Dla wszystkich jadących w Bieszczady Sanok jest
niecierpliwie oczekiwanym symbolem,
bramą do innego świata.
Skąd by się nie wyruszyło - pędzimy!
Bo już,
bo góry tuż, tuż!
To ZA Sanokiem
przystanek dla rozprostowania kości i pierwszego haustu magicznego, górskiego
powietrza.
Miejscowości PRZED Sanokiem zauważa się tylko o tyle, że z niechęcią zdejmuje się nogę z gazu,
a przecież spieszno, bo to już-tuż-tuż.
Tymczasem w Jurowcach wabią imponujących rozmiarów zabudowania folwarczne.
Widać, że są stare. Widać też, że po bohaterskiej likwidacji Pegeerów
straciły jakąkolwiek rację bytu.
Pegeer traktował je z całą pewnością jak jemioła żywiciela,
ale oszczędził paskudne, wielkopańskie fanaberie, bo jak inaczej nazwać
pomysł, by budynki gospodarcze były nie tylko funkcjonalne, ale i ładne???
Nie trzeba być Herkulesem Poirot, by tam, gdzie widać folwark,
znaleźć dwór.
Kilka lat temu zmarł ostatni mieszkaniec dworu, można więc z bliska obejrzeć, co zostało
z dawnej siedziby Zenona Słoneckiego, naczelnika obwodu sanockiego w Powstaniu Styczniowym...
Słoneccy, gospodarujący na ponad dwustu hektarach, na początku XIX wieku
postawili tu dwór drewniany.
Murowany powstał ok. 100 lat potem, ale jego architektura cudnie nawiązywała
do klasycyzującej tradycji polskich dworków.
Chaszcze, odpadający tynk i oślepiony portyk dodają rezydencji lat.
Troskliwa RP zadbała, by drzwi frontowe były zamknięte na głucho...,
... ale, by zabezpieczyć drzwi boczne, trzeby by pewnie mnóstwo kosztów ponieść - ekspertyzy biegłych, pieczątki, podpisy, pertraktacje, konsultacje, dezyderaty, elaboraty...
Długo by wymieniać!
Dla nas to nie lada gratka!
PRL oddał ludowi to, co z jego krwawicy wzrosło. Była tu poczta, ośrodek zdrowia,
no i mieszkania.
UUUUUUrocze!
Po dawnych mieszkańcach pozostały ślady trochę jak z horroru.
(My uwielbiamy horrory, ale z nieco innym klimatem jednak.)
Straszą też sufity.
Choć z drugiej strony, można przestudiować dawne technologie budowlane...
Wyglądamy poza PRL.
Ślady po piecach - norma w naszych wedrówkach.
Tam, gdzie nie ma linoleum, zachwyca pieczołowicie zniszczony, niezwykle wąziutki parkiet.
W głównym holu SZOK.
Nikt nie zniszczył (jeszcze) wspaniałej, szlachetnej boazerii...
... z wnękowymi szafami.
Raptem jedne drzwi wyrwane!
A przecież to tu jaśnie panienki chowały swoje kaloszki, kapelusze, mufki i rękawiczki.
A fe!
Kolejna radość w części kuchennej...
...łatwej do rozpoznania dzięki kamiennej posadzce.
Stare szafy na korytarzu...
... i w pomieszczeniach, na szczęście, przydały się również powojennym mieszkańcom dworu.
Dobrze, że ich funkcjonalność została doceniona wyżej niż przyjemność dewastowania pamiątek
"nierówności społecznej".
A może zauważono, że niesprawiedliwą "nierówność społeczną" koło dziejowe zastępuje wyłącznie inną "nierównością"?
Nazywaną sprawiedliwą i równą, dopóki nie zostanie niesprawiedliwą, et cetera, et cetera?
Część kuchenna to parter piętrowej dobudówki na lewym skrzydle dworu.
Wystarczy pokonać dziurę na zakręcie schodów...,
... by zwiedzić piętro.
Mimo agonii wnętrz zobaczyć oczami wyobraźni
widok imponującego, zadbanego niegdyś parku.
Dajmy na to o świcie. Wiosną...
Może stąd? Z tej niskiej facjatki, gdzie kiedyś rano wstawała pokojówka czy kucharka?
Widzicie jej zaspaną twarz na przekór czarnej dziurze okna facjatki?
Ja - TAK!
Na piętrze ocalał jeden piec.
Widać, że skoro nie było w nim ukrytych skarbów,
nie zadano sobie trudu rozwalenia go w drobny mak.
W największym z pokojów piętra strop nie wytrzymał.
Niewyobrażalnie przygnębiający widok.
W tej sytuacji nie zdecydowałam się sprawdzić, czy strych utrzyma moje circa 50 kg...
Nawet mimo pokusy znalezienia skarbu zwanego przez wielu śmieciem :D
Czas się wycofać.
Jeszcze rzut oka na tył dworu...
...póki jeszcze stoją kalekie kolumny.
Już im niedługo...
Jeszcze jeden dwór odchodzi w niebyt.
Założeń parkowych nie sposób odczytać, nawet starodrzew nie wygląda na starodrzew, tonąc w morzu pokrzyw i innych chabazi...
Czego nie dokonał PRL załatwi nasza poczciwa RP.
I jak tu nie marzyć o milionach???
U nas tymczasem kapliczka już zwieńczona...
... jak się należy...,
... zakwitł posadzony tego lata Krzew Różańcowy czyli kłokoczka,
a Tata zaliczył kolejny sukces.
I jak co rok...
... zachwycamy się jesienią!
Bywajcie w zdrowiu.
Przepraszamy za milczenie, nasza doba ma od dłuższego czasu przerażająco mało godzin...
Pzdr.