...ale też i troszkę robótek :)
O robótkach będzie najpierw, bo potem już wpadną kwiaty i nagle okaże się, że za długi post wyszedł.
Skończyłam szary bieżnik. Na razie ukrochmaliłam go lekko i zrobiłam wstępne fotki:)
Jak wspominałam poprzednio, wzór jest bardzo prosty i przyjemny w pracy. Myślę, że może zrobię jeszcze jeden taki, ale nie teraz. Muszę chwilę odpocząć od tej bawełny.
Chusta, którą zaczęłam jeszcze w maju, powolutku rośnie, ale też nie szaleję z nią, bo dziergam tylko wtedy, kiedy oglądam seriale; w zasadzie bardziej odsłuchuję, niż oglądam :)
I serwetka/mały obrus, który zaczęłam po bieżniku, jest na tym etapie. Dwa razy zaczynałam, bo nie zgadzały się oczka, ale teraz już wszystko chyba pójdzie gładko.
Teraz ogród, który kwitnie i kwitnie...
Na początek lilie azjatyckie:
Stwierdziłam, że posadzę w tym roku, więc mam i zaczynają właśnie kwitnąć.
Na razie białe - przodowniczki:
Zaraz za nimi ruszyły żółte:
Jeden z kwiatów jest już ponadgryzany, ale nawet nie zdążyłam zauważyć co to było, bo znikneło.
Obok nich rozrasta się krzak margerytek:
Pięknie rozkwitła mi dascia(czerwona i biała), ale to mięta wybija się na pierwszy plan:
Krwawnik już nabiera kolorów w pąkach:
Wszystkie te kwiaty oblatują trzmiele.
Mam ich w ogrodzie całe masy; w zasadzie to pszczół prawie teraz nie widzę, za to trzmiele non stop.
Lewkonie... jak one pachną!
Niedługo uraczę Was kolejną porcja kwiatów, niech tylko bardziej rozkwitną!