Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hanna Bakuła. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hanna Bakuła. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 grudnia 2012

"Królowa Samby" Hanna Bakuła - Hania Bania nieco starsza


Znacie Hanię Banię, grubą i wielką dziewczynkę z podwarszawskiej Zielonki? Poznałam ją, jak była malutka, teraz czytałam o tym, jak dorasta, jeździ na kolonie, przeprowadza się do Warszawy, gdzie jej rodzice dostali mieszkanie, choruje, zdrowieje, zakochuje się, ma przyjaciółki... słowem, zwykłe życie zwykłego, może nieco większego niż inne, dziecka.

Już nie było tak śmiesznie jak w "Hani Bani", bo dziewczynka, po pierwsze, chudnie (a gros zabawnych sytuacji związanych było z wagą), po drugie dorośleje.
Po trzecie... tu się zastanowiłam porządnie i wyszło mi, że autorka pisząc książki o sobie samej w jakiś sposób rozprawia się z traumami z dzieciństwa. W tej książce traumą jest Tatuś. Tatuś, który nigdy Hani Bani specjalnie nie lubił, unikał i krzywił się na jej widok, Tatuś, który uciekał z domu w pracę, który chętnie wyjeżdżał w delegacje, a potem dostawał mnóstwo kartek pocztowych od zapoznanych na wyjeździe pań...
Tatuś, który w mieszkaniu w Warszawie wprowadził rozdzielność gospodarczą. Zaczęło się od cukru, bo Hania słodziła dużo i dla Tatusia brakowało, potem były liczone owoce, a potem już wszystko było oddzielne dla Tatusia, oddzielne dla Mamusi z Hanią.
"Od jej wprowadzenia się na plac trwały za ścianą nocne rozmowy, które podsłuchiwała. Chodziło o to, że Hania zjada więcej niż połowę rodzinnego budżetu, a reszta idzie na jej ciuchowe ubrania, więc lepiej, żeby każdy miał swoje pieniądze, a Tatuś będzie się dokładał do ich części gospodarstwa, w ramach ponoszenia konsekwencji posiadania córeczki słonia.
W szkole Hania zapytała Basię, a wracając Agatę, czy ich rodzice mają oddzielne szafki na jedzenie i podpisane gruszki, ale nigdy o czymś takim nie słyszały. Babci nic nie powiedziała, bo czuła, że lepiej nie". [1]

Okropnie było czytać, jak dziecko obserwuje pogarszające się relacje między rodzicami.
"Rodzice prawie nie rozmawiali, a Hania tkwiła pośrodku tej niemiłej sytuacji, jak wielki, osowiały bałwanek w marcu".[2]

Ale mimo wszystko, mimo tuszy, kłopotów w szkole, mimo problemów dorosłych wdzierających się przez szpary dziecięcego świata, to wciąż książka o dziecku, czyli Hani i jej pogodnym (w większości) dzieciństwie.


---
[1]  "Hania Bania. Królowa Samby" Hanna Bakuła, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 2009, s.162
[2] Tamże, s.167

Hania Bania. Królowa samby [Hanna Bakuła]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

czwartek, 13 października 2011

"Hania Bania" Hanna Bakuła (urocze!)


Wysłuchałam z uciechą, a potem zaczęłam się zastanawiać, czy to autobiografia. Czy to możliwe, że ta nieduża, szczupła, zadbana kobieta w dzieciństwie była grubą kluską?
Chyba tak, bo znalazłam wywiad, gdzie pani Hanna sama pisze o sobie i swojej nadwadze. Coś takiego! Dziś dzieci chowa się zdrowiutko, tu soczek bez cukru, tam warzywa ekologiczne, smażone nie, tłuste nie, słodkie to owoce, a nie lizaki... A kiedyś zdrowe dziecko to pulchne dziecko (jak te narzeczone króla Tongo czy Kongo, im tłustsze, tym ponętniejsze), taki proszę znak równości, o!

Toteż Hania Bania wcinała na śniadanie odsmażany na smalcu makaron, na obiad kilka kotletów schabowych, herbatę słodziła kilkoma łyżkami cukru i co rusz zaglądała do spiżarni po coś na ząb. I była wielka. Nie tylko gruba i ciężka, ale też wysoka jak na swój wiek.


Jak o tym piszę, brzmi to okropnie, co? Ale autorka pisze o tym w sposób tak lekki i sympatyczny, że buzia sama się śmieje. No i ta rodzina Hani, same barwne postacie, na czele z  babcią, kobietą drobnej postury, ale wielkiego ducha. Poznałam i mamę (śliczną), i ojca (surowego) Hani, i dziadka, dalszą rodzinę, ciotki i wujków, no i gosposię, która też należy do rodziny przez zasiedzenie - wszystkich oczami Hani.
Towarzyszyłam jej podczas zabaw, uroczystości, wakacji, powodzi, lekcji muzyki. Podziwiałam fantastyczną metodę nauczenia Hani, które grzyby w lesie nadają się do zbierania. Śmiałam się, gdy Hania  poszła do fryzjera i wyszła z chłopięcą fryzurą, bo fryzjer zagadał się z jej dziadkiem, zagadanie było połączone z degustacją, rozumiecie.
Słuchałam o pierwszym, cielęcym zauroczeniu Hani, zakończonym podłamanym sercem (w wieku lat zaledwie kilku nie ma co mówić o złamanym), o podróży pociągiem, o bogatej wyobraźni dziewczynki - i to wszystko niezmiernie mi się podobało.

To przez ten klimat urokliwego dzieciństwa, doskonale i z kunsztem oddany. I nie, zarzekam się od razu, to wcale nie chodzi o to, że przypomina moje dzieciństwo, bo też nie przypomina ani trochę (nie byłam gruba, nie zakochałam się, jak miałam kilka lat i mieszkałam na wsi, nie w miasteczku), tylko o to dziecięce postrzeganie świata, ciut naiwne, proste i nieskomplikowane.

Już sobie wrzuciłam do schowka pozostałe książki pani Hani .

Hania Bania [Hanna Bakuła]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE