Książka „Za Chiny ludowe” Katarzyny Pawlak zrodziła się z pasji zmierzającej do poznania wielości kultur i różnorodności Państwa Środka. Z perspektywy obserwatorki i mieszkanki tak ciekawych miast jak Szanghaj i Pekin, a także turystki odwiedzamy dalekie prowincje na południu kraju, a także przy granicy z Birmą, Wietnamem, Koreą Północną i Mongolią.
Spotykając zwykłych ludzi, tak różnych w swoich tradycjach, wychowaniu, kulturze i mentalności, autorka stara się ukazać jak dynamicznie zachodzą zmiany w tym tak szybko rozwijającym się kraju. Portretując chińską rzeczywistość nie bez zdziwienia i dozy ironii komponuje swoistą mozaikę będącą migawkami i wyrywkami codzienności.
Autorka - socjolog, tłumacz i sinolog, musiała niejednokrotnie przebić się przez barierę nieufności i bycia laowajem (cudzoziemcem). Życie w Chinach wyzwalało w niej różnorakie emocje, nierzadko trudne, będące dla niej samej negatywnym zaskoczeniem. Jej udziałem staje się trudna do opisanie samotność, w kraju miliarda trzystu milionów ludzi...
Jak wiele wiemy, a raczej jak niewiele wiemy o Chinach? Na to pytanie musimy sobie sami odpowiedzieć. Książka Katarzyny Pawlak zapewne tę wiedzę pogłębi, a przy okazji wielokrotnie pozwoli szeroko ze zdumienia otworzyć oczy, gdy będziemy przyglądać się obrzędom religijnym, podglądać ludzi w drodze, przy stole zachwycać się nowoczesnością Szanghaju czy Pekinu.
Mnie najbardziej zainteresował rozdział, w którym autorka odbywa podróż w okolice granicy z Koreą Północną, gdzie bieda widziana z drugiego brzegu rzeki wydaje się być wszechogarniająca miejsce i ludzi, którzy widziani z oddali w jakiś niewyobrażalny sposób pozbawieni są energii życiowej i pełni smutku.
Treść książka wzbogacona została interesującymi zdjęciami i opatrzona słowniczkiem wyrazów i pojęć. Gorąco polecam!
Recenzję napisała: Beata Solińska