Pokazywanie postów oznaczonych etykietą afryka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą afryka. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 sierpnia 2014

Kamienista ziemia - Bernhard Jaumann - recenzja

,,Kamienista ziemia” autorstwa Bernharda Jaumanna, urodzonego w 1957 roku Bawarczyka, to druga książka z serii o inspektor Clemencii Garises. Poprzednia część, czyli ,,Godzina szakala” wydana w 2010 roku zdobyła Niemiecką Nagrodę Kryminalną.

Akcja książki rozgrywa się w Namibii. Na farmie należącej do jednej z niemieckich rodzin doszło do tragedii. Podczas próby kradzieży zginął właściciel farmy, a jego syn został porwany. Zaistniała sytuacja podburza i tak napięte już relacje miedzy czarnymi i białymi, którym grozi wywłaszczenie i nękani są napadami. Największym przestępcą jest oczywiście czarnoskóry, nawet jeśli niczemu nie zawinił. Protesty społeczne i groźba rozlewu krwi sprawiły, że rozwiązanie sprawy morderstwa na farmie Steinland stało się niezwykle ważne. Inspektor Clemencia Garises, czarnoskóra policjantka z Windhuku, musi jak najszybciej dowiedzieć się, co tak naprawdę zaszło w noc morderstwa, zwłaszcza gdy okazało się, że jej brat Melvin może być w to zamieszany. Pozostanie jednak profesjonalistką, podczas gdy wolność brata staje pod znakiem zapytania, może być trudne.

W ,,Kamienistej ziemi’’ niezwykle ważną rolę odgrywa sytuacja społeczna, która jest czymś więcej, niż tłem książki. Nieustanny konflikt białych i czarnych nie jest bez znaczenia także w samej sprawie morderstwa. Obyczaje i codzienność Namibii odbiegają od tego, do czego przyzwyczajeni jesteśmy w Europie, co sprawia, że książka jest ciekawa nie tylko jako kryminał. To również szansa na dowiedzenie się czegoś więcej o odmiennej kulturze i ludziach żyjących w Namibii.

Clemencia Garises jest wyjątkowo ciekawą postacią. Z jednej strony jest niezwykle profesjonalną i twardą policjantką, na dodatek czarnoskórą, co w połączeniu z byciem kobietą, zmusza ją do pracy na sto procent swoich możliwości, aby udowodnić swoją wartość i równość wobec kolegów z pracy.  Z drugiej jednak strony jest  jednak bardzo rodzinna i byłaby gotowa wiele poświęcić dla bliskich, nawet własną karierę, która jest dla niej niezwykle ważna. Gdy w grę wchodzi rodzina, Clemencia nie zastanawia się dwa razy nad tym, czy powinna pomóc, po prostu to robi i jest świadoma konsekwencji, które może ponieść.

,,Kamienista ziemia” to bardzo dobry kryminał przesiąknięty niepowtarzalnym klimatem Namibii. Zagadka morderstwa jest ciekawa i złożona, daleko jej do banału. Tak jak z początku wdrożenie się w historię ze względu na dziwne nazwy i słowa, może być nieco trudne, tak po kilkunastu stronach można się już naprawdę porządnie wciągnąć. Jaumann łącząc trudny konflikt społeczny z morderstwem, polityką i niezbyt nachalnym wątkiem obyczajowym, stworzył powieść wartą przeczytania. 

Anna Bellon

Za książkę dziękujemy Wydawnictwu:

wtorek, 6 sierpnia 2013

Godzina szakala - recenzja

Godzina szakala to powieść kryminalna niemieckiego autora, laureata wielu nagród literackich, Bernharda Jaumanna. Jej akcja rozgrywa się na południu Afryki, w Namibii, państwie, które uczy się niepodległości. Autor doskonale zna realia życia w stolicy kraju, Windhuku, gdyż sam jest jego mieszkańcem. Powieść jest owocem fascynacji pisarza osobą Antona Lubowskiego, zamordowanego w tajemniczych okolicznościach działacza na rzecz walki z apartheidem i kolonialną dominacją.

Autor bezbłędnie oddał w powieści klimat stolicy młodego afrykańskiego kraju, który po dwudziestu latach od odzyskania niepodległości nie uporał się z ciężarem kolonializmu i małymi krokami próbuje wypracować własną państwowość. Tyle samo czasu minęło od morderstwa Antona Lubowskiego, ikony niepodległej Namibii. Młode państwo nie potrafi poradzić sobie z tą tajemniczą sprawą, aparat sprawiedliwości jest bezsilny. Niespodziewanie w dusznym afrykańskim mieści zjawia się mściciel, który z zimną krwią zabija kolejnych działaczy SWAPO, podejrzanych o udział w morderstwie Lubowskiego.

Główną bohaterką powieści jest inspektor namibijskiej policji, Clemencia Garises, która prowadzi sprawę poszukiwania tajemniczego mordercy. Mimo paru niedociągnięć, postać Clemencii jest skonstruowana w taki sposób, że skupia uwagę czytelnika i wzbudza ciepłe uczucia. Nieco „napompowaną” ideałami patriotyzmu i walki o sprawiedliwość atmosferę powieści łagodzi rozproszenie uwagi odbiorcy na pełne ciepłego humoru perypetie sympatycznej rodziny policjantki.

To, co kuleje najbardziej w kreowaniu postaci, to nieudana próba pogłębienia ich psychiki. Autor, bezbłędny w prowadzeniu narracji i genialny w opisach świata zewnętrznego, wyraźnie nie radzi sobie z analizą psychologiczną bohaterów. Opis wewnętrznych rozterek i przemyśleń postaci jest niestety zbiorem banałów, które można przeczytać w podrzędnych poradnikach. Dość irytujące są również próby podawania gotowych wniosków w formie wymyślnych cytatów, które ostatecznie ocierają się o śmieszność. O wiele lepiej sprawdza się w tej powieści styl prosty, klarowny, bez zbędnych ozdobników. Dowodem na to jest niezwykle wymowne zakończenie powieści, a dawka mądrości w jednym prostym pytaniu jest stokroć większa niż w setkach ozdobnych sentencji.

Fabuła jest ciekawa o dziwo nie dzięki zawiłej intrydze, ale za sprawą interesującego przedstawienia Namibii, porywającej atmosfery afrykańskiego lądu oraz interesującej głównej bohaterce. W wątku kryminalnym uwagę przykuwa bardziej sprawa Lubowskiego niż dokonane po dwudziestu latach tajemnicze morderstwa. Napięcie w tej powieści nie jest typowe dla kryminałów. Utwór czyta się bardziej z myślą o przyjemności werbalnego doświadczenia dalekiej Afryki, której atmosferę autor oddał mistrzowsko, niż z chęcią rozwiązania zagadki.

Podsumowując, powieść zasługuje na wysoką ocenę, mimo wszystkich dostrzeżonych przeze mnie niedociągnięć. Jest to utwór godny polecenia, interesujący i wielowymiarowy. Godzina szakala jako nieszablonowy kryminał znajdzie entuzjastów wśród miłośników różnych typów literatury. Największą zagadką powieści i wyzwaniem dla fanów prozy kryminalnej jest misterne splątanie faktów, spekulacji i fikcji literackiej, które do samego końca trudno od siebie odróżnić.

Recenzję napisała:
Madelaine Słowacka
Za książkę dziękujemy:

środa, 30 maja 2012

"Kapuściński non-fiction" - recenzja


Nie łatwo jest pisać o książce, która była stosunkowo niedawno omawiana na wszelkie sposoby, ale wychodzę z założenia, że warto dzielić się spostrzeżeniami na temat ciekawych pozycji wydawniczych, nawet jeśli te spostrzeżenia nie byłyby zbyt oryginalne.

Artur Domosławski porwał się na rzecz prawie niemożliwą, czyli próbę napisania maksymalnie obiektywnej biografii(jeżeli coś takiego jak obiektywna biografia istnieje)swojego przyjaciela Ryszarda Kapuścińskiego. Zadanie karkołomne i bardzo ambitne. Krakowska oficyna Znak odmówiła wydania książki, na co zdecydowało się wydawnictwo Świat Książki tym samym wywołując gorącą dyskusje na temat biografii reportera.

Słowem, które możne charakteryzować pracę Domosławskiego jest PRAWDA, rozumiana jako maksymalnie neutralne dążenie do ukazania całościowego portretu człowieka. Dzięki temu poznajemy Kapuścińskiego jakiego nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji poznać, bowiem ten przez całe swoje życie stosował autokreację. Te wszystkie rewolucje i próby rozstrzelania okazują się mocno podkoloryzowane. Ale z drugiej strony autor dotarł do potwierdzonych wiadomości o czynnym udziale Kapuścińskiego w walkach partyzanckich w Angoli, o czym ten nigdy nie wspominał np na kartach zbioru "Jeszcze dzień życia". Sprzeczność za sprzecznością. Ten słynny uśmiech, którym reportażysta rozbrajał ataki oponentów tez nie był przypadkowy. Jak się dowiadujemy w ten sposób Kapuściński grał z otaczającym go światem i krytyką, której nie znosił i nie rozumiał.

Bardzo ważny element publikacji stanowi "otoczka" polityczna tj komunistyczna przeszłość Kapuścińskiego, jego lewicowość i współczesne rozliczenia historyczne. Domosławski porusza także tak drażliwy temat jak wierność małżeńska czy relacje pisarza z przyjaciółmi.

Głównym i dominującym motywem jest problem konfabulacji, koloryzowania i znacznego odbiegania od faktów w pisanych przez Kapuścińskiego literackich reportażach. Przez lata był to zarzut stawiany mu przez jego oponentów i ludzi mu zwyczajnie niechętnych.

Ja osobiście jestem wielbicielem pisarstwa Ryszarda Kapuścińskiego od roku 1996, kiedy to w Gazecie Wyborczej przeczytałem ukazujący się w odcinkach "Heban". Od tego czasu jestem bezkrytyczny w stosunku do jego pisarstwa. Właśnie pisarstwa, a nie reportażu ponieważ nigdy nie odbierałem "Hebanu" czy "Cesarz" jako dzieła stricte reporterskiego, lecz jako literaturę. Zawsze ciężko było mi zrozumieć pretensje osób, które czytają wszystko 1:1 i nie starają się zrozumieć motywów twórcy. Myślę, że kiedyś wygasną burze wokół spuścizny psarskiej Kapuścińskiego i będziemy mogli patrzeć na jego książki tak jak na to zasługują, czyli jak na dzieła literatury reporterskiej, które stanowią wielki wkład kultury polskiej do światowego dziedzictwa pisarskiego.

Książka jest ogromna i zawiera mnóstwo faktów życia reportera. Domosławski wykonał kawał świetnej roboty zjeżdżając cały glob, przeprowadzając dziesiątki rozmów i wertując archiwa. To jedna z najlepszych książek jaka ukazała się na polskim rynku rynku wydawniczym w ostatnich latach. Dająca do myślenia i poruszająca kwestie związane z etyka zawodową oraz uwikłaniem polityczność-ideologicznym

Mocna i warta przeczytania rzecz.

Mariusz Bilecki




Tytuł: Kapuściński non-fiction
Autor: Artur Domosławski
Wydawnictwo: Świat Książki 
Data wydania: 2010
ISBN: 9788324719815

środa, 25 kwietnia 2012

Dom żółwia - Zanzibar - recenzja

Małgorzata Szejnert jest uznaną polską reportażystką. W  roku 1989 współtworzyła Gazetę Wyborczą. Dwa lata temu zachwyciłem się jej "Czarnym ogrodem", opowiadającym o historii katowickich osiedli Nikiszowiec i Giszowiec i o losach ich mieszkańców. Następną książką była "Wyspa klucz"(ta lektura jeszcze przede mną), czyli opowieść o wyspie Ellis u wybrzeży Nowego Jorku.

Szejnart zaczyna swoja opowieść w wieku dziewiętnastym, kiedy to kończyła się wielowiekowa epoka niewolnictwa. Unguja, bo tak brzmi afrykańska nazwa Zanzibaru, była prężnym ośrodkiem handlu czarnymi niewolnikami na wschodnim wybrzeżu Afryki. Wyspa została skolonizowana prze Arabów, którzy założyli  Stone Town. Za Arabami przybyli Persowie i Hindusi, a następnie Brytyjczycy i Niemcy,  rywalizujący ze sobą o wpływy na wyspie. Jednak cały czas największy odsetek ludności stanowili czarnoskórzy niewolnicy, którzy pracowali na przynoszących niebotyczne zyski arabskich plantacjach goździków.  Dopiero usilne naciski przedstawicieli Wielkiej Brytanii, gdzie abolicjonizm odgrywał duża rolę, pozwoliły na zaprzestanie tego haniebnego procederu.

Jednak nie suche fakty są tutaj as najważniejsze,  a ludzie którzy  tworzą historie. Szejenrt opowiada o losach wielkiego dr Livingstone'a i reportera Stanleya, który wyruszył w głąb kontynentu afrykańskiego, aby odnaleźć w głębi lądu podróżnika i wypowiedzieć pamiętne słowa. Urzekła mnie opowieść o pośmiertnych losach ciała dr Livingstone'a, niesionych przez wiele kilometrów na ramionach oddanych mu tragarzy po to aby mógł spocząć z honorami w Opactwie Westminsterskim. Równie pasjonujące są  losy księżniczki Salme- uciekła do Niemiec z przyszłym mężem i mieszkała prze jakiś czas w Bydgoszczy.

 Czytają "Dom żółwia..." przypomniałem sobie filmy podróżnicze Stanisława Szwarc-Bronikowskiego, które oglądałem w dzieciństwie w czarno-białym telewizorze. Podobno w dzisiejszych czasach  wszystko co było od odkrycia zostało odkryte-"Dom żółwia..." pokazuje, że można na nowo, jak za dawnych pionierskich czasów odkrywać nawet miejsca doskonale znane turystom.

Z oczywistych względów dużo to egzotycznych nazwisk, łatwo się w nich pogubić-na szczęście autorka zamieściła indeks najważniejszych nazwisk. Książka nie jest poradnikiem dla wybierających się na Zanzibar, więc  czytelnik nie znajdzie tu informacji czysto praktycznych. Wielkim atutem publikacji jest to, że można ją otworzyć na dowolnej stronie i czytać bez obawy, że zgubimy wątek-są to bardziej refleksje autorki nad losami wyspy, jej mieszkańców i niełatwym losie tytułowych żółwi zielonych. "Dom żółwia -Zanzibar"jest kolejnym dowodem na wielkość polskiego reportażu.

Autor recenzji- Mariusz Bilecki
Tytuł: Dom żółwia -Zanzibar
Autor: Małgorzata Szejnert
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2011
ISBN: 9788324018192
Oprawa: twarda




niedziela, 25 grudnia 2011

Równoleżnik zero - Olgierd Budrewicz - recenzja e-booka


Olgierd Budrewicz jest autorem wielu reportaży, książek podróżniczych, scenariuszy do programów telewizyjnych i komentarzy do dokumentów filmowych. Odwiedził i opisał ponad sto sześćdziesiąt krajów. „ Równoleżnik zero“ to reportaż poświęcony Afryce. Swoją podróż odbył w latach 60-tych, kiedy w Polsce panował PRL. Okres szarzyzny i ciągłych niedoborów. Tymczasem autor w podróży przez Czarny Kontynent zachowuje się, jak pretensjonalny wizytator, mający prawo do krytyki, ironii, ciągłych złośliwości i szyderstwa; jakby sam pochodził ze Złotego Miasta.

Poznał Kongo francuskie (Kongo Brazzaville) i belgijskie (Kongo Leopoldville).  Książka jest  podzielona na dwie części. W pierwszej autor zasypuje czytelnika potężną ilością informacji dotyczącej sytuacji politycznej, życia ludzi, o ich mentalności, wszędobylskim lenistwie i bylejakości. Narzeka na Hindusów, którzy w Afryce jego zdaniem stanowią mafię tworzącą własne ubezpieczenia i kasy pożyczkowe dla nowych imigrantów. Nazywa ich naroślą na ciele Czarnej Afryki. Autor twierdzi, że byle łamaga w Afryce dorobi się majątku. Kwitnie tam przemyt, nie ma żadnych restrykcji. Bogacą sie wszyscy z wyjątkiem Afrykańczyków. A bogacić się jest na czym, bo kontynent obfituje w  diamenty, mangan, lasy, bawełnę czy rośliny oleiste.

Informacje zgromadzone w książce są rzetelne, jednak przeszkadza zarozumiały ton narracji. Trudno sie zorientować po czyjej stronie jest autor. Bo krytykuje wszystkich; Murzynów za to, że nie pracują w deszcz, kontynent, że nie jest Europą, białych za pazerność i wyzyskiwanie tubylców, klimat, że jest upalny i wilgotny, a nawet burzę, że bez opadów a tylko z samymi błyskawicami.

Druga część to właściwa wyprawa w głąb Konga Brazzaville; w najdziksze tereny, gdzie nie ma dróg, gdzie żyją Pigmeje. Wyprawę prowadził Stanisław Hempel mistrz w polowaniu na krokodyle. Swoją podróż zaczęli od spływu po rzece Ubangi, będącej wówczas centrum krokodylej populacji środkowej Afryki. Autor uczestniczył w polowaniu na te gady, co na pewno odcisnęło piętno na jego psychice, gdyż skończył tyradę krytyczno-szyderczą, a rozpoczął skamląco-jęczącą. No i ciągle się dziwił. Jak dziecko we mgle.

Najciekawsze fragmenty to te poświęcone Pigmejom. Ich zręczonści, sile, odwadze, pokorze i spokojowi; cechom coraz bardziej  obcym współczesnemu cywilizowanemu człowiekowi. Zaskakuje hierarchia, której podporządkowany jest ten lud. Są niewolnikami Murzynów i co najpiękniejsze mają to w nosie. Są wolni od wielu trapiących współczesnego człowieka „chorób“ typu: presja otoczenia, chęć dominacji, potrzeba poklasku, brak akceptacji starości. Można im pozazdrościć bo na pewno są szczęśliwsi od nas mimo, że patrząc z naszej perspektywy wydawać sie może, że żyją w niesprawiedliwym układzie sytuującym ich w roli sługi, który  jest wiecznie okradany, tyranizowany i popychany.

Wartościowymi fragmentami są również wypowiedzi ludzi, którzy w Afryce odnaleźli osobisty azyl, sposób na życie inne niż oferowane przez nasz świat. Wolność o której mówią, ma w sobie tyle przestrzeni, że można sie od nich zarazić potrzebą jej szukania.

Narracja autora jest nierówna. Gorsza jest w cześci pierwszej, w drugiej pewnie pod wpływem emocji jest wiele lepsza i trafiają sie  naprawdę dobre fragmenty. Przeszkadzało mi żonglowanie czasem narracji. W moim odczuciu nie było ku temu potrzeby, gdyby ujednolicić czas i trzymać sie go konsekwentnie tekst zyskałby na przejrzystości. Miałam wrażenie, że autor na siłę chciał zrobić z tekstu publistycznego tekst literacki co było irytujące. Stosował fatalne porównania typu „aorty ulic“ lub „przegalopowała burza“.

Książka jest bogato ilustrowana czarno-białymi fotografiami przedstawiającymi mieszkańców kontynentu, i podróżników, których spotkał autor. Jest to reportaż starej daty (i to sie czuje), dzisiaj inaczej sie fotografuje, i czego innego oczekuje od zdjęcia niż tylko ilustracji, ale niewątpliwie są potrzebne i uatrakcyjniają opowieść.

Mimo zastrzeżeń książkę polecam ze względu na informacje w niej zebrane, poszerzają wiedzę, ale i nie zachęcają do podróżowania w głąb Afryki.

Recenzję napisała: Agnieszka Czachor



E-book otrzymaliśmy od:




Tytuł: Równoleżnik zero
Autor: Olgierd Budrewicz
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-01-16444-7
Ilość stron: 230
Wydawnictwo: PWN
E-booka można kupić na: ibuk.pl
Fragment e-booka: dostępny na stronie


piątek, 2 grudnia 2011

Niebieskie oczy czarny ląd. Uważaj, o czym marzysz, bo może Ci się spełnić - recenzja e-booka


Nim sięgniecie po książkę „Niebieskie oczy czarny ląd“ odpowiedzcie sobie na pytanie: czy pisać każdy może? W zależności od tego, jaka będzie odpowiedź książkę Wam polecę bądź nie.

Gunilla Fargerholm pochodzi ze Szwecji. Wraz ze swoim mężem Bertilem opuszczają ojczyznę i przeprowadzają sie do Kenii. Omawiana pozycja jest zapisem wspomnień autorki. Po przyjeździe kupują ziemię w afrykańskiej wiosce, zatrudniają okolicznych mieszkańców i zaczynają budować dom, remontować chaty, grodzić, zakładają ogród. W konsekwencji tych prac powstaje hotel, restauracja, szklarnia, chłodnia, plantacja grzybów.

Równocześnie organizują składki, zbiórki, ściągają darowizny z Europy, zasilają konta szkół i kościołów. Relaksują sie przy płukaniu złota albo poprzez snucie planów... Przez pierwszą część książki dużo planują i rozmawiają. Właściwie co drugie zdanie siedzą i planują. Potem rzeczywistość ich zaskakuje. Jak już raz zacznie tak nie przestaje do końca opowieści. A razem z nimi zaskakiwany jest także czytelnik. Mniej więcej od połowy zdumieni są wszyscy. Główni bohaterowie nie mogą sie nadziwić własnej naiwności, a czytelnik szybkości pojawiających się w tekście osób. Po kropce jeszcze nic nie wskazuje, że ktoś nowy sie pojawi, a przed przecinkiem już jest i to tak zadomowiony, jakby poświęcono mu co najmniej pół strony. W podobny magiczny sposób postaci znikają. Mimo szczerego zaangażowania głównie finansowego w życie Keninczyków, małżeństwo Szwedów nie potrafi sobie zaskarbić ich przychylności. Ciągle są okradani, oszukiwani i nieszanowani przez tubylców. W końcu dochodzi do aktów agresji, które przepędzają naszych bohaterów wprost na łono ojczyzny.

Autorka nie jest pisarką. Nie potrafi opowiadać ani pisać. Styl jest szkolny, jakby z zeszytu licealistki. Język potoczny, słownictwo ubogie. Przekaz pozbawiony emocji. Nudna, drętwa paplanina złożona z porwanych wątków. Po zdaniu przedstawiającym kobiety wynoszące kamienie podczas szukania złota, następuje konkluzja, że widok był sielankowy. (Nie widzę nic sielankowego w tak ciężkiej pracy). Żeby coś zarobić mieszkańcy wioski całymi godzinami szukali złota, a nasi bohaterowie jeździli płukać owo złoto dla relaksu. Uważam, że to braki w warsztacie pisarskim doprowadziły do powstania tak szkodliwych dla tekstu „perełek“, od których niestety aż sie roi w książce.

Wrócę do początkowego pytania. Kto uzna, że pisać może każdy, śmiało niech sięga po tę pozycje. Kto jednak, jak ja jest innego zdania, powinien sie powstrzymać. Pomysł na tę opowieść niewątpliwie miał ogromny potencjał, który „spalił na panewce“ przez nieumiejętną narrację. Pobyt w Afryce i to co przeżyło dwoje ludzi, którzy w kwiecie wieku postanowili zmienić całe swoje życie, zasługuje na uwagę i refleksje, jednak całą przyjemność z obcowania z egzotyczną przestrzenią psuje, jak już wspomniałam sama autorka. Lubię w książkach czysty język literacki, lubię gdy autor dba o formę i panuje nad tym językiem. Ciągle szukam w literaturze mądrości i intelektualnej przygody. Jeżeli ktoś ma podobne potrzeby nie powinien sięgać po „Niebieskie oczy czarny ląd“.

Autor recenzji: Agnieszka Czachor

E-booka otrzymaliśmy dzięki uprzejmości ibuk.pl



Tytuł: Niebieskie oczy czarny ląd. Uważaj, o czym marzysz, bo może ci się spełnić.
Autor: Gunilla Fargerholm
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 398
Wydawnictwo: PWN
Seria wydawnicza: Historie prawdziwe
Format: e-book
Fragment e-booka: dostępny pod tym linkiem