W tym tygodniu raczyliśmy się szafranowymi bułeczkami,
pieczonymi w Szwecji tradycyjnie 13 grudnia, w dzień św. Łucji, która w
Syrakuzach na początku IV w. wpadła w oko znakomitemu rodem młodzieńcowi. Jednak
dziewczyna, w zamian za uleczenie matki, postanowiła poświęcić posag i siebie
samą innym celom, ponieważ w trakcie snu u grobu św. Agaty usłyszała słowa: Przez
Ciebie zasłynie Syrakuza, gdyż dziewictwo jest miłem Chrystusowi mieszkaniem.
Młodzieniec okazał się nie tak szlachetny jak jego pochodzenie i, gdy okazało
się, że Łucja sprzedaje grunta, kosztowne naczynia oraz naszyjniki, aby uzyskać
pieniądze na jałmużny, oskarżył ją przed namiestnikiem Paschazyuszem jako chrześcijankę
i marnotrawnicę. Ten nie potrafił poradzić sobie z hardą dziewczyną, która nie
uległa groźbie wtrącenia do domu nierządnic. Co więcej, Łucji nie imał się
nawet ogień, dopiero jeden z ludzi namiestnika przebił ją mieczem, zaś
Paschazyusz został oskarżony przez cesarza o nadużycia i wkrótce także
zginął od miecza. Historia milczy o tym, co spotkało kandydata na męża, ale
zapewne też jakaś kara ;)
Żywoty świętych pańskich, wydane w 1905 r., nie wspominają
nic na temat wyłupywania oczu, a to obecnie najbardziej popularny wątek tej
historii. Warianty opowieści wskazują różne przyczyny: według jednych zrobili
to oprawcy, według innych — to Łucja sama wyłupiła sobie oczy, aby się oszpecić.
Ten motyw zapewne wywodzi się ze źródłosłowu jej imienia. Lucia — jak i Lucifer,
co oznacza nosiciel światła — pochodzi od lux, w dopełniaczu brzmiącego lucis. Dlatego
w Szwecji dziewczynki odgrywające w orszaku rolę św. Łucji noszą na głowie wieniec
z zapalonymi świecami (ich rodzice muszą mieć stalowe nerwy albo głęboką wiarę).
W ten sposób dochodzimy też do naszych rodzimych przysłów: Na świętą Łucę noc
się ze dniem tłuce czy Święta Łuca dnia przyrzuca. Związek ze światłem nie
wyjaśnia ich do końca, bo od 13 grudnia do momentu zimowego przesilenia jest
jeszcze sporo czasu. Zagadkę wyjaśnia zmiana dawniej obowiązującego kalendarza
juliańskiego na gregoriański. Różnica między nimi dawniej wynosiła 10 dni,
czyli niegdyś dzień św. Łucji przypadał 23 grudnia. Obecnie różnica jest o 3
dni większa (13 grudnia tzw. nowego stylu to 26 grudnia starego stylu), a kolejna
korekta nastąpi dopiero w 2100 r.
Ludwik Kamiński w XIX w. zauważył, że według mieszkańców
Podhala wigilia św. Łucji to dzień, w którym czarownice działają
najbardziej aktywnie. Zapewne bliskość świętości nakłania do zła, jak w
przypadku Lucyfera ;) Poradzić sobie można, okadzając szopę i krowy święconymi
ziołami albo dając krowom placek z nimi. Skuteczne jest też posmarowanie słupów
stajni czosnkiem czy woskiem z paschału. A gdyby któraś gospodyni chciała
sprawdzić, kto odbiera krowom mleko, powinna nastawić na ogniu garnek z
woreczkiem napchanym szpilkami i igłami. Czarownica, która nie może znieść
ciepła wydzielanego przez ogień, wprosi się do chałupy i będzie starała się
wywrócić garnek.
A skoro już jesteśmy przy plackach z ziołami, warto się
zastanowić, skąd obecność szafranu — najdroższej przyprawy na świecie — w
bułeczkach :) Przyziemnie można by stwierdzić, że wynika to z upodobania
Szwedów do przypraw korzennych, ale Dorothea Forstner, zajmująca się symboliką
chrześcijańską, przypomina, że według Pliniusza, krokus najlepiej rozwija się,
gdy się go depcze i gniecie, więc uznawany jest za symbol cierpliwości i
pokory, a poza tym złocista barwa oznacza miłość. Tymi cnotami, jak wiemy, obdarzona
była Łucja :)
Na 14 dużych bułek:
28 rodzynków (w przypadku bułek o tradycyjnym kształcie)
100 g masła
1 g szafranu
400 ml mleka
50 g drożdży
około 800 g mąki plus nieco do podsypania
1 jajko
15 g soli
80 g cukru
1 jajko do smarowania bułek
Rodzynki namoczyć w zimnej wodzie i odstawić do czasu
formowania bułek.
Masło roztopić w rondelku. Szafran utrzeć w moździerzu.
Mleko podgrzać, aż będzie letnie. Przelać je do misy robota i dodać do niego
pokruszone drożdże. Gdy urosną, dodać połowę mąki i pozostałe składniki. Wyrabiać
hakiem, aż się połączą, a następnie dodawać po łyżce resztę mąki. Nie trzeba
zużyć całej, ciasto nie powinno być bardzo zwarte. Gdy zrobi się gładkie i
będzie miało jednorodną strukturę, zakończyć wyrabianie (cały proces zajmie
około 5-6 minut). Przykryć misę kuchennym ręcznikiem lub folią spożywczą i
odstawić na 1-2 godziny w ciepłe miejsce.
Odcedzić rodzynki. Wyłożyć ciasto na silikonową matę
oprószoną mąką. Podzielić je na 14 równych, zbliżonych do kuli, kawałków. Z
każdej kuli uformować wałek, rolując ją najpierw jedną, a potem dwoma
dłońmi po macie. Zacząć zwijać w kształt ślimaka oba końce wałka, jeden w górę,
drugi w dół. Gdy bułeczka uzyska kształt litery s, ostrożnie przełożyć ją na
blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wcisnąć w środki ślimaków po rodzynku.
Uformować pozostałe bułki. Blachy, przykryte kuchennymi ręcznikami, odstawić w
ciepłe miejsce na pół godziny lub całą.
Rozbełtać jajko, pędzelkiem zamoczonym w nim delikatnie
posmarować bułki. Piec w temperaturze 200°C przez 10-20 minut w zależności od
poziomu (piekłam na trzech poziomach z włączoną górną grzałką i termoobiegiem).
Wyjąć na kratkę do lekkiego przestudzenia. Jeść ciepłe, z masłem.
Inspiracja: Claus Meyer, Wszystkie smaki Skandynawii.