Ja lubię. Jadam je wprawdzie rzadko, bo rzadko je gotuję, a unikam jedzenia pierogów w restauracjach, barach i stołówkach. Nie przepadam zwłaszcza za grubym ciastem, które smakuje krochmalem i nie lubię takich tam grubych pierogowych falbanek ani plastikowych przyrządów do formowania pierogów. Najbardziej lubię pierogi niewielkie i pękate - takie jak te na zdjęciu, formowane "na stojąco".
W dzieciństwie chodziłam na najlepsze ruskie do baru mlecznego i cieszyłam się, ilekroć mogłam zjeść tam porządną porcję pierogów za 4.20 (chleb kosztował 4 zł). Dziś wiem, że smak tych ruskich brał się z dobrze przyprawionego farszu, w którym przeważały ziemniaki, porządnie okraszone przyrumienioną cebulką.
Domowe (babcine) pierogi bywały jeszcze aromatyzowane świeżą miętą, co wówczas uwielbiałam. No i pierogi ruskie jadało się koniecznie z kwaśną śmietaną albo z tłuszczem i cebulką oraz ze śmietaną. A czasami z bardzo niezdrową, ale przepyszną zasmażką - na patelnię z tłuszczem i skwarkami z cebulą należało wlać trochę tłustej śmietany i zagotować. Poezja smaku! Dziś nie wiem, czy odważyłabym się tak ryzykować, ale w dzieciństwie potrafiłam takich pierogów z tłuszczem i ze śmietaną zjeść całkiem dużo ;)
Ciasto na pierogi nauczyła mnie robić moja Teściowa, która wprawdzie nie umie zrobić ruskich, ale za to przygotowuje pyszne pierogi z kapustą i grzybami, z tym właśnie ciastem. A jest to ciasto zaparzane, do którego dodaje się jajo i olej, dla elastyczności. Łatwo się je wałkuje i nie wysycha podczas lepienia, a jednocześnie nie smakuje jak krochmal z mąki i wody...
Pierogi ruskie:
Ciasto:
- 3 szklanki mąki
- 1 szklanka wrzącej wody
- 1łyżeczka soli
- 1 jajo
- 1 łyżka oleju (czasami więcej)
- 1kg ziemniaków
- 1/2 kg tłustego sera
- 2 cebule
- olej
- sól, czarny pieprz
- 1 cebula
- olej
- kwaśna gęsta śmietana
- plaster wędzonego boczku (niekoniecznie)
- mięta (tylko do dekoracji, bo w tej wersji nie zgodziłaby się z cebulą...)
Zaczynam od przygotowania farszu: Gotuję ziemniaki, lekko przestudzone przeciskam przez praskę razem z tłustym serem, dodaję zeszkloną na oleju, drobno pokrojoną, cebulę, doprawiam solą i pieprzem do smaku. Pieprz ma być mocno wyczuwalny. Farsz - charakterny, brązowy od przysmażonej cebuli i zdecydowany w smaku.
Teraz pora na ciasto: W dużej misce mieszam mąkę z solą i zalewam ją wrzącą wodą. Mieszam drewnianą łyżką, aż powstanie dużo niewielkich grudek. Pozwalam ciastu trochę wystygnąć i dodaję jajo oraz olej. Zagniatam - niezbyt długo, aż powstanie miękkie, elastyczne, ciepłe w dotyku ciasto. Oddzielam jedną trzecią ciasta i rozwałkuję na blacie zgrabne koło. Wycinam kółka szklanką albo specjalną okrągłą wycinaczką, nadziewam farszem i zlepiam na blacie - "na stojąco", żeby pierogi były pękate. Czasami (tak było właśnie tym razem) na rozwałkowanym cieście układam porcje farszu, przykrywam resztą ciasta z tego samego placka i odcinam półksiężyce, które dodatkowo sklejam jeszcze i formuję rękami.
Gotowe pierogi gotuję na małym ogniu przez 3-5 minut w osolonej wodzie z dodatkiem łyżki oleju. Jeszcze tylko usmażona cebulka i śmietana - i można podawać. Konia z rzędem temu, kto potrafi posprzątać kuchnię, przygotować dodatki (na przykład surówkę z marchewki z chrzanem i śmietaną) i podać ciepłe pierogi gościom. Dlatego pierogi gotuję niezbyt często...