Dziś rzecz będzie o uległości ;) ano jakieś dwa posty temu chwaliłam się drewnianym pudełeczkiem, które przyleciało do mnie od Szczypty Decou, wtedy pisałam, że najprawdopodobniej nic z nim nie będę robić, jednak ciekawość zwyciężyła ;) czemu ciekawość? Trudno w to uwierzyć, ale jeszcze nie dekupażowałam na czystym drewnie :D choć motywy zdobione tą techniką miałam okazję już "liznąć", to zawsze było to inne podłoże niż drewno (tektura, zapałki) :) Spróbowałam więc...
Przyznaję się bez bicia - motyw decou jest na dolnej części pudełka, ale w zasadzie go nie widać. Serwetka posłużyła mi tu bardziej jako podkład pod malowanie :) Ponieważ pokryłam ją czym tylko się dało sam wzór okazał się mało widoczny, więc podkreśliłam go nieco zielonkawą farbą. No i to jest ta część "prawie decou". "Prawie nitro" jest na wieczku ;) prawie bo miał być to napis wydrukowany i przeniesiony na tkaninę, następnie przyklejony do pudełka, jednak zmieniło mi się i literki namalowałam ręcznie (zresztą to widać, bo napis krzywy jak tylko się da :D). Ramka zrobiona metodą pirografii (jak to ładnie brzmi - wypalona no ;)), relief w środku również. Żeby nie było tak mono kwiatki i część ramki pomalowałam akrylami. Zapięcie zmieniłam na nieco większe niż te "od nowości", ale złote, co by pasowało do zawiasów. I tym sposobem wyszło mi znowu mocno wzorzyste pudełeczko, chyba pod względem ilości zdobień plasuje się na drugim miejscu, zaraz po pudełku nazwanym przez Was "bizantyjskim" .
Przyjemnie mi się malowało przy tym kawałku ;)
Pozdrawiam!