Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zupy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zupy. Pokaż wszystkie posty

22 grudnia 2015

Wigilia o niskim IG z Przepysznikiem i Naturą Rzeczy: Zupa grzybowa z kaszą


Na zakończenie tego wyjątkowo smakowitego dnia, mamy dla Was przepis na moją ukochaną zupę wigilijną, czyli grzybową. To jest ta zupa, na którą czekam przez cały rok, bo w moim domu gotuje się ją wyłącznie na Wigilię. Tym razem proponujemy podać ją w towarzystwie bardzo zdrowej kaszy jęczmiennej. W Polsce przed laty jadało się mnóstwo kasz i dodawano je niemalże do każdego dnia (tych na słodko również), może wrócimy do tego zwyczaju? Nasza dieta będzie dzięki temu na pewno zdrowsza i lżejsza, a jakże przecież nadal pyszna!


Lekka grzybowa z kaszą (ok. 3 litry)
200 g potrawy: Energia – 79 kcal, Białko – 2,6g, Tłuszcz – 2,6g,Węglowodany – 13,3g, IG – 26

  • 2 spore garści suszonych grzybów leśnych
  • duża szklanka grzybów leśnych mrożonych lub świeżych
  • 2 średnie cebule
  • olej rzepakowy/oliwa z oliwek
  • włoszczyzna (2-3 marchewki, pietruszka, kawałek mały selera)
  • ok. szklanki kaszy jęczmiennej np. perłowa, opcjonalnie 4 średnie ziemniaki
  • przyprawy: sól, 3 listki laurowe, ziarenka ziela angielskiego, pieprz
  • suszone zioła: tymianek lub majeranek
  • opcjonalnie do zabielania mleko roślinne lub śmietanka sojowa.
Grzyby suszone zalewamy wodą i moczymy ok. 1h lub całą noc. Opcjonalnie grzyby mrożone rozmrażamy w nocy. Grzyby wkładamy do ciepłej wody, zagotowujemy. Wylewamy pierwszą wodę z gotowania (opcjonalnie wodę można zostawić i przecedzić), wlewamy nową i gotujemy grzyby do miękkości. Przygotowujemy kolejny garnek z wodą ok 2 litry na warzywa. Włoszczyznę obieramy, kroimy w kostkę. Wkładamy do garnka z wodą, trochę później dodajemy pokrojone ziemniaki i kaszę. Przyprawiamy solą, pieprzem, listkiem laurowym, zielem angielskim. Gotujemy warzywa do miękkości. Cebulę rumienimy na patelni z oliwą, dodajemy wyjęte z wywaru i pokrojone w paski grzyby, smażymy kilka minut razem, wrzucamy do garnka z warzywami. Dodajemy suszone zioła i gotujemy razem parę minut, dodajemy wywar z gotowanych grzybów. Doprawiamy całość do smaku. Jeśli chcemy zabielić możemy użyć: mleka roślinnego lub śmietanki sojowej.
Smacznego!


 

19 grudnia 2015

Wigilia o niskim IG z Przepysznikiem i Naturą Rzeczy: Barszcz czerwony z pełnoziarnistymi uszkami


U mnie w domu tradycyjnie jada się w Wigilię zupę grzybową, w wielu domach jednak zwyczaj wygląda inaczej i na stołach gości barszcz czerwony z uszkami. Wraz z Naturą Rzeczy zapraszamy zatem na przepis właśnie na taką pyszną buraczaną zupę ze zdrowymi, pełnoziarnistymi uszkami. Od siebie dodam, że bardzo polecam użycie sugerowanej w przepisie mąki orkiszowej, wychodzą naprawdę przepyszne! Dla maluchów proponuję farsz z samą kapustą kiszoną, jest mniej aromatyczny niż ten grzybowy, ale również smakowity.



Barszcz czerwony z pełnoziarnistymi uszkami (ok. 3 litry, ok. 30-40 uszek)
200 g zupy: Energia – 49 kcal, Białko – 1,9g,Tłuszcz – 0,2 g, Węglowodany – 12,5 g, IG - 48
40 g uszek czyli 4 sztuki – Energia – 54 kcal, Białko – 2,2 g, Tłuszcz – 1,5 g, Węglowodany – 9,6 g, IG - 24

Na barszcz: 
  • 1-1,5kg czerwonych buraków ok. 10 dużych
  • 2 - 2,5 l wody
  • 3 marchewki
  • 1 średnia pietruszka
  • ¼ małego selera
  • 2 małe kwaśne jabłka (np. antonówki)
  • sok z ½ cytryny
  • 2 ząbki czosnku
  • garść suszonych grzybów
  • 4 ziarna ziela angielskiego
  • 6 ziaren czarnego pieprzu
  • 2 listki laurowe, sól, pieprz świeżo mielony
  • cukier brzozowy/erytrytol ok. 2 łyżek
  • majeranek
Na ciasto: 
  • 250 g mąki - 2 szklanki mąki pełnoziarnistej np. orkiszowej
  • około szklanki 150 ml gorącej wody
  • 1 jajko
  • 1 łyżka oleju/oliwy
  • szczypta soli
Na farsz:
  • 50 g suszonych grzybów
  • 100g grzybów leśnych mrożonych
  • 1 sztuka cebuli
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 łyżka oleju/oliwy
  • sól, pieprz
  • *opcjonalnie do farszu można dodać kapustę kiszoną (patrz farsz do pełnoziarnistych pierogów z kapustą i grzybami)
Uszka: 
Z mąki, jajka i wody, zagniatamy gładkie ciasto, zawijamy w folię spożywczą, odkładamy na około 30 minut do lodówki. Grzyby suszone zalewamy wodą i moczymy ok. 1h lub całą noc. Grzyby mrożone rozmrażamy w nocy. Grzyby wkładamy do ciepłej wody, zagotowujemy. Wylewamy pierwszą wodę z gotowania (opcjonalnie wodę można zostawić i przecedzić), wlewamy nową i gotujemy grzyby do miękkości. Grzyby drobno siekamy/blenderujemy lub mielimy w maszynce do mięsa. Cebule siekamy w kostkę. Na patelni rozgrzewamy olej, szklimy cebulę, następnie dodajemy czosnek, grzyby, smażymy przez chwilę ciągle mieszając. Dodajemy odrobinę wody po ugotowaniu grzybów i doprawiamy do smaku. Zdejmujemy z ognia i studzimy. Ciasto rozwałkowujemy, kroimy na kwadraty. Na każdy kawałek nakładamy łyżkę farszu, ciasto sklejamy tak, aby powstał trójkąt, następnie sklejamy ze sobą dwa końce trójkąta, owijamy uszko wokół palca, powstaje " pierścionek". Do dużego garnka wlewamy wodę, zagotowujemy z łyżką soli, na wrzątek wrzucamy uszka, gotujemy jeszcze chwilę od momentu, kiedy wypłyną na wierzch. Wyjmujemy łyżką cedzakową rozkładając na talerz aby się nie posklejały.

Barszcz: 
Buraki obieramy ze skórki, kroimy na mniejsze kawałki. Pozostałe warzywa również obieramy ze skórki, myjemy. Do dużego garnka nalewamy wodę, dodajemy warzywa, grzyby i jabłka. Zagotowujemy i dodajemy sok z cytryny i łyżkę cukru brzozowego lub erytrytolu. Zakwaszenie barszczu sprawi, że kolor pozostanie piękny. Zostawiamy na ogniu przez ok 1 h, kontrolując ilość wody w garnku. Po ok 1 h dodajemy do barszczu roztarty w rękach majeranek i przyprawiamy pozostałymi przyprawami (ziele angielskie, pieprz, listek laurowy). Gotujemy barszcz pod przykryciem do miękkości warzyw. Ugotowany barszcz można zestawić z ognia, odstawić w chłodne miejsce do następnego dnia ( przez noc nabierze głębszego smaku). Barszcz przed podaniem przecedzamy przez sito, jeszcze raz doprawiając do smaku przyprawami.
Smacznego!



28 sierpnia 2015

La Tomatina i zupa pomidorowa

Źródło: Wikipedia

Dziś będzie wpis nocny, bo czemu nie. Granie w Wiedźmina 3 pożera niemalże cały mój wolny czas i jakoś nie mogę się zebrać do normalnego funkcjonowania po wakacjach. Ale już się ogarniam powoli, udało mi się nawet poczynić pewne przygotowania, ale o tym we wrześniu. W tę piękną, niezwykle ciepłą jak na sierpień, noc chciałam Wam opowiedzieć o pewnym hiszpańskim święcie, które odbywa się co roku w ostatnią środę sierpnia, a jest głównym punktem trwającego cały tydzień festiwalu. Mam na myśli Tomatinę, czyli radosne obrzucanie się pomidorami! Ta niesamowita bitwa na pomidory rokrocznie przyciąga całe rzesze turystów do maleńkiego, niespełna dziesięciotysięcznego miasteczka w Walencji, o uroczej nazwie Buñol.

 Źródło: Wikipedia

Historia Tomatiny sięga sierpnia 1945 roku, kiedy to na głównym rynku Buñol doszło do przepychanki między uczestnikami parady wielkich figur a tymi, którzy chcieli dopiero do niej dołączyć. Ogniści z charakteru hiszpańscy chłopcy chwytali co mieli pod ręką, by bombardować tym przeciwników, a akurat tuż obok znajdował się sklep z warzywami, gdzie na sprzedaż wystawiono całe skrzynie pomidorów (koniec sierpnia i wrzesień, to bowiem czas, kiedy pomidory są najdorodniejsze i najsmaczniejsze). Obrzucano się tak i warzywem i inwektywą, aż zainterweniowały służby porządkowe. Co jednak najzabawniejsze, ci sami chłopcy, powtórzyli swoją bitwę rok później, ale tym razem lepiej się przygotowali, przynosząc własne pomidory. Młodzież jest przekorna i mimo braku oficjalnej zgody i stałej już interwencji policji na koniec bitwy, co roku przychodziła w to samo miejsce, żeby dać upust młodzieńczym namiętnościom i chęci do zwady. Nawet liczne aresztowania w późniejszych latach nie powstrzymały kolejnych młodocianych od pomidorowej sieczki na rynku. Ba! Przychodziło ich coraz więcej! Burmistrz poszedł więc po rozum do głowy i zamiast walczyć z młodymi, postanowił ich dziwny zwyczaj przekuć na coś dobrego, rozpromował Tomatinę jako atrakcję turystyczną i jak widać powiodło mu się znakomicie. Bitwa stała się świętem znanym na całym świecie.

  Źródło: Wikipedia

Uwielbiam to święto i jeśli kiedyś wybiorę się do Hiszpanii, na pewno będzie to pod koniec sierpnia i za wszelką cenę będę się starała zawitać do Walencji. Tak samo marzy mi się udział w święcie kolorów, ale żeby wziąć w nim udział, na szczęście nie będę się musiała ruszać poza granice Polski.
Dobrze, skoro już przebrnęliście przez nieco przydługi wstęp, zapraszam na jakże prosty i oczywisty przy tej okazji przepis na zupę ze świeżych pomidorów. Teraz jest czas na pomidorowe szaleństwo, na robienie domowego keczupu, zupy, sosów i innych cudów z pomidorem w roli głównej!


Zupa pomidorowa
  • 1,5kg świeżych, dobrze dojrzałych pomidorów
  • mięso rosołowe (udko z kurczaka + kawałek wołowiny rosołowej)
  • pieprz w ziarnach
  • 2 ziarenka ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • 5l wody
  • 2 marchewki
  • 1/2 selera
  • korzeń pietruszki
  • cebula
  • 2 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki śmietany
Pomidory dobrze umyć, pokroić w ćwiartki, wykroić zielone końcówki (można też sparzyć wrzątkiem i zdjąć skórkę, jeśli ktoś nie przepada za przecieraniem pomidorów przez sito), wrzucić do garnka z odrobiną wody i zagotować. Gotować na małym ogniu tak długo, aż się całkowicie rozpadną. Odstawić, żeby odpoczęły.
Mięso umyć i zalać wodą, wrzucić pieprz (mniej więcej 10 ziarenek), ziele angielskie i liście laurowe, zagotować, po czym zmniejszyć ogień, żeby tylko delikatnie bulgotało. Zebrać pianę, która zbierze się na powierzchni zupy. Gotować na małym ogniu przez 1-2 godziny. Na ostatnie 20 minut gotowania, wrzucić umyte i obrane ze skórki warzywa (marchew, selera i pietruszkę, można jeszcze dorzucić kawałek pora albo kapusty, jeśli się lubi). Cebulkę podprażyć na małym palniku - moja mama nauczyła mnie robić coś w rodzaju rynienki z folii aluminiowej, na niej kładzie cebulę i umieszcza na małym palniku włączonym na najmniejszą moc. Tak opalona cebula (10-15 minut na palniku), daje niesamowity aromat i pięknie zabarwia zupę na żółto, co jest bardzo cenne na przykład przy rosole.
Kiedy baza rosołowa jest już gotowa, na garnek trzeba położyć sito i przetrzeć naszą pomidorową pulpę, żeby oddzielić miąższ od skórek i nasion. Zagotować i zaprawić mąką i śmietaną: mąkę wymieszać z 1/3 szklanki zimnej wody, po czym wlać do zupy, energicznie mieszając miotełką albo łyżką; do śmietany natomiast najpierw dolać jedną łyżkę zupy i zamieszać, potem dwie łyżki i zamieszać, powtarzać aż wlejemy pięć łyżek, wtedy śmietana powinna się już ogrzać i można ją wlać do garnka, również energicznie mieszając miotełką/łyżką.
Zupa gotowa, można ją pić samą, albo podać z kluskami czy z ryżem. Pełna dowolność.
Smacznego!





Post bierze udział w akcji blogowej Warzywa psiankowate 2015:

30 lipca 2015

Zupa jagodowa (gumijagodowa!)

 
Jagody już się powolutku kończą, zatem na pożegnanie chciałam Wam zaproponować danie przepyszne i naprawdę bardzo jagodowe. Sprawdzi się idealnie w kuchni leniuszków, którzy marzą o pierogach, ale nie mają ani babci pod ręką, ani sił, by za lepienie zabrać się samodzielnie. To jest ten sam smak właściwie, tylko zupa jest nieco lżejsza i robi się ją naprawdę ekspresowo. Przepis dedykowany przede wszystkim mamom, których pociechy nie akceptują długiego siedzenia w kuchni. Dzieci, które kochają Gumisie, na pewno się tą zupą zachwycą ;)



Zupa jagodowa
(porcja na dwa obiady dla trzyosobowej rodziny - z dokładkami)
  • 0,5kg jagód
  • 3l wody
  • syrop klonowy bądź cukier kokosowy
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • dowolny makaron
Jagódki trzeba dobrze umyć i przebrać z niepożądanych gałązek, listków czy robaczków. Wrzucić do garnka i zalać wodą. Zagotować, zmniejszyć ogień i zostawić leciutko pyrkającą na 5-10 minut. Po tym czasie dosłodzić do smaku i odrobinę zblendować, ale tak, żeby zostało trochę całych jagód. Mąkę ziemniaczaną rozrobić w 1/2 szklanki zimnej wody i szybko mieszając miotełką bądź łyżką, wlać do zupy zestawionej z ognia. Następnie do tej samej miski, w której mieszaliśmy mąkę, wlać śmietanę, dolać do niej łyżkę zupy i zamieszać, dodać trzy łyżki, po chwili pięć i za chwilę jeszcze raz pięć. Kiedy śmietana się nieco ociepli, można ją wlać do zupy w ten sam sposób co mąkę. Pogotować jeszcze 5 minut. Podawać z ugotowanym makaronem o dowolnym kształcie.
Smacznego!







29 czerwca 2015

Zupa brokułowa


Mam dzisiaj dla was coś zielonego, bo u nas w domu bardzo lubimy ten kolor, tak w życiu, jak na talerzu. Głównym jego składnikiem będzie brokuł, czyli niezwykłe warzywo bogate w witaminy C i A, kwas foliowy, wapń i potas. Wieki temu, jak byłam dzieckiem nie jadało się u nas w domu ani brokułów, ani kalarepy czy brukselki, bo nikt nie umiał ich dobrze przyrządzić i doprawić. Gdzieś ta wiedza się upłynniła i dopiero kiedy poszłam na studia i zaczęłam gotować, poznałyśmy z mamą tajniki tych warzyw i odkryłyśmy jak przygotować je smacznie. Od tamtej pory przede wszystkim król dzisiejszego posta, brokuł, gości na naszym stole przynajmniej raz w tygodniu. Dzielę się poniższym przepisem właśnie dziś, ponieważ można już na rynku kupić dobre, polskie brokuły, rosnące na polu i wygrzewające się w pięknym, polskim słońcu. A jak wiadomo, najlepiej jeść warzywa i owoce kiedy jest na nie sezon, są wtedy bowiem najsmaczniejsze i najzdrowsze (bez oprysków i właśnie na polu, a nie w szklarni).
Jeśli nadal kogoś nie przekonałam, dodam jeszcze, że brokuły wpływają zbawiennie na nasze stawy (zawarta w nich witamina C wspomaga produkcję kolagenu), oczy (luteina, witamina B2 oraz C, a także zeaksantyna zabezpieczają przed pogarszaniem się wzroku, związanym ze starzeniem się), mają niski indeks glikemiczny i są mało kaloryczne.



Zupa brokułowa
  • 1 duży brokuł
  • 1 duży ząbek czosnku
  • 1 kopiasta łyżka masła
  • dowolne pieczywo
  • żółty ser
Brokuła podzielić na pojedyncze różyczki i dokładnie umyć. Wrzucić do garnka i zalać wodą, może troszkę wystawać. Zagotować, zmniejszyć ogień i gotować do miękkości (brokuły bywają różne, jedne są bardziej oporne na gotowanie, inne mniej, ale zwykle na ich ugotowanie wystarcza około 15-20 minut). Teraz w zależności od tego, czy gotujemy brokuła w sezonie, czy poza nim, będziemy postępować inaczej. W sezonie możemy zblendować wszystko razem tak, jak stoi w garnku, natomiast poza nim lepiej wodę z gotowania wylać, zalać brokuła nowym wrzątkiem i dopiero zblendować. Postawić znów na gazie, jak najmniejszym, wrzucić przetarty przez praskę czosnek i masło, po czym chwilę pogotować. Zupa gotowa, my serwujemy do niej jeszcze grzanki z wczorajszych bułek, posmarowane masłem i podpieczone w piekarniku do chrupkości i starty żółty ser. Maluszkom poniżej roku proponuję podać pokrojoną w kostkę zwykłą bułkę.
Smacznego!




PS. Zupa brokułowa była dla Tosi świetnym treningiem w jedzeniu łyżką. Na początku gotowałam ją nieco gęstszą, żeby łatwo było ją nabrać i żeby w drodze do buzi trzymała się łyżki. Z czasem Tosia radziła sobie coraz lepiej, a zupa stawała się coraz rzadsza. W tej chwili młoda jest w stanie zjeść samodzielnie rosół (oczywiście nie mówię, że jest przy tym super czysto... ;) ), a ma 16 miesięcy, zatem sukces.






Bibliografia:

28 czerwca 2015

Rosół


W płucach grzechocze przy każdym oddechu, drapie i pali żywym ogniem. Nos prawie odpada od nieustannego przecierania. Tak, w naszym domu zawitało letnie przeziębienie, bo jak chorować to tylko latem, prawda? Za oknem szaro, buro i deszcz, w domu słychać tylko kaszel i kichanie. Dobrze, że potomka znosi chorobę najlepiej z nas wszystkich i poza nieprzyjemnym katarem, nic jej nie jest. Przy tradycyjnej niedzieli, niesprzyjającej aurze i niedomaganiu większości rodziny, nie ma innego wyjścia, jak ugotować rosół. Dobry, polski rosół, który wzmocni i szybko postawi na nogi.
Tosia jest już na tyle duża, że może jeść wywar z mięsa, dla dzieci poniżej roku proponowałabym jednak bulion warzywny, na który przepis także postaram się zamieścić. A zatem na specjalną prośbę mojej dobrej znajomej, przed wami moja wersja rosołu.



Rosół
  • 2 udka z kurczaka
  • 200g wołowiny rosołowej
  • 2 liście laurowe
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • kilkanaście ziaren pieprzu
  • włoszczyzna (seler, 2 pietruszki, 2 marchewki, por)
  • 1 średnia cebula
  • mieszanka ziołowa z lubczykiem (bez soli i glutaminianu)
Mięso umyć i wrzucić do ok. 3 litrów zimnej wody, razem z liściem laurowym, pieprzem i zielem angielskim, zagotować, zmniejszyć gaz na minimalny i gotować pod przykryciem przez conajmniej godzinę, a najlepiej dwie albo trzy. Ważne jest, żeby woda nie gotowała się gwałtownie, ma delikatnie bulgotać, a właściwie, jak to mówi moja mama, "pyrkotać". Istotne jest, żeby w czasie tej godziny, kiedy rosół będzie się delikatnie gotował, zdejmować zbierające się na powierzchni "burzyny", czyli brudną pianę albo coś w rodzaju mętnego osadu. Przy powolnym gotowaniu, nie powinno ich być wiele. W międzyczasie z folii aluminiowej zrobić coś na kształt miseczki albo rynienki, którą trzeba umieścić na małym palniku kuchenki gazowej i położyć w środku cebulę. Włączyć pod cebulą gaz, ma być malutki, żeby nic się nie przypaliło i opiekać w ten sposób cebulę przez kilkanaście minut, do momentu, w którym cebula zacznie puszczać soki. Bardzo lubię ten moment, ponieważ podpiekana cebula pięknie pachnie. Tak przygotowaną cebulę dodaję po to, żeby rosół miał piękny aromat i kolor. Dodaję ją do rosołu pod koniec gotowania, razem z obraną włoszczyzną. Gotować przez 20 minut, po czym wyjąć zarówno mięso, jak i warzywa. Można też rosół przecedzić, żeby pozbyć się ewentualnych "farfocli" jak to się mówi w okolicach Łodzi.
Na sam koniec można dorzucić zioła, w tym sławny lubczyk, który bardzo wzbogaca smak rosołu i razem z nimi pogotować jeszcze chwilkę.
Smacznego!






05 czerwca 2015

Zupa truskawkowa

 
Zwykle jak przygotowuje zupę truskawkową, muszę obok gotować drugi obiad... Tak jak innych słodkich dań, mój małżonek nie toleruje jej jako głównego posiłku, a w zasadzie to nawet nie chce jej palcem tknąć. Ot, taka antyreklama na początek. Ja za to i jak się ostatnio okazało Tosia także, jesteśmy jej fankami. Żadne inne owocowe zupy jak na razie mi nie podeszły, może w tym roku spróbuję jeszcze z jagodową, dam jej szansę, ale truskawkowa jest rewelacyjna. A w dodatku ekspresowa w przygotowaniu. Może i wam posmakuje? Albo waszym dzieciom? Myślę, że warto spróbować.



Zupa truskawkowa
  • 1kg truskawek
  • 2 łyżki śmietany
  • 2 goździki
  • cynamon
  • pół laski wanilii
  • makaron
Truskawki dobrze umyć i odszypułkować. Wrzucić do garnka i zalać wodą, powinno jej być mniej więcej 2 litry, dorzucić goździki i ziarenka z połowy laski wanilii. Doprowadzić do wrzenia, po czym zmniejszyć ogień i pogotować 10 minut. Po tym czasie wyjąć goździki i dokładnie zblendować, na koniec dosypać cynamon do smaku (u nas ok. 0,5 łyżeczki). Jeszcze raz zagotować, zestawić z ognia. Do szklanki wlać dwie łyżki śmietany, po czym dolać do nich łyżkę gorącej zupy i wymieszać, za drugim razem wlać dwie łyżki zupy, zamieszać, za trzecim razem trzy łyżki, za czwartym cztery łyżki i zawsze na koniec wymieszać. Kiedy śmietana będzie już ogrzana, cienką strużką wlać ją do zupy, jednocześnie mieszając energicznie miotełką, żeby śmietana się ładnie rozprowadziła i nie zważyła.
Postawić jeszcze raz na gaz i zagotować. Podawać z makaronem dowolnego kształtu.
Smacznego!