piątek, 28 grudnia 2018

***




Święta minęły... Pozostały zdjęcia z kolejnych jasełek, imprez szkolnych, itp.

W czwartek przed świętami do szkoły zawędrował Mikołaj. Dzieci mogły pójść bez mundurków.
Iza wybrała się w tunice, którą dostała w prezencie od polskiego Św. Mikołaja w dniu 6 grudnia. Monia nałożyła swój świąteczny sweterek.



Zdjęcia poranne są trochę rozmazane, zabałaganione, ale tak to u nas rankami bywa, szczególnie zimą:)



Obie córki dostały dyplomy za 100% obecność od początku roku szkolnego.


Dzieci miały też kolędowanie na mieście, zbierając przy okazji pieniądze na szkolne wydatki.

Moniki klasa śpiewała w Banku Irlandzkim



Iza klasa natomiast miała występ koło Credit Union.



Oczywiście Małgosia dojechała do nas już w piątek. Lot był wyjątkowo męczący, bo startowała o 10 z PL, przyleciała do Kopenhagi i tam czekała ponad 3,5 godziny na lot do Dublina. Potem jeszcze, po wylądowaniu w Dublinie, minęła godzina, zanim sewardessa przyprowadziła ją do nas.



Na święta przygotowałam dla znajomych drobne podarki w postaci podkładek pod kubki.



Wzór, bardzo prosty, wraz z filmikiem, znajduje się na stronie Drops Design



Do nauczycieli poszły kartki choinkowe:




Iza zażyczyłą sobie jeszcze zdjęcie z panią:







Były krótkie wycieczki:




Pogoda, jak widać, ponura dość.






Monika nie może się nacieszyć Małgosią. Żeby mogła, to by się do niej przykleiła.






Teraz oczekujemy na końcówkę roku... i cieszymy się z bycia razem.

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Artystycznie




Ostatni weekend moje dzieciaki i ich koleżanki wyżywały się artystycznie.  Dostały ciekawe kredki, które pod wpływem wody zamieniają rysunek w akwarelę. Zabawy było ogrom!




Kredkami można malować na szybach - tu biały sprawdza się genialnie - i wilgotną ściereczką wszystko łatwo zmywamy. Myślę, że to świetna opcja do dekorowania okien w pokoju dzieci. Same mogą sobie narysować co chcą.

Na papierze wygląda to tak:



Teraz, kiedy już dziewczyny wiedzą, jak działają kredki, podsunę im papier do akwareli, albo przynajmniej blok. Pierwsze kroki stawiały na kartkach do drukarki i stąd te pofalowania.



Z każdą pracą wprawiały się coraz bardziej.

Skusiłam się i ja, i po próbach na cienkich kartkach namalowałam obrazki na brystolu:



Oczywiście akwarele to nie są, ale na pierwsze próby, na eksperymenty, kredki świetne.

Na kominku pojawiły się świąteczne świeczniki wyciągnięte z czeluści pudeł. Po zapaleniu wszystkich świec, będzie niesamowicie.
Miałam jeszcze 3 kolejne, ale nie zdecydowałam się na ich postawienie. Na kominku byłoby za dużo, a poza tym nasz pokój dzienny to nie komnata pałacowa. Aż tyle świec tu nie potrzeba.



Dzieciaki czekały na naszą grającą kulę z jelonkami:



Kula wędruje sobie z pokoju do jadalni i z powrotem, i daje im mnóstwo radości. POzytywka jest nakręcana non stop, a Artur zaciska zęby, kiedy słyszy pierwsze nuty.


piątek, 14 grudnia 2018

Pieczemy pierniki...




...dekorujemy dom i czekamy na Małgosię.

Dziewczyny już skreślaja dni w kalendarzu, odliczając przylot Małgosi. Póki co, nasza najstarsza pociecha zaczęła zaliczenia pierwszego trymestru; aż do 20 grudnia ma sprawdziany podsumowujące.

My natomiast, oprócz szkolnych projektów, zajmujemy się domem i świętami, które coraz bliżej.

Dni mamy tak szare, tak pochmurne, że początek każdego przypomina raczej jego schyłek, ze względu na brak światła.





Pierwsza porcja pierników czeka na dekorowanie.


Wszystkie następne porcje robię na bazie przepisu na pierniki brukowce. Mają bardzo ładny kolor i specyficzny smaczek ze względu na palony cukier. Przepis jest u mnie od wielu, wielu lat i wykorzystuję go zarówno do robienia małych, okrągłych pierniczków, jak i dużych, przekładanych.




Dekoracja okna w tym roku jest spokojna, stonowana.



Wykorzstałam wydziergane rok temu gwiazdki. Miały być zimowymi podkładkami pod kubki, ale zostały u mnie.




Do tego, razem z dziewczynami, "ośnieżyłyśmy" trochę szyszki(głównie Sosny wejmutki Pinus strobus) bo są przepiękne! - i zawiesiłyśmy je w oknie.


Myślałam jeszcze nad kokardami, ale ostatecznie pozostało na surowo:



Koło kominka rozstawiona mała szopka, podświetlona diodami



I kolejne drewniane, surowe dekoracje:


..i te metalowe...




Elementem błyszczącym, skrzącym się, jest mini kolekcja kryształowych i szklanych aniołków.




Wszystkie drzwi przybrane w girlandy i światełka:



Kuchenne okno ma nawet delikatne dekoracje:


Pozostało jeszcze tylko zmienić firaneczkę, bo wczoraj właśnie obrobiłam nową błyszczącym kordonkiem.




Teraz jeszcze szkolne przedstawienie, rozdanie kartek znajomym, i przygotowywanie Wigilii.

Wyjątkowo w tym roku zapamiętałam i zamówiłam sobie karpia w sklepie polskim. Zawsze musiałam chodzić i prawie żebrać, czy mi odłożą, gdyby coś zostało...  Dla mnie Wigilia bez karpia, to nie to samo. I żadna inna ryba tego nie zastąpi :) Może nie być innych rzeczy, ale karp i kluski z makiem muszą być!

czwartek, 6 grudnia 2018

Grudniowe dni



mijaja nam tak szybko, że w zasadzie nie mam kiedy pisać. 

Dzieciaki maja więcej pracy, bo jakoś zaroiło się od projektów. Razem z Moniką robiłyśmy już chyba czwarty. Niby tylko czwarty i aż, bo naszej Monisi wszelkie takie prace powstają wśród płaczu, krzyku, rozpaczy... Jednym słowem rodzą się w bólach i to ogromnych. Ostatni, na temat niedźwiedzia polarnrgo, wyszedł chyba najlepiej. Podejrzewam, że to z powodu tematyki. Nasza średnia pociecha uwielbia zwierzaki. 





Pewnie w realiach Polski projekt nie byłby szczególny i pozostawiałby wiele do życzenia. Tutaj, to ujdzie, a jak na Monię, która chce wszystko zrobić szybko, w minutę, to i tak ogromne osiągnięcie.

Iza patrzyła z zazdrością na te wszystkie prace, bo ona z kolei uwielbia takie rzeczy. W końcu jednak jej marzenie się ziści, bo będą robić projekt na temat Chin.


Nasz parapetowy grudzień, jak na niego przystało, wypuścił całe mnóstwo pąków już w listopadzie. Będzie kwitł na potęgę.



Powoli pojawiają się pierwsze światełka. Te zmontowałam sama, kupując oddzielnie metalowe gwiazdki i lampki ledowe.



Gliniane domki podświetlane kandelkami w tym roku wypełniłam również światełkami ledowymi. Myślę, że wyszło równie dobrze.



Niedawno ukończyłam sweter na święta. Najmłodsza wyrosła z poprzedniego i trzeba było coś wymyśleć. W tym roku będzie śnieżnie:




Biało, puszyście...




Zaczętą tydzień temu czapkę dla Moniki już skończyłam, ale nie została nawet obfocona, bo córka chwyciła ją na głowe i tyle widziałam swój udzierg. Teraz, po kilku dniach noszenia i miętolenia w plecaku, czy też rękawach kurtki, nie nadaje się na przyzwoite zdjęcia. W każdym razie wyszła przytulna i ciepła, bo to wełna z delikatnym moherem, w sumie 4 nitki. Wzór, jak widać, prosty. Całościowo pojechałam ściągaczem.



Zaraz po szarościach wrzuciłam błękit dla Izki:



I dziś właśnie skończyłam:




Ryż na obwodzie, dalej prawe.



Sama góra "przypruszona" srebrem:



Ponieważ Moni podobał się wzór ryżowy, zapytała czy mogę jej zrobić taką opaskę, ale szeroką i w ciemnych kolorach. Zatem dziś już mamy początek:




Potrójna nić: dwie granatu zwykłego plus jedna granat z połyskiem.



Myślę, że nawet cekinów nie trzeba będzie przyszywać, choć Monika zapytała o granatowe lub czarne.

Tymczsem w ogródku, od listopada począwszy, mamy znowu piękne bratki: