Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomadka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomadka. Pokaż wszystkie posty

02 lutego, 2013

Beauty, to me, is about being comfortable in your own skin. That, or a kick-ass red lipstick.

Czerwona szminka zawsze wydawała mi się kosmetykiem, który na wiek wieków pozostanie poza moim zasięgiem. Brakowało mi odwagi, brakowało mi umiejętności, za to odcieni czerwieni na twarzy ogółem nie brakowało zdecydowanie. Nie należałam (i ciągle nie należę) do tych odważnych dziewczyn które oko obramowują czarną krechą, na usta kładą strażacką czerwień, a problemy z trądzikiem mają, poza tym że na twarzy - w dupie.
Sytuacja skórna się na szczęście zmieniła, a moja przygoda z makijażem jako takim nabrała rozpędu. Śmiać mi się chce i sama sobie nie wierzę kiedy pomyślę, że oswajanie 'czerwieni' zaczynałam od truskawkowej Nivei Fruity Shine, a malinową Almost Famous z Essence o błyszczykowym wykończeniu nakładałam jedną warstwą i tylko na większe wyjścia. Moja kolekcja ciemnych i widocznych szminek powiększyła się znacznie i chociaż nie noszę ich na co dzień (już widzę i słyszę mojego szefa...), to lubię czasami pomalować usta nawet jak siedzę w domu i dupa moja nic poza dresem danego dnia nie widziała. 

Najświeższym, najbardziej lubianym i najczęściej używanym okazem jest wytwór Sephory: Rouge 02. Na stronie internetowej ma nawet zachęcającą nazwę Courtisane, na opakowaniu nic takiego nie widziałam. Nie wiem jak to działa, ale w sklepie wydawała się mieć idealny bordowy kolor. Im częściej jej jednak używam tym bardziej mam wrażenie, że to po prostu ciemna, głęboka czerwień i wyjście z nią do ludzi wcale nie wymaga aż tyle pewności siebie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, jak mówią - szybko się do niej przyzwyczaiłam ;)

Sztyft zamknięty jest w solidnym opakowaniu o dość oryginalnym kształcie i niezbyt małej - w porównaniu do zawartości - nakrętce. Nie otwiera się samoistnie, jednak zaznaczam: w przepastnych torbach jej jeszcze nie nosiłam.
Producent na jej temat wiele nie mówi: obiecuje nam po prostu zachwyt nad intensywnością kolorów, która to intensywność ma być zasługą pigmentów kolorystycznych, stanowiących 20% składu. Krótko, bez lania wody i zgodnie z prawdą. Mam dwie pomadki z tej serii i obie nie są nieśmiałymi egzemplarzami, nadającymi wargom delikatny kolor. To pomadka którą widać.


Zazwyczaj w celu przedłużenia trwałości wspomagam się podkładem, kredką do ust, odciskaniem w chusteczkę między kolejnymi warstwami lub przypudrowywaniem warg. Tym razem po prostu nawilżyłam je masłem Nivei bezpośrednio przed malowaniem się; nie skróciło to drastycznie czasu przebywania czerwieni na moich ustach. Po pięciu godzinach i trzech herbatach kolor nadal na nich tkwił, mimo że już  trochę mniej błyszczący. Przy tłustawych schabowych szminka powiedziała dość i zniknęła, zostawiając po sobie delikatny ślad wcześniejszej bytności. Niestety było już po siedemnastej i ciężko było mi znaleźć światło dzienne na tej szerokości geograficznej, stąd żółtawe zabarwienie skóry i słabsza nieco widoczność. Ale i tak jest fajnie.

wanna-be Śnieżka | ponad pięć godzin później
Standardowo Rouge kosztuje 39 45zł i jest tej ceny jak najbardziej warta. Chętnie dokupię kolejne kolory, zwłaszcza tak jak do tej pory - podczas promocji i wyprzedaży. 
Jak najbardziej polecam, chwalę i pożądam!
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka