Zagadnęło mnie ostatnio kilka osób, które znały mnie od czasów kiedy miałam maluch i zaczynałam rękodzieło. Zaptały kiedy zacznę znowu pisać. Zatem dzisiaj siadłam i napiszę trochę o tym co się ze mną działo.
Przez ostatanie lata wiele się u mnie zmieniało i to w dość szybkim tempie. Każda praca - a to już trzecia:) - wciagała mnie, i jakoś tak nie mogłam skupić się na blogu.
Najbardziej ekscytująca była praca w centrum ogrodniczym, bo to związane jest z moją pasją. Poznałam tam wielu fascynujących ludzi, spotkałam klientów, którym pomagam prywatnie w ogrodach, jeździłam na konsultacje, poznałam - i odwiedziałam - irlandzkie szkółki, spotkałam ich właścicieli i przez ponad dwa lata byłam managerem Centrum ogrodniczego Solas - Szklarni i roślin ogrodowych.
Rozpisałam i prowadziłam razem z moim szefem kursy ogrodnicze dla klientów, ale także, a w zasadzie głównie - dla szkół średnich. Kursy były niesamowitą przygodą i doświadczeniem. Wzbraniałam się przed nimi, tłumaczyałm, że po polsku nigdy nie chciałąm uczyć studentów, a tutaj po angielsku! W ostateczności zaczęłam to robić.
Cała moja praca w Centrum ogrodniczym była wspaniałym doświadczeniem, którego nie da się tak po prostu opisać. Choć w sezonie robiałm mnóstwo godzin, nie czułam tego wcale, nie wiedziałam, gdzie uciekją mi godziny, dni i tygodnie. Rodzina mnie prawie nie widziała w domu od kwietnia do sierpnia.
Nie miałam pojęcia, ze będę potrafiła dogadać się z klientem, bo oczywiście o rośliny się nie bałam. To znam i uwielbiam. Kiedy odchodziałam, zostałam pożegnana nie tylko przez zespół, ale przez wielu klientów. Było smutno, czasem łzawo, i miło oczywiście też.
Stałych klientów miałam nie tylko wsród Irlandczyków, ale i wśród naszych rodaków i były to naprawdę miłe konwersacje.
Generalnie mój mąż obawiał się, że z moją introwertryczną naturą i brakiem cierpliwości, pozabijam klientów, ale udało się - żadnej ofiary po ponad 3 latach pracy:)
I byłabym tam pewnie dalej, ale... dostałam propozycję pracy w laboratorium Bord na Mona, Ponieważ nie młodnieję z każdym rokiem, propozycja wydała mi się kusząca i spróbowałam. Wysłałam CV, przeszłam interview i zostałam zatrudniona w sekcji Energii Odnawialnej - Edenderry Power.
Praca nie jest już tak ekscytująca, ale za to spokojna, bez stresu i bez przynoszenia czegokolwiek do domu, po godzinach. Zamykam drzwi laboratorium i wszystko zostaje tam.
Poznałam mnóstwo nowych ludzi. Przeszłam 3 miesiące szkoleń i treningów. Wróciłam do chemii w praktyce:) Teraz czas rozwinąć skrzydła tutaj, w nowym miejscu.
Z innych rzeczy: zaczęałm prowadzenie ogrodu warzywnego bez kopania - to na inny post zostawię.
Zaczęłam łucznictwo - też kolejny post.
Mam 3 prywatne ogrody, w których uczę Irlandczyków ogrodnictwa. To oni pracują ze mną i teorię, którą im przedstawiam, wprowadzają w praktykę.
I oczywiście mam więcej czasu dla rodziny. Chociaż moje dzieci już wyrosły. Mam 20-letnią córkę, prawie 18-letnią i najmłodszą, prawie 15-letnią.
To takie skrót kilku lat w pigółce.