Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eco. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eco. Pokaż wszystkie posty
Podczas wakacji we Włoszech nie mogłam darować sobie wizyty w salonie z kosmetykami naturalnymi Lush, jednak kiedy tam weszłam, miałam ochotę albo kupić WSZYSTKO, albo po prostu wyjść z pustymi rękoma, bo zdecydowanie się na coś było po prostu niemożliwe. Trudno mi było coś wybrać także dlatego, że część kosmetyków miała inne nazwy - np. popularna kula do kąpieli The Comforter we Włoszech zwie się Flutti di Bosco - i dlatego nie mogłam się połapać, co jest czym. Ostatecznie postanowiłam zdać się na mój nos i wybrałam dwa najapetyczniej pachnące produkty - kukurydziany czyścik do twarzy Let The Good Times Roll oraz świeżą maskę do twarzy Cupcake (we Włoszech zwaną Terra Madre). Czy to był dobry wybór?



Czyścik Let The Good Times Roll należał początkowo do limitowanej edycji pojawiającej się w sprzedaży tylko w okresie świątecznym, jednak z czasem postanowiono wprowadzić go do stałej oferty. Jest to produkt mający za zadanie w łagodny sposób umyć skórę (nie zawiera detergentów, nie pieni się), a także delikatnie peelingować, by usunąć martwe komórki naskórka. Ma konsystencję miękkiej plasteliny, ale gdzieniegdzie w tej gładkiej masie można natknąć się na kawałki popcornu. Pachnie po prostu obłędnie! Waniliowo, ciasteczkowo, słodko i mega apetycznie, aż chce się skubnąć kawałek. Jeśli tak jak ja jesteście wielbicielami podjadania surowego ciasta, to uważajcie - Let The Good Times Roll może Was zmylić, bo pachnie i wygląda prawie identycznie ;)




Let The Good Times Roll jest bardzo skuteczny w oczyszczaniu cery. Dla każdego, kto przyzwyczajony jest do mycia twarzy pieniącym się żelem, na pewno stanowić będzie zaskoczenie, ale myślę, że szybko się do niego przekonacie. Moim zdaniem jest trochę za mocnym zdzierakiem, by stosować go codziennie - ja sięgam po niego dwa-trzy razy w tygodniu. Po użyciu czyścika moja cera jest gładka, delikatnie nawilżona i cudownie pachnąca przez długi czas.




Po umyciu i speelingowaniu cery lubię sięgnąć po maseczkę. Ostatnio była to głównie Terra Madre, bo lushowe maseczki mają bardzo krótką datę ważności (jedynie miesiąc), a ta czekoladowa okazała się do tego bardzo wydajna. By nie wyrzucać tak dobrego kosmetyku, zamroziłam połowę, dzięki czemu udało mi się zużyć ją całą.
Terra Madre (albo Cupcake - jak zwał, tak zwał) ma dość tępą, suchą konsystencję, ale nie najgorzej się rozprowadza. Już podczas nakładania czuć pod palcami, że ma w sobie peelingujące drobinki, które podczas zmywania maski dodatkowo masują cerę.
Maseczka przypomina wyglądem czekoladową pastę z drobnymi kawałkami orzechów albo mokrą ziemię (stąd nazwa Terra Madre, czyli Matka Ziemia). Pachnie tak ciekawie, że gdy tylko ją poniuchałam, wiedziałam, że będę ją uwielbiać. To połączenie głębokiego aromatu gorzkiej czekolady z orzeźwiającą nutą mięty. Wszyscy fani pastylek miętowych będą zakochani ;)




Poza pięknym, apetycznym zapachem Terra Madre ma też fantastyczne działanie. Dzięki zawartości marokańskiej glinki rhassoul delikatnie oczyszcza skórę, odżywia, ujędrnia, wygładza, tonizuje, a dodatek mięty sprawia, że maska przyjemnie chłodzi i powoduje lekkie mrowienie po nałożeniu. Przy regularnym stosowaniu sprawia, że cera jest rozświetlona, nawilżona i zdecydowanie lepiej oczyszczona.





Wybrałam kosmetyki, które nie są topowymi, flagowymi produktami marki Lush, ale świetnie się u mnie sprawdziły i - mimo że nie są to najtańsze kosmetyki - nie żałuję ani pół wydanego na nie euro. Zadowala mnie ich działanie, a zapachy po prostu zachwycają. Terra Madre i Let The Good Times Roll mają tylko jedną jedyną wadę - słabą dostępność. Chociaż może to i dobrze, bo gdybym miała sklep Lusha w Krakowie, to pewnie już byłabym bankrutem ;)

Znacie kosmetyki Lush'a? Macie wśród nich swoich ulubieńców czy może nie podzielacie zachwytu nad produktami tej marki?
Co z oferty Lush'a kusi Was najbardziej?
Moja mama, posiadaczka dojrzałej, suchej skóry, testowała ostatnio naturalne oleje i masła, by wybrać ten, który najlepiej sprawdza się na jej skórze. Pod lupę wzięła olej awokado, arganowy, masło shea i BIO-Olejek do ciała Kneipp. Jak sądzicie, który spisał się najlepiej?




Olej awokado polecany jest szczególnie dla posiadaczy cery suchej, wrażliwej, dojrzałej. Zawiera witaminy (A, B, D, E, H, K, PP, dlatego też zwany jest olejem 7 witamin), proteiny, aminokwasy, fosfolipidy, fitosterole, składniki mineralne (potas, mangan, fosfor, krzem), lecytynę, skwalen, oraz nienasycone kwasy tłuszczowe (oleinowy, linolowy, palimitynowy), dzięki czemu działa zmiękczająco, nawilżająco, regenerująco i przeciwutleniająco. Redukuje drobne zmarszczki, opóźnia procesy starzenia, poprawia jędrność skóry. Bardzo dobrze wnika w skórę, szybko się wchłania. Posiada naturalny filtr UV (SPF3-4).

Olej awokado ma średnio gęstą (jak na oleje) konsystencję i nie posiada zapachu. Rzeczywiście bardzo dobrze się wchłania, skóra sucha wprost go wypija, więc może być stosowany nie tylko na noc, ale i na dzień, pod makijaż (jeśli damy mu parę minut na wchłonięcie po aplikacji). Sprawia, że skóra jest elastyczna, natłuszczona, gładka i miękka. Według mamy jest jednym z najlepszych w tym zestawieniu.





Olej arganowy - zwany "złotem Maroka" lub "eliksirem młodości" - wykazuje bardzo dużą zgodność biologiczną ze skórą, ponieważ składem przypomina ludzki łój. W około 80% procentach składa się z nienasyconych kwasów tłuszczowych, które odgrywają ogromną rolę w regeneracji skóry. Olej arganowy działa bakteriostatycznie, uelastyczniająco, przeciwstarzeniowo (zawiera duże ilości naturalnej witaminy E), wzmacnia naczynia krwionośne, nawilża, ujędrnia, napina skórę, odbudowuje naturalną barierę hydrolipidową. Polecany jest właściwie do każdego typu skóry, ale najbardziej dla cery suchej, wrażliwej, alergicznej, ale też trądzikowej (wspomaga gojenie).

Olej arganowy jest polecany jako eliksir młodości dla skóry, ale moja mama nie była z niego do końca zadowolona. Może zraził ją specyficzny, orzechowy, niezbyt przyjemny dla nosa zapach? A może dość gęsta konsystencja i średnie wchłanianie? Owszem, olej skutecznie natłuszcza skórę, likwiduje napięcie po oczyszczaniu, wygładza, uelastycznia skórę, ale mama od oleju arganowego woli na przykład olej z awokado.





Masło shea (karite) zawiera naturalną allantoinę, witaminy A, E, F, nasycone i nienasycone kwasy tłuszczowe, woski. Wykazuje działanie natłuszczające, nawilżające, przeciwstarzeniowe, łagodzące. Zapobiega rozstępom, więc polecane jest kobietom w ciąży. Tworzy na skórze film chroniący przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi takimi jak mróz czy promieniowanie (zawiera naturalny filtr UV - SPF2). Mogą go stosować nawet posiadacze tłustej, trądzikowej cery, bo nie zapycha.

Mama nie polubiła się z masłem shea (to chyba u nas rodzinne, bo ja też za czystym masłem shea nie przepadam, mimo że kosmetyki z nim uwielbiam). Stała konsystencja, gęstość, "lepkość", powolne wchłanianie, pozostawianie na skórze filmu - to główne przyczyny, dla których masło shea nie zagości na dłużej w pielęgnacji mojej mamy. Mama zdecydowanie preferuje płynne oleje.







BIO-Olejek do ciała Kneipp jest mieszaniną naturalnych składników, głównie dwóch olejów:
  • z krokosza barwierskiego - zawiera kwasy linolowy, oleinowy, palmitynowy, stearynowy, linolenowy, arachinowy, witaminę A i E, działa przeciwstarzeniowo, ujędrniająco, nawilżająco.
  • oliwy z oliwek - zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe, witaminę E, dzięki czemu wygładza zmarszczki i zapobiega powstawaniu nowych, natłuszcza, koi, stanowi naturalny filtr UV. Dzięki zawartości witaminy F skutecznie wspomaga odbudowę płaszcza lipidowego naszej skóry, likwiduje szorstkość, nawilża.
Bio-Olejek ma rzadką konsystencję i przyjemny dla nosa, delikatnie cytrusowy aromat, co uprzyjemnia aplikację. Błyskawicznie się wchłania, pozostawiając skórę miękką, odżywioną, gładką, lekko natłuszczoną i nawilżoną. Wystarczyło parę aplikacji, by mama zaczęła dostrzegać pozytywne efekty jego działania.






Gdy spytałam mamę, jak mogłaby podsumować działanie tych czterech olejów, odpowiedziała, że awokado i BIO-Olejek Kneipp są dla niej najlepsze, bo szybko się wchłaniają i fajnie działają, arganowy był ok, ale bez szału, a masło shea w ogóle nie jest dla niej - nawet mimo tego, że ma suchą skórę, nie chciało się wchłaniać do końca i pozostawiało film, który sprzyjał tłuszczeniu się włosów wokół twarzy (mama ma grzywkę).
Pamiętajcie jednak, że to, iż mama nie polubiła danego oleju czy masła nie oznacza wcale, że Wy go nie polubicie. Wszystkie naturalne masła i oleje są napakowane dobrociami dla skóry, więc warto ich używać - przy dłuższym stosowaniu efekty gwarantowane!

Stosujecie oleje w codziennej pielęgnacji skóry? Macie swojego olejowego ulubieńca?
Mydło - wydaje się, że sprawa błaha. Konsument może wybierać między konsystencjami (kostka, płyn, pianka), między dziesiątkami albo i setkami wariantów zapachowych, między różnymi półkami cenowymi. Nie każdy jednak wie, że w wyborze powinien się również kierować składem mydeł - i nie potrzeba tu wcale doktoratu z chemii kosmetycznej. Wystarczy proste rozróżnienie na te kostki, które zawierają tłuszcz zwierzęcy i te, które opierają się na tłuszczu roślinnym. A o tym, dlaczego to takie istotne, opowiem w dzisiejszej notce i przedstawię Wam kilka przykładów.



Jeśli na początku składu INCI mydła zobaczysz Sodium Tallowate, to lepiej odpuść sobie zakup. Oznacza to, że bazą takiego mydła jest sól sodowa tłuszczu zwierzęcego, co przekłada się na wysuszające dla skóry działanie kosmetyku. 
Pochodzenia zwierzęcego są również wszystkie inne składniki ze słowem Tallow w nazwie, np. Tallow Acid.

Na szczęście nie mam w swoich zbiorach zbyt wielu mydeł opartych na Sodium Tallowate - są to jedynie kostki Biały Jeleń - Hypoallergenic BIOmega Łagodzenie lukrecja i hibiskus oraz Biały Jeleń Naturalnie bursztyn. Kiedyś marka ta była kojarzona z dobrej jakości, tanim szarym mydłem, które nie podrażniało, nie uczulało, służyło każdemu. Dziś działanie ich mydeł nie jest już tak zachwycające. Owszem, ładnie pachną, dobrze się pienią i nawet fajnie się prezentują - sprawiają wrażenie ekologicznych, dobrych jakościowo kosmetyków. Niestety moim zdaniem nadają się wyłącznie do mycia dłoni i to od czasu do czasu. U mnie wysuszenie skóry po ich użyciu jest naprawdę odczuwalne. Od razu po osuszeniu umytej skóry pojawia się nieprzyjemne ściągnięcie i swędzenie. Mydła Biały Jeleń absolutnie nie nadają się do mycia twarzy.
Kostki Biały Jeleń dostępne są w większych i mniejszych drogeriach w cenie ok. 7 zł.





Zupełnie inaczej sprawa ma się z mydłami opartymi na tłuszczach roślinnych. Te nie przesuszają skóry i nie pozostawiają na niej osadu. Jeśli będziecie wybierać mydło, zwróćcie uwagę, by w składzie była sól na bazie oleju palmowego (Sodium Palmate, Sodium Palm Kernelate),  sól na bazie oliwy z oliwek (Sodium Olivate) lub na bazie oleju kokosowego (Sodium Cocoate). A kostek z tłuszczem roślinnym w składzie jest naprawdę sporo. Do wyboru różne wersje zapachowe i cenowe. Poniżej kilka wybranych przeze mnie kostek.

L'Occitane Perfumowane mydło Neroli & Orchidea
To zdecydowanie najintensywniej pachnące mydło w całych moich zbiorach i właśnie z tego powodu nie polecam go wrażliwcom - duża ilość substancji zapachowych może wywoływać alergie skórne. Jeśli jednak dobrze tolerujecie takie produkty, potem to mydło właśnie ze względu na jego obłędny zapach białych kwiatów neroli i orchidei. Przyzwoicie się pieni i dobrze myje.
Dostępność: sklepy L'Occitane i online
Cena: 30zł (aktualnie w promocji - 24zł)




Equilibra Mydło aloesowe
Ta kostka również zachwyca zapachem, choć jest on już o wiele mniej intensywny niż w przypadku L'Occitane i bardziej męski. Mydło Equilibra zawiera 10% czystego aloesu, dzięki czemu działa na łagodząco i wspomaga naturalne mechanizmy ochronne naszej skóry. Mimo niewielkiej wagi jest dość wydajne i dobrze się pieni. Pomyślałam, że dobrze sprawdzi się na wakacyjnym wyjeździe, gdy potrzebujemy kostki niewielkiej, ale sprawdzonej i łagodnej dla skóry podrażnionej opalaniem i solą morską.
Dostępność: dobrze zaopatrzone drogerie i online
Cena: 7,35zł




The Secret Soap Store Mydło naturalne Detox ziołowy
Ta niepozornie wyglądająca zielona kostka zawiera w sobie bogactwo naturalnych olejów roślinnych (awokado, jojoba, makadamia, oliwa z oliwek, olej ze słodkich migdałów, winogronowy, masło shea) oraz ziół (rumianek, nagietek, pokrzywa, mięta). Pachnie przyjemnie, ale nie ziołowo, jak można by się spodziewać. Fragmenty suszonych ziół zapewniają delikatny peeling, więc kostka dobrze sprawdza się do mycia całego ciała.
Dostępność: sklepy TSSS oraz online
Cena: 20zł



I Provenzali
Włoskie mydła I Provenzali poznałam dzięki koleżance kilka lat temu. Kiedy sama pojechałam do Włoch, przywiozłam ich kilka dla siebie i dla rodziny. We Włoszech są niedrogie (ok. 2 Euro), w Polsce trudno dostępne i niestety droższe. Warto jednak rozejrzeć się za nimi, bo są naprawdę skuteczne i wydajne, a do tego pięknie pachną. Te owocowe mają realistyczne, soczyste aromaty, natomiast wersja marsylska pachnie jak świeże pranie.






Sztuka Mydła - Czarno Biały Solniak oraz Błototo
Jedne z moich ulubionych mydeł do pielęgnacji całego ciała. Są w 100% naturalne i produkowane ręcznie. W składzie mają same dobroci, takie jak masło kakaowe i błoto z Morza Martwego (Błototo), białą glinkę i węgiel aktywny (Solniak). Mimo średnio przyjemnego, ostrego zapachu obu egzemplarzy, lubię je, bo mają fantastyczne działanie na skórę - nie tylko oczyszczają i peelingują (obie wersje zawierają naturalne drobinki peelingujące), ale też koją wszelkie podrażnienia, przyspieszają gojenie się drobnych ranek i regulują wydzielanie sebum (suche miejsca stają się mniej suche, a te tłuste mniej się przetłuszczają). To lubię!
Dostępność: online
Cena: 13-14 zł za sztukę








Melos Mydło z dziką różą
To nieduże mydełko oczarowało mnie swoim uroczym kolorem i pięknym zapachem. Wśród typowo mydlanych nut zapachowych przebijają się realistyczne, różane akcenty. Poza tym na plus zasługuje fakt, że mydło naprawdę skutecznie, a przy tym łagodnie oczyszcza skórę. Nie jest może wybitne, nie rzuca na kolana, ale fani różanych kosmetyków (między innymi moja mama) na pewno będą zachwyceni.
Dostępność: online
Cena: 8zł




Czyste Mydło - Mydło Kastylijskie z Węglem Brzozowym i Avocado
Marka Czyste Mydło promuje swoje kosmetyki hasłem "zdrowa żywność dla Twojej skóry" i muszę przyznać, że są to w 100% prawdziwe słowa. Kostki z manufaktury Czyste Mydło są delikatne, a zarazem bardzo skuteczne. Nie czarują zapachami, ale ich działanie zachwyca. Wersja Avocado jest zdecydowanie delikatniejsza i sprawdza się do pielęgnacji twarzy, natomiast ta z Węglem Brzozowym ma silniej oczyszczające działanie, a do tego zawiera drobinki złuszczające, więc stosuję ją do mycia całego ciała.
Dostępność: online
Cena: 10zł za sztukę






Osobną kategorię stanowią dla mnie ultradelikatne mydła, które stosuję ostatnio do codziennego mycia twarzy - Olivolio i Alepia.

Olivolio Naturalne białe mydło z oliwy z oliwek
Mydło Olivolio nie zachwyca wyglądem ani zapachem - wyraźnie czuć w nim oliwkową woń. Najważniejsze jest jednak jego łagodne dla skóry działanie. Nie wahałabym się polecić go nawet wrażliwcom albo do pielęgnacji delikatnej skóry dziecka. Ma krótki i naturalny skład i bardzo korzystną cenę.
Dostępność: online
Cena: 8zł




Alepia Mydło Alep z Aleppo z 5% oleju laurowego
To po prostu mydło idealne dla mnie. Choć również nie stanowi szczególnej ozdoby łazienki, to przecież nie o to w takich produktach chodzi. Niektórym przeszkadzać może jego specyficzny, ostry zapach, ja jednak nie zwracam na niego uwagi. Mydło Alep uwielbiam za idealne połączenie łagodności i skuteczności w działaniu. Choć słabo się pieni, wytworzona z niego emulsja rewelacyjnie oczyszcza skórę nawet z makijażu. Dzięki zawartości oleju laurowego działa antyseptycznie, wspomaga gojenie się ran, a więc jest wskazane przy cerze trądzikowej, takiej jako moja. Jednocześnie nawilża i wspomaga odbudowę naturalnej bariery hydrolipidowej, więc także posiadacze cery suchej będą z niego zadowoleni. Nie jest to kosmetyk najtańszy, ale moim zdaniem wart każdej złotówki.
Dostępność: online (w sklepie BezPestki ekologiczne są nie tylko kosmetyki, ale także opakowanie przesyłek!)
Cena: 30zł





Na koniec chciałam Wam jeszcze napomknąć o syndetach - są to "mydła bez mydła", czyli kostki myjące, bazujące na symtetycznych substancjach myjących, uzupełnione o emolienty, składniki łagodzące lub różnego rodzaju ekstrakty. Najbardziej popularne syndety to oczywiście kostki Dove, które moja skóra fantastycznie toleruje. Zdarza mi się myć nimi twarz, dłonie i całe ciało. Najbardziej lubię wersje z serii Purely Pampering (ach, ten zapach!), ale klasyczna też jest niczego sobie. Ostatnio na rynku pojawiła się nowość - kostka Dove Gentle Exfoliating, która zawiera maleńkie, bardzo delikatne drobinki peelingujące. Dobrego scrubu Wam nie zastąpi, ale przyjemnie masuje.




Stosujecie mydła lub syndety w swojej codziennej pielęgnacji? A może nie lubicie myjadeł w formie kostek?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...