LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiosennie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wiosennie. Pokaż wszystkie posty

2012-05-09

Szparagi ze szczyptą magii


Sezon szparagowy zaczęłam już wcześniej, ale teraz postanowiłam przygotować szparagi na dwa sposoby i sprawdzić, które okażą się  lepsze. Białe szparagi ugotowałam na parze (około 10 minut) i podałam z sosem maślano-cytrynowym. Były niezłe, ale ustąpiły miejsca zielonym, które krótko parowałam  razem z białymi, a potem przesmażyłam na oliwie z czosnkiem i posypałam -  no właśnie - posypałam startym Belper Knolle. Co to była za poezja smaku! Magiczny dodatek sera ze Szwajcarii o wdzięcznej nazwie Belper Knolle (Kulka z Belp) okazał się strzałem w dziesiątkę! Niemal  wylizywaliśmy patelnię z resztek smaku, takie to było dobre. Śmiem twierdzić, że to najlepsze szparagi, jakie udało mi się przyrządzić!

Belper Knolle to twardy pasteryzowany  ser, który obtacza się grubo w pieprzu, czosnku i soli, więc z wyglądu przypomina nieco trufle. I jak trufli należy go używać - ścierać na tarce bezpośrednio na sałaty, omlety czy makarony. Znakomicie podkręca smak, jest orzechowy i  pikantny od pieprzu. Lubię go!
Od kiedy napisała o nim Bea, widziałam, że  muszę tego sera spróbować i usiłowałam go kupić podczas naszego  pobytu w Szwajcarii. Ale, jako że jest  to ser produkowany od niedawna,  nie trafiłam na niego ani w Zurychu, ani we Fryburgu. 
Dopiero teraz Isabelle zrobiła mi niespodziankę i przywiozła do Warszawy Belper Knolle. Dzięki, Iza! Nie zdążyłyśmy go razem spróbować, bo przedłużający się remont  mojej kuchni wyklucza przyjmowanie gości, a poza tym - pobyt Izy był jak zawsze intensywny i obfitował w liczne  atrakcje; więc zamiast jeść sałaty z Belper Knolle, piłyśmy białe wino, rozmawiałyśmy o literaturze, oglądałyśmy wystawy i filmy na festiwalu Żydowskie Motywy, który od kilku lat odbywa się w kinie  Muranów (notabene - festiwal mocno  polecam wszystkim zainteresowanym, bo obejrzeć na nim można, między innymi, filmy dokumentalne i fabularne z Izraela, co samo w sobie jest już dużą atrakcją).

Polecam też gorąco zielone szparagi z czosnkiem,  oliwą i serem, nawet jeśli będzie to inny ser niż mój... Klasyczna wersja tego dania przewiduje przecież parmezan. Oryginalny, świeżo starty, oczywiście! 

Szparagi z oliwą, czosnkiem i serem Belper Knolle

Składniki:
  • pęczek zielonych szparagów
  • 2 ząbki świeżego czosnku
  • oliwa doskonałej jakości, może być z dodatkiem ulubionego oleju*
  • ser Belper Knolle albo parmezan
  • gruba sól morska
Szparagi gotowałam przez kilka minut na parze, a potem włożyłam je na patelnię z rozgrzaną oliwą i grubo pokrojonymi ząbkami czosnku. Krótko smażyłam, potrząsając delikatnie patelnią i obracając szparagi szczypcami. Czosnek nie powinien się w tym czasie zrumienić, żeby nie zgorzkniał i nie zepsuł smaku. Tak usmażone szparagi podałam wprost z  żeliwnej patelni, na stole doprawiłam grubą solą i posypałam wiórkami sera. Mogłabym to jeść codziennie!

* Dałam zieloną  (niefiltrowaną) oliwę ekstra vergine i trochę dobrego rzepakowego oleju, żeby oliwa nie straciła właściwości i nie przypaliła się. Gdybym smażyła surowe szparagi (około 10 minut na patelni) - wybrałabym do smażenia zwykłą oliwę, a tę z pierwszego tłoczenia dodałabym na końcu - dla smaku i dla zdrowia :)


2012-04-30

Na wiosenno-letnie przesilenie. Zupa warzywna ze smażonym łososiem

Kiedy brakuje mi energii, staram się zrobić coś dobrego dla mojego zdrowia, więc sięgam po dobroczynne kwasy omega-3 i dodaję do potraw siemię lniane albo łykam mielone  nasiona lnu jak lekarstwo (podobno świetnie działa na pamięć -  ale  tego nie mogę udowodnić -   i na wygląd skóry oraz włosów -  co sama sprawdziłam!), jadam też  nasiona, orzechy, doprawiam śledzie, zupy i sałaty odrobiną  oleju lnianego i choć raz  w tygodniu  staram się* przygotować na obiad tłustą rybę. Tym razem przypomniałam sobie o łososiu i mrożonych warzywach. Ten zgrany duet z dna zamrażarki sprawdził się po raz kolejny  bardzo dobrze, bo z mieszanki mrożonej włoszczyzny ugotowałam zupę warzywną, do której włożyłam porcje usmażonego łososia. Łatwe i pyszne danie, pozbawione charakterystycznego  rybnego smaku, polecam!

Zupa warzywna z ze smażonym łososiem

Składniki:
  • ulubiona mieszanka warzyw korzeniowych lub pęczek włoszczyzny
  • odrobina masła, olej rzepakowy
  •   liście laurowe
  •  tymianek
  • sól, pieprz 
  • gałązki kolendry do dekoracji zupy
  • łyżeczka oleju lnianego tłoczonego na zimno - do miseczki 
oraz:
  • mrożone albo świeże  filety z łososia (1 kawałek na porcję zupy)
  • ocet balsamiczny
  • sól, pieprz
  • skórka z cytryny
  • olej
Mieszankę warzywną ( z przewagą marchewki i selera)  podsmażam na maśle z olejem, zalewam bulionem lub wrzątkiem, dodaję liście laurowe i gałązki tymianku, gotuję do miękkości i miksuję żyrafą,  po usunięciu przypraw, oczywiście. Kiedy zupa jest już prawie gotowa, smażę na patelni filety z łososia doprawione solą, skórką z cytryny, pieprzem i octem balsamicznym. Usmażone filety wkładam w całości lub przekrojone na pół (jak na zdjęciu) do zmiksowanej i doprawionej zupy. Podaję z gałązkami kolendry i świeżo zmielonym pieprzem. Odrobina oleju lnianego uczyni zupę jeszcze lepszą i zdrowszą (zgodnie z ostatnio nam panującą kulinarną modą), ale można się bez tego oleju obejść, wystarczy łosoś. Smacznego!

 Zapewniam, że połączenie łososia z octem balsamicznym jest przepyszne, a gałązki kolendry jeszcze podkręcą smak. No i jakie to zdrowe! Ortodoksi mogą sobie łososia upiec albo ugotować na parze, ale nie będzie już  tak cudownie chrupiący. 

*"Staram się" nie znaczy jeszcze, że mi się to zawsze udaje! Wiem, że powinno się ryby jadać częściej, ale zawsze jest jakieś "ale", prawda?... Jadam w ramach troski o zdrowie śledzie w oleju lnianym, więc czuję się jakoś usprawiedliwiona ;)


2011-06-26

Szparagi i jaja w koszulkach

Różne kłopoty (zwłaszcza techniczne, których jeszcze nie opanowałam, jak widac) sprawiły, że odzywam się dopiero teraz. Ale... jeszcze zdążyłam! Jeszcze są! Ostatnie w tym sezonie szparagi. Gotuję je w tym roku szczególnie często, a zaczęłam tuż po świętach wielkanocnych i wcale nie chcą mi się znudzic...
Szparagi zielone podaję w domu najczęściej  - i to na różne sposoby, bo  sprawdzają się jako dodatek do mięs, składnik sałatek lub tart, jednak przyznaję, że z jajem - ugotowanym  na miękko, sadzonym albo  w koszulce - smakują mi najbardziej...


Składniki:

  • pęczek zielonych szparagów
  • 2 bardzo świeże jaja na osobę
  • 1 łyżka octu
  • 2 tosty
  • masło
  • sok z cytryny
Odłamuję zdrewniałe końce szparagów i gotuję je w wysokim garnku, pod pokrywką (tak, by główki gotowały się na parze, a łodygi -  w osolonej wodzie z dodatkiem łyżeczki cukru). Trwa to około 10 minut , ale  trzeba sprawdzic widelcem, czy łodygi zmiękły i czy główki szparagów ugotowały się wystarczająco. 
W drugim garnku zagotowuję  wodę z octem i solą i ostrożnie wlewam ze spodeczka surowe jaja*. Jedno po drugim. Gotuję je około 4 minut, zawijając brzegi białka łyżką, by nadac im ładniejszy kształt. W tym czasie przygotowuję tosty i podaję danie z masłem i cytryną. Pyszny i  prosty wiosenny obiad. Właściwie to nie tylko wiosenny, bo w naszym klimacie szparagami cieszyc się można i na  początku lata. Tak jak teraz. 

Kiedy nie mam pomysłu na sałatkę lub przekąskę -  gotuję szparagi i polewam je sosem winegret. Też pyszne!

* Jaja powinny byc naprawdę świeże, bo inaczej nie uda się ich ładnie uformowac. Moje były wprawdzie wiejskie i pyszne, ale  kształt mają taki sobie...


2010-03-04

Po prostu soba

Ugotowałam sobie sobę... Tyle tego makaronu na blogach, że i mnie skusił obietnicą dobrego smaku i dobrego samopoczucia na przedwiośniu. Ten gryczany (a właściwie gryczano-pszenny) japoński makaron świetnie smakuje w towarzystwie grzybów shitake albo brązowych pieczarek i sosu sojowego. Danie robi się  błyskawicznie i szybko zjada z talerza albo miski. To taka japońszczyzna po polsku. Podobno poprawia humor. Podobno zawiera magnez...
Składniki:
  • makaron soba (zapewne może być jakiś inny gryczany, np. 1/2 opakowania)
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • ok. 30 - 40 dkg brązowych pieczarek
  • cebula dymka razem ze szczypiorkiem
  • 1 ząbek czosnku
  • papryczka chili (niekoniecznie, chyba że  lubicie  bardzo ostre dania)
  • 1 łyżka drobno pokrojonego imbiru
  • 1 łyżka octu ryżowego albo winnego
  • 1/2 łyżki oleju sezamowego (ostrożnie, bo ma potwornie mocny, wyrazisty smak)
  • 2 łyżki ulubionego oleju
  • 2 łyżki wody
 Zagotować wodę na makaron i ugotować sobę. W  tym czasie pokroić pieczarki, imbir, czosnek i białą część dymki, odrobinę papryczki chili, podsmażyć krótko na oleju i dodać sos sojowy (najlepiej jasny), olej sezamowy, ocet i ewentualnie 2 łyżki wody, jeśli sosu wyda Wam się za mało. Dodać ugotowany i zahartowany zimną wodą makaron, wymieszać,  posypać szczypiorkiem od dymki. Gotowe. Smacznego! Radzę zajadać pałeczkami. Przyznam, że łatwiej jeść ten makaron  z miski...

2009-05-25

Pierwsze truskawki


Czasami nie chce się jeść nic. Ot, miseczka truskawek i tyle. To pierwsze polskie -mam nadzieję - truskawki w tym sezonie, a takie lubię jeść bez niczego, nawet bez balsamicznego octu, jogurtu czy śmietany.
Urok prostoty. Usiąść na balkonie, popatrzeć na zioła i kwiaty i -wdychając słodki zapach heliotropu - zajadać truskawki. Kuszący pomysł, zwłaszcza wtedy, kiedy nie ma się czasu i pisze tekst o "Tataraku" Wajdy, o życiu, śmierci i przemijaniu. Ot - truskawki...



2009-05-19

Szparagi. Po prostu


Nie mam w tym roku czasu na szparagi, jakoś się tak nie składa, bo albo nie trafiam o odpowiedniej porze na bazar, albo jest zimno i nie chce się jeść szparagów tylko krupnik, albo pracuję, pracuję, pracuję... Zmobilizowałam się jakoś, przecież to najszybsze i naprawdę proste danie i - oto są.
Pierwsze szparagi zawsze gotuję na parze i podaję z masłem i z cytryną, najprościej jak tylko można. Tym razem było tak samo. Twarde końcówki zielonych szparagów odłamałam, resztę obrałam* obieraczką do warzyw (zaczynając od główki) i gotowałam około 15 minut na parze (można dłużej, jeśli ktoś lubi miękkie) i wszystko. Już na półmisku skropiłam je cytryną i obłożyłam wiórkami masła. Ale... na drugim półmisku był sos winegret (ten, którym polałam pory) i znów okazało się, że szparagi z winegretem to dopiero jest poezja! Polecam serdecznie. Z jajem w koszulce - po prostu niebo w gębie!
A tym, którzy szparagów nie próbowali, mogę powiedzieć, że z nimi jest jak z fasolką szparagową - dobrze smakują z masłem, polane bułką tartą, z jajkiem w koszulce albo z sadzonym, z beszamelem, sosem majonezowym, mogą być chrupiące lub miękkie, w zależności od tego, jak długo będziemy je gotować. Nadają się do sałat, zup, zapiekanek... Stwarzają kucharzom wiele możliwości, jak wszystkie warzywa, ale przede wszystkim - pozostawiają cudowne uczucie lekkości, bo są niskokaloryczne... Nie każdy wprawdzie lubi ich delikatną goryczkę, ale mnie ona nie przeszkadza. Polecam!

* Dobrawka zwróciła mi uwagę, że zielonych szparagów się nie obiera, tylko białe, bo są włókniste. Faktycznie, zielone szparagi nie wymagają obierania i pisałam już o tym przy innej okazji, ale mam wrażenie, że w Polsce nawet zielone szparagi bywają niekiedy zbyt włókniste, jakby nie dość świeże (zdarza mi się samej przetrzymać je dwa dni w lodówce!) i ja je wtedy, mimo odłamania końcówek, obieram - tyle, ile uznam za konieczne, sporo poniżej główki... Jeśli zaś uda mi się kupić naprawdę ładne i jędrne, wtedy odłamuję końce (nadają się na zupę), a pozostałe gotuję bez żadnego obierania na parze. Dziękuję!

2009-05-14

Młode pory w sosie winegret

Pora na pory. W sosie winegret, oczywiście. Ta potrawa ma dla mnie magiczne znaczenie, bo to chyba pierwszy przepis z kuchni francuskiej, o jakim usłyszałam i którego długo nie odważyłam się nawet jako osoba dorosła przygotować. Najpierw nie mogłam uwierzyć, że to może być w ogóle smaczne, potem sądziłam, że pory są przecież zbyt włókniste, by mogły dać się pokroić. A jednak. Ktoś mi kiedyś opowiedział, jak to w czasach socjalizmu gospodarz przyjęcia - wegetarianin - przygotował dla siebie jedną potrawę bezmięsną, właśnie pory w sosie winegret, i kiedy wyszedł do kuchni po potrawy dla gości, tę jedyną mu właśnie goście pożarli... Smakowała bardzo wszystkim mięsożercom.
Ja jestem dziś zdeklarowaną miłośniczką porów, można powiedzieć, że podzielam w tej materii miłość Francuzów i nawet jeśli nasze pory są nieco włókniste to i tak mnie nie zraża!

Składniki:
  • 10 młodych, małych porów
sos winegret:
  • 1 ząbek czosnku,
  • 1 łyżka musztardy
  • 1 łyżka octu winnego,
  • szczypta soli
  • pieprz
  • szczypta cukru
  • 2 -3 łyżki oliwy
Czosnek rozcieram z solą, dodajem musztardę, ocet, cukier i pieprz, mieszam i wlewam do roztartej masy oliwę po kropelce. Sos można ukręcić w moździerzu albo ubić rózgą w misce.

Pory myję dokładnie, odcinam część zielonych liści i, jeśli to konieczne, nacinam i wypłukuję resztki ziemi. Gotuję na parze jakieś 10 minut (podobno można krócej- 5-10 minut, ale to już od grubości porów zależy, moje miały 1,5 - 2 cm średnicy). W tym czasie przygotowuję sos z czosnku, musztardy z Dijon, octu, soli, pieprzu, szczypty cukru i dobrej oliwy. Wystudzone i osuszone pory polewam sosem. Podobno po kilku godzinach są jeszcze lepsze. Nie wiem. Moje zniknęły dość szybko...

2009-05-11

Młoda kapusta

Przyszła pora na młodą kapustę. Lubię ten moment i bardzo staram się, by młoda kapusta różniła się smakiem od tej nieco starszej. Nie dodaję więc pomidorów, lecz ocet winny i duuuużo koperku. Gotuję kapustę na lekkim wywarze ze skrzydełek kurczaka, cebulki i młodej włoszczyzny albo z dodatkiem ... smalcu ze skwarkami. To naprawdę dobre, choć długo nie mogłam się do smalcu czy też słoniny przekonać. Ale wszyscy na bazarku tak mi radzili, no i starsze pokolenie na Mazowszu tak gotuje...

Składniki:

  • 2 główki młodej kapusty
  • pęczek cebulki dymki
  • kilka marchewek
  • pęczek koperku
  • ocet winny
  • kilka łyżek smalcu ze skwarkami albo kawałek słoniny pokrojonej w kostkę i usmażonej na skwarki - podobno lepsze!
  • sól, pieprz
Tym razem przygotowałam kapustę z dodatkiem smalcu ze skwarkami (dostałam taki w prezencie), ale czasami używam po prostu masła i oleju. Zwykle podsmażam pęczek dymki na tłuszczu, dodaję młodą włoszczyznę albo same marchewki i przez chwilę duszę. Dorzucam jeszcze kilka gałązek koperku w całości. Potem dodaję kapustę, gotuję warzywa do miękkości, doprawiam solą, pieprzem, octem winnym i dodaję co najmniej pęczek pokrojonego koperku. Pycha! Ważne, żeby odparować nadmiar wody, by przestała przypominać kapuśniak i by nie gotować kapusty zbyt długo, bo zmienia się w nieapetycznie wyglądającą breję. Taka kapusta podana z młodymi ziemniaczkami, porządnie oblanymi masłem i wymieszanymi ze szczypiorkiem i koperkiem, jest niewiarygodnie smaczna.

Ostatnio młode ziemniaki podałam z duszonymi kurkami ze słoika, przywiezionymi ze sklepu w Hajnówce. Smak niepowtarzalny, nawet ziemniaki z Cypru czy Egiptu zaczynają być w takim wydaniu jadalne...

2009-04-30

Sałata ze szpinaku z jajem sadzonym

Nie jest to trudna sałatka, za to - jaka dobra! Kiedy siadywałam nad swoim obiadem w ogródkach paryskich knajpek, takie sałaty widywałam przy okolicznych stolikach, cieszyły się powodzeniem zwłaszcza wśród kobiet. Sałata mogła być różna, najczęściej były to chyba różne mieszanki, ale kromka przypieczonego, rustykalnego chleba i jajo sadzone albo gotowane w koszulce pojawiały się na wierzchu obowiązkowo. Zatęskniłam za Paryżem i za francuską joie de vivre. Przygotowałam więc sałatę z młodego szpinaku, z pomidorami, wymieszaną z dobrym sosem vinegret (musztarda z Dijon, ocet winny, czosnek, sól i pieprz, dobry olej z pestek winogron) i ułożoną na dużych talerzach. Usmażyłam bez tłuszczu grzanki z domowego ciemnego chleba , natarłam ząbkiem czosnku, ułożyłam je fantazyjnie na sałacie, a na nich spoczęło jajo sadzone, przyprawione jedynie solą, pieprzem i szczypiorkiem. Pycha!

2009-04-26

Wiosenne menu


Wiosną, kiedy spacery i wycieczki w głowie, jadamy lekko; wiadomo, najlepiej bez zbędnych kalorii, bez soli, czyli: na parze. Można jeść same warzywa, można z przygotowanym na patelni grillowej mięsem z kurczaka. Pewnie lepiej bez. W wersji ortodoksyjnej nie polewamy warzyw żadnym sosem, tylko skrapiamy oliwą i sokiem cytrynowym. I też jest dobrze. Jeśli chcemy zaszaleć - polewamy wszystko ulubionym vinegretem albo sosem jogurtowo-czosnkowym, co bardzo dobrze zrobi nijakiemu mięsu, bo ono - mimo iż zamarynowane w occie balsamicznym, pieprzu, oliwie i czosnku - i tak smakuje jak wióry (sucha pierś kurczaka lub cokolwiek innego nie cieszy się moim wielkim uznaniem). Ale przecież nie o to, by zaspokoić apetyt mięsożercy chodzi, lecz o efekt lekkości! Od stołu wstajemy zadowoleni, bo jest nam lekko w żołądku i lekko na duszy. Polecam :)

Potem możemy podziwiać kwitnące na Polu Mokotowskim drzewa. Tak.

2009-04-05

Świąteczny pasztet francuski


Pora pomyśleć o świętach, zwłaszcza, że aura sprzyja. Dziś odbyliśmy długą, ale raczej monotonną i średnio przyjemną wyprawę rowerową po Warszawie. Niestety, nie jestem entuzjastką rowerowej jazdy po mieście, choć podoba mi się widok pięknych kobiet na rowerach, z koszykami pełnymi porów i bagietek (jest w necie taki piękny fotograficzny blog, który zachęca każdym zdjęciem do tego, by przesiąść się na rower). To chyba jednak nie dla mnie - i wcale nie dlatego, że na rowerowej wycieczce złamałam rękę. Po prostu - za duży stres i hałas nie do zniesienia.Dziś wylądowaliśmy na odpoczynek u znajomych i pożarliśmy niedzielny obiad z ich rodziną... Co innego wycieczka rowerowa poza miastem. Do czterdziestego kilometra trasy zazwyczaj nie marudzę, choć zdarza mi się cisnąć rower w lesie, kiedy nie daję już rady dołom, piachom i wądołom ;)

Jednakże Wielkanoc za pasem, a dla mnie oznacza to pieczenie, gotowanie i pieczenie... Na własne życzenie - powinnam zrymować. Tym razem upiekę chleby ( dla siebie i dla rodziny), pasztety (dla siebie i dla rodziny), mazurki, serniki, baranka, baby drożdżowe (j.w.) oraz wykonam jaja faszerowane po polsku (w skorupkach) i zwykłe, wiosenne. Potem będę mieć już wszystkiego dość, ale będę trzymać fason, a co! No i jeszcze przecież barszcz muszę ugotować biały, z chrzanem, wędzonką i kopą jaj, bo bez tego ani rusz! Zapomniałam napisać, że jakieś pieczyste przygotować trzeba, a w ogóle święta powinny być zielone od sałat, lekkie od musów i żółte od jaj, a na stołach powinny królować dekoracje. Koniecznie minimalistyczne, białe, szare, zielone, świeże i nie żółte na pewno, bo to zbyt pospolite! Powinny, ale nie będą, bo jak zwykle ulegnę, z przyjemnością, dodajmy, tradycji i nawet jeśli nie postawię na stole żadnego żółtego tulipana i plastikowego kurczaczka - to i tak będzie kolorowo. Naprawdę marzą mi się święta w kolorze roszponki, z trawnikiem na stole i pisankami w stonowanych kolorach, zajączki i baranki w bieli, ale nie wiem, czy dam radę. Mogę być za bardzo zmęczona.
Na pewno spotkam się jednak z Anią, będziemy piec baby, mazurki kajmakowe, kłócić się o to, jak powinny wyglądać dekoracje i ile dać kajmaku, pić wino lub nalewki, zależnie od pogody. Tradycja!
Skoro jednak do świąt pozostało kilka dni, można trochę poeksperymentować i przygotować dania na próbę. Moja rodzina lubi klopsy, takie zwykłe, samo mięso. Ja, znużona prostotą przepisu, ciągle poszukuję urozmaiceń i dodaję oliwki, rozmaryn, kapary, grzyby, orzechy, wykorzystuję tylko wieprzowe mięso albo mieszane, albo drobiowe. Jednym słowem - eksperyment! Wszystkiego na święta nie wykonam, bo i po co - inni też chcą się popisać, ale postanowiłam sprawdzić, jak się spisze klops w cieście, czyli francuski pasztet Macieja Kuronia.


Upiekłam i choć ciasto popękało, nic nie straciło na urodzie. Przepis prosty, efektowny i bardzo smaczny. Można dodać nieco rozmarynu albo kaparów lub ulubionych przypraw, bo pasztet ten jest łagodny, w sam raz do sosu tatarskiego (majonez + korniszony + grzybki marynowane +szczypiorek + musztarda + kapary) albo chrzanowego (chrzan + majonez). Ciasto jest bardzo łatwe do wykonania i przesmaczne, a pasztet świetnie się kroi. Polecam! Ja dodałam tylko surowe jajo do masy mięsnej, na wszelki wypadek. Reszta bez zmian. Nie wiem, czy warto dawać taki pasztet na półmisek wędlin, bo otoczony jest ciastem i sycący - raczej nie, może jako przystawkę? Albo zamiast półmiska wędlin, pięknie się będzie prezentował na świątecznym stole, wśród sałat i jaj. Albo na wielkanocny piknik na przykład! Przepis, odrobinę przeze mnie zmodyfikowany, znajduje się w sobotnim dodatku do "Gazety Wyborczej", zatytułowanym: Przepisy Macieja Kuronia.

Składniki:

Farsz:
  • 6 jaj
  • 800 g mielonej wieprzowiny (np. łopatka - to ode mnie)
  • pęczek posiekanej natki pietruszki
  • 1/2 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
  • 1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
  • sól, pieprz
  • ew. szczypta majeranku albo trochę rozmarynu (to mój pomysł)
  • 1 surowe jajo (moja modyfikacja)
Ciasto:
  • 250 g mąki
  • 150 g masła
  • 100 ml wody
  • 1 łyżeczka soli
Mięso mielone mieszamy z jajem, natką i przyprawami. 5 jaj gotujemy na twardo. W tym czasie przygotowujemy ciasto: masło kroimy na stolnicy i wyrabiamy z mąką oraz solą. W trakcie wyrabiania dolewamy 100 ml zimnej wody. Kiedy zaczyna odchodzić od ręki, zawijamy w folię, rozpłaszczamy nieco i odstawiamy na pół godziny do lodówki (u mnie 15 minut w zamrażalniku).
Po wyjęciu z lodówki rozwałkowujemy ciasto na prostokąt. Na środku, wzdłuż, układamy połowę farszu, obrane ze skorupek jaja (można im ściąć czubki, dzięki temu podczas krojenia nie będzie fragmentów z samym białkiem). Jaja przykrywamy pozostałą częścią masy mięsnej. Farsz oraz brzegi ciasta smarujemy roztrzepanym jajem. Zawijamy boki ku górze i zlepiamy je nad farszem. Ciasto smarujemy pozostałym jajem (to mój pomysł, pasztet lepiej się wtedy prezentuje) i nacinamy w kilku miejscach, żeby para mogła uchodzić, a nadmiar sosu mógł wypłynąć. (Tej rady nie było w przepisie, ale ja wiem, że tak się często dzieje, bo piekę kulebiaki). Pasztet zawijamy luźno w folię aluminiową i pieczemy przez godzinę w piekarniku nagrzanym do 180 st. Ja po godzinie odkryłam folię i dopiekałam pasztet do zrumienienia.
Kroimy po wystygnięciu. Nawet jeśli pęknie, będzie piękny na świątecznym stole. Podajemy z ulubionym sosem. Polecam serdecznie nie tylko na święta!

Danie bierze udział w zabawie kulinarnej:

Kuchnia Wielkanocna 22.III. - 25.IV.2009

2009-03-24

Zupa szczawiowa


Z tęsknoty za wiosną (to już nudne, wiem!) przygotowałam zupę szczawiową, jeszcze ze szczawiu ze słoiczka (sama nie wiem, skąd go mam - od Teściowej, od Ciotki -  mistrzyni wszelkich przetworów?).

Lubię zupy z charakterem i aż się dziwię, że ich tu u mnie tak mało! Kapuśniaki na wędzonce, barszcze białe i czerwone oraz żury (wszak ja z Lubelszczyzny, więc kwaśnych zup znam dużo, nawet tych zaskakujących, takich jak kwaśna zupa jabłkowa, wiśniowa czy czereśniowa, barszcz z kapusty kiszonej, czyli zabielany kapuśniak). Słowem - wszystko jeszcze przede mną...

Tymczasem - pyszna zupa szczawiowa, jadana rzadko, więc dopieszczona szczególnie. A musi być i kwaśna, i jednocześnie aksamitna od śmietany. Taką zupę można ugotować na wywarze warzywnym, ale lepiej smakuje gotowana na kości schabowej z kawałkami polędwiczek, podana z ziemniakami puree albo połówkami ziemniaków dodanymi do zupy, ale ugotowanymi osobno. To ważne, bo na Mazowszu gotują te kartofle w zupie i one już nie tak dobre ;) Ba, znam wersje zupy szczawiowej bez śmietany - zgroza i profanacja! No i jajek na twardo nie żałujemy, o nie!

Składniki:
  • włoszczyzna, przyprawy (liść laurowy, ziele angielskie, pieprz czarny)
  • kość schabowa z kawałkami mięsa (ostatecznie bez...)
  • słoik (o,33 ) domowego szczawiu
  • śmietana 22%
  • jaja na twardo (1 sztuka na porcję)
  • ziemniaki
Gotuję wywar z włoszczyzny, przypraw i schabowej kości, dodaję szczaw, cały pojemnik śmietany i doprawiam zupę solą i pieprzem. Kiedy zupa jeszcze spokojnie sobie bulgoce, obieram ziemniaki i gotuję osobno na puree, jaja ugotowane  na twardo i  pokrojone dodaję bezpośrednio do porcji zupy, tuż przed podaniem na stół. Ziemniaki układam na osobnym talerzu, ale lubimy je wkładać porcjami do zupy ;) Czasami jednak wrzucam je do miseczek w całości i wtedy też jest pysznie. Zupa szczawiowa lubi śmietanę. Prawdę mówiąc - śmietany nigdy za dużo, bo szczawiowa zyskuje wtedy wyjątkowo aksamitny smak.

Takie połączenie ziemniaków, zupy i jaj uważam za genialny wynalazek polskiej kuchni, naprawdę! A że mało dietetyczny - to trudno, nie samą dietą człowiek żyje ;)



Zupa z mrożonych warzyw


Nie jestem pewna, czy zamieszczanie takiego przepisu ma sens, bo każdy potrafi przecież ugotować zupę z mrożonki i to z ulubionych warzyw, nie tylko śmieciową, ale ta wersja udała mi się szczególnie, więc zaryzykuję...

Postanowiłam - i twardo się tego trzymam - zacząć opróżniać zamrażarkę z nadmiaru zgromadzonych zapasów i gotować potrawy, niczego nie dokupując. Przejrzałam zatem szufladę pełną mrożonek i wymyśliłam zupę z kalafiorów i brukselki, dla której bazę stanowił bulion z innej mieszanki warzywnej, takiej drobnej "włoszczyzny" julienne. Zadbałam o to, by nie rozgotować brukselki, a tym bardziej kalafiora oraz by dobrze doprawić zupę i uzyskałam coś naprawdę smacznego. A że zabrakło ziemniaków, zjedliśmy zupę z pysznym (domowym, oczywiście) chlebem. Myślę, że grzanki czosnkowe lub serowe byłyby również bardzo na miejscu...
Wczesną wiosną (nawet tak fałszywą jak ta za oknem) lubię jeść proste zupy bez mięsa, jakieś łatwe i lekkie kasze czy warzywa gotowane na parze. Mam takie poczucie (złudzenie?), że dbam o siebie, bo dobrze się wtedy czuję. Popijam sobie ziółka, wodę z cytryną, jakieś strukturalne koktajle i spokojnie czekam na wiosnę. Kiedyś urządzałam jeszcze głodówki, teraz mi na szczęście przeszło, bo od tego tylko przybywa kilogramów ;) Uważam, że lekkie zupy w zupełności wystarczą...

Składniki:
  • mieszanka mrożonej włoszczyzny (pory, marchew, seler i in.)
  • mrożone kalafiory
  • mrożona brukselka
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka ziemniaków, jeśli są w domu
  • kilka gałązek koperku i natki pietruszki ew. tymianku
  • liście laurowe, pieprz, sól, ziele angielskie
  • ekologiczna jarzynka lub kostka bulionowa warzywna
  • masło (jeśli się odchudzamy, dodajemy go naprawdę niewiele)
  • woda lub domowy bulion, jeśli mamy w domu takowy
Najpierw podsmażam na maśle drobną mieszankę warzyw i czosnek, potem zalewam warzywa niewielką ilością wody, dodaję przyprawy i duszę przez kilka minut w tym maślano-koperkowo-piertuszkowo-czosnkowym sosie. Następnie dokładam brukselkę i kiedy ta trochę zmięknie, dorzucam kalafiory. Tu zaczynam pilnować zupy, bo kalafiory gotują się szybko, a muszą pozostać w całości. Przyprawiam solą i pieprzem i ostrożnie wykładam do miseczek. Posypuję bazylią albo natką, albo resztą koperku. Duuużo! Mniam!
Acha, wody daję naprawdę niewiele, bo zupa powinna być dość gęsta, a warzywa puszczą jeszcze przecież sok.