Nie, nie ja to wymyśliłam, dlatego umieszczam tytuł w cudzysłowie. Centrum Nauki Kopernik proponuje taki wykład Aleksandra Pawlickiego. Kimże jest ów kosmita? To nauczyciel, który chce włożyć wiedzę w głowy uczniów. Używa jednak trudnego dla nich języka. Buduje długie zdania, stosuje skomplikowaną składnię. W ogromnym stopniu przewyższa ich intelektualnie, jest przedstawicielem wyższej inteligencji, a więc kosmitą, a oni Ziemianami znajdującymi się na niższym poziomie.
Uważam, że to kolejny przykład przygotowywania nas do
kontaktu z Obcymi, o czym już pisałam na tym blogu. Wkłada się w naszą
świadomość idee i programy, przyjmujące ich istnienie jako coś oczywistego.
Zaczyna się od przygotowania umysłów dzieci. Półki z książeczkami są pełne
historyjek o kosmitach, podobnie jak i w grach i zabawach. Może kontakt
nastąpi, gdy dorosną.
Jak szybko nastąpiło nauczenie Ziemian, że oni są. Zaledwie
pięćdziesiąt lat temu ludzie ledwo zaczynali rozpoznawać istnienie postaci o
olbrzymich głowach i wypukłych oczach, o twarzach ze szczątkowymi nosami,
którymi nie wciągają powietrza, i z ledwo zarysowaną szczeliną ust, które nie
służą do mówienia i pobierania pokarmów. Ten szokujący wtedy obraz,
spopularyzowany przez wiele form kultury masowej: od komiksów po filmy, stał
się teraz już nudnie oczywisty. Olbrzymia liczba ludzi zdaje sobie sprawę z
istnienia życia w kosmosie.
Zwróćmy uwagę na to, jak ich postrzegamy: ich inteligencja
jest wyższa od naszej, co się ujawnia nawet w wykładzie nauczyciela, z czym,
trudno się pogodzić. Są rasą istot stojących na wyższym szczeblu drabiny, my
jesteśmy im podrzędni, dokładnie jak uczniowie wobec nauczyciela z dyplomem.
Czy mamy się od nich uczyć? A może to już się dzieje. Przedsiębiorstwa high
tech w swoich kampaniach innowacyjnych przedstawiają poziom swojej
zaawansowanej technologii jako kosmiczny.
Według badań statystycznych ponad czterdzieści procent ludzi
w Stanach Zjednoczonych uważa, że rząd zna prawdę o Obcych, ale ją ukrywa. Jeżeli
procenty przełożymy na liczby, otrzymamy sto milionów. Z tej liczby jedna
trzecia sądzi, że ludzkość właściwie już nawiązała kontakt z Obcymi. Astronauta
z programu "Apollo" Edgar Mitchell powiedział w roku 1978
dziennikarzowi Johnowi Earls następujące słowa: "Nie popełnijcie błędu,
wydarzenie w Roswell jest realne. Miałem wgląd w tajne akta, które dowodzą, że
rząd wiedział o wydarzeniu, ale podjęto decyzję, by o tym nie mówić
ludziom". Taak, jesteśmy traktowani jak uczniaki, nawet przez innych
ludzi.
Coraz częściej się mówi o przekazywaniu czy kopiowaniu
zdobyczy technologicznych od kosmitów. Być może odczytano je ze szczątków
rozbitych pojazdów. Gdyby tak było istotnie, chyba nasz poziom należałoby uznać
za znacznie wyższy niż uczniów, słuchających wykładu nauczyciela. W ostatnich
pięćdziesięciu latach postęp technologiczny pędził jak olimpijczyk z pochodnią,
by zapalić znicz.
Jack Schulman, założyciel American Computer Corporation,
prowadził przez lata stronę, na której napisał, że szybki komputer został
zbudowany przez jego przedsiębiorstwo na podstawie planów, otrzymanych od
pewnego generała, a pozyskanych z rozbitych statków UFO.
Joe Firmage, współzałożyciel i współwłaściciel US Web
Corporation, ujawnił, że przemysł komputerowy wiele zawdzięcza technologii
Obcych, co jest ogólnie znaną tajemnicą wśród zarządu Silicon Valley.
Pamiętamy pierwszy komputer. Nazywał się ENIAC, co było
skrótem od Electronic Numerical
Interpreter And Calculator. Został zbudowany w 1946 r. (14 lutego) w USA, przez
J.P. Eckerta i J.W. Mauchly’ego. Maszyna wykorzystywała w swym działaniu lampy
elektronowe. ENIAC był gigantyczny: 17.5 tysiąca lamp próżniowych, 7200 diod
krystalicznych, 1500 przekaźników, 70 000 oporników, 10 000 kondensatorów, 1500
ręcznych przełączników. Jego wentylację napędzały dwa silniki Chryslera - każdy
o mocy 34 KM. Ważył 27 ton i miał wymiary 30 x 2.4 x 0.9 m, zajmował 167 m2.
Zużywał 160 kW mocy. W całej Filadelfii przygasały światła, kiedy go
uruchamiano.
Bardzo szybko pojawiły się tranzystory, teraz mają wielkość
atomu. W ślad za tym zaczęto używać układów scalonych. Zawierają w sobie od
kilku elementów do kilku milionów, są to układy tranzystorów UL 1111, bramki
logiczne układy TTL, CMOS, procesory, wzmacniacze operacyjne, mocy, modulatory,
demodulatory i wszelkie inne rzeczy.
Nie rozumieliśmy, co kosmici trzymają w ręku, gdy kierują
światło w naszą stronę, nie był to bynajmniej smartfon, ale nie traktujemy tego
urządzenia jako coś nadzwyczajnego, raczej jako coś, co powinniśmy
"rozgryźć", a co więcej: możemy to zrobić, gdyż dysponujemy
wystarczającą inteligencją i wiedzą, nie jesteśmy bynajmniej uczniakami. Patrząc
na płaskorzeźby z Asyrii, pewnie już się nawet domyślamy, co trzymają w ręku
dziwne potwory ze skrzydłami, mające zwierzęce, wydłużone pyski. Każdy ma małą
płaską i prostokątną "torebkę", pojemnik. A w nich z pewnością moduł
dla szybkiej komunikacji ze statkiem. Zwierzęce mordy też nie są zagadką. To
maski umożliwiające oddychanie, podobne mają piloci, latający na wielkich wysokościach.
Już w roku 1995 istniało przekonanie o realnym istnieniu
Obcych. W marcu Michael Eisner wraz z Lucas Arts wypuścili non fiction TV film,
w którym utrzymywali, że UFO to realność, a nie fantazja. Oto co powiedziano:
"Ludzkość stoi na progu najbardziej znaczącego wydarzenia w historii, a
jest nim kontakt z formami inteligentnego życia z innych planet. Widzimy, że oni
starają się nawiązać kontakt z ludzką rasą. Mamy tego dowody".
A tymczasem, codziennie są napomknienia i wyraźne aluzje.
Wczoraj wynoszono satelity sieci Iridium na niską orbitę. Elon Musk powiedział
niby to półżartem: "To pewnie kosmici".
Pewnie ten mały tranzystor wielkości atomu już się
zagnieździł w naszych mózgach i przekazuje kormiczny program. Być może jego
informacje się powielają przez bezpośredni kontakt pomiędzy ludźmi, choćby
przez wzrok. Niemożliwe? Stanie się szybciej, niż sądzimy. Sam Musk ma wielkie
plany łączenia ludzi w maszynami. Idzie po nasz mózg.