PIROZHKI


Gdyby tak codziennie wybrać sobie jedną zwykłą rzecz. Coś do zrobienia. I cieszyć się tym. jakąś prostą, banalną, na którą się nie czeka, ale jest. Którą nawet trzeba, ale warto się z niej ucieszyć. Dziś rozwieszałam pranie. W czerwcu, rozwieszałam. A rozwieszać pranie w ogrodzie w czerwcu to prawdziwa radość. Słońce, słońce! W szafce na 'chemię' jest kilka płynów do prania. Nie, nie ze względu na ich piorące (lub nie) właściwości, ale na... zapach. Taka mała uciążliwość. Kto by się chciał zastanawiać nad zapachem płynu do prania. Ja. Wybieram jak... perfumy. Płyn do naczyń tylko zielony. I nie wiem czym pachnie, zielony jest. Ani nie miętowy, ani jabłkowy. Jaki zapach chcesz? Zielony.
Są też kształty, które cieszą. Te właśnie. Pirozhki. Nie chcę zmieniać nazwy na bardziej polską. Niech tak zostanie. Rozbawiła mnie. Ot zwykła rzecz.
Przepis pochodzi z książki 'BREAD MATTERS', której autorem jest Andrew Whitley. Z przepisu wychodzi dwanaście pirozhków.
Przepis pochodzi z książki 'BREAD MATTERS', której autorem jest Andrew Whitley. Z przepisu wychodzi dwanaście pirozhków.

SKŁADNIKI:
ciasto:
10 g świeżych drożdży
50 g wody
125 g masła
200 g mąki
200 g mąki razowej
1 jajko
5 g soli
50 g kwaśnej śmietany lub naturalnego jogurtu
nadzienie:
1 cebula
15 g szczypiorku
15 g masła
225 g kapusty
2 jajka ugotowane na twardo
sól i pieprz
PRZYGOTOWANIE:
Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
Ciasto.
Rozgrzewamy piekarnik do temperatury 180 stopni.
Ciasto.
Drożdże rozpuszczamy w wodzie, odstawiamy. Mieszamy ze sobą obie mąki i wcieramy w nie masło. Dodajemy sól, jajko, śmietanę lub jogurt i wodę z rozpuszczonymi drożdżami i zagniatamy kilka minut aż powstanie gładkie ciasto. Przykrywamy i odstawiamy na godzinę. W przepisie podano, ze należy zostawić trochę jajka na posmarowanie pirozhków przed upieczeniem, ale ja wykorzystałam do ciasta całej jajko, a do posmarowania wzięłam dodatkowe.
Nadzienie.
Ja pominęłam w nadzieniu ugotowane na twardo jajka.
Kapustę szatkujemy, tak jak na bigos lub drobniej. Cebulę kroimy w kostkę, szczypiorek drobno i podsmażamy na maśle do miękkości. Dodajemy poszatkowaną kapustę, mieszamy, przykrywamy i podsmażamy na wolnym ogniu mieszając od czasu do czasu. Doprawiamy solą i pieprzem. Smażymy do momentu aż kapusta będzie miękka, około 15 minut w przypadku młodej.
Pirozhki.
Ciasto dzielimy na 12 części. Każdą z nich wałkujemy na cienki placek o średnicy około 10 cm. Nakładamy nadzienie a przy nim, blisko krawędzi, smarujemy ciasto odrobiną wody. Zakładamy ciasto tak jak przy robieniu tradycyjnych pierogów z tym, że zostawiamy półcentymetrowy brzeg, który następnie zawijamy w charakterystyczny sposób... I mam nadzieję, że uda mi się czytelnie wyjaśnić jak... Należy zawijać ciasto 'po kawałku' dociskając i zakładając jeden kawałek na drugi.
Układamy pirozhki na blaszce i smarujemy roztrzepanym (rozkłóconym..., oba słowa fajne!) jajkiem. Pieczemy około 15 do 20 minut, aż będą miały złotawy kolor.
Idealne na piknik lub do pracy!
Ja pominęłam w nadzieniu ugotowane na twardo jajka.
Kapustę szatkujemy, tak jak na bigos lub drobniej. Cebulę kroimy w kostkę, szczypiorek drobno i podsmażamy na maśle do miękkości. Dodajemy poszatkowaną kapustę, mieszamy, przykrywamy i podsmażamy na wolnym ogniu mieszając od czasu do czasu. Doprawiamy solą i pieprzem. Smażymy do momentu aż kapusta będzie miękka, około 15 minut w przypadku młodej.
Pirozhki.
Ciasto dzielimy na 12 części. Każdą z nich wałkujemy na cienki placek o średnicy około 10 cm. Nakładamy nadzienie a przy nim, blisko krawędzi, smarujemy ciasto odrobiną wody. Zakładamy ciasto tak jak przy robieniu tradycyjnych pierogów z tym, że zostawiamy półcentymetrowy brzeg, który następnie zawijamy w charakterystyczny sposób... I mam nadzieję, że uda mi się czytelnie wyjaśnić jak... Należy zawijać ciasto 'po kawałku' dociskając i zakładając jeden kawałek na drugi.
Układamy pirozhki na blaszce i smarujemy roztrzepanym (rozkłóconym..., oba słowa fajne!) jajkiem. Pieczemy około 15 do 20 minut, aż będą miały złotawy kolor.
Idealne na piknik lub do pracy!
15 komentarzy:
Tak Lisiczko, ale te pirozhki nie są zwykłe. One są niezwykłe! I ta uśmiechająca się do mnie kapusta z jednego z nich...ach...:)
masz racje,co do tych malych rzeczy,ktore ciesza.......tez mam podobnie,a zwlaszcza z plynami do prania :))
Pirozhki wyszly bardzo apetycznie i takie nadzienie tez mi odpowiada,pewnie dodalabym od siebie podsmazonego bekonu troszeczke,ale bez brzmia wysmienicie :)
Celebrowanie zwykłych rzeczy. Nie czekanie na "niezwykłe", by móc cieszyć się życiem. Odkąd odkryłam, że w nowym domu są sznury do suszenia bielizny (a uwierz były sprytnie zamasowane;), pranie to tyle radości. Uwielbiam pachnące wiatrem i słońcem! I pirozhki też uwielbiam;)
P.S. Falbanka pierwsza klasa!:)
Pachnące słońcem i wiatrem pranie to najpiękniejsze, co może być!
LIsiczko, uwielbiam Cię :) Twoje skupienie na szczególe i zatrzymanie nad słowem (roztrzepany, rozkłócony).
Idealne. :)
Pachnace wiatrem pranie to wspaniala rzecz, dlatego docieniam to, ze mam balkon.
Pierozki zas wyszly cudowne :)
Lisiczko :) Pewnie mi nie uwierzysz ale plyn do mycia naczyn mam zawsze jeden i ten sam -zielony :) Probowalam z innymi kolorami ale to nie to samo. Z praniem bedzie gorzej balkon mam od strony ulicy :( Ale z niecierpliwoscia czekam na zmiany zmiany zmiany a mogo one nastapic szybciej niz sie spodziewalam! Serdecznie i slonecznie pozdrawiam.
uwielbiam takie droydyowe pieogi:) z tym nadzieniem jednak jeszcze nie probowalam, ale bardzo mnie zachecilas:)
pozdrawiam serdecznie!
Tak,też bym tak chciała..móc planować na jutro coś i celebrować te chwile ,gdy np. uda mi się upiec to na co czekałam od dawna.Próbuję,ale nie zawsze mi się to udaje,a szkoda.Bo miło by było:)
Pozdrawiam.Pięknie tu!
Jakie to dobre, że zwykłymi rzeczami potrafimy sobie sprawić przyjemność. Odkrytymi sznurami do suszenia prania, falbanką na pirozhku, zielonym płynem do mycia naczyń. Czymś, co jest tak, a nie inaczej.
Tu jest słońce! I niech już zostanie.
Pozdrawiam Wszystkich i dziękuję za komentarze!
Kupuję! Lubię pieczone pierogi za prostotę wykonania, choć jeść wolę te tradycyjne. Cóż... jak się nie ma co się lubi :-)
Płyn do naczyń też u mnie zawsze i od zawsze zielony.
Płyn do płukania zawsze pachnie niebiesko lub różowo, nigdy biało :)
Mają świetna nazwę. Zresztą wraz z jej zmianą, zmieniłby się też smak pirozhków, który jest do niej przypisany. Nie warto chyba tak ryzykować... ;)?
Piękne zdjęcia.
Świetne rzeczy piszesz! Zaczytałam się. Sama jestem wielką miłośniczką "Codziennych Małych Przyjemności" :-) Polecam każdemu tą filozofię życiową ;-) Pozdrawiam!
Prześlij komentarz