Dzisiaj pokażę Wam mój ostatni stosik, a właściwie dwa, bo jeszcze córki. Dla niewtajemniczonych: stosikiem nazywa się potocznie stertę książek ułożonych jedna na drugiej z przeznaczeniem do przeczytania. Mogą to być książki kupione, pożyczone, podarowane. U mnie przeważają te z biblioteki.
Ostatnio wypożyczyłam dla siebie:
Od góry:
- Trochę większy poniedziałek - książki Kasi Grocholi zawsze czytam z przyjemnością - są realne, życiowe, bez zbędnych udziwnień i wymyślania na siłę. Niesamowicie relaksujące;
- Balsam dla duszy nauczyciela - wciąż lubię książki z tej serii. To zbiór prawdziwych, a jednocześnie niezwykłych opowieści nadesłanych przez czytelników. Bardzo podnoszą na duchu, pozwalają docenić cud istnienia i dostrzec to, co jest najważniejsze. Chociaż nie jestem nauczycielem to z chęcią sięgnęłam i po ten tytuł;
- Sztuka minimalizmu w codziennym życiu - co ja się nie nasłyszałam o tej książce. Jestem ciekawa. I chociaż sądzę, że formę minimalizmu każdy powinien dopasować sam do siebie, to z chęcią się dowiem co proponuje autorka.
A poniżej stosik mojej córki, która należy do biblioteki od 2. roku życia. Zazwyczaj chodzi ze mną i sama wybiera dla siebie książki (tylko ona jest w stanie się połapać, której Martynki jeszcze nie czytała ;-)), ale ostatnio byłam sama i wybrałam jej to:
- Zezia i Giler - mam wrażenie, że Agnieszka Chylińska osobowościowo jest fajną babką. Wciąż zaskakuje i pokazuje swoje coraz to nowe, ciekawe oblicza. Jaką okaże się pisarką? Przeczytałyśmy dwa rozdziały - zapowiada się całkiem nieźle;
- Balsam dla duszy do czytania z dzieckiem - tak się złożyło, że dla małej wzięłam również Balsam. Nie przez przypadek - dwa lata temu wypożyczyłam tę książkę dla siebie i przeczytałam córce wybrane rozdziały. Bardzo jej się spodobały. Po jakimś czasie zaczęła ją wspominać (mamo, pamiętasz tę książkę...) więc wypożyczyłam drugi raz i teraz czytamy razem wszystkie opowiadania.
Znacie któreś z tych książek? Czy nie przeszkadza Wam, że mój blog staje się taki wielotematyczny?
Pozdrawiam,