książka, na którą bardzo czekałam, nerwowo przytupując nóżką, bo przecież w poprzedniej, "Niebo ze stali" nic się nie wyjaśniło, a bohaterowie tacy w rozsypce i co dalej, nie wiadomo.

Właściwie dalej nie wiadomo, co dalej. Jesteśmy o oczko dalej na skali osi czasu, jaki biegnie w imperium. Przed lekturą pieczołowicie ściągnęłam sobie ze strony wydawcy streszczenie wydarzeń z poprzednich tomów. Przeczytałam. Poczułam się dziwnie. Suche jak patyk, beznamiętne i bezosobowe wyliczanie, kto się  gdzie przemieścił, kto z kim się bije, jaki bóg się pojawia i po co. Także kto ginie i kto zachodzi w ciążę (to pierwsze zdarza się zdecydowanie częściej, co za czasy). Mogłam sobie darować, choć oczywiście doceniam ten nowatorski gest wydawcy w stronę czytelników. Okazało się, że do książki przyciąga mnie magia, jaką słowami kreuje autor, nie skomplikowana fabuła.

środa, 5 sierpnia 2015

"Każdy dostanie swoją kozę" Robert M. Wegner


Ta krótka opowieść powstała dla tych wszystkich, którym w "Pamięci wszystkich słów" mało było Krwawych Szóstek. Tu Szóstek jest mnóstwo. Jest mój ulubiony rudy porucznik, Kenneth-lyw-Darawyt oraz jego zastępca, Varhenn, którego też lubię.

O co chodzi z tymi kozami w tytule? Otóż w miejscowości  Terandyh ma się odbyć huczna impreza. Księżyc Złodziei Kóz - można wtedy kraść zwierzaki (kozy, owce, krowy), odkradać je sobie wzajemnie, podkradać, pilnować już ukradzionych i tak dalej. Masa zamieszania, do tego dołóżmy wędrownych kupców, budy, stragany, gliniane garnki, świecące paciorki i pszenne bułeczki. Dołóżmy też złodziejaszków, awanturników i pijaczków - i już wiadomo, że potrzebny jest ktoś do pilnowania porządku.

Pewnie by wszystko poszło gładko, gdyby nie fakt, że całkiem znienacka na głowy mieszkanców zaczęły spadać  kozy, owce i nawet krowy. Z nieba! Dowódca kompanii szuka rozwiązania zagadki, pod nogami pałęta mu się przesympatyczna i megaruchliwa dziewczynka, czary i magia śmierdzą w powietrzu, jedyny obecny w Terandyh czarodziej nie może pomóc, bo złożony jest niemocą - dzieje się, oj, dzieje!

Robert M. Wegner pisze tak, jak lubię. Dynamiczne historie, wyraźnie zarysowane postacie. Wątek damsko-męski bardzo delikatny, wątek dziecięcy bardzo prawdziwy.

Bardzo dobrze mi się to czytało i polecam właścicielom czytników - opowiadanie ukazało się bowiem wyłącznie w wersji elektronicznej.  Tutaj link http://meekhan.com/2015/06/01/wegner-na-dzien-dziecka/

"Każdy dostanie swoją kozę" Robert M. Wegner, Powergraph 2015.

środa, 10 czerwca 2015

"Pamięć wszystkich słów" Robert M. Wegner


Nie macie pojęcia, jak ja na to czekałam! A może i macie, bo czekaliście tak samo niecierpliwie jak ja.
Jednak jako że miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z wydawcą, czyli z ekipą Powergraphu na Polconie w B-B, dowiedziałam się co nieco o tym, jak się książki pisze, poprawia, sprawdza i redaguje. To procesy wymagające czasu, dokładności  i staranności - warto więc poczekać, żeby dostać coś naprawdę dopracowanego.

Pamiętacie, o czym pisał autor w poprzednich częściach cyklu? Ja niestety nie bardzo. Trochę mi to przeszkadzało na początku, nie umiałam się odnaleźć w powieściowym świecie. Przez jakieś 100 stron. Potem machnęłam ręką i obiecałam sobie, że jak skończę "Pamięć...", to biorę się za cały cykl od początku - i wtedy wszystko, co niejasne, na pewno się wyjaśni.

Ten tom cyklu skupia się na dwóch wątkach i na bohaterach znanych nam już z poprzednich części. Pierwszym jest Altsin, kiedyś złodziej, obecnie mnich, kryjący się w klasztorze w mieście Kamana na wyspie Amoneria. Druga osoba to Deana z plemienia Issaram, która z powodu konfliktu musi udać się na (nieco przydługawą, jak się okaże) pielgrzymkę.


Altsin ma w głowie boga, który bardzo mu się w tej głowie rozpycha i w ogóle chciałby być głównodowodzącym w tej parze. Ale gospodarz mu na to nie pozwala i z całych sił szuka sposobu, by się nieproszonego gościa pozbyć. Ma mu w tym pomóc wiedźma, ale zdaje się, że jedna wiedźma to będzie za mało...
Deana opuszcza wioskę nie tyle z chęci odbycia pielgrzymki, ale by nie musieć wychodzić za mąż za zupełnie obcego jej faceta (ach, te wyroki starszyzny wioskowej czasem są niezbadane). Wędrówka przez pustynię przynosi jej kolejno: porwanie przez bandytów, ucieczkę z współtowarzyszami niedoli, pobyt w mieście w luksusowych warunkach, romans, znów ucieczkę oraz walkę. Plus, jak wisienka na torcie, obserwacja miasta i jego mieszkańców (bodaj najciekawsza część książki). Biblioteka w mieście, ach, cóż za piękna  scena.

Pomiędzy Deaną i Atlsinem plączą się jeszcze bogowie i boginie i półbogowie... cała chmara. Och, jak mnie ten wątek irytował! Był taki mglisty, niejednoznaczny, wrr! Jak rozmawia bóg z bogiem, to tylko po to, żeby im szczęki nie zardzewiały, wiecie?  I dlatego wypowiadają na głos (i do czytelnika) co trzecie zdanie, reszta jest nadawana telepatycznie.
Czy pod koniec tomu wyjaśnia się nieco sprawa z bogami? Trochę, ale nie do końca. Trzeba pamiętać, że to dopiero czwarty tom, nie można za wcześnie rozwiązywać wątków!

Czytam tak sobie i czytam, obserwuję zmagania Atlsina z bogiem i Deany z własnym sercem i coś mi spokoju nie daje. No właśnie, gdzie są Krwawe Szóstki i mój ulubiony rudy porucznik? Na szczęście, objawili się pod koniec, ale chyba tylko po to, żeby nie zawieść wiernych wielbicieli - i znikli.
A ty czekaj, człowieku, na następny tom!

Robert M. Wegner tak pisze powieści, że się w ten jego meekhański świat wpada i zostaje długo. To niebezpieczne. Kilka dni po skończeniu "Pamięci..." jeszcze tam siedziałam i nie umiałam się wydostać. Żadna inna książka, komiks, nic nie wchodziło, Meekhan i koniec! Zastanawiałam się, co mnie tak w tej książce przyciąga. Chyba najbardziej bohaterowie. Są w porządku. Mają czasami za uszami, ale przeważnie są z gatunku takich, co to znienacka nie wsadzą ci kosy pod żebro. Mają wątpliwości czy rozterki, to stan doskonale znany każdemu, ale wszelkie dylematy starają się uczciwie rozstrzygać, w zgodzie z sobą. Podoba mi się to.
Co innego bogowie, ale już od dawna (od greckiej i rzymskiej mitologii poczynając) wiadomo, że to podstępne i dwulicowe bestie.  Za grosz nie można takim wierzyć.
Jeszcze malutkie słówko o języku. Nie ma udziwnień, nie ma wydumanych porównań, nie ma  quasi-zabawnych powiedzonek, jest prosto. Przypomina to sposób pisania braci Strugackich, którzy też nie silili się na cuda wianki językowe, ale to, co napisali, dawało do myślenia. 

Kończę te przydługawe wynurzenia, ale nie rozpaczliwym pytaniem "kiedy następny tom?", bo odpowiedź akurat na to pytanie znam. Byłam na spotkaniu autorskim i się dowiedziałam, że będzie, jak się napisze. Kończę apelem.

Panie Robercie, niech pan pisze! Znakomicie to panu wychodzi!


Kasiu, bardzo dziękuję za książkę. Wydajesz  tak dobre i dobrze zredagowane książki, że tylko pozazdrościć.

"Pamięć wszystkich słów" Robert M. Wegner, Powergraph, Warszawa 2015
Opowieści z meekhańskiego pogranicza: Pamięć wszystkich słów [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

sobota, 12 maja 2012

"Niebo ze stali" Robert M. Wegner - no nic, tylko się tłuką i tłuką


Czekałam na to z niecierpliwością, aż przebierałam nogami, bo pierwszy i drugi tom podobały mi się bardzo. Kupiłam "Niebo" jak tylko się ukazało, nieco ubolewając nad decyzją wydawnictwa Powergraph, by tom trzeci wydać tylko w twardej oprawie. Dwa pierwsze mam w miękkiej, jak to będzie wyglądało na półce? No trudno, w końcu bardziej liczy się treść.

Główne wątki w "Niebie ze stali" są dwa. Pierwszy to wielka wędrówka całego narodu do pewnego miejsca. Drugi zaś to walka tegoż narodu z drugim narodem, zastanym na owym miejscu. Ok, są jeszcze pomniejsze, jak dziwne miejsce pod niebem ze stali, gdzie można ześwirować, jeśli się nie ma rudego dowódcy, czy też wątek dwóch dziewczyn wojowniczek, które przekwalifikowały się i zostały szpiegami.
Nooo... jest też wątek dziewczynki męczenniczki, za który się o mało na autora nie obraziłam, bo kto to widział tak męczyć dziecko, serca trzeba nie mieć!

Powracając do meritum, pół tomu zajmuje opis trasy,  którą przebywa naród Wozaków - na wozach, oczywiście. To nie takie w kij dmuchał przedsięwzięcie, potrzebne są drogi, mosty, tunele, no i ochrona. Ochronę zapewnia oddział Górskiej Straży pod dowództwem porucznika Kennetha, znanego nam już, między innymi z tego, że o swoich ludzi dba, a dowódców szanuje nad wyraz (tylko nie zawsze dowódcy o tym wiedzą). Czyta się o tym znakomicie. Ale każda podróż się kiedyś kończy, Wozacy docierają na płaskowyż, gdzie zamierzają osiąść i właściwie mogliby odetchnąć z ulgą, gdyby nie jeden drobiażdżek. O ten teren trzeba się bić z narodem koczowników, którzy dawno temu wygnali Wozaków z płaskowyżu. Koczownicy przypominają Tatarów, co to na koniu rodzą, śpią, jedzą, bawią, a zapewne i ten tego. Przybysze natomiast mają trudniej, bo religia zakazuje im dosiadać koni, mogą tylko je zaprzęgać, co na płaskich, równinnych terenach znacząco obniża ich szanse.  Tak więc mamy bitwę. Jedną, drugą, trzecią...

Absolutnie nie potrafiłabym być strategiem czy innym taktykiem od wojny, bo to nudne. A na dłuższą metę to po prostu potwornie nudne - tak orzekłam, gdy musiałam czytać i czytać i czytać o wielkiej bitwie na równinie między Wozakami i koczownikami. Szarpią się, rąbią, podpalają, kłują i dźgają, giną w męczarniach, konie kwiczą... Nuda, panie, nuda. Albo przerosło to moją wytrzymałość. Albo dobiła mnie umęczona dziewczynka. Tak czy siak, musiałam na chwilę książkę odłożyć w okolicach sześćsetnej strony. Hm, właśnie przyszło mi do głowy, że to może być też oznaka nader silnego oddziaływania na czytelnika, nie wytrzymałam emocjonalnie, no!

Bo wiecie, książka bardzo, ale to bardzo mi się podobała i z niecierpliwością będę wyglądać kolejnych części.

"Niebo ze stali" Robert M. Wegner, Wydawnictwo Powergraph, Warszawa 2012

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Niebo ze stali. Opowieści z meekhańskiego pogranicza [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

środa, 7 września 2011

"Opowieści z meekhańskiego pogranicza" Robert M. Wegner - ale dobre, mówię wam!


Przeczytałam to już ponad miesiąc temu, a do tej pory nie skrobnęłam ani słówka. Nie godzi się tak, nie godzi! To bardzo dobra książka, właściwie książki - dwa tomy są na razie, a ponoć w planach następny/następne, tylko ciekawe, jak się będą nazywać, bo dotychczasowe tytuły to "Północ - Południe" i "Wschód - Zachód", więc wyczerpane są wszystkie graniczne możliwości, chyba że autor rozdrobni się nieco pisząc "Północny Zachód - Północny Wschód", etc.  (ok, żartuję:)

Meekhan - wielka kraina, bogata i różnorodna, sądząc z jej granic. Jedna granica: śnieżna, górzysta; druga gorąca i piaszczysta, pustynna; trzecia morska i rozhuśtana; czwarta zaś trawiasta i smagana wiatrem.

A wszystkie te granice wypełnione są po brzegi: przygodami, emocjami, magią, walką, miłością, rozterkami, bitwami, opowieściami, przywiązaniem, nienawiścią, zemstą, wybaczeniem, fantazją, rozpaczą, nadzieją, humorem, podstępem, wytrwałością, zwinnością, tajemnicami - oraz wszystkim tym, czym tylko istota ludzka oraz książka może być wypełniona. Czytałam z prawdziwą uciechą, tu odnajdując echa Malazu, tam znów łowiąc zapach Niecnych Dżentelmenów - żadna to ujma dla autora, nic nie zarzucam, mnie się kojarzą te utwory nader sympatycznie, a Meekhan jest absolutnie wyjątkowy i ciekawy.

Z niecierpliwością czekam na dalsze książki pana Wegnera (na przełomie października i listopada ma się ukazać), a jak tylko się pojawią, lecę i kupuję.

"Opowieści z meekhańskiego pogranicza" Robert M. Wegner, tom 1 i 2, Powergraph, Warszawa, 2009, 2010.

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
  Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Opwieści z meekhanskiego pogranicza. Północ-Południe [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE