Witam :)
Zbliża się zima. Małymi kroczkami nadchodzi i mrozi. Nie jest jeszcze tak źle.
Powoli ogarniam się i wracam. Wszak zamartwianie się do niczego nie prowadzi.
Wczoraj pierwszy raz od dłuższego czasu wzięłam aparat i poszłam popstrykać.
Tatuś był fotografem więc robiąc zdjęcia czuję się jakby był blisko mnie.
Mieliśmy też w piątek mały zjazd rodzinny. Wspominaliśmy wszystkich tych, których
już między nami nie ma...a może są, tylko my ich nie widzimy. Z tatusia rodziny zostały już tylko dwie siostry. Jedna była na zjeździe. Matko, jakie Ona piecze dobre amerykany!
Znikają ze stołu jak maślane bułeczki! :D
Pośpiewaliśmy też przy akompaniamencie gitary, bo bez tego spotkanie byłoby niekompletne.
Tatuś bardzo kochał takie spotkania a i dowiedziałam się, że Jego zmarły też niedawno brat
miał ulubioną piosenkę, którą uwielbiał śpiewać . Uczyliśmy się jej
trochę ale wyszło jak wyszło. Mieliśmy wrażenie że obaj bracia siedzą między nami...
No dobra, wrzucam kilka zdjęć. Jak już wspomniałam są robione wczoraj.
Może nie bardzo jeszcze całkiem zimowe ale pokazujące jak przyroda radzi sobie
z nadchodzącą zimą.
|
Wrzosy oszronione. Chyba je okryje na zimę. Ciekawe czy mi przetrzymają... |