LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Drób. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Drób. Pokaż wszystkie posty

2014-08-04

Zdążyć przed upałem. Kurczak w sosie pomidorowym z oliwkami


 Upały wypędzają mnie z kuchni, ale czasami chciałoby się zjeść coś innego niż sałatka. Dziś udusiłam bardzo szybkie danie z podudzi   kurczaka, bo one dadzą się przygotować najszybciej - tzn. duszenie tych kawałków mięsa trwa stosunkowo krótko. I o to chodzi w takie dni jak ten. Poza tym:  można takie danie przygotować na dwa - trzy dni, jeśli tylko rodzina nie marudzi. Zresztą, w upalne dni nikt nie ma prawa narzekać na monotonne menu, bo  alternatywą będą ( w najlepszym razie!) kanapki.

Gotowanie nie sprawia mi ostatnio wystarczającej frajdy, by się tym dzielić,  stąd długa nieobecność na blogu, a najlepsze potrawy ostatnich miesięcy i tak  nie zostały z braku czasu sfotografowane (żal tych kurcząt faszerowanych, steków i przepiórek...). Zatęskniłam jednak i wracam z łatwym i szybkim  przepisem. Nie znudził Wam się jeszcze kurczak?

Oto przepis na kurczaka duszonego w pomidorach, z dodatkiem oliwek i ziół. Receptura z gatunku "pokrój grubo i wrzuć do garnka".

Kurczak w sosie pomidorowym z oliwkami

Składniki:

  • 8 podudzi z kurczaka
  • 2 grubo pokrojone cebule (w ósemki)
  • 4 ząbki czosnku
  • garść oliwek
  • 2 duże pomidory obrane ze skórki i pokrojone w kostkę albo 2/3 szklanki pomidorowej passaty
  • kilka gałązek tymianku
  • 2 łyżki przyprawy za'atar (można pominąć i dodać więcej tymianku)
  • sól, pieprz
  • 2 łyżki oleju do podsmażenia składników
  • woda do podlewania potrawy
W rondlu o grubym dnie lub na dobrej patelni rozgrzać olej, obsmażyć na nim posolone i oprószone pieprzem kawałki kurczaka, dorzucić niestarannie pokrojone cebule, ząbki czosnku  w całości, dodać zioła, oliwki, pokrojone pomidory lub passatę i dusić potrawę pod przykryciem około 25 - 30 minut, aż mięso zmięknie, a sos apetycznie oklei mięso. W trakcie duszenia potrawę zamieszać  i podlać wodą, jeśli sos zredukuje się za bardzo. Gdyby jednak sos okazał się zbyt rzadki, wystarczy nieco go zredukować w otwartym rondlu. 

Ja podałam moją potrawkę z makaronem razowym i sałatą, ale jeśli smak sosu nie jest intensywnie pomidorowy, tak przygotowany kurczak dobrze smakuje z  młodymi ziemniakami i mizerią. U mnie  -  jutro. Mniam.



2012-11-11

Gęś (nie)podległa! I pieczona gęś owsiana ze śliwkami

Gęsi, gęsi do domu! Gęś (nie)podległa! - takie i inne  hasła promują jedzenie gęsiny w dniu 11 listopada. Wobec tego i tym razem, zamiast uczestniczyć w narodowych sporach oraz marszach i demonstracjach, wolałam promować slowfoodowe hasło: gęsina na świętego Marcina! oraz inne - gęsina na  Święto Niepodległości!  Ponieważ jestem członkiem Grupy Solidarnych Zakupów ChilliBite.pl , zamówiłam gęś owsianą i odebrałam ją w restauracji Winkolekcja na  trzy dni przed samym świętem. 

Tak się  w tym roku szczęśliwie złożyło, że gęsinę jedliśmy dzień po dniu. Otóż w sobotę  mieliśmy wspaniałą rodzinną uroczystość, na której prawdziwy KUCHARZ podał - między innymi - wyśmienite confit z gęsi z musem pomarańczowym, batatami i kalarepką,  na chlebowym farszu, a  w niedzielę ja sama upiekłam gęś z porami, śliwkami i cząstkami jabłek. Piekłam tę gęś długo, w niskiej temperaturze, zainspirowana przepisem Modesta Amaro zasłyszanym w radiowej Trójce. 

Składniki:
  • gęś owsiana o wadze 4,5 kg
  • 2 zmiażdżone ząbki czosnku
  • majeranek (1 torebka)
  • sól, pieprz
  • słodka papryka mielona
farsz:
  • 1 duże jabłko pokrojone w ósemki
  • 1 por pokrojony w talarki
  • 2 garście śliwek kalifornijskich
Tuszkę natarłam obficie przyprawami i pozostawiłam w lodówce na noc. Rano wyjęłam z lodówki na pół godziny przed pieczeniem, piersi obłożyłam gęsim tłuszczem, do brytfanny wlałam szklankę wrzącej wody i   piekłam gęś około 5 godzin w zmiennej temperaturze. Pamiętałam o tym, by tuszkę od czasu do czasu podlewać. Filip mówi, że najlepiej piec gęś na ruszcie, by piekła się również od spodu, a nie gotowała w tłuszczu. Mnie to tym razem nie przeszkadzało, a gęsi polecam! Szczególnie owsiane, bo są bardzo smaczne, miękkie i mięsiste.

Najtrudniej chyba ustalić czas pieczenia gęsi. Uważa się, że gęś młodą należy piec około 45 minut na kilogram wagi, a gęś starszą 60 minut, ale nikt nie wspomina o tym, jak wielkie znaczenie ma temperatura pieczenia. Amaro mówił w radiu o 90 stopniach Celsjusza, ale Filip, wspomniany już wyżej KUCHARZ, uświadomił mi, że w domowych piekarnikach  ta temperatura nie zawsze jest zgodna z wartościami podanymi na  wyświetlaczu i najlepiej mierzyć ją termometrem do mięsa. Nie pamiętałam, gdzie jest mój termometr (ciekawe, dlaczego...), postanowiłam więc upiec gęś w temperaturze nieco wyższej: przez dwie godziny utrzymywałam temperaturę 110 stopni Celsjusza, potem 140, a przez ostatnią godzinę piekłam ptaka w temperaturze 180 stopni. Przez większą część czasu gęś piekłam pod przykryciem, kilka razy podlewałam wytopionym tłuszczem, a  potem zdjęłam folię i podwyższyłam temperaturę. Po upieczeniu zostawiłam gęś na 15 minut pod przykryciem i - wyszło pysznie! Tym razem gęś okazała się  chyba podległa moim poleceniom

Filip pokroił tuszkę i obłożył śliwkami, a ja podałam moją gęś z buraczkami, ziemniakami i innymi dodatkami. Przyznam, że dodatek śliwek do farszu świetnie wpłynął na smak mięsa. Polecam!


2012-07-07

Pożegnanie z kaczką. Kacze piersi z patelni

No cóż - kaczkę uwielbiam! Niestety, muszę na jakiś czas zrezygnować z mięsa i innych przyjemności - i przejść na dietę "z mgły i dmuchawca", czyli żywić się głównie powietrzem i wodą, z dodatkiem warzyw oraz  sama jeszcze nie wiem czego... Mam nadzieję, że moją letnią dietę polubię, a wszelkie dietetyczne ograniczenia staną się dla mnie  prawdziwie kulinarnym  wyzwaniem*. Zaglądajcie, podpatrujcie   i komentujcie do woli!

Póki co - kaczka. Danie wymyślone w akcie desperacji, podczas bezmyślnego wpatrywania się w ladę chłodniczą. - Może kaczka? - zapytałam z rezygnacją w głosie. Tak - kaczka będzie dobra! - odpowiedział On.  Pomysł okazał się dobry nawet na lipcowe upały, bo piersi z kaczki marynowałam w sosie sojowym i w miodzie, a potem usmażyłam na patelni, by nie musieć nagrzewać piekarnika. Oto przepis:

Składniki:
  • 2 kacze piersi
  • 1 łyżka miodu
  • kilka łyżek sosu sojowego
  • gruba sól
  • pieprz
  • 2 ząbki czosnku
  • chlust soku pomarańczowego albo sok z wyciśniętej pomarańczy
Składniki marynaty  wymieszać ze zmiażdżonym czosnkiem, najlepiej w płaskim naczyniu z pokrywką, włożyć do niej kacze piersi i kilka razy obrócić. Warto najpierw naciąć skórkę, żeby płaty mięsa się lepiej zamarynowały, a tłuszcz wytopił. Jeśli płynu wyda się za mało, zawsze można dolać sosu sojowego... Marynować około 2 godzin albo i całą noc. Piersi kacze delikatnie odsączyć z marynaty i smażyć na rozgrzanym oleju skórą do dołu, aż się pięknie przyrumieni, a miód skarmelizuje. Odwrócić ostrożnie, przez chwilę smażyć z drugiej strony, zmniejszyć płomień i dosmażyć mięso pod przykryciem. 

Myślę, że  to smażenie pod przykryciem trwało około 10 minut. Mięso po usmażeniu przełożyłam na kamień, pozwoliłam mu odpocząć, by soki się ustabilizowały, a potem  pokroiłam kacze piersi w plastry. Mięso było delikatnie różowe i soczyste -  tak jak lubimy. Jeśli wolicie kaczkę bardziej krwistą, smażcie krócej.   

Taka pierś z kaczki, podana na sałacie, w towarzystwie sałatki z młodych ziemniaczków w sosie winegret  - palce lizać. Kontrast wspaniały: ciepła kaczka, zimne dodatki, słodkawe mięso - winna sałata i takie same ziemniaki. Polecam! A najadły się tą podwójną kaczą piersią trzy osoby, bo mięso podałam na stół już pokrojone, na ulubionym kawałku łupka.


* Nie wykluczam, że przygotuję i opublikuję coś z mięs dla rodziny. Jeśli sama się skuszę - mam szczerą wolę przyznać się do przestępstwa ;)

2012-04-15

Świąteczny pasztet z gęsi ze smardzami

W tym  roku  upiekłam  na święta  smakowity pasztet z gęsi. Pisząc to zdanie uśmiecham się pod nosem,  bo wiecie,  jak to  jest z takimi pasztetami w sklepach - nazwa  "pasztet z dzika"  oznacza  tylko   tyle,   że   dodano  do  wyrobu jakieś 30 % mięsa z dziczyzny. Podobnie jest z pasztetem   z kaczki   czy gęsi.   W przypadku mojego pasztetu też  tak  jest... I to dobrze, bo dodatek   gęsi   jest   dobrze   wyczuwalny,   a nazwa  pasztetu  pochodzi przecież od smaków dominujących...  Zatem -  upiekłam   pasztet   z gęsi   ze   smardzami.  Tak  wyszło,  bo  takie składniki znalazłam w czeluściach zamrażarki. Tyle o prozie przedświątecznych przygotowań, bo reszta to poezja smaku. Ponadto - lubię, kiedy   potrawy   świąteczne   smakują inaczej niż zwykłe. Też tak sądzicie? Oto przepis na: 


Świąteczny pasztet z gęsi ze smardzami albo świąteczny pasztet z gęsiną i smardzami



Składniki:
  • 1/2 kg łopatki wieprzowej
  • 1/2 kg gęsiny (np gęsie udo i inne kawałki gęsi oraz podroby, jeśli macie) 
  • 1/2 kg boczku wieprzowego
  • garść suszonych grzybów
  • garść mrożonych smardzów
  • 1 wątróbka z gęsi
  • 30 dkg wątróbek drobiowych
  • 2 cebule
  • 10 dkg masła
  • 5 jaj
  •  1 duża kajzerka
  • włoszczyzna (marchew, pietruszka, por, seler)
  • liście laurowe, ziele angielskie, pieprz, sól, gałka muszkatołowa
Mięso pokroić w kawałki i  obsmażyć na patelni   do zrumienia, dzięki temu pasztet lepiej będzie smakował. Następnie przełożyć je do dużego garnka, zalać niewielką  ilością  wody,  dodać  włoszczyznę,  grzyby, przyprawy (bez soli i gałki muszkatołowej) i gotować, aż mięso będzie bardzo miękkie. Ostudzić mięso w wywarze. Cebule pokroić w plastry, obsmażyć na połowie masła, dodać pokrojone wątróbki i całość krótko dusić. W tym maślanym sosie z wątróbek i cebuli namoczyć bułkę. Wszystkie składniki (poza  włoszczyzną) zemleć dwukrotnie na drobnym sitku, dodać 1 szklankę mięsnego wywaru, 5 jaj, 1 dużą gałkę muszkatołową startą na drobnej tarce, sól oraz  pieprz. Osobno na części masła udusić smardze, wystudzić, pokroić   i dodać do masy pasztetowej. Pasztet po raz ostatni dobrze wymieszać. Dwa smardze pozostawić w całości  i położyć na upieczonym pasztecie -  dla   dekoracji i dla informacji - niech goście wiedzą, co będą jedli. 

Przed   pieczeniem   polewam   jeszcze   wierzch   pasztetu    pozostałym    wywarem i  masę mięsną   piekę   około   1 i 1.2  godziny w dwóch   formach   keksowych (albo  w  jednej  nieco  szerszej i  dłuższej),   wysmarowanych   masłem i wysypanych  bułką  tartą. Pasztet  podaję  dobrze  schłodzony  -    z żurawiną,  sosem  chrzanowym,  marynowanym   grzybkami, ćwikłą z chrzanem   etc.   Pysznie   się   prezentuje   na   świątecznym   stole   podany   w   całości,    w towarzystwie innych mięs i wielkanocnych dekoracji. * Polecam!


*Dokładnych zdjęć   ładnie się   prezentującego pasztetu niestety zabrakło, bo zostały przez pomyłkę   skasowane, ale   przepisu   żal,   więc   umieszczam   na blogu    tylko   tych   kilka ocalałych.  Wybaczcie.



2012-04-06

W ferworze przedświątecznych przygotowań. Kurczak faszerowany

Nie mam pewności, czy kogoś zainspiruje ta wersja kurczaka, bo tuszkę należy najpierw wytrybować, ale przecież nie święci garnki lepią. Na każde święta przygotowuję jakieś faszerowane mięsa, pasztety lub terriny. Taki mam styl i tak lubię, bo ważne jest dla mnie, by świąteczne potrawy różniły się nieco od tych codziennych. Lubię też, o czym już pisałam, podawać takie dania w całości - królują wtedy na stole pomiędzy innymi potrawami i zdobią zimny bufet. Ponadto - potrafią wykosić konkurencję i mogą być jedynym mięsnym daniem wśród wielkanocnych jaj... Polecam!

Faszerowany kurczak luzowany

Składniki:
  • 1 wytrybowana tuszka kurczaka
  • około 60 dkg mielonego mięsa drobiowo-wieprzowego (udka  z dodatkiem wieprzowej łopatki)
  • 1 namoczona bułka pszenna + ewentualnie kilka łyżek tartej bułki, gdyby farsz wydał się zbyt rzadki*
  • 1 duży lub 2 mniejsze pęczki natki pietruszki 
  • 1 jajo
  • ząbek czosnku
  • sól morska, świeżo zmielony pieprz
  • mielona słodka papryka
  • tymianek świeży albo suszony
  • 2-3 łyżki masła
Kurczaka luzuję z kości, pozostawiam jedynie skrzydełka i mięso z udek. Tu możecie zobaczyć, jak to się robi. Tuszkę nacieram solą, pieprzem, tymiankiem, słodką mieloną papryką i pozostawiam w lodówce co najmniej przez  godzinę. W tym czasie zimne mięso i odciśniętą bułkę przepuszczam przez maszynkę, dodaję posiekaną natkę, czosnek, jajo oraz sól i pieprz, mieszam wszystko dokładnie i dobrze schłodzoną (!) masą nadziewam tuszkę z kurczaka. Schłodzony farsz nie będzie się rozpadał i nie sprawi kłopotu podczas nadziewania. Zaszywam wszystkie otwory i pęknięcia igłą z bawełnianą nicią. Tak przygotowanego kurczaka nacieram jeszcze masłem i  piekę w temperaturze 180 stopni  na odkrytej blaszce, ale przykrywam  go  folią aluminiową, którą usuwam w połowie pieczenia. Czas pieczenia wynosi około 1  -  1 1/2 godziny.

* Zdarza się, że do farszu w ogóle nie dodaję żadnej  bułki, tylko śmietankę,  bo wolę czysty mięsny smak i unikam glutenu. Wtedy farsz powinien być naprawdę mocno schłodzony i dość tłusty, z dodatkiem wieprzowiny. Mimo wszystko - nie zawsze będzie zwarty,  ale pyszny na pewno! Podaję takiego kurczaka na zimno, na wielkanocne śniadanie. Smacznego!


2011-11-20

Rosół na niedzielę i książka kucharska Anne Applebaum

Rosół w Polsce to już niemal instytucja - najważniejsza potrawa na niedzielę, która jednoczy wokół stołu rodzinę. Każdy ma ponadto swoje wyobrażenie o najdoskonalszym rosole, nawet jeśli gotuje go na kurzych albo indyczych udkach i dla smaku wsypuje czubatą łychę vegety. Ba - niektórzy nazywają nawet taki rosół staropolskim... A jednak nawet w tej wersji jest  to zupa szczególna, której przypisuje się magiczną moc uzdrawiania,  czy to w tradycji polskiej, czy żydowskiej - rosół zwany bywa przecież żydowską penicyliną. 

Anna Applebaum-Sikorska w swej wydanej ostatnio książce kucharskiej, którą napisała razem z przyjaciółką  Danielle Grittenden, podaje przepis na polski  rosół.  Książka ta - notabene - ważna, bo popularyzuje polską kuchnię i pozwala spojrzeć na nią z zewnątrz, okiem cudzoziemki mieszkającej w Polsce, ukazuje, jak bardzo zmieniła się polska kuchnia w ostatnich latach i to -  na korzyść. Tak twierdzą odwiedzający Polskę cudzoziemscy przyjaciele autorki, korespondentki "Washington Post". Lubię takie spojrzenie, dlatego bliskie są mi również niektóre opinie i przepisy Tessy Capponi-Borawskiej, która od lat promuje w Polsce kuchnię i kulturę włoską, ale i rekomenduje niektóre dania z kuchni polskiej (szczególnym sentymentem darzę jej pierwszą książkę - Moja kuchnia pachnąca bazylią - z której uczyłam się przygotowywać włoskie dania w czasach przed internetem i przed modą na kuchnię Toskanii). 

Tak więc Anne Applebaum, która przecież  mieszka w Polsce od lat i nauczyła się gotować  po polsku, odsłania przed czytelnikami amerykańskimi i polskimi także swoje wersje polskich dań. Z ciekawością porównałam niektóre przepisy,  np. na chłodnik, bigos, kurczaka pieczonego po polsku czy inne dania kuchni domowej, niekoniecznie tradycyjnie polskiej, ale związanej z miejscem, w którym autorka żyje, wykorzystującej miejscowe składniki. Najoryginalniej wypadają próby dostosowania do amerykańskiego podniebienia przepisu na pierogi ruskie - obie autorki proponują na przykład dodanie do farszu zielonego groszku albo jakiegoś ostrego sera*, podają też przepis na wykwintne pierogi ruskie z truflami i podrumienionym masełkiem albo pierogi z kaczką  i czerwoną kapustą w maśle pomarańczowym... 

Dotychczas, ilekroć  porównywałam włoskie wersje dań pierogowych z polskimi,  dochodziłam do wniosku, że naszym daniom brak przede wszystkim wykończenia, że te ludowe tradycje pora przełamać i warto nieco podkręcić przepisy, by je nieco uszlachetnić, czyli wzbogacić.**  Takie wariacje na temat tradycyjnej kuchni uważam za największą, niekwestionowaną wartość tej książki,   bowiem każda tradycja kulinarna potrzebuje odświeżenia i otwarcia - dziś przecież nie gotujemy tak jak sto lat temu, sztuka kulinarna i kulinarne techniki ulegają przeobrażeniom, wykorzystuje się w kuchni nieznane dotychczas albo zapomniane  składniki,  dostosowuje się przepisy do kulinarnych i zdrowotnych trendów. Ponadto - każda niedoświadczona kucharka może porównać przepisy własnej mamy z tymi w książce i czegoś się jeszcze nauczyć (patrz: niebanalny przepis na gołąbki albo buraczki), a doświadczona blogerka, która potrafi dobrze ugotować rosół czy bigos, nie wspominając o ogórkowej albo kotletach schabowych,    może skorzystać z interesujących przepisów na sarninę, dzika, jesiotra czy łososia albo na domowe nalewki - wszak książka ta prezentuje przepisy zarówno z  kuchni prostej, jak i wykwintnej. Według mnie - ważna pozycja na ryku książek kulinarnych. 

A  w kwestii rosołu - Anna Applebaum nie proponuje szczególnych zmian, choć do gotowania dodaje goździki, czasami cukinię*** i plaster cytryny (mnie się to też zdarza) oraz... trochę cukru. A następnego dnia  gotuje - jak większość Polaków - najlepszą pomidorową na rosole :)
 Oto mój przepis na rosół, gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, jak go gotować:


Składniki:

  • 1 kurczak rosołowy z ekologicznej hodowli
  • 3-4 średniej wielkości marchewki
  • 1 - 2  pory przecięte na połowy i dokładnie umyte
  • 2 pietruszki
  • 1/2 bulwy dużego selera
  • 1 opalona nad gazem cebula (to bardzo ważne!)
  • kawałek kapusty włoskiej
  • kilka ziaren ziela angielskiego
  • kilkanaście ziaren czarnego pieprzu
  • 2 liście laurowe
  • kilka gałązek natki i selera
  • 2 suszone prawdziwki 
  • sól i świeżo zmielony pieprz
  • ew. plasterek cytryny dla skontrastowania smaku
Kurczaka razem z podrobami, warzywa i przyprawy wkładamy do zimnej(!) wody i gotujemy na wolniutkim ogniu (powierzchnia wywaru ma ledwo "mrugać") do miękkości, tj. około 2 godzin. Gdyby warzywa ugotowały się wcześniej, należy je wyjąć z rosołu, pokroić  i odłożyć na później. Jeśli rosół ma być bardziej esencjonalny, warto dodać kawałek wołowiny - szponder albo rostbef sprawdzą się najlepiej. Podawać z ugotowanymi w rosole kluseczkami lanymi, domowym makaronem albo ulubionym gotowym, kawałkami mięsa bez kości, marchewkami pokrojonymi w plasterki i natką pietruszki lub koperkiem. Szczypiorek też się sprawdza doskonale. Jeśli rosół ma zyskać azjatycki sznyt - można dodać imbir, sos sojowy, dużo dymki i podać z makaronem sojowym. A Wy jak gotujecie ulubiony rosół?


*No cóż - nie wszyscy kochają klasyczne ruskie, tak jak nie wszyscy kochają tradycyjny rosół. Mój Mąż na przykład nie znosił tej zupy i przekonywał się do niej stopniowo, najpierw w wersji chińskiej, mocno przyprawionej, a ostatnio polubił już i wersję klasyczną.

** Albo przeciwnie - wrócić do ortodoksyjnych form serwowania dań - jak kołduny  - to  w rosole,  jak ruskie  - to obowiązkowo z tłuszczem i z podaną w miseczce śmietaną, o czym połowa Polski nigdy nawet nie słyszała. Jak barszcz biały - to ze śmietaną, bo od tego jest BIAŁY przecież.  Barszcz biały czysty i na żytnim zakwasie to przecież żur albo zalewajka i nie o to chodzi, że w domu rodzinnym tak się mówiło, ale o elementarną świadomość kulinarnych i regionalnych różnic.

*** Jakież było moje zdziwienie, kiedy na kolację szabatową w Tel Awiwie Liora przygotowała dla nas rosół, który nie był klarowny, lecz biały i pełen różnych warzyw, np. cukinii,  zamiast makaronu :)


2011-11-13

Gęsi już wszystkie po wyroku...

... nie doczekały się kolędy...
No trudno -  u mnie też była  gęsina na świętego Marcina  i nie pomogła  wzruszająca pieśń Łucji Prus i Skaldów, ze słowami Agnieszki Osieckiej.  Raz w roku lubię  upiec gęś w całości, poza tym:  pochwalam  rodzącą na naszych oczach tradycję - gęś na Święto Niepodległości zamiast marszów przemocy na Marszałkowskiej!

Kiedy już udało nam się kupić gęś, a stało się to  dopiero w czwartek wieczorem (!), zaprosiłam Rodzinę na świąteczny piątek i urządziliśmy sobie jednodaniową  ucztę - pieczona  gęś z jabłkami i przystawki. Mniam. Przyjęcie było nieco improwizowane, bo zorganizowane w ostatniej chwili, ale Rodzina stanęła na wysokości zadania i przywiozła dodatki: kapusta z grzybami oraz  marynowane buraczki z  papryką od Mamy, marynowane gruszki od Teściowej, kasza gryczana, niepalona, od Siostry i  borówki... ze sklepu. Sama gęś najlepiej według mnie smakuje natarta solą, pieprzem, czosnkiem i majerankiem i  nadziana cząstkami jabłek oraz  gruszek, a potem   długo pieczona  w niskiej temperaturze (150 - 160 stopni). Jabłka i gruszki sprawiają, że  gęś nabiera wspaniałego smaku  i zachowuje kształt oraz nie wysycha. Owoców nie trzeba  potem jeść, ale można podać takie owocowe puree w osobnej miseczce. Danie  wystarczy dla 6 - 8  głodnych osób. 
Trudno taką upieczoną gęś  pokroić i ładnie podać, wjechała więc na stół  najpierw w całej okazałości -  po to, by później powrócić do kuchni dać się pokroić na spore porcje... 
Składniki:

  • 1 gęś (mrożona, "eine  junge,  polnische Gans")
  • 3 jabłka
  • 1 gruszka
  • 2 ząbki czosnku
  • majeranek
  • sól, pieprz
Gęś rozmrażałam  przez całą noc w temperaturze pokojowej, potem odcięłam kuper, usunęłam płaty tłuszczu ze środka, natarłam tuszkę solą,  pieprzem, roztartym czosnkiem oraz  majerankiem i zostawiłam w spokoju na kilka godzin. Potem nadziałam gęś cząstkami owoców ze skórką, spięłam otwór wykałaczkami i umieściłam w brytfannie z rusztem. Na spód wlałam 2 szklanki wody i  piekłam ptaka około 3 godzin  (ale warto piec nawet dłużej i po wyjęciu z pieca odstawić na 20 minut, by soki w mięsie  się ustabilizowały). Pamiętałam jeszcze,  by  często podlewać tuszkę sosem z dna brytfanny albo spryskiwać   wodą i owinęłam skrzydła folią aluminiową, by nie przypiekły się zanadto. Stopień zrumienienia gęsi można kontrolować - ja pod koniec pieczenia podniosłam temperaturę pieca do 200 stopni.  Tylko tyle. Żadna filozofia.

Przypominają mi się przy okazji  wspomnienia i powieści Joanny Chmielewskiej, która pisała, że w czasach powszechnych "niedoborów i braków w  zaopatrzeniu" zdarzało jej się przyrządzać gęś dla rodziny nawet bez żadnej okazji, bo tylko taki drób udawało się wówczas kupić bez kolejki. Kiedy indziej zaś (to chyba Lesio?) autorka pisała, że upiekli ze znajomymi całkiem niejadalną gęś, którą  nabyli  poza sezonem od osłupiałej gospodyni...  Takiej gęsi ani pieczenie, ani duszenie nie pomaga - wszak najlepsza gęsina  na świętego Marcina! Zatem: sezon na gęsinę uważam za rozpoczęty :)

Kaszę do gęsi  podsmażyłam na oleju i zalałam bulionem,  a konkretnie sosem z gęsiny oraz  wrzącą wodą, i gotowałam na niewielkim ogniu do miękkości. Pycha. Mama powiedziała, że i gęsi do takiej kaszy nie trzeba. To prawda, ale wielbiciele gęsiny górą!

Na deser były bardzo proste rogaliki  z różą od Basi. Dzięki Basiu! Przepisy na błyskawiczne ciasto krucho-drożdżowe podawałam tu i tu. Tym razem  ciasto podzieliłam na kilka części, każdą część rozwałkowałam w kształcie koła, przekroiłam  na 8 trójkątów, posmarowałam konfiturą z płatków róży, zwinęłam rogaliki, posmarowałam je rozmąconym żółtkiem, posypałam płatkami migdałów, ułożyłam na papierze do pieczenia i piekłam w temperaturze 180 stopni przez 25 minut.  Potem oprószyłam jeszcze rogaliki - dla smaku i urody - cukrem pudrem i podałam z herbatą. Z reszty ciasta   wykonałam struclę z jabłkami i orzechami.* Ot tak sobie, w ostatniej chwili... Ech! Żebym ja z równą przyjemnością  i od niechcenia lubiła sprzątać, pisać albo wykonywać te wszystkie czynności, których wykonywać nie lubię, byłabym "prawdziwym bohaterem w swoim domu", jak głosi  pewien slogan reklamowy;)

To ciasto nie doczekało się zdjęcia, ale rozwałkowałam je na cienki prostokąt, równomiernie ułożyłam na nim skrawki masła, złożyłam jak kopertę i rozwałkowałam ponownie. Zapewne warto ciasto nieco schłodzić, kilkakrotnie wałkować etc. , ale ja przecież chciałam upiec struclę błyskawiczną. I upiekłam!

Pozdrawiam Was!


2011-03-13

Potrawka z kurczaka. Comfort food na pożegnanie zimy

Mam słabość do tego dania i przygotowuję je w różnych wersjach - z kurczaka ugotowanego w  rosole, z duszonych udek, z dodatkiem pieczarek albo zielonego groszku... Potrawka z kurczaka to po prostu danie mojego dzieciństwa. Moja Mama gotowała w domu pyszną, pełną mięsa i warzyw  potrawkę, która zadawała kłam socjalistycznej zmorze, czyli   "kurze w krochmalu", jak nazywaliśmy potrawę podawaną w każdej stołówce szkolnej. Przyznam ze wstydem, że lubiłam nawet te stołówkowe wersje ;) Po prostu - potrawka z kurczaka była jednym z moich dań ulubionych! Dziś najczęściej przygotowuję ją tak:

Składniki:
  • ugotowany kurczak z rosołu z kilkoma  marchewkami
  • 200 ml śmietany
  • cebula
  • 1 - 1 i 1/2  szklanki rosołu (zależy od wielkości kurczaka)
  • 1 łyżka masła
  • 1 czubata   łyżka mąki
  • sól, pieprz
  • sok z cytryny
  • pęczek koperku
Kurczaka obieram ze skóry i z kości, dzielę na dość duże kawałki. Pokrojoną w kostkę cebulę przesmażam na maśle i zalewam śmietaną, następnie duszę przez chwilę. Tak robi moja Mama - to dobrze wpływa na ostateczny smak potrawki. Następnie wlewam zimny rosół, wkładam mięso, pokrojone na kawałki marchewki,  posiekany koperek i duszę, redukując płyn. Jeśli to konieczne, dodaję  do sosu 1 - 2 łyżki mąki, wymieszanej z odrobiną zimnej wody, potem przyprawiam solą, pieprzem i odrobiną soku cytrynowego, i ponownie zagotowuję. Tak przygotowaną potrawkę podaję z puree ziemniaczanym i sałatą albo  buraczkami. Jeśli mam ochotę podać potrawkę z ryżem - dodaję do smaku więcej soku z cytryny, by całość nabrała charakteru.
Tak wygląda przepis podstawowy. Można jeszcze dodać do dania inne warzywa z rosołu albo szklankę mrożonego zielonego groszku czy  podduszone pieczarki. Pycha!
W ten sposób postanowiłam pożegnać zimę i przejść na dania sezonowe - lekkie i  nowoczesne. Postanowiłam też zacząć jeździć na rowerze... Zobaczymy, na jak długo wystarczy mi zapału ;) Wam przesyłam bukiet białych tulipanów z mego stołu. Wiosna idzie!

PS: Czy Wasze koty też  otwierają   szafki kuchenne i wyciągają z kosza na  śmieci kości  i resztki  z kurczaka ?! Tak tylko pytam...

2009-07-11

Kurczak leniwej gospodyni

Bywa, że nie chce nam się stać przy płycie kuchennej, w piekarniku piecze się chleb, a my mimo wszystko nie chcemy odpuścić sobie obiadu. Warto wtedy wyjąć garnek o grubym dnie, najlepiej żeliwny, albo jakąś dobrą patelnię z pokrywą i przygotować "kurczaka leniwej gospodyni" - tak nazwałam to danie, bo robi się je mimochodem, jakby od niechcenia, jak w anegdocie z pracy mojego Męża:
- O Boże, jak mi się nie chce nic robić! - jęczy jeden.
- Ty to robisz wszystko od niechcenia... - ripostuje drugi...

No więc ja tak naprawdę wcale nie lubię godzinami gotować, przed dużym przyjęciem dopada mnie często "syndrom wiadra"- męczy mnie już sama myśl, że mam przygotować jedzenie dla wielu osób, nie mogłabym więc mieć restauracji ani pensjonatu, niestety... Rodzina nauczyła mnie jednak wydawać obiad codzienny albo niedzielny dla 6 -10 osób i to jakby mimochodem. Umiem to robić, ale pewnie dlatego, że nie muszę tak gotować na co dzień... Najprzyjemniej gotuje się dla czworga albo dwojga, to fakt i można to robić od niechcenia.

Składniki:
  • 4 pałki kurczaka
  • 4-6 młodych ziemniaków (albo takich, które się nie rozgotują na puree)
  • 2 cebule
  • kilka ząbków czosnku
  • garść oliwek
  • garść tymianku
  • 1/2 szklanki wina albo i 1 szklanka, jeśli nam nie szkoda
  • 2 łyżki oleju
  • 1 łyżka masła
  • woda

Biorę więc garnek - że wrócę do głównego wątku - wlewam do niego oliwę i dorzucam trochę masła, na to wkładam kilka oprószonych pieprzem i solą pałek kurczaka albo górnej części udek, wrzucam kilka ząbków czosnku, 2 cebule pokrojone na ćwiartki, garść świeżych gałązek tymianku albo koperku, garść czarnych oliwek, podlewam wszystko białym winem, pozwalam mu odparować, a po chwili przykrywam garnek. Obieram kilka ziemniaków i kroję na ćwiartki, dorzucam do duszącego się mięsa, podlewam wszystko małą ilością wody - ma się dusić, a nie gotować (!) i ponownie przykrywam. Po upływie 20 minut przy okazji pobytu w kuchni zaglądam do garnka, potrząsam nim i znów zamykam. Może warto dolać nieco wody albo wina? Jeśli wszystko udusi się jednocześnie - to dobrze. Jeśli udka zmiękły, a ziemniaki chcą się jeszcze w pysznym sosie podusić, wyjmujemy udka i wrzucamy je do sosu na koniec. Sos cudownie oblepi ziemniaki i kurczaka, a aromaty wydobywające się z garnka nawet niejadka ściągną do kuchni. To jest doskonałe, naprawdę!

Mąż (albo przyuczone dziecię) robi sałatę, a my przekładamy zawartość garnka na półmisek i - gotowe. Popijamy białym winem. I w ogóle nie czujemy, że robiłyśmy coś męczącego w kuchni, na przykład kotlety schabowe, które wymagają świetnej koordynacji (trzeba dobrze wszystko rozplanować w czasie, zdążyć odcedzić ziemniaki i przygotować sałatkę) i stać nad pryskającą tłuszczem patelnią.

No tak - ale gdyby tak "kurczaka leniwej gospodyni"przygotowywać dla 10 osób - to już nie udałoby się tego zrobić od niechcenia, i to w 30 - 40 minut... Ale wtedy upiekłabym je w glinianym garnku w piekarniku...

Moja koleżanka była kiedyś na króciutkim kursie gotowania u Kurta Schellera, gdzie nauczono ją przyrządzać łososia w pysznym sosie śmietanowo-porowym. To takie odkrycie kulinarne sprzed kilu lat, dla mnie nic dziwnego, bo z rozczuleniem skonstatowałam, że przypomina w smaku cudowną zasmażkę mojej Babci do pierogów ruskich - bez wina wprawdzie i z cebulą, ale idea podobna... Pewnie przygotuję to danie, skoro już mi się przypomniało... Ale, ja nie o tym dziś chciałam pisać (wyszło mi tak w trybie dygresyjnym), a o łososiu. No więc koleżanka zaprosiła nas na takiego łososia do siebie i postanowiła wiernie go przyrządzić, zwiększając tylko odpowiednio proporcje - z 2 do 8 porcji. Jakież było jej i nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że sos dusi się nie kilka minut, ale kilkadziesiąt i nie chce się zredukować, bo rondel ma za małą powierzchnię parowania, kolejne porcje łososia zaś przypalają się na zbyt małej patelni. Danie było pyszne, ale wyczerpujące w przygotowaniu. Co innego, gdyby je robić dla dwojga...

2009-05-31

Kurczak po węgiersku z kładzionymi kluseczkami

Zapracowana, roztargniona, źle zorganizowana etc., nie miałam czasu ani na gotowanie, ani na pisanie na blogu. Jednocześnie tęskniłam za prostymi polskimi smakami, za mięsem, sosem i mizerią, z nienawiścią patrzyłam na sushi albo jakieś zielone curry z kurczaka, które z konieczności, dla towarzystwa, z braku czasu itp. jadałam... Żołądek wołał o domowe jedzenie, kubki smakowe krzyczały: dość gotowców i knajp warszawskich - które są coraz gorsze (no nie wiem, może po prostu moje wymagania rosną...), ale nie bardzo dało się inaczej, z powodów wyżej wymienionych.

I doczekałam się pierwszego od miesiąca wolnego weekendu. Zaszalałam w kuchni i upiekłam bułeczki, chleb, ugotowałam młodą kapustę z mięsem, udusiłam różne mięsa, ugotowałam kluski kładzione, o sałatkach nie wspominając. Odpadłam przy deserze, który zrobił - jako fanatyk słodyczy - mój Mąż.

Powiecie, że kurczak po węgiersku to nie jest polska potrawa? Macie rację, ale... "Polak, Węgier dwa bratanki (...)", a poza tym kuchnie te zbliżone są jakoś do siebie, tyle że węgierska ma więcej charakteru.
Ponadto - jak już wspominałam wielokrotnie - mięsa uwielbiam głównie duszone i nie wiem, jak długo będę pisać tego bloga, ale zapewniam, że przepisów na duszone mięsa mam jeszcze pod dostatkiem... Taki kurczak w papryce wędzonej (pycha!) i mielonej słodko-pikantnej (csemege/ csipos na niej napisane) to danie, które podaję z kluseczkami nie węgierskimi, wprawdzie, ale zwykłymi kładzionymi, na które przepis sama sobie wymyśliłam. Do tego polska, jak najbardziej, kwaśna mizeria ze śmietaną i dużą ilością szczypiorku. Niebo w gębie, nareszcie! Zdjęcia nie dość piękne, za co przepraszam, ale rodzina czekała niecierpliwie, spoglądając raz po raz w kierunku stołu...


Składniki:
  • 4 udka kurczaka przekrojone na pół i obrane ze skóry (jeśli małe, można dać więcej porcji)
  • 2-3 młode cebule
  • 2 łyżki wędzonej mielonej papryki
  • 2 łyżki słodko-pikantnej papryki węgierskiej (można mniej, jeśli ktoś się boi)
  • sól, pieprz
  • kilka łyżek śmietany
  • olej lub smalec, jeśli chcemy być wierni tradycyjnej kuchni węgierskiej
Cebulę należy pokroić w grubą kostkę i króciutko podsmażyć na oleju, dodać paprykę i mieszać energicznie przez chwilę, by jej nie przypalić, dołożyć posolone udka, podlewać wodą kilkakrotnie i dusić do miękkości - około 1/2 godziny, ale to od wielkości udek zależy. Pod koniec duszenia dodać 2-3 łyżki kwaśnej śmietany (wymieszanej najpierw z kilkoma łyżkami paprykowego sosu spod udek) i dusić jeszcze przez kilka minut. Jeśli sos okaże się zbyt gęsty - uzupełnić wrzątkiem i jeszcze pogotować. Podawać z kluseczkami i czerwonym winem.

Przepis na proste i szybkie kluseczki kładzione:

Składniki
:
  • mąka
  • 2 jaja
  • kefir lub maślanka, jogurt też się nadaje
  • woda
  • sól
Nie umiem podać dokładnych proporcji, bo robię to tak: w dużym garnku, kiedy mięso się jeszcze dusi, nastawiam wodę na kluski, solę ją dopiero wtedy, kiedy zacznie wrzeć. W tym czasie przygotowuję ciasto. W misce mieszam trzepaczką do sosów (!) jaja, sól, kefir ( duży chlust) wodę ( znów duży chlust) i sypię mąkę, intensywnie mieszając ciasto, aż osiągnie pożądaną przeze mnie gęstość, to znaczy da się już formować łyżką kluseczki i wrzucać do garnka, ale ciasto można jeszcze mieszać trzepaczką. Jeśli uznam, że ciasta jest zbyt mało - dodaję wody i mąki i znów mieszam; zapewniam, że nie ma żadnych grudek. Kluseczki formuję łyżką umoczoną we wrzątku i wrzucam do wody, jedną po drugiej. Kiedy uporam się z zawartością miski i ostatnie kluseczki wypłyną już na powierzchnię - odcedzam je i podaję. Można polać masłem, by się nie skleiły. Moje kluski są bardzo delikatne i puszyste, niezbyt twarde, bo takich nie lubię, ale to zależy od upodobań, można po prostu dodać więcej mąki. Polecam!

2009-05-20

Tymiankowo, czyli pierś kurczaka w ziołach


No i mam wreszcie sporo ziół balkonowych - rozmaryn, szałwia, tymianek zwykły i cytrynowy, mięta i bazylia pysznią się w skrzynkach i doniczkach. Niektóre to po prostu niewielkie sadzonki, ale inne - całkiem spore klomby. Na przykład tymianek cytrynowy. Nic więc dziwnego, że postanowiłam dodać dużo tymianku do zwykłych filetów z kurczaka, zamarynowanych w białym winie i czosnku. Ja w ogóle lubię tymianek i stosuję go do zup, zapiekanek i przede wszystkim - mięs, a dziki tymianek, czyli macierzanka to moje ulubione bieszczadzkie zioło. Siadałam sobie na przykład w dolinie Caryńskiego z widokiem na Magurę, rozcierałam w dłoniach gałązki macierzanki i czułam się szczęśliwa. Macierzankę - świeżą - dodawaliśmy wtedy do kiepskiej herbaty, próbując poprawić jej smak. Suszyłam ją również w małych bukiecikach, ale do głowy mi wówczas nie przyszło, że można to zioło dodawać do mięs...


Dzisiejsze danie jest tak proste, że aż głupio podawać na nie przepis, ale... a nuż kogoś zainspiruje?
Składniki:
  • filety z kurczaka
  • marynata - chlust wina białego, łyżka oleju, sól, pieprz, czosnek, tymianek
Biorę więc filety z piersi kurczaka, grubsze przekrawam na dwa cieńsze plastry, lekko rozbijam tłuczkiem i umieszczam w miseczce z marynatą, na którą składają się białe wino, olej, rozgnieciony z solą czosnek, sól i dużo gałązek tymianku. Gałązkami tymianku przekładam filety i zajmuję się czymś innym - na przykład przygotowywaniem sałaty do obiadu... Dobrze, by filety marynowały się przynajmniej godzinę. Wtedy smażę je na patelni, razem z przyklejonymi gałązkami tymianku (dziwne, ale się nie przypalają) i - gotowe. Nie mogłam powstrzymać się przed posypaniem dania dodatkową porcją świeżego tymianku... Podałam je z warzywami ugotowanymi na parze.

2009-04-27

Tagine z morelami i wyróżnienie


Nie mam garnka do tagine (tajine), bo nie wiem, czy bym go w ogóle używała, skoro mięso i warzywa można dusić albo piec w garnku glinianym czy żaroodpornym, ale prezentacja na pewno na tym traci, więc kto wie...
Pisałam już o tym nie raz, że uwielbiam wszelkie duszone mięsa z warzywami i mogłabym się nimi żywić całą zimę i lato zapewne, bo w ogóle mięsa najbardziej lubię w wersji duszonej i mam w zanadrzu masę na nie przepisów z różnych kuchni świata, mogę nimi właściwie sypać jak z rękawa! Albo nie jeść mięsa wcale. Taka jestem.
Ostatnio znów nabrałam ochoty na arabskie smaki, więc udusiłam kurczaka z morelami i migdałami, z dodatkiem mieszanki przypraw arabskich i kilkoma łyżkami gotowej pasty do tagine, bo nie miałam kiszonych ani suszonych cytryn (suszone w całości cytryny kupuję w arabskim sklepiku).
Swoją drogą - to zastanawiające, jak podobne są to potrawy: kurczaka z owocami można przygotować po polsku (cudo!), po francusku, żydowsku czy arabsku... Wszystko to kwestia przypraw, ale idea jest podobna - mięso, cebula, śliwki lub morele i różne dodatki - wino, migdały, kumin, goździki, cynamon, kiszone cytryny. Tak czy siak - pycha, na przykład z kaszą bulgur.

Składniki:

  • 8 kawałków kurczaka (części udek pozbawione kości)
  • 2 cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • garść moreli
  • garść migdałów - sparzonych i obranych ze skórki
  • samodzielnie przygotowana mieszanka przypraw - np. goździki, kumin, kolendra, kardamon, chili, cynamon, kozieradka, kurkuma, pieprz - utłuczone w moździerzu + gałka muszkatołowa i cynamon - starte na tarce.
  • sól
  • kiszone cytryny lub 2 łyżki gotowej pasty do tagine zawierającej kiszone cytryny; można też ostatecznie dodać kawałki cytryn ze skórką - takie wersje przepisu też spotykałam
  • siekana kolendra lub natka pietruszki
  • ok 2 szklanek bulionu lub wody
Mięso podsmażam na oliwie, wyjmuję i odsączam z tłuszczu, w tym samym garnku podsmażam pokrojoną w plastry cebulę, czosnek i przyprawy. Dodaję mięso, podlewam bulionem i duszę około godziny na wolnym ogniu, uzupełniając w razie potrzeby płyn. Dodaję morele i migdały i duszę jeszcze około pół godziny. Podaję z kaszą bulgur i sałatą. Ech!


I na koniec najważniejsze:

Ori i Elisse dziękuję za bardzo miłe wyróżnienie, które wprawiło mnie w dobry nastrój. Bardzo się cieszę i już miałam napisać, że ze swej strony nie nominuję nikogo, bo wszyscy (wszystkie z Was ) nominacje już mają, ale pomyślałam, że napiszę, kogo ostatnio najczęściej odwiedzam i z kim mi się świetnie rozmawia, a kogo jeszcze ja sama nie wyróżniłam. Są to, oczywiście:

Ori z pelnialatawdomutymianka.blogspot.com - te Twoje zwierzęta i umiejętność ich opisywania i fotografowania! Mam taki odruch, że zawsze, ale to zawsze uśmiecham się na widok psów - Twoje zwierzaki oglądam uśmiechnięta od ucha do ucha :)

Buruuberii
z makagigi.blogspot.com - za klimaty polsko-czesko-izraelskie i za szczególne kulinarne (i nie tylko!) porozumienie, które nas obie zadziwia :)



[wyroznienie2[1].jpg]

2009-02-17

Kurczak z ryżem basmati z glinianego garnka




Mam ostatnio dużo stresującej pracy, więc dla relaksu piekę i gotuję, a potem zapraszam gości. Pracy nie ubywa, ale mam przynajmniej jakąś przyjemność... Dziś podaję przepis na wspaniałe danie: oto kurczak z ryżem basmati, zapiekany z warzywami, przyprawiony mieszanką przypraw curry lub masala... Bardzo smaczne danie dla 4 -6 osób, przyrządzone w glinianym garnku.

Przyznam, że do garnka rzymskiego potrzeba trochę wyczucia, bowiem nigdy nie wiadomo, ile mamy wlać płynu do środka - wszystko zależy przecież od soczystości warzyw, ilości ryżu czy kaszy. Jeśli dajemy cukinię, soku będzie na pewno więcej. To samo stanie się wtedy, kiedy warzywa umieścimy w naczyniu w stanie surowym. Uważam, że lepiej dać więcej płynu i pod koniec pieczenia odparować nadmiar sosu w otwartym garnku.
Gdyby danie wyszło zbyt suche, można dolać nieco bulionu i oleju, ale dopiero po ostudzeniu garnka.

Lubię garnki rzymskie - zachowują soczystość potraw, pięknie wyglądają na stole i można w nich przyrządzać czulent, tajin, piec chleby, ryby, mięso... Naprawdę warto wypróbować własne przepisy - to wdzięczne pole do popisu i przygoda kulinarna, której efekt zawsze nieco zaskakuje kucharza...




Składniki:
  • szklanka opłukanego ryżu basmati
  • 6-8 kawałków kurczaka z kością (udka, piersi, skrzydełka)
  • cukinia
  • bakłażan
  • papryka
  • marchew
  • 6 szalotek lub 2 pokrojone na cząstki cebule
  • szklanka bulionu
  • 2- 3 pomidory z puszki
  • kilka ząbków czosnku
  • 2 łyżki ulubionej curry + ziarna kardamonu, kolendry, kuminu, kozieradki, chili, sól, pieprz
  • 2 łyżki oleju
Garnek namoczyć w wodzie przez 15 minut albo nieco dłużej. W tym czasie przygotować mieszankę przypraw, czyli utłuc je w moździerzu razem z czosnkiem i chili. Kurczaka pokroić na niewielkie porcje, warzywa w grube paski lub talarki. Przyprawy przez chwileczkę podsmażyć na oleju, dodać kurczaka i delikatnie zrumienić, potem na chwilę można wrzucić też warzywa, skróci to czas duszenia, ale trzeba uważać, by przyprawy się za bardzo nie przypaliły. Ryż wysypać na dno garnka, zalać bulionem, ułożyć na nim kawałki warzyw i kurczaka, doprawić resztą curry i wstawić do zimnego piekarnika. Piec około półtorej godziny. Po godzinie sprawdzić, czy nie trzeba odparować nadmiaru sosu. Jeśli ryż i kurczak będą miękkie, można podawać, a jeśli jeszcze warzywa zachowają jędrność, danie naprawdę się udało! Teraz może poczekać na gości, bo stygnie powoli...

Zdarza mi się również wkładać do garnka surowe mięso i warzywa, wtedy duszą się we własnym sosie i są bardziej dietetyczne. Świetnie w takiej potrawie smakują ziemniaki zamiast ryżu, marchew i cebula w dużych kawałkach albo szalotki w całości, ale to już inne dania i inne przepisy...




2008-08-05

Curry z kurczaka

Niedawno zostałam zaproszona na curry i nabrałam na tę potrawkę takiej ochoty, że przygotowałam ją następnego dnia i nie przeszkodził mi w tym panujący na dworze upał. Uwielbiam curry! Smakuje mi zwłaszcza curry z kurczaka, zapewne dlatego, że duszone potrawy z kurczaka należą do moich ulubionych. Wkrótce pojawią się tu przepisy na tajin czy gjuwecz oraz wiele innych.

Smak curry bywa bardzo różny zależy od tego, jakiej mieszanki przypraw użyjemy. Ja najchętniej dodaję do gotowej mieszanki jeszcze utłuczone w moździerzu: kumin, kolendrę, chili i pieprz. I zawsze trochę kurkumy - dla koloru.
  • porcje kurczaka, np. podudzia i pałki oraz kawałki piersi z kością
  • 2 cebule
  • 1-2 pory, zależy od ilości mięsa
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 2 pomidory
  • 2 łyżki mieszanki curry
  • olej do smażenia
  • 200 ml jogurtu albo mleczka kokosowego
Przyprawy tłukę w moździerzu, podsmażam na oleju, aż zaczną intensywnie pachniec, dodaję pokojone w talarki pory, czosnek i cebule w półtalarkach. Smażę przez kilka minut, następnie dorzucam pomidory pokrojne w kostkę. Po chwili wlewam jogurt albo puszkę mleka kokoswego. Prawdę mówiąc, może to byc śmietana, przynajmniej się nie zwarzy... Chwilę duszę ten aromatyczny sos i dodaję kawałki mięsa. Duszę pod przykryciem około 40 minut, aż mięso zmięknie i zacznie odchodzic od kości.
W wersji szybszej można dodac same piersi z kurczaka - danie wygodniej wówczas jeśc, ale ja wolę smak mięsa duszonego z kością. Curry podaję z ryżem basmati i gęstym jogurtem, który łagodzi ostrośc potrawy.