Czas pędzi jak szalony.
Były święta i minęły, dzieciaki w końcu wróciły do szkół po przerwie. Ja powoli przyzwyczajam się do centrum ogrodniczego.
Praca z klientami daje mi dużo satysfakcji. Opowiadam o roślinach, o tym jak rosną, czego potrzebują, dokładam jakieś ciekawostki. Ludzie są zadowoleni. Część klientów rozpoznaje mnie z poprzedniego miejsca, więc nie jestem już anonimowa. Chętniej wybierają mnie do rozmów, bo to ktoś "swój", z Portarlington, a nie z innej miejscowości. Często spotykam rodziców koleżanek moich dzieci, wtedy schodzimy na jeszcze inne tematy, poza roślinnymi. Mąż stwierdził, że całkiem nieźle, skoro mój szef płaci mi za prowadzenie życia towarzyskiego w pracy:)
Oczywiście nie wszystko jest takie piękne i łatwe. Nie pracowałam nigdy wcześniej w tak dużym centrum ogrodniczym. Kwiaty i ich pielęgnacja, to jedna rzecz. W najbliższym czasie będę jednak musiała ogarnąć system zamówień, dostawców i całą papierkową robotę, bo jak tylko będę gotowa, będę sama zamawiać rośliny do części ogrodniczej, którą zarządzam. Trochę mnie to przeraża...
Podsumowując, jest dobrze, ale trochę niepewnie.
Tymczasem w ogrodzie...
(Miało być tak pieknie napisane, ale widzę, że wstawiło mi zdjęcia bez ładu i składu, trudno. Będą trochę pomieszane, ale za to według dat:) )
Jestem niezmiernie oczarowana jaskrami. To nie anemony, jak padło pytanie, to jaskry azjatyckie.
Rozwijają kolejne pąki i są naprawdę dekoracyjne.
Wrzos (Calluna vulgaris) Zilly
Kolejne kwiaty powoli pojawiają się w ogrodzie, ale to w następnym poście