Kto, na miły Bóg powiedział, że listopad to ponury brzydki, bezbarwny miesiąc?
Toż to taka bzdura, że aż grzech! Chociaż,... jak sobie przypominamy, w Mieście, rzeczywiście może się takim wydawać. Bogu jednak dziękować, nie nasze to zmartwienie.
Pogoda była naonczas zaprawdę niezwykła, więc Tata i Synek zostawili Mamę-Zmarzlucha w domu, gdzie miała zresztą masę roboty.
Gwizdnęli na psy...
... i poszli wraz z nimi w stronę nieba.
Wszystko było jak się należy.
Prezes co chwilkę powtarzał, że jest pięknie...
Prezes co chwilkę powtarzał, że jest pięknie...
...a Tacie wtedy serce miękło ze szczęścia.
I tak sobie Tata i Synek z Ogary wędrowali, jak w ruskiej bylinie.
Ech, Pogórze, Pogórze...
I w ogóle...
I w ogóle...
...i w szczególe.
Gdzież nam za błyskotkami jakimiś Synku złoty tęsknić...
Gdzież nam za błyskotkami jakimiś Synku złoty tęsknić...
...i czas tracić i nerwy...
...jak tutaj takie precjoza, darmo przy drodze rosną.
IGRA Poszły w las.
Jedno jest pewne! Młody potrafi postępować z psami.
Plan był z grubsza taki, żeby złapać lisa w lisiej norze, więc Prezes, jak prawdziwy zawodowiec, rozejrzał się za jakąś bronią.
Plan planem, niemniej jednak wredna Tata korzystając z przecudnego Słoneczka zaciągnęła swoją małą Synę na pewną miękką jak pierzyna łąkę,
gdzie zwykła sobie (ona Tata) pikniki od czasu do czasu urządzać.
gdzie zwykła sobie (ona Tata) pikniki od czasu do czasu urządzać.
I w dodatku z ogromną przyjemnością przyglądał się, jak też Syna daje sobie radę.
A Prezes w tej powodzi Piękna pływał jak mała, czerwona rybka.
A Piękne dzięki Niemu stało się jeszcze piękniejsze!
Tata ma wrażenie, że nawet przy samotnym z psami spacerze czułby się nieswojo, nie mając w plecaku, czy kieszeni, żadnego dinozaura.
Grunt, to dokładnie ocenić sytuację.
A potem... no jasne... Atak dinozaura!
Pełnia szczęścia.
Pyszna zabawa również dla psów.
Tata pozwolił niebacznie Synkowi na zdjęcie czapki i gdyby nie czerwona kurtka miałby pewnie problem, żeby poznać, co pióropusz trawy, co słoneczko, a co Synek!
Hm. Królestwo słońca, czy cieni?
A wszystko jedno!
Tymczasem wokół nas bizantyjsko pyszniły się ...
POGÓRZAŃSKIE MOZAIKI
w kolorze starego złota,
których nie podejmujemy się komentować, bo brak nam słów po temu.
Sami zobaczcie.
Tymczasem wokół nas bizantyjsko pyszniły się ...
POGÓRZAŃSKIE MOZAIKI
w kolorze starego złota,
których nie podejmujemy się komentować, bo brak nam słów po temu.
Sami zobaczcie.
I leśne kolie.
Ogarze Pogórze.
Ot, taki najzwyklejszy, domowy landszafcik.
Pogórze wciąż czeka na swojego Vincenta van Gogha,
który, (jeżeli się znajdzie), oby był szczęśliwszy od genialnego Holendra.
Pogórzańskie krzaki.
Gdzieniegdzie obsypane rubinami.
Obejrzeliśmy niedalekie lisie nory, ale lisa nie było w domu.
Młody wykazuje się zupełnie przyzwoitą, jak na swój wiek, orientacją w terenie.
IGRA zresztą też - pies o przepięknym, bajkowym ruchu.
Zatem poszliśmy w górę!
I przedarliśmy się przez kolejne trawy piękne jak pierwszy dzień w Raju...
Jak widzicie daliśmy radę!.
No, a potem poszliśmy dalej!
To, co nas niezmiennie rozbraja, kiedy patrzymy na nasze psy, to to, że one są tutaj na swoim miejscu bardziej nawet niż my sami.
Samorodne złoto !
"Czyste złoto posiada jasnożółty kolor i wyraźny połysk, który nie utlenia się w wodzie czy powietrzu."
Quod erat demonstrandum !!!
GAMA
Co z tej roli wyrośnie? :D
NA pewno nie "buraki"!
Łażąc po stromych, przydrożnych brzegach
Prezes znalazł był BAZIE !
I ku przerażeniu Taty okazało się, że wyrósł zeń...
BAZIOŻERCA!
Pzdr. :D
Pzdr. :D
cudny spacer po okolicy i słodka radość Prezesa. Dzielny z niego bohater!
OdpowiedzUsuńPrezes wygląda jak świeżutka, chrupiąca rzodkiewka :DDDDDDD I nie kuście tak, nie kuście, bo Wam jeszcze na to Pogórze Chłopa z aparatem przyślę albo i sama przyjadę - nie wiem co gorsze? :DDDDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńKasia, to może im zbiorowy napad urządzimy? :DDDDDDDDD A niech tam, skoro tacy gościnni :DDDDDDD A podobno nalewki na niespodziewanych gości też mają :DDD To co Kasia, sprawdzamy? :DDDDDDDD Ale wiesz, tak po cichu, żeby nie wiedzieli :DDDDDDD
OdpowiedzUsuńWonne Wzgórza. Taaa bardzo bohaterski bohater z Niego. Niewątpliwie ma to po swoim Ojcu. :DDDD
OdpowiedzUsuńKasia, Aneta. Przyjeżdżajcie! Zdzierżymy! :D
Zresztą po pigwówce Świat wydaje się jeszcze piękniejszy niż jest.
Jedna dostanie pędzel druga młotek i odpracujecie.
:DDDD Dzięki za odwiedziny. Pzdr
I mnie ogarnia błogość na takie widoki; na lisa do nas, szczeka pod chatką i mamy świeżutką norę; róży mówię dość! benedyktyńska robota przy oczyszczaniu z nasionek i włosków, już się moczy! A Nutka? gdzie ją zgubiliście? pozdrowienia ślę za San, serdeczne.
OdpowiedzUsuńNie za wcześnie na bazie? to nie te święta!
OdpowiedzUsuńPięknie..a Prezes sam do schrupania:)
OdpowiedzUsuńps, to ja też jadę ( wezmę aroniówkę- bo pigwówki może braknąć :)
Piękny spacer,piękne ogary,piękne zdjęcia.ALE PREZES BIJE WSZYSTKO NA GŁOWE :)CUDOWNY BAZIOŻERCA :)))
OdpowiedzUsuńPięknie i już! Nie ma na to rady... Pięknie.
OdpowiedzUsuńNalewki wzięlibyśmy (jadąc do Was) od leśniczego, są wybitne! A z naszej strony, to oczywiście sery byśmy przywieźli, sery.
Pozdrowienia złociste!
Baziożerca boski, mozaiki cudowne, Pogórze jak zwykle zachwycające, a poza tym moja Klareczka też była na jesiennym spacerku. :) Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńNie ma to jak beztroska słodycz dzieciństwa!!! Bajeczny ten zalew złocistych traw; kocham błądzenie pośród tak wysokich jak Wasze. Kontrast brzózek, traw i głogów niejednemu zawrócił w głowie. Obyście łapali jak najwięcej okazji do tak błogich spacerów!
OdpowiedzUsuńMaryjko, też stukaliśmy baziom w bazie, że takie wyrywne!, A z czyszczeniem róży, faktycznie, parszywa robota, dobrze, że o tym przepisy nie mówią, bo nikt by się za to nie zabierał. My umoczyliśmy podwójną porcję, owoce czyściliśmy dwa popołudnia... Mamy nadzieję, że jak się człowiek omęczył, to nalewka smakiem odpłaci. Czyli.... do wiosny!
OdpowiedzUsuńOLQA, przybywaj, a z własną nalewką to po wielokroć przybywaj!!!!
Zosiu i Januszu, dzięki ogromne.
M. My w staropolskiej sztuce nastawiania nalewek dopiero raczkujemy, napitki leśniczego pewnie przyprawiłyby nas o rumieniec. I jeszcze sery! Ech!
Może faktycznie czas pomyśleć o letnim zlocie zaprzyjaźnionych blogerów. Fajnie by się było uściskać w realu.
Fantazjano, my też lubimy Nasze Pogórze i nasze oceany traw. Macie stałe zaproszenie :DD
Dzięki Wam wszystkim. Pozdrawiamy i moczymy w spirytusie owoce dzikiej róży. Pewnie, że dla Was.
Ups. Wybacz Majeczko. Prezes gwiazduje, bo... Klarcia jeszcze malutka. :D Czekamy na wpis spacerowy! Cium
OdpowiedzUsuńChętnie! Ciągnie nas już w Wasze strony od dłuższego czasu, a że nieustannie kusicie swoimi wpisami, smak rośnie. Chyba najbardziej urzekły mnie Wasze zawilce, więc może uda się wiosną;-)
OdpowiedzUsuńJak w BAJCE istotnie tam u WAS. i tak też czyta się zawsze te magiczne fotoreportaże. BAZIOŻERCA to piękny tytuł na jakąś baśń o Waszych terenach. Listopad cudnie nas wszystkich rozpieszcza. Frankfurt też nadal skąpany jest w złocie. Ciekawe czy za to grudzień nam "dokopie" czy postara się nie być w swym grudniowym charakterze surowszy od listopada.
OdpowiedzUsuńFantazjano, przestańcie straszyć, tylko wreszcie zjedźcie. Ile lat już się nie widzieliśmy??? Wstyd liczyć!
OdpowiedzUsuńNasza polano, dzięki za inspirację. Jak rozstrzygniemy, czy BAZIOŻERCA to pogórzański duszek czy smok, to coś postaramy się wyskrobać.
:DDDDDD
Ciepło-listopadowe cium ślemy.