piątek, 26 lutego 2021

Ogródkowe przemeblowania

 


Ponieważ u nas, o tej porze roku, nigdy nie wiadomo kiedy będzie ładna pogoda, a kiedy deszcz i wiatr, trzeba łapać okazję. Do tego, jeśli jeszcze trzeba pogodę zgrać z możliwościami zaprzyjaźnionego stolarza, który terminy ma zajęte aż do września, to już wyczyn. Niemniej udało się połączyć to wszystko. 

Dwa tygodnie temu powstała nasza dawno wyczekiwana ścieżka w ogrodzie, na tyłach domu. Oczywiście ścieżkę prowizoryczną mieliśmy cały czas. I przetrwała, jak to prowizorka, chyba z 7 lat:) Teraz jednak mamy taką, jak trzeba. 



Oczywiście w ogrodzie wciąż jest pobojowisko, bo późniejsza pogoda nie sprzyjała sprzątaniu. Trawa jest na razie zmasakrowana, ale jak to trawa, odbije szybko, jak tylko nadarzy się okazja.

Po robieniu ścieżki, w ogrodzie został mi zwał ziemi z gliną, a w zasadzie gliny z ziemią. To, co widać na zdjęciu, to ilość pomniejszona o niespełna dwadzieścia wiader, które wyniosłam do ogrodu z przodu domu.




Wszystkie rośliny w pojemnikach, które zimowały sobie pod powojnikiem, musiały czasowo przejść na taras. Słońce dociera tu w drugiej połowie dnia, ale mają go mniej, niż kiedy stały w drugim końcu ogrodu.



Na froncie miałam duży powojnik, który w okresie kwitnienia stanowił prawdziwą ucztą dla oczu. Niestety, był zbyt duży na to miejsce. Myślałam, że odmiana o kwiatach pełnych nie będzie tak ekspansywna, ale rośnie jak szalona. Któregoś roku, po powrocie z wakacji, musieliśmy wycinać wejście do domu, bo gałęzie zasłoniły połowę drzwi.




Teraz, przycięłam go totalnie, aby oddać w dobre ręce - sąsiadowi przez drogę - pszczelarzowi w dodatku:
 

Mam nadzieję, że mu się przyjmie, wszak posadzony został zaraz po wykopaniu, a i pogoda sprzyja. 

Z szukaniem domu dla powojnika było śmiesznie:) Kiedy pytałam znajomych, to każdy chciał go wziąć ale... 
-jak bym go posadziła i dała w donicy, bo niewygodnie tak bez...
- jakby był już ukorzeniony to tak...
-jakbym go przywiozła do nich....

...a przecież ja nic nie chciałam w zamian... szkoda mi było wyrzucać pełnowartościowego pnącza.

Dopiero przez przypadek, kiedy kopałam w ogródku, sąsiad-pszczelarz przyniósł mi słoiczek miodu na spróbowanie, bo nową mieszankę zrobił. Zaczęliśmy rozmawiać i od słowa do słowa, zgadaliśmy się o powojniku. Od razu zaakceptował propozycję i roslina powędrowała do jego ogrodu. 

U mnie pozostały ścięte pędy:


Przerabiam je na wianki, bo teraz, póki świeże, ładnie dają się skręcać.






Na puste miejsce miałam już plan


Powędrowała tam tawuła i wszystkie cebulowe wiosenne kwiaty, które ostatni sezon przetrwały w doniczkach. Doszły  też tegoroczne hiacynty, które kwitły w domu.



Tymczasem żonkile powoli rozchylaja pierwsze pąki:



Miniaturki też już kwitną:



I moje uwielbiane narcyze tazetta - pachną, jak te najzwyklejsze, a ja uwielbiam ten zapach.



W tylnym ogrodzie już prawie przekwitły krokusy:
 


Po przebiśniegach, dzisiaj nie ma już śladu:



Tymczasem w domu, królują żonkile, które kupuję pękami. 



Teraz, kiedy nie wszystkie dni są piękne, ten intensywny żółty kolor rozświetla cały pokój. 



Robórkowo też się dzieje, ale o tym będzie już innym razem. 








sobota, 6 lutego 2021

Zajawka



Zaczęłam kolejne wzory. Na razie mam jeden, który jest moim faworytem. Wychodzi ciekawie na włóczkach grubszych(tutaj cztery nitki cienkiej wełny):



...daje wtedy ciekawą, mięsistą strukture.



Ładnie wygląda też na włóczkach cienkich(cieniutkie nici wełny i jedwabiu, w sumie dwie nitki):





 Nie jest już taki zbity, utkany, ale za to daje odczucie miękkości.

Nie warto robić go z cienkiej, pojedynczej nitki, bo sam wzór zatraca się w ażurach i tak naprawdę go nie widać. 


Zdjęcia były robione na szybko, na kolanie - dosłownie :) ale niedługo może nastapi prezentacja całości.