Na początek ustalmy jedno: wysuszona, pokryta niezliczoną ilością mikroskopijnych ranek skóra średnio znosi codzienne atrakcje w postaci kontaktu z wodą. Dołożenie do tego zestawu jeszcze specyfiku myjącego, w większości przypadków powoduje mało przyjemne szczypanie i pieczenie. Zabrzmi to może głupio, ale przez te efekty specjalne średnio lubię się myć. Nie dla mnie spędzanie długich, przyjemnych chwil pod prysznicem i śpiew o poranku. Mycie się mnie boli.
Producent chyba wyczytał w myślach moje wymagania, twierdzi bowiem że:
olejek łagodnie myje i oczyszcza skórę całego ciała, nie zaburza jej naturalnego pH. Pozostawia na skórze delikatny film ochronny, uzupełnia niedobór lipidów i zapewnia skuteczną ochronę przed nadmierną utratą wody. Łagodzi uczucie napięcia i szorstkości skóry. Zawarte w preparacie oleje roślinne (słonecznikowy i morelowy) oraz delikatne emolienty odpowiednio nawilżają i natłuszczają suchą skórę. Zapobiegają łuszczeniu się, wysuszaniu i pękaniu naskórka.
Efekt: miękka, gładka, odpowiednio nawilżona i natłuszczona skóra. Łagodzi uczucie pieczenia, napięcia i szorstkowości (? zawsze myślałam że chodzi o szorstkość) skóry.
Badania potwierdzają:
- po kąpieli pozostaje na skórze delikatny film ochronny (według 74% badanych)
- poprawia się natłuszczenie skóry (według 84% badanych)
- oliwka łagodzi podrażnienia, zmniejsza napięcie i szorstkość skóry (u 90% badanych)
Substancje czynne:
Olej słonecznikowy (20%) - źródło niezbędnych kwasów tłuszczowych odpowiedzialnych za elastyczność i nawilżenie skóry. Pielęgnuje i przyspiesza regenerację suchej skóry, efektywnie zapobiega utracie wody transepidermalnej (czyli z głębszych warstw skóry, nie wiedziałam).
Olej morelowy (10%) - zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe oraz witaminę A. Wykazuje działanie odbudowujące, nawilżające i wygładzające. Polecany do skóry szczególnie suchej, szorstkiej i popękanej.
Emolienty (29%) - substancje o działaniu nawilżającym i delikatnie natłuszczającym. Zmiękczają i wygładzają skórę. Tworzą na skórze film, , który zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody.
Tyle teorii, przejdźmy do praktyki.
Olejek debiutował jako dodatek do kąpieli. Lałam go do wanny dość niepewnie, ciągle mając w pamięci niezbyt przyjemne doświadczenia z innym produktem z tej kategorii. Na szczęście okazał się bardzo łagodny dla mojej skóry - nie wiem, czy nie za bardzo. W wodzie dawało się odczuć oleisty dodatek, spodziewałam się jednak czegoś konkretniejszego; czegoś, co otuli moją skórę i przyniesie jej ulgę przynajmniej do momentu osuszenia skóry ręcznikiem. Na szczęście nie jestem entuzjastką wylegiwania się w wodzie, podczas ostatnich (mniej-więcej) dwóch miesięcy oddałam się tej formie rozrywki dokładnie trzy razy. Gdyby jednak była to czynność, która mi pomaga, poszukałabym raczej innego specyfiku do wzbogacania wody.
Używany jako żel pod prysznic - czyli nakładany bezpośrednio na skórę - sprawdza się o niebo lepiej. Po wylaniu olejku na wilgotną dłoń, rozprowadza się po ciele dość opornie - mniej więcej jak olejek rycynowy. Zawsze przed namydleniem ciała delikatnie podstawiałam rękę pod strumień ze słuchawki prysznicowej: z dodatkiem wody dobrze się pieni i rozprowadza znacznie przyjemniej. Jeśli o działanie chodzi, wyróżnia go jedna rzecz. Uwaga uwaga, proszę o powstanie i oddanie honorów: jest to pierwszy produkt myjący od początku mojej walki z atopowym zapaleniem skóry (sierpień 2011), który podczas średnio nasilonych zaostrzeń nie powoduje pieczenia, szczypania ani ogólnie pojętych nieprzyjemnych doznań. Serio. Wydawało mi się, że takie odczucia będą towarzyszyć mi zawsze kiedy będę się myła, a okazuje się że wcale nie jest to konieczne. Gratuluję, Flos-lek. To się Wam bardzo udało.
Delikatny film ochronny, o którym również mowa na etykiecie, faktycznie jest delikatny - i dobrze. Traktowanie skóry balsamem po wyjściu z wody to obowiązkowy punkt mojego programu bez względu na użyte wcześniej kosmetyki; obciążająca skórę warstwa nie jest więc dla mnie koniecznością. Co do nawilżania - po balsam sięgam automatycznie od razu po odwieszeniu ręcznika, jak każdy szanujący się atopik przyzwyczajona do uczucia ściągniętej, przesuszonej skóry. Po kilku dniach używania olejku wszelki dyskomfort zniknął. Nawilżaczy używać nie przestałam, jednak nie musiałam otwierać i rozsmarowywać ich w pośpiechu, aby jak najszybciej pozbyć się wrażenia pękającej skóry. Kolejna obietnica producenta pokrywa się z rzeczywistością.
Na deser dorzucam skład poddany analizie z automatu - ubolewam, że nie sama się na tym nie znam.
Olejek możemy kupić za około 28-30zł. Cena może wydawać się dość wysoka, jednak zdecydowanie warto go kupić. Jest to pierwszy z używanych przeze mnie produktów myjących, który poza myciem faktycznie jeszcze pielęgnuje skórę! Zdecydowanie jestem na tak. Dziękuję, Hexx! Sama bym pewnie nie zwróciła na niego uwagi :)
1001pasji.com |